Dlaczego śpimy. Matthew Walker

Dlaczego śpimy - Matthew  Walker


Скачать книгу
zmianami pór roku podróży na odległość wielu tysięcy mil całe stado leci wiele godzin dłużej, niż miałoby normalnie w zwyczaju, bez warunków do zaśnięcia, jakimi normalnie dysponuje na lądzie. Ale nawet w tym przypadku mózg znalazł pomysłowy sposób na pozyskanie snu. Migrujące ptaki zażywają go w niezwykle krótkich, zaledwie kilkusekundowych dawkach. Te ultrakrótkie wzmacniające drzemki wystarczają do zapobiegnięcia wyniszczającym mózg i ciało deficytom, które wystąpiłyby normalnie w tak długich okresach pozbawienia snu. (Ciekawych od razu uprzedzam, że ludzie nie dysponują takimi zdolnościami).

      Pasówka białobrewa daje najbardziej zdumiewający przykład niedoboru snu u ptaków w czasie długodystansowych przelotów. Ten mały, powszechnie występujący ptaszek potrafi dokonać wyczynu tak spektakularnego, że amerykańska armia wydała miliony dolarów na jego badanie. Pasówka dysponuje niezrównaną, choć mimo wszystko ograniczoną, odpornością na skutki całkowitego pozbawienia snu, nieosiągalną zupełnie dla człowieka. Jeżeli pozbawimy ją snu w warunkach laboratoryjnych w okresie, kiedy normalnie odbywałaby migrację, nie występują u niej praktycznie żadne negatywne skutki tego stanu. Tymczasem pozbawienie tej samej pasówki identycznej ilości snu poza okresem migracyjnym sprowadziłoby na nią lawinę zaburzeń umysłowych i fizycznych. U tego skromnego ptaszka z rzędu wróblowych wytworzył się w toku ewolucji niezwykły płaszcz ochronny przed skutkami pozbawienia snu, zakłada go jednak tylko w czasie największej konieczności. Teraz rozumiecie już, dlaczego rząd Stanów Zjednoczonych pozostaje żywotnie zainteresowany odkryciem tajemnicy tego płaszcza ochronnego – ma nadzieję na stworzenie całodobowego żołnierza.

Jak powinno się spać?

      Ludzie nie śpią w taki sposób, jaki przewidziała dla nich natura. Liczba okresów snu, czas trwania snu i pora, o której się śpi, zostały gruntownie zaburzone wraz z nastaniem nowoczesności.

      W krajach rozwiniętych większość dorosłych śpi w trybie monofazowym, to znaczy stara się odbyć jeden, długi sen w nocy, obecnie trwający średnio niecałe siedem godzin. Wystarczy jednak odwiedzić kulturę niezniekształconą przez elektryczność, a zaobserwujemy co innego. Plemiona zbieracko-łowieckie, na przykład Gabra w północnej Kenii albo Buszmeni z pustyni Kalahari, których tryb życia zmienił się tylko w niewielkim stopniu w ciągu ostatnich kilku tysięcy lat, śpią w trybie dwufazowym. Obie grupy odpoczywają nieco dłużej w nocy (siedem–osiem godzin w łóżku, co przekłada się na mniej więcej siedem godzin snu), a po południu urządzają sobie drzemkę trwającą 30–60 minut.

      Dysponujemy również informacjami, jak wspomniane wzory snu zmieniają się w zależności od pory roku. Plemiona preindustrialne, jak Hadza w północnej Tanzanii i Buszmeni w Namibii, śpią w trybie dwufazowym w cieplejsze letnie miesiące, z 30–40-minutową drzemką w południe. Z kolei w chłodniejsze zimowe miesiące przechodzą generalnie na tryb monofazowy.

      Nawet kiedy sen realizowany jest w trybie monofazowym, pora rozpoczęcia snu w kulturach preindustrialnych nie przypomina naszego wypaczonego modelu. Członkowie takich plemion zasypiają zwykle dwie–trzy godziny po zachodzie słońca, czyli około dwudziestej pierwszej. Nocny sen kończy się tuż przed świtem albo tuż po nim. Zastanawialiście się kiedyś nad znaczeniem słowa „północ”? Oznacza oczywiście środek nocy, a dokładniej rzecz biorąc, środkowy punkt cyklu słonecznego. I tym właśnie jest dla cyklu snu kultur łowiecko-zbierackich, a przypuszczalnie również wszystkich wcześniejszych. Zastanówcie się teraz nad naszymi kulturowymi normami związanymi ze snem. Północ przestała być „połową nocy”. Dla wielu z nas jest to moment, kiedy postanawiamy po raz ostatni sprawdzić mejla – a wiemy doskonale, czym to się potrafi skończyć. Co gorsza, nie śpimy wcale dłużej rano, aby zrekompensować sobie późniejszą porę rozpoczęcia snu. Byłoby to niemożliwe. Nasza oparta na rytmie dobowym biologia oraz nienegocjowalne poranne wymogi postindustrialnego stylu życia uniemożliwiają zażycie pełnego, tak bardzo potrzebnego snu. W przeszłości kładliśmy się do łóżka kilka godzin po zmierzchu i budziliśmy się z kurami. Dziś wielu z nas nadal wstaje z kurami, ale zmierzch stał się porą, kiedy kończymy pracę w biurze, a mamy jeszcze przed sobą długi wieczór. Co więcej, mało kto zażywa popołudniowej drzemki, co jeszcze bardziej pogłębia nasze zubożenie w tej kwestii.

