Tomek wśród łowców głów (t.6). Alfred Szklarski

Tomek wśród łowców głów (t.6) - Alfred Szklarski


Скачать книгу
alt="tytulowa" target="_blank" rel="nofollow" href="#i000000030000.jpg"/>

      Projekt okładki i ilustracje: Gabriela Becla i Zbigniew Tomecki

      Redakcja: Bożena Zasieczna

      Redakcja techniczna: Anna Sawicka-Banaszkiewicz

      Skład wersji elektronicznej: Robert Fritzkowski

      Korekta: Elżbieta Olszewska, Bogusława Jędrasik

      © Illustrations by Gabriela Becla and Zbigniew Tomecki

      © by MUZA SA, Warszawa 1991, 2018

      ISBN 978-83-287-0999-7

      MUZA SA

      Warszawa 2018

       Isla de la Mala Gente 1

      Eleli Koghe samotnie szedł ścieżyną przez dżunglę porastającą górskie stoki. Natężonym wzrokiem uważnie rozglądał się po gąszczu tropikalnej zieleni. Jego wełnistowłosą głowę zdobiły brązowo-zielono-czerwone pióra rajskiego ptaka królewskiego. Ujęte przepasaną wysoko na czubie głowy plecionką z łyka, wyglądały jak szeroko rozłożony wachlarz, mieniący się purpurą krwi. Według wierzeń niektórych papuaskich plemion pióra tego wspaniałego ptaka miały nie tylko chronić wojownika przed zranieniem w walce, lecz były również skutecznym amuletem przeciwko puripuri, czyli czarom, których obawiali się nawet najodważniejsi. Mężny Eleli Koghe nigdy nie rozstawał się ze swoim cennym pióropuszem i dlatego właśnie obdarzono go imieniem, które w miejscowym narzeczu znaczyło – Czerwony Ptak Rajski.

      Niemal od chłopięcych lat był wojownikiem i myśliwym, tak jak prawie wszyscy mężczyźni żyjący w głębi tej olbrzymiej, tajemniczej wyspy. Na prawym ramieniu niósł teraz widome tego oznaki: łuk z drewna palmowego, długie strzały z zadziorami, dzidę i kamienny topór, mocno przytwierdzony łykiem do styliska z gałęzi.

      Krajowiec był nagi. Jedynie biodra osłaniała opaska z białej kory. Całe ciemnobrązowe, błyszczące ciało było pomalowane w czarne i białe pasy. Lekko wydęte usta oraz przenikliwie spoglądające, czarne jak węgiel oczy otaczały koła z jasnoczerwonego i żółtego barwnika. Wysuszone, nadpleśniałe świńskie ogonki zwisające z przedziurawionych małżowin usznych i kość kazuara2 w chrząstce nosowej wskazywały, że Eleli Koghe jest osobistością wśród swoich. Na szyi przecież nosił sznur upleciony z cienkich lian, na którym widniało osiem zawiązanych węzłów. Każdy z nich oznaczał własnoręcznie pokonanego wroga.

      Eleli Koghe szedł ostrożnie, gotów do odparcia niespodziewanej napaści. Był przecież cząstką dżungli, w której od wieków trwała, jak w całej przyrodzie, nieustanna walka. Atak, obrona, triumf i śmierć szły tam z sobą w parze. Zwyciężał bardziej przedsiębiorczy, słabszy musiał zginąć, aby silniejszy mógł dalej istnieć.

      Korony drzew pięły się w szaleńczym wyścigu ku niebu. W niezwykłej plątaninie trudno nawet było odgadnąć, kto zwyciężył, a kto został zwyciężony. W dole, u stóp leśnych olbrzymów, bujnie krzewił się drugi, jeszcze bardziej bezlitosny, niższy gąszcz paproci, kolczastych palm, bambusów i różnych pnączy. Świat roślinny i zwierzęcy tworzył w dżungli nierozerwalną całość w walce o zachowanie istniejącego stanu. Drzewa i liany dusiły się wzajemnie w uściskach, owady drążyły drzewa, ptaki pożerały owady, ludzie polowali na ptaki, a krokodyl, drapieżnik nowogwinejskiej dżungli, czyhał na wszystkie żyjące istoty z człowiekiem włącznie. Krajowcy zamieszkujący dżunglę również toczyli między sobą prawie nieustanne wojny i stosowali kanibalizm.

      Eleli Koghe samotnie podążał przez dżunglę do strumienia, niedawno bowiem odkrył miejsce, w którym łatwo można łowić ryby. Nikt z jego plemienia nie kwapił się z pomocą. Do owego miejsca trzeba było iść przez okolicę, którą nawiedzały złe duchy. Eleli Koghe był odważny, lecz mimo to jego niepokój potęgował się teraz z każdym krokiem. Już niedaleko, w zielonej gęstwinie po prawej stronie ścieżyny, leżał olbrzymi, samotny głaz. Na jego płasko ściętym szczycie, pokrytym grubą warstwą zielonożółtego mchu, rosła kępa sękatych drzew. Ich korzenie zwisały wokół jak żółte jadowite węże i częściowo osłaniały widoczną tuż przy ziemi czarną szczelinę. Nikt nie potrafił wyjaśnić, w jaki sposób samotny blok skalny znalazł się w głębi dżungli, lecz z pokolenia na pokolenie wśród okolicznych mieszkańców przekazywano sobie legendę, że w ciemnej grocie pod głazem mieszkają bardzo złe duchy. Miały ogniste oczy, z których wyrastały żółte żądła.

      W pobliżu gąszczu kryjącego samotną skałę Eleli Koghe przyspieszył kroku. Odwrócił głowę, by przypadkiem nie napotkać zabijającego spojrzenia demona. Tędy, nawet w dzień, najbezpieczniej było przechodzić w towarzystwie czarownika, znającego różne zaklęcia.

