Dlaczego śpimy. Matthew Walker

Dlaczego śpimy - Matthew  Walker


Скачать книгу
w przypadku greckich tragedii, ostateczny rezultat chwytał za serce – w tym wypadku w najpoważniejszym, bo dosłownym sensie. W chwili rozpoczęcia badania żaden z uczestników nie cierpiał na chorobę wieńcową ani nie przeszedł wcześniej udaru, co wskazywało na brak chorób układu krążenia. Tymczasem u osób, które zrezygnowały z regularnej sjesty, w ciągu wspomnianych sześciu lat nastąpił 37-procentowy wzrost ryzyka śmierci z powodu chorób serca w porównaniu z osobami, które nadal regularne ucinały sobie popołudniową drzemkę. Efekt ten zaznaczył się szczególnie silnie u pracowników fizycznych, u których ryzyko śmierci z powodu braku drzemki wzrosło o grubo ponad 60 procent.

      Z tego niezwykłego badania wynika niezbicie, że kiedy zostanie nam odebrana możliwość realizowania wrodzonej praktyki snu dwufazowego, zaczynamy żyć krócej. Nie powinno zatem zaskakiwać, że w niewielkich enklawach na terenie Grecji, gdzie praktyka sjesty przetrwała w niezmienionej postaci, na przykład na wyspie Ikaria, mężczyźni mają niemal czterokrotnie większe szanse na dożycie dziewięćdziesiątki niż Amerykanie. Wspólnoty praktykujące drzemkę nazywane są czasami „miejscami, gdzie ludzie zapomnieli o tym, że mają umrzeć”. Jak wynika z zaleceń zapisanych dawno temu w naszym kodzie genetycznym, naturalny dwufazowy sen i zdrowa dieta wydają się przepustką do długiego życia.

Jesteśmy wyjątkowi

      Sen, jak już wiecie, jest zjawiskiem powszechnym w całym królestwie zwierząt, niemniej w obrębie poszczególnych gatunków i między nimi występuje niezwykła różnorodność pod względem jego ilości (długości), formy (połową mózgu, całym mózgiem) i rodzaju (monofazowy, dwufazowy, wielofazowy). Czy jako ludzie wyróżniamy się swoim profilem snu, przynajmniej w jego czystej, niezdeformowanej przez nowoczesność postaci? Wiele napisano na temat wyjątkowości Homo sapiens w innych obszarach: postrzegania, kreatywności, kultury oraz wielkości i kształtu naszych mózgów. Czy również nocny sen wyróżnia nas w jakikolwiek sposób? A jeżeli tak, czy ta wyjątkowość może być nierozpoznaną przyczyną wspomnianych osiągnięć, które z dumą uznajemy za wyraźnie ludzkie? Czy może uzasadniać naszą nazwę gatunkową odróżniającą nas od innych hominidów (Homo sapiens znaczy po łacinie „człowiek myślący”)?

      Jak się okazuje, jako ludzie rzeczywiście jesteśmy wyjątkowi pod względem snu. Jeśli porównać go ze snem małp ze Starego i Nowego Świata, a także gatunków człekokształtnych: szympansów, orangutanów i goryli, ludzki sen pasuje jak pięść do nosa. Poświęcamy na niego wyraźnie mniej czasu niż wszystkie inne naczelne (8 godzin w porównaniu z 10–15 godzinami u wszystkich pozostałych naczelnych), mimo to występuje u nas nieproporcjonalnie długa faza REM, w której doświadczamy marzeń sennych. Na fazę REM poświęcamy 20–25 procent snu w porównaniu ze średnią 9 procent u pozostałych naczelnych! W zestawieniu z pozostałymi małpami i małpami człekokształtnymi jesteśmy anomalią pod względem całkowitej długości snu i obfitości marzeń sennych. Aby zrozumieć, dlaczego nasz sen tak bardzo się różni, musimy przeanalizować ewolucję człowieka od małp człekokształtnych, jego zejście z drzewa na ziemię.

      Ludzie są śpiochami wyłącznie lądowymi – pochrapujemy, leżąc na ziemi (czasami nieco nad ziemią, na łóżkach). Pozostałe naczelne śpią na drzewach – na gałęziach albo w gniazdach – i tylko sporadycznie złażą na ziemię, żeby się tam przespać. Małpy człekokształtne budują na przykład co noc nowe gniazdo albo platformę na drzewie. (Wyobraźcie sobie, że co wieczór po kolacji musicie przeznaczyć kilka godzin na skręcenie ramy łóżka z IKEI!).

