Ty i ja dwa różne światy. Elżbieta Kosobucka
zbyt długo czekałem, żeby teraz odpuścić – powiedział niezrażony moim zachowaniem.
To co poczułam trudno opisać: panika, oszołomienie, byłam obolała od jego rąk zaciskających się na mnie i czułam, że z każdą chwilą tracę siły. W odruchu desperacji ugryzłam go w dłoń i kiedy zabrał ją z mojej buzi, zawołałam o pomoc. Szloch został zduszony pod jego ręką, tym razem bezlitośnie zaciskającą się na moich ustach, odejmując prawie dopływ powietrza. Udało mu się odpiąć moje spodnie i poczułam, jak ciągnie je w dół. Szarpnęłam się i spróbowałam go kopnąć.
– Wiesz co, znudziło mi się unikanie twojego kolana na moim kroczu – warknął odwracając mnie brzuchem do ziemi. Wykręcił mi rękę, a przedramieniem przycisnął głowę, uniemożliwiając mi jakikolwiek ruch. – Tak jest znacznie lepiej. – Wyszeptał mi do ucha, a jego dłoń znalazła się pomiędzy moimi nogami. Chciałam się szarpnąć, ale promieniujący ból unieruchomił mnie skutecznie. Jego dłonie obmacujące moje ciało zadawały rany mojej duszy. Poczułam, że zaraz zwymiotuję ze strachu i obrzydzenia. Czułam się bezradna, jak w potrzasku, kręciło mi się w głowie od nierealność tej sytuacji. Łzy bezsilności spływały po moich policzkach, a ciało Sebastiana przygniatało mnie do trawy.
W tym momencie poczułam szarpnięcie i zostałam uwolniona od jego ciężaru. Kątem oka zobaczyłam Kamila, wyglądał na rozwścieczonego. Złapał Sebastiana w okolicach barku i przytrzymując za szyję odciągnął go na bok, z dala ode mnie. Usiadłam i trzęsącymi się rękami wciągnęłam spodnie na miejsce i próbowałam zapiąć guzik. Kiedy wreszcie mi się to udało podkuliłam nogi i objęłam kolana rękoma, nie bardzo wiedząc co mam ze sobą zrobić.
Siedziałam na ziemi ze ściśniętym ze strachu sercem, powoli odczuwając ulgę, że Kamil mnie szukał i znalazł, zanim… Nie chciałam myśleć co mogło się wydarzyć. Dusiłam w sobie szloch, tak bardzo byłam przerażona. Do moich uszu dochodziły odgłosy, jak Kamil wściekle okładał Sebastiana. Tamten błagał, prosił, kłamał, ale nic mu nie pomogło. Kamil nie mówił za to kompletnie nic. Po jakimś czasie oprócz ciosów żadne inne dźwięki do mnie nie dochodziły. Potem była cisza i na koniec Kamil go przegonił, jak kundla, którym zresztą dla mnie był.
Powolutku zaczęłam dopuszczać do swojej świadomości poczucie bezpieczeństwa. Kamil podszedł do mnie, podał mi rękę i podniósł stawiając na nogi. Na krótką chwilę przytulił do siebie. Poczułam jego siłę, która dała mi poczucie bezpieczeństwa. Z wdzięcznością uśmiechnęłam się do niego przez łzy. Nie zdołałam jeszcze niczego z siebie wydusić, kiedy mój przyjaciel, ostrymi jak brzytwa słowami, zaczął wyrzucać mi lekkomyślność. Co ja sobie właściwie myślałam przychodząc tu z facetem, w ten sposób sama prosząc się o kłopoty. Pamiętam jego oskarżycielskie słowa. Moje przerażenie jeszcze zupełnie nie przeszło, a wybawca nie przebierał w słowach. Jego tyradę słyszałam, jak przez mgłę.
Rzuciłam się na niego z pięściami, we wszechogarniającej mnie rozpaczy, bólu i złości oraz strachu, któremu dopiero teraz mogłam dać upust. Chciałam okładać go pięściami, ale złapał moje ręce w swoje, potem przycisnął do siebie i tylko już na mnie patrzył. Ja tymczasem szlochając wykrzykiwałam mu swoje żale, że owszem obronił mnie przed Sebastianem, ale sam nie jest od niego lepszy i jeszcze wiele innych rzeczy podyktowanych rozpaczą. Bolało, że nie umiałam o siebie zadbać i gdyby nie przyszedł na czas, to mogłabym tu leżeć Bóg wie w jakim stanie. Na sam koniec zdołałam wydusić z siebie:
– Nie chcę cię znać! Zapomniałeś o mnie! Puszczaj! – szarpnęłam i wyrwałam mu się. – Zachowujesz się tak samo jak on! – Nie trzymał mnie dłużej, wypuścił i pozwolił odejść. Niestety nie usłyszałam przepraszam – które uleczyłoby moje zranione serce. Dopiero w połowie drogi zdałam sobie sprawę, że bluzka nie okrywa mnie wystarczająco, więc zebrałam jej poły w jedną rękę.