      Tym razem również udało się Eleli Koghe przejść spokojnie obok siedliska duchów. Westchnienie ulgi wyrwało się z jego piersi. Pobiegł w kierunku brzegu strumienia. Wkrótce usłyszał szum wody przedzierającej się przez rzeczne progi.

      Las rzednął… Eleli Koghe zwolnił kroku. Zaczął się uważnie rozglądać. Niebawem odnalazł miejsce, w którym poprzednim razem przygotował sprzęt rybacki. Ku swemu zadowoleniu stwierdził, że owalna obręcz o średnicy ponad półtora metra jest już zasnuta siecią utkaną w duże oczka. Z wdzięcznością spojrzał na siedzącego w niej pająka wielkości orzecha laskowego, o włochatych, ciemnobrązowych nogach. Pomysłowi mieszkańcy tej doliny nieraz wykorzystywali pracowitego pająka do robienia oryginalnych sieci na ryby. W tym celu wybierali w lesie odpowiedni rozmiarami bambus, zginali go od wierzchołka w kabłąk, a resztę pracy wykonywał za nich pająk, który znalazłszy obręcz, nadającą się do sporządzenia pułapki na owady, zasnuwał ją elastyczną, dość mocną i trwałą siecią, odporną nawet na wodę.

      Eleli Koghe ostrożnie przepłoszył pająka dzidą, po czym kamiennym toporkiem ściął bambus. Teraz ruszył ku pobliskiemu brzegowi strumienia. Niebawem przystanął na dużym kamieniu. W tym właśnie miejscu rumowisko skalne częściowo tarasowało nurt rzeki, powodując prąd wsteczny i wirowanie wody. Eleli Koghe odłożył broń. Ujął w dłonie bambus i szerokim ruchem zagarnął siecią wodę w toni. Po jakimś czasie złowił kilka niedużych ryb. Włożył je do siatki uplecionej z lian, a następnie zarzucił ją na ramię; zabrał broń oraz sieć i ruszył w kierunku grupy skał, gdzie zamierzał ukryć swój sprzęt rybacki.

      Wkrótce znalazł odpowiednie miejsce. Teraz powracał do wioski wzdłuż łagodnego, bezdrożnego stoku. Naraz z platformy szczytowej rozbrzmiały melancholijne okrzyki. Eleli Koghe przystanął. Zaczął nasłuchiwać. Po chwili uśmiechnął się, to ptak golove3 śpiewał swoją miłosną pieśń…

      Eleli Koghe bez najmniejszego szmeru ostrożnie wspiął się na szczyt. Ukryty w gąszczu przyglądał się uzdolnionemu ptakowi. Ten ptak, zwany przez nas ogrodnikiem, jest nadzwyczaj pomysłowym budowniczym.

      Na czas godów samiec przygotowuje w ciągu kilku miesięcy wspaniałą salę godową. Przede wszystkim wybiera odpowiednie miejsce, jak najrówniejsze i nieporośnięte drzewami. Dziobem i pazurami oczyszcza ziemię z trawy, niweluje ją; jeśli są tam jakieś krzewy, zrywa z nich liście oraz korę, aby zwiędły. Pozostawia tylko jeden krzak i naokoło niego buduje platformę ziemną w kształcie koła średnicy mniej więcej metra. Następnie przynosi szorstki mech i proste łodygi pewnego gatunku storczyka, który rośnie w pękach na gałęziach omszałych, wielkich drzew, by z nich zrobić okładzinę wzmacniającą krawędź platformy. Potem zbiera w lesie gałązki i złote listki, jagody czerwone, białe i zielone, z których układa różne wzory na swej sali godowej. Wśród ozdób nie brak również kolorowych kwiatów, owoców, a nawet grzybów i pięknie ubarwionych owadów. Gdy ozdoby przez dłuższe leżenie tracą świeżość, ptak je wyrzuca i zastępuje innymi.

      Eleli Koghe w skupieniu przysłuchiwał się miłosnym trelom golove. Cieszył się razem z ptasim zalotnikiem. Krajowcy doskonale znali zwyczaje tych ptaków i uważnie śledzili ich prace przy budowie sal godowych. Poszczególne czynności ptaka ogrodnika stanowiły


Скачать книгу

<p>1</p>

Wyspa Złych Ludzi – nazwa nadana Nowej Gwinei przez portugalskich i hiszpańskich żeglarzy, którzy w XVI w. odkryli tę wyspę. Nazwę Nowa Gwinea nadał jej Hiszpan Ortiz de Retes w 1545 r., ponieważ lasy równikowe i podobna do Murzynów ludność przypominały mu zachodnioafrykańskie wybrzeże.

<p>2</p>

Kazuary – rodzina dużych ptaków z rzędu kazuarowych, nielotnych. Kazuar noc spędza w leśnej gęstwinie, a w dzień żeruje w wysokich trawach. Żywi się pokarmem roślinnym, a także rybami, żabami i jaszczurkami. W ogrodach zoologicznych kazuary jedzą chleb, ziarno i jabłka. Patrz również przypis na s. 208.

<p>3</p>

Ogrodnik brunatny (Amblyornis inornata) – gatunek z rodziny altanników, spotykany w górach Arfak (na półwyspie Ptasia Głowa), w okolicach gór Fuyughe, zwany golove. Z ptasich budowniczych osiągnął największą doskonałość w budowaniu oryginalnych altan godowych. Altanniki są spokrewnione z cudowronkami (ptakami rajskimi). Najlepiej poznany jest altannik lśniący (Ptilonorhynchus violaceus), którego długość dochodzi do 28 cm.