Aremil Iluzjonistów: Uwikłani. Alicja Makowska
Próbowała jeszcze oponować, ale spojrzał na nią takim wzrokiem, że aż się zarumieniła. – Zaprowadzę pana.
Ruszyli w stronę głównego namiotu medycznego.
– Tak właściwie chciałem tylko zasięgnąć języka – odezwał się po chwili nieznajomy. – Obserwowałem panią od rana i muszę przyznać, że zna się pani na organizacji ludźmi.
– Tak się akurat złożyło, że dostałam tę placówkę. Nigdy wcześniej nie musiałam takich rzeczy robić. Nie wiedziałam, że to tyle kłopotu, gdy trzeba pilnować wszystkich wokoło. Przydzielać im zadania, a potem jeszcze biegać i pilnować, czy wszystko zrobili dobrze. Nie wiedziałam, że to tyle zachodu.
Mężczyzna zaśmiał się cicho.
– Też coś o tym wiem. Bycie przełożonym to ciężki kawałek chleba. Nie polega to niestety na samym wydawaniu rozkazów.
– Ma pan taki dziwny akcent – zauważyła, ignorując ciekawskie spojrzenia dokoła. – Obcokrajowiec?
– Aż tak to słychać? – zafrasował się. – Tak. Jestem obserwatorem z Myrii. Przyjechałem doglądać organizacji egzaminu, a przy okazji uczestniczyć w dobrej rozrywce.
Namier westchnęła leciutko.
– Ta dobra rozrywka kosztuje mnie sporo nerwów.
– Czyżby pani serce było zaangażowane w te zmagania?
– Tak. Moja córka i wychowanica podchodzą do egzaminu.
– Mogę poznać godność córki?
– Luv Incerno.
– Ach! – Nabrał łapczywie powietrza w płuca. – To moja faworytka.
Namier uśmiechnęła się zaskoczona. Nie wiedziała co powiedzieć. Na szczęście nieznajomy przejął inicjatywę i zadał następne pytanie:
– Wychowanica zgaduję z równie słynnym nazwiskiem? Ellen Incerno, jeśli mnie pamięć nie zwodzi?
– Zgadza się – przytaknęła Namier. Zeszli na udeptaną błotnistą ścieżkę. W polu widzenia znalazł się, zasłaniany do tej pory wielkim proporcem, lazaret. Na szczycie najwyższego namiotu powiewał znak konfraterni uzdrawiaczy: wyszywany na białym tle kwiat mniszka pospolitego.
Przy wejściu do namiotu Namier odebrała skrzynię z rąk nieznajomego.
– Mniemam, że dane mi było rozmawiać z ważną osobistością w strukturach klanu. Dziękuję za ten zaszczyt. – Mężczyzna skłonił się, uchylając kapelusz. – Proszę się o córkę nie martwić. Ma zadatki na świetną iluzjonistkę pierwszej klasy. Szczęście nad nią czuwa. Do widzenia.
Skinął głową i odszedł.
Namier została sama ze skrzynią mikstur, spoglądając na oddalającą się sylwetkę. Jaki miły dżentelmen – zdążyła tylko pomyśleć, bo już ze środka namiotu odezwała się jedna z czeladniczek, która ją zauważyła.
Szepty umilkły wokół i był to znak dla Minaro, że może rozpoczynać tajemną ceremonię. Wyczuł, że Ajda stanęła za nim. Wzrok utkwił w cokole pomnika. Zaczerpnął powietrza i zaczął mówić:
– Polegli rebelianci, przyjmijcie poczęstunek i krew, którą składają wam żyjący. Niech będzie ona wam nieobca, gdy wkroczymy na wasz teren. Przyjmijcie też hołd, jaki chcemy wam złożyć, bohaterowie spod Jutrzni, poddani Córy Iluzora i w swojej łaskawości pozwólcie nam przejść w pokoju przez ziemię, której broniliście własnym poświęceniem i krwią.
Na znak dany przez lidera Ajda schyliła się i przy glinianych miseczkach z żywnością, postawiła zapalony ogarek, a u stóp pomnika wylała zebrane wcześniej w czarkę krople krwi obserwatorów. Przez dłuższą chwilę zgromadzeni stali w milczeniu ze schylonymi na znak szacunku głowami. Minaro i Ajda patrzyli, jak krew powoli wsiąka w ziemię.
Lider odczekał stosowną chwilę nim obrócił się do obserwatorów.
– Wykonało się. Możecie ruszać na poligon, bronieni przed gniewem jego obrońców.
Rytuał był tajemną częścią egzaminu. Jego zadaniem było oddać hołd rebeliantom, by z ich błogosławieństwem móc wkroczyć na teren lasu i wypełnić zadanie obserwatora. Skromna ceremonia i ofiarowane dary broniły przez atakiem ze strony zbiorowej świadomości lasu. Przed projekcjami.
Dla Minaro ta część egzaminu zawsze wydawała się magiczna, choć nie miała w sobie nic zjawiskowego. Stojąc przy prastarym ociosanym kamieniu, który dzięki swojej prostocie miał niby zasługiwać na miano pomnika, nie wyczuwało się obcej świadomości duchowej. Nie można było doświadczyć nawet cienia łączności z duchami pochowanych pod nim poległych spod Jutrzni.
Było to jedyne miejsce na poligonie, które nie epatowało świadomością lasu. Dla Minaro stanowiło to fenomen. W lesie rebeliantów zawsze wyczuwało się napięcie związane z obecnością obcej świadomości, kontrolującej teren poprzez iluzję. Tutaj zaś panował spokój. To miejsce było źródłem dziwnej natury całej Jutrzni, jednak jedynym sygnałem, który o tym komunikował była cisza. Zupełnie jakby wokół pomnika rozciągała się sfera swoistego zawieszenia.
Stojąc tutaj, Minaro zawsze myślał o tym, czy użycie iluzji w takim miejscu nie byłoby świętokradztwem.
– Wierzysz, że ona istniała? – spytała nagle Ajda, wyrywając go z rozmyślań.
– Kto?
– Wyrocznia.
Minaro zmarszczył brwi.
– Kroniki o niej mówią – odparł po chwili. – Poza tym dowodem na jej istnienie jest sam poligon, czy chociażby ten hołd.
– Nie o tym mówię – sprostowała Ajda. – Kroniki potwierdzają istnienie królowej Diamei. Ale to chyba niemożliwe, by jedna osoba miała taki talent, by jej iluzja potrafiła zostawiać echa na setki, tysiące lat? To wydaje się nieprawdopodobne.
– Więc uważasz, że Wyrocznia nie istniała?
– Sama nie wiem. Może Wyrocznia to nie jedna osoba, jak podają kroniki, lecz kilku iluzjonistów? Nie wydaje mi się, że w pojedynkę można by dokonać tylu rzeczy, ilu dokonała Wyrocznia.
– Cóż, prawdopodobnie nigdy się tego nie dowiemy – stwierdził Minaro. – Ale sam poligon i projekcje to dowód na to, że kimkolwiek Wyrocznia była, istniała naprawdę.
Ajda mruknęła pod nosem coś niezrozumiałego, po czym się rozejrzała. Obserwatorzy zniknęli. Liderka uświadomiła sobie, że z chęcią przedłużyłaby tę chwilę prywatnej rozmowy, gdyby nie obowiązki, które na nich ciążyły. Na terenie festynu czekały tłumy. Kandydaci do egzaminu z pewnością mieli już dość oczekiwania na nieuniknione. Ajda zaś nie zamierzała żadnemu z nich kazać czekać dłużej