Nie pamiętałam jak dotarłam do domu. Byłam tak roztrzęsiona, że długo nie mogłam zasnąć. Myśli dręczyły mnie, a gdy nadszedł sen, był on płytki i niespokojny. Bladym świtem spakowałam swoje rzeczy i z samego rana oznajmiłam babci, że natychmiast wracam do domu. Babcia o nic nie pytała. Patrzyła na mnie zmartwiona, ale chyba widziała, że i tak jej nie wyznam powodu mojego nagłego wyjazdu. Wsiadłam do pierwszego autobusu i nie pożegnawszy się z nikim wyjechałam. Miałam obolałe ciało, złamaną kość w nadgarstku oraz przerażone i zagubione serce. Siniaki się zagoiły, ręka się zrosła, z sercem było gorzej.
Powroty bywają trudne
Byłam na ostatnim roku Akademii Sztuk Pięknych w Poznaniu – brzmi dumnie, a w sercu mętlik, jakby nic się nie zmieniło, mimo sześciu lat, które minęły. Teraz już wiem, a właściwie od początku wiedziałam, że nie miałam prawa tak naskoczyć na Kamila. Owszem nie miał racji, ale ja jej też nie miałam. Mimo, że złamał mi serce traktując obcesowo, po okropieństwie, którego doświadczyłam, czułam do niego przede wszystkim wdzięczność. Co z tego, że ostatecznie Sebastian nie zgwałcił mnie? Strach i zagrożenie były realne i tamta sytuacja odbiła swoje piętno na mnie. Pomimo urazy, którą czułam do Kamila, miałam silne pragnienie podziękowania mu i wytłumaczenia się. Ucieczkę bez wyrażenia wdzięczności, uważałam za niewybaczalną. Miał swoją dziewczynę, a jednak nie był z nią wtedy. Szukał mnie i znalazł. Ja mu nie podziękowałam, tylko… Ech szkoda wracać do tego, co mu powiedziałam. Dobrze, że chociaż przytrzymał mi ręce, bo nie udźwignęłabym takich wyrzutów sumienia. Właśnie one i obawa, że nie będzie chciał ze mną rozmawiać, zatrzymały mnie na te lata, z dala od tej małej, uroczej miejscowości w górach. Kamil był jednym z tych przyjezdnych, tak samo jak ja, więc nie miałam pewności, czy go tam spotkam, a jednak liczyłam na to, że będzie.
Do tej pory nie umiałam się przełamać, odsuwając z roku na rok odwiedzenie Słopnic. Bałam się konfrontacji z nim, tego że usłyszę gorzkie słowa o sobie, o tym co o mnie myśli. A jednak wiedziałam, że jeśli nie pojadę, to będę wracała myślami do naszego ostatniego spotkania. Czy liczyłam na pogodzenie się z nim? Serce żywiej zabiło mi na taką myśl, a może… Potrząsnęłam głową, aby nie oczekiwać zbyt wiele. Pod koniec wakacji miałam zdecydować o przeprowadzce do Norwegii. Przyjaciółka mamy zaoferowała mi pracę w galerii malarskiej w Oslo i do końca września czekała na moją odpowiedź. Gdybym ją przyjęła mogłabym wystawiać w niej własne prace. Dlaczego jeszcze się nie zgodziłam? Co mnie powstrzymywało? Wiedziałam co, choć nie chciałam się przyznać przed samą sobą – myśl o Kamilu i o tym, co może być między nami. Perspektywa zamieszkania w innym kraju zmobilizowała mnie do tego, aby zamknąć pewien rozdział mojego życia. Koniec z rozpamiętywaniem przeszłości. Chciałam podziękować Kamilowi za to co dla mnie zrobił i przeprosić go za to jak go potraktowałam. Jeśli nie będzie chciał słuchać, trudno, ja musiałam podjąć próbę, choćby po raz kolejny miało mi to złamać serce.
Stukot kół pociągu wpływał na mnie uspokajająco. Za oknem mijałam znajome obrazy, które myślałam, że zniknęły z mej pamięci. Małe miejscowości, duże miasta, lasy, jeziora, wszystko poznawałam od nowa. Pamiętałam, jakie niesamowite wydawały się małej dziewczynce, którą mama zawoziła pierwszy raz, w tak odległe miejsce. Jednak nie byłam już małą dziewczynką, tylko kobietą, która trzymała się z dala od mężczyzn, nosząc jednocześnie w sercu pamięć o miłości do tego jednego, którego mieć nie mogła.
Po dziesięciu godzinach jazdy z Pomorza na sam dół mapy, pociąg wtoczył się na stację w Limanowej. Założyłam plecak, zarzuciłam torbę na ramię, zamknęłam za sobą drzwi przedziału i wysiadłam. Skierowałam swe kroki w stronę dworca. Jeszcze tylko półgodzinna jazda autobusem i będę na miejscu. Tym razem nie