Ludzkie działanie. Ludwig Von Mises
prakseologicznej kategorii środka wymiany.
Doświadczenie związane z ludzkim działaniem tym różni się od doświadczenia zjawisk przyrody, że wymaga wiedzy prakseologicznej i zakłada tę wiedzę. Dlatego właśnie metody nauk przyrodniczych nie są odpowiednie do prowadzenia badań w dziedzinie prakseologii, ekonomii i historii.
Gdy twierdzimy, że prakseologia ma charakter aprioryczny, to nie postulujemy budowania nauki przyszłości, która różniłaby się od tradycyjnych nauk dotyczących ludzkiego działania. Nie uważamy, że teoretyczna nauka o ludzkim działaniu powinna być aprioryczna, lecz że zawsze taka była. Każda próba refleksji na temat zagadnień dotyczących ludzkiego działania jest z konieczności związana z apriorycznym rozumowaniem. Nie ma przy tym znaczenia, czy osoby dyskutujące o tych zagadnieniach są teoretykami dążącymi do czystego poznania, czy przywódcami, politykami lub zwykłymi obywatelami, którzy chcą zrozumieć zachodzące zmiany i znaleźć najlepszy wariant pokierowania sprawami publicznymi lub najkorzystniejszy dla siebie sposób postępowania. Można się spierać na temat znaczenia poszczególnych doświadczeń, ale dyskutanci nieuchronnie porzucą rozważanie przypadkowych, zewnętrznych okoliczności określonego zdarzenia, by przejść do analizy podstawowych zasad, zapominając o konkretnym zdarzeniu, które wywołało cały spór. Historia nauk przyrodniczych jest zapisem teorii i hipotez, które zostały odrzucone, ponieważ doświadczenie wykazało, że były one błędne. Pamiętamy na przykład błędne twierdzenia mechaniki obalone przez Galileusza albo losy teorii flogistonu. W historii ekonomii nie ma takich przypadków. Zwolennicy teorii logicznie ze sobą sprzecznych uważają to samo zdarzenie za dowód na to, że ich pogląd został potwierdzony przez doświadczenie. W rzeczywistości doświadczenie jakiegoś złożonego zjawiska – a w sferze ludzkiego działania nie ma innych zjawisk – może być zawsze interpretowane na gruncie różnych sprzecznych ze sobą teorii. Uznanie którejś interpretacji za poprawną lub błędną zależy od oceny tych teorii dokonanej uprzednio za pomocą apriorycznego rozumowania28.
Historia nie może nas nauczyć żadnej ogólnej reguły, zasady ani prawa. Nie istnieje metoda pozwalająca wyprowadzić a posteriori z doświadczenia historycznego jakichkolwiek teorii lub twierdzeń dotyczących postępowania człowieka i jego postaw. Gdyby historycznych danych nie dało się wyjaśnić, uporządkować i zinterpretować w świetle wiedzy prakseologicznej, to stanowiłyby one tylko chaotyczną zbieraninę niepowiązanych ze sobą zdarzeń.
4. Zasada indywidualizmu metodologicznego
Prakseologia zajmuje się działaniami jednostek. Dopiero na późniejszym etapie badań pojawiają się w niej zagadnienia związane ze współpracą i działaniem społecznym, które stanowią szczególny przypadek ogólnej kategorii ludzkiego działania.
Przedstawiony tu indywidualizm metodologiczny spotyka się z gwałtownymi atakami różnych szkół metafizycznych i jest traktowany z lekceważeniem jako błąd nominalizmu. Pojęcie jednostki – twierdzą krytycy – to pusta abstrakcja. W rzeczywistości człowiek jest zawsze członkiem społecznego organizmu. Nie sposób sobie nawet wyobrazić istnienie człowieka odizolowanego od reszty ludzkości i nieutrzymującego kontaktów ze społeczeństwem. Człowiek jako taki jest wytworem ewolucji społecznej. Jego najbardziej godna uwagi cecha – rozum – wyłoniła się dzięki wzajemnym relacjom społecznym. Myślenie jest zawsze związane z koncepcjami i pojęciami wyrażanymi w języku. A język jest przecież zjawiskiem o charakterze zdecydowanie społecznym. Człowiek jest zawsze członkiem wspólnoty. Ze względu na to, że całość poprzedza swoje części lub elementy, zarówno logicznie, jak i chronologicznie, badanie jednostki następuje po analizie społeczeństwa. Jedyną właściwą metodą naukowego badania zagadnień związanych z człowiekiem jest metoda uniwersalizmu lub kolektywizmu.
Spór o to, czy za wcześniejszą należy uznać część, czy całość, jest jałowy. Z logicznego punktu widzenia pojęcie całości oraz pojęcie części są współzależne. Jako pojęcia logiczne obydwa pozostają też poza czasem.
Równie nieistotny dla naszych rozważań jest spór między realizmem a nominalizmem, rozumianymi w takim znaczeniu, jakie nadawała im średniowieczna scholastyka. Nie ulega wątpliwości, że w sferze ludzkiego działania bytom społecznym przysługuje realne istnienie. Nikt nie przeczy, że narody, państwa, samorządy, partie, wspólnoty religijne to czynniki mające realny wpływ na ludzkie życie. Indywidualizm metodologiczny wcale nie odmawia znaczenia żadnej z tych wspólnotowych całości; za jedno ze swoich najważniejszych zadań uważa opis i analizę ich powstawania i zanikania, ich zmiennych struktur i funkcjonowania. I w tym celu wybiera jedyną metodę odpowiednią do zadowalającej realizacji tego zadania.
Przede wszystkim musimy zauważyć, że wszelkie działania są działaniami jednostek. Wspólnota realizuje swoje zadania wyłącznie za pośrednictwem jednej lub kilku jednostek, których działania są z nią związane w sposób wtórny. Charakter działania zależy od znaczenia, jakie nadają mu działające jednostki oraz osoby, których działanie to dotyczy. Od tego znaczenia zależy, czy jakieś działanie należy uznać za działanie jednostki, państwa, czy samorządu. Egzekucji dokonuje kat, a nie państwo. Dopiero znaczenie, jakie działaniu kata nadają zainteresowane nim osoby, pozwala je uznać za działanie państwa. Jeśli grupa uzbrojonych mężczyzn zajmuje jakiś teren, to dopiero znaczenie, które nadają tej okupacji zainteresowane osoby, pozwala stwierdzić, że nie jest ona działaniem żołnierzy i oficerów, lecz ich państwa. Gdy poddamy analizie znaczenie różnych działań podejmowanych przez jednostki, to dowiemy się wszystkiego na temat wspólnotowych działań całości. Kolektywny byt społeczny nie istnieje realnie poza działaniami należących do niego jednostek. Życie wspólnoty wyraża się w działaniach jego członków. Nie można sobie wyobrazić wspólnoty, której działania nie wyrażałyby się działaniami jednostek. Realność organizmu społecznego polega na kierowaniu działaniami jednostek i powodowaniu, że wykonują one określone zadania. A zatem droga do poznania kolektywnych całości wiedzie przez analizę działań jednostek.
Człowiek jako istota myśląca i działająca wyłania się z przedludzkiego stadium ewolucyjnego już jako istota społeczna. Wykształcenie się rozumu, języka i form współpracy to wynik tego samego procesu ewolucyjnego. Każdy z wymienionych aspektów ewolucji był nierozłącznie związany z pozostałymi. Sam proces dotyczył jednak poszczególnych jednostek. Polegał on na zmianach w zachowaniu pojedynczych osobników. Oprócz jednostek nie ma innej substancji, w której by się urzeczywistniał. Podstawą społeczeństwa może być tylko działanie jednostek.
Tylko dzięki działaniom określonych jednostek wiemy, że istnieją narody, państwa, kościoły i że ludzie współdziałają ze sobą na zasadzie podziału pracy. Nikomu jeszcze nie udało się poznać narodu bez uprzedniego poznania jednostek, które do niego należą. Można by powiedzieć, że wspólnota społeczna powstaje przez działania jej członków. Nie znaczy to, że jednostka jest czymś wcześniejszym niż wspólnota, lecz tylko tyle, że określone działania jednostek konstytuują wspólnotę.
Nie ma potrzeby spierać się o to, czy wspólnota jest sumą elementów, z których się składa, czy czymś więcej; czy jest bytem sui generis i czy rozsądnie jest mówić, że ma wolę, plany, cele i podejmuje działania; czy można jej przypisywać odrębną „duszę”. Takie drobiazgowe dociekania są jałowe. Wspólnotowa całość jest szczególnym aspektem działań poszczególnych jednostek i jako taka realnie wpływa na bieg zdarzeń.
Nie łudźmy się, że można zobaczyć kolektywną całość, gdyż nie jest to byt widzialny. Jej poznanie jest zawsze wynikiem zrozumienia znaczenia, które działające jednostki nadają swoim działaniom. Możemy obserwować tłum, a więc dużą liczbę ludzi. Kwestia, czy jest to przypadkowe zgromadzenie lub masa ludzka (w znaczeniu, w jakim tego terminu używa współczesna psychologia), czy zorganizowane ciało bądź jakiś jeszcze inny rodzaj bytu społecznego, może
28
Zob. Edward Potts Cheyney,