      Z ewolucyjnego punktu widzenia spanie na drzewach było do pewnego momentu rozsądnym pomysłem. Chroniło przed atakami dużych, naziemnych drapieżników, na przykład hien, albo małych, odżywiających się krwią stawonogów w rodzaju wszy, pcheł i kleszczy. Kto jednak śpi 6–15 metrów nad ziemią, musi bardzo uważać. Nadmierne rozluźnienie w czasie głębokiego snu na gałęzi albo w gnieździe oraz jedna zwisająca kończyna mogą wystarczyć grawitacji do pociągnięcia osobnika ku ziemi i usunięcia go z puli genowej. Tego rodzaju niebezpieczeństwo dotyczy szczególnie snu REM, w którym mózg całkowicie paraliżuje wszystkie zależne od woli mięśnie ciała, wprawiając je w stan całkowitego zwiotczenia – dosłowny worek kości pozbawiony jakiegokolwiek napięcia mięśniowego. Jestem pewien, że nie próbowaliście nigdy postawić siatki z zakupami na gałęzi, ale mogę was zapewnić, że nie jest to łatwe. Nawet gdyby udało wam się na chwilę dokonać tej ekwilibrystycznej sztuczki, nie trwałoby to zbyt długo. Właśnie konieczność uprawiania takiej ekwilibrystyki była wyzwaniem i zagrożeniem dla naszych śpiących na drzewach przodków, co znacząco ograniczało ich sen.

      Homo erectus, przodek Homo sapiens, jako pierwszy był przystosowany wyłącznie do poruszania się na dwóch nogach. Sądzimy również, że Homo erectus jako pierwszy hominid spał na ziemi. Krótsze ręce i postawa wyprostowana raczej uniemożliwiały mu życie i spanie na drzewach. Jak Homo erectus (a później Homo sapiens) zdołał przetrwać w pełnym drapieżników środowisku naziemnym, po którym grasują pantery, hieny i tygrysy szablozębne (potrafiące polować w nocy), a do tego nie brakuje różnej maści naziemnych krwiopijców? Jedną z odpowiedzi jest ogień. Mimo że sprawa ta wciąż pozostaje przedmiotem debaty, wielu uważa, że Homo erectus jako pierwszy gatunek posługiwał się ogniem i że właśnie ogień był jednym z najważniejszych katalizatorów – jeśli nie najważniejszym – zejścia z drzew i zamieszkania na terra firma. Ogień pozwala również znakomicie wyjaśnić, dlaczego udawało nam się spać bezpiecznie na ziemi. Płoszył większe drapieżniki, a dym pełnił funkcję pomysłowego odkażacza, odpędzając małe insekty, które chętnie wgryzłyby się w nasz naskórek.

      Ale ogień nie wyjaśnia wszystkiego, ponieważ spanie na ziemi nadal wiązałoby się ze sporym ryzykiem. Powstała zatem presja ewolucyjna, która premiowała jakościowo wydajniejszy sen. Każdy Homo erectus zdolny do bardziej wydajnego snu miał prawdopodobnie większe szanse na przetrwanie, więc był dobierany przez ewolucję. Właśnie dzięki jej zabiegom nasza pradawna forma snu stała się nieco krótsza, ale jednocześnie bardziej intensywna, zwłaszcza za sprawą zwiększenia ilości snu REM, który udało nam się upychać w ciągu jednej nocy.

      Okazało się wręcz – jak to często bywa za sprawą geniuszu Matki Natury – że problem stał się częściowo rozwiązaniem. Innymi słowy spanie na stabilnej ziemi, a nie na niepewnej gałęzi, stało się bodźcem do wzbogacenia i zwiększenia ilości snu REM, a jednocześnie pozwoliło nieco skrócić ogólną długość snu. Kiedy śpimy na ziemi, nie grozi nam już spadnięcie z drzewa. Po raz pierwszy w czasie swojej ewolucji hominidy mogły dowolnie wydłużać unieruchamiającą ciało, wypełnioną marzeniami sennymi fazę REM, nie obawiając się, że lasso grawitacji pochwyci je i ściągnie z drzewa. Tym samym nasz sen uległ „koncentracji”: stał się krótszy i bardziej skonsolidowany, wypełniony ogromnymi ilościami wysokiej jakości snu. I to nie byle jakiego, ale fazy REM, w której zanurzały się coraz bardziej złożone i rozbudowane mózgi. Istnieją gatunki, które poświęcają więcej czasu na fazę REM od hominidów, ale żaden nie wytworzył i nie zaprzągł tak dużego odsetka snu REM do zbudowania tak złożonych, wypełnionych tyloma powiązaniami mózgów jak Homo sapiens.

      Z powyższych wskazówek chciałbym wyprowadzić twierdzenie: przebudowa struktury snu towarzysząca zejściu z drzew na ziemię była podstawowym czynnikiem, który pozwolił Homo sapiens wskoczyć na szczyt ogromnej piramidy ewolucji. Od pozostałych naczelnych człowieka odróżniają co najmniej dwie cechy. Twierdzę, że obie okazały się korzystne i zostały mimowolnie ukształtowane za sprawą snu, a zwłaszcza dużego odsetka snu REM w porównaniu z innymi ssakami. Mam na myśli: (1) nasz poziom złożoności socjokulturowej, (2) naszą inteligencję poznawczą. Sen REM oraz sam fakt przeżywania marzeń sennych stymuluje rozwój obu wspomnianych cech.

      Jeżeli chodzi o pierwszą z wymienionych cech,


Скачать книгу