Mama sobie życzy. Ignacy Maciejowski

Mama sobie życzy - Ignacy Maciejowski


Скачать книгу
podziękowanie, gdyż ono z serca pochodzi, chociaż nie o sobie mówiąc myślałem.

      – O kimże?

      – Pani nie mnie się boisz, lecz filozofji i fantazji.

      – Pańskiej?

      – Sądziłem, że w ogólności jesteś pani nieprzyjaciółką fantazji.

      – Polotu oderwanych myśli, twórczości uczucia, wszystkiego, co tym jednym wyrazem oznaczamy.

      – Mówiłaś pani, że ich się boisz, gdyż są osoby, których straszy niezwykłość.

      – Powiedziałeś pan grzecznie, że należę do ludzi, dla których pospolitość i powszedniość są ideałami.

      – O ideałach nic nie mówiłem; ideał jest to cel oddalony lub blizki naszych pragnień.

      – Jakiż pan masz ideał na dzień dzisiejszy?

      – W obecnej chwili jestem u jego szczytu.

      – Czyli… po dobrem śniadaniu użycie przejażdżki.

      – Myślałem o towarzystwie.

      – Jesteś pan o tyle zręczny, o ile dobry ogrodnik.

      – Z rozkazu.

      – Jak to?

      – Otrzymałem rozkaz, aby róża nie zwiędła przed odszukaniem.

      – Życzenie tylko.

      – I oto jest dowód, że jeszcze nie znalazłem.

      – A gdy pan znajdziesz, cóż się stanie z różą?

      – Róża zwiędnie, uschnie, rzucę ją do wody, zapomnę, jak spełniony czyn, jak oddaloną usługę, wyświadczoną pomoc, zużytą przyjaźń.

      – Ach, to okropne!

      – Zwyczajne, a jak pani mówisz, powszednie.

      – Czy to jest norma pańskiego postępowania?

      – Nie chcę się przedstawiać jako oryginał, nie chcę się wyróżniać, aby nie być śmiesznym.

      – Pospolitość bierzesz pan za podstawę.

      – Za podstawę biorę zwykły charakter ludzi.

      – Egoizm.

      – Tak go nazywają.

      – Więc czego pan szukasz i kogo?

      – Czego ja szukam i kogo… Na kim pani mścić się pragniesz?

      Amazonka zadrzała.

      – Czyż ja o zemście mówiłam?

      – Kiedyś, tak mi się zdawało.

      – Toby przecież nie było powszednie.

      – Zwykle szukamy nadzwyczajności.

      – A znajdujemy pospolitość.

      – Uważamy się wtedy za zdradzonych i mścimy się za zawody.

      Koń amazonki dostał pejcza, biedne zwierzę przerażone stanęło dęba; jeszcze jedno uderzenie, rzuca się w bok, chrapie nozdrzami, wyrzuca piasek nogą, gniewa się, nareszcie milczy, słucha i przebacza, jak stary mąż.

      – Jak to wygodnie mieć ugłaskanego konia.

      – Gniewa mię jego powolność.

      – Obraża panią dobroć i przywiązanie, to naturalny los zakochanych.

      – Pan nigdy nie będziesz w tem wyjątkowem położeniu?

      – I dlatego może nie będę bity. Hektor dostaje rozkaz… wyrusza galopem.

      – Czy pani tak pospiesznie szukasz zmiany towarzystwa?

      – Przecież nie pożegnałam pana.

      – Ach prawda, nie powiedziałaś pani: idź precz.

      – Ada dziś gniewa się na swego Hekktora.

      Tak mówiły trzy amazonki, dopędzając w galopie parę młodych ludzi.

      – Drażni mię i gniewa.

      – Hektor może gniewać? to najposłuszniejsze zwierzę?

      – Można gniewać domyślnością w posłuszeństwie.

      – Nikomu dziś domyślności nie przyznaję.

      – Nikt nie śmie o nią się upominać. – Wracani do siebie, grom mój słaby, nie towarzyszy mi.

      – Pozwolisz pani podać sobie rękę przy zsiadaniu?

      – Nie mam czem wynagradzać usług rycerskich.

      – Róża wystarczy, jeszcze nie zwiędła, zresztą jestem rycerzem, który niczego nie żąda.

      – Zatem pańska dewiza bez żądz i nagród, a wszystko robisz dla siebie.

      – Słucham tylko własnej fantazji.

      – Pan sądzisz, że ona także i drugim podobać się musi?

      – Nie sądzę, szanując osobistą wolność.

      – Pan również we wszystkich stosunkach życia umiałbyś uszanować absolutną wolność drugich?

      – Jest to dla mnie prawidło bez wyjątków.

      – A jeżeliby wypadało poświęcić się?

      – Nie znoszę poświęcenia niewolnika.

      – A przyjaciela?

      – Wtenczas jest ofiara bez kajdan i narzucenia rozkazu.

      – Jest to ofiara własnej fantazji.

      – Fantazja jest rzeczą bardzo przyjemną, bo jest przedewszystkiem wolnością.

      – Pańskie poezje muszą być rozrywane.

      – Z powodu?

      – Bogactwa fantazji i oryginalnych zwrotów. Koń amazonki zatrzymał się przed jednym z okazałych domów. Młody człowiek zeskoczył, rzucił lejce przechodzącemu chłopcu, przybliżył się do Hektora, obwinął w amazonkę małą nóżkę, oparł ją o własną rękę i lekko się zniżając, pozwolił łatwo zstąpić na ziemię dziewczęciu.

      Drzwi domu się otworzyły, wybiegł służący odebrać konia.

      – Uśmiechnijmy się razem, bo ja nie znalazłem, a pani nie masz się mścić na kim.

      – Nie mam się mścić na kim?

      – Gdyż zwykle jesteśmy wspaniali dla zwyciężonych.

      – Pan lubisz się śmiać?

      – Najczęściej wtenczas, gdy serce w kawałki pęka.

      – Poetyczne wyrażenie, aby nic nie odpowiedzieć.

      – Poezja jest pięknością życia.

      – Ale nie jest prawdą.

      – Bo jest za bladą do odmalowania jego boleści.

      – Jego boleści i śmiechu szyderstwa. Żegnam pana.

      – Addio.

      Młody człowiek siadł na konia i jadąc stępo, obejrzał się na skręcie. Zdawało mu się, że w oknie balkonu zobaczył amazonkę.

      Istotnie stała zatopiona w myślach.

      – Jakaś tajemnica smutku i goryczy osłania go – szepnęła – trudno odkryć zasłone. Gniewa mię często, a jednak ciężko o nim zapomnieć; staje mi w myśli – porzucam go i wraca.

      "Don Juan" Mozarta, nieskończona pieśń myśli ludzkiej, nieskończona harmonia tonów, złączona rozkazem geniuszu. Na scenie Faure i Zorylla-Patti, w teatrze tłum.

      Orkiestra


Скачать книгу