      Tyle że praktyka dwufazowego snu nie ma podłoża kulturowego, ale głęboko biologiczne. U wszystkich ludzi, niezależnie od kultury i położenia geograficznego, dochodzi do zakodowanego w genach spadku czujności we wczesnych godzinach popołudniowych. Wystarczy poobserwować jakiekolwiek zorganizowane po lunchu zebranie, a sprawa stanie się zupełnie oczywista. Zupełnie jak u kukiełek, którym puszczono linki, a potem je gwałtownie naprężono, głowy zaczną jedna po drugiej opadać, a potem szybko poderwą się do góry. Jestem pewien, że doświadczyliście wczesnym popołudniem tego przypływu senności. Mogliście mieć wrażenie, jakby mózg wybierał się o tej wyjątkowo wczesnej porze do łóżka.

      I wy, i uczestnicy zebrania padacie wtedy ofiarą zakodowanego w nas przez ewolucję osłabienia czujności skłaniającego nas do ucięcia sobie popołudniowej drzemki, zwanego poobiednim spadkiem uważności. To krótkotrwałe osunięcie się ze stanu silnego rozbudzenia do poziomu obniżonej czujności odzwierciedla wrodzoną skłonność do snu i drzemania – a nie pracy – w godzinach popołudniowych. Wydaje się, że to jeden z normalnych elementów dobowego rymu życia. Gdybyście mieli kiedyś wykonać prezentację w pracy, dla własnego dobra – oraz dla dobra słuchaczy – unikajcie w miarę możliwości popołudniowej pory.

      Kiedy przyjrzymy się z dystansu wymienionym faktom, staje się oczywiste, że nowoczesne społeczeństwo odwiodło nas od naturalnego modelu dwufazowego snu – od modelu, do którego nasz kod genetyczny próbuje każdego popołudnia mimo wszystko powrócić. Odejście od dwufazowego snu nastąpiło przy okazji przejścia od społeczeństw rolniczych do przemysłowych, a może nawet jeszcze wcześniej.

      Badania antropologiczne dotyczące preindustrialnych plemion zbieracko-łowieckich obaliły również popularny mit dotyczący tego, jak ludzie powinni spać22. Teksty historyczne z końca wczesnej fazy nowoczesności (czyli mniej więcej przełomu XVII i XVIII wieku) sugerowały mianowicie, że mieszkańcy Europy Zachodniej spali w dwóch długich odcinkach w ciągu doby, przedzielonych kilkoma godzinami stanu czuwania. Między tymi dwoma podobnymi pajdami snu – nazywanymi czasami pierwszym snem i drugim snem – czytali, pisali, modlili się, kochali, a nawet odbywali spotkania towarzyskie.

      Bardzo możliwe, że praktyka ta rzeczywiście występowała w tym konkretnym okresie historycznym i na tym konkretnym obszarze, ale ponieważ przebadane jak dotąd kultury preindustrialne nie stosowały podobnego podziału snu na dwie części, należy przypuszczać, że nie jest to naturalna, zaprogramowana przez ewolucję forma snu. Wydaje się raczej zjawiskiem kulturowym, które pojawiło się w Europie Zachodniej i zostało potem upowszechnione przez jej migrujących mieszkańców. Co więcej, nie istnieje żaden rytm biologiczny – związany z aktywnością mózgową, neurochemiczną ani metaboliczną – który wskazywałby na potrzebę budzenia się na kilka godzin w środku nocy. Prawdziwy wzorzec snu dwufazowego – na którego temat dysponujemy antropologicznymi, biologicznymi i genetycznymi dowodami i który można zaobserwować u wszystkich współczesnych ludzi – zakłada dłuższy odcinek nieustannego snu w nocy i krótszą popołudniową drzemkę.

      Jeżeli uznamy, że jest to naturalny wzorzec snu, to czy możemy określić, jakie konsekwencje dla zdrowia miała nasza rezygnacja ze snu dwufazowego? Występuje on nadal w wielu kulturach stosujących sjestę, między innymi w niektórych regionach Ameryki Południowej i w obszarze Morza Śródziemnego. W latach osiemdziesiątych jako dziecko pojechałem z rodziną na wakacje do Grecji. Chodząc po ulicach greckich metropolii, widzieliśmy na witrynach sklepów tabliczki, które różniły się znacząco od tych, które znałem z Anglii. Znajdowała się na nich następująca informacja: otwarte od 9.00 do 13.00, zamknięte od 13.00 do


Скачать книгу

<p>22</p>

A. Roger Ekirch, At Day’s Close: Night in Times Past, W.W. Norton, New York 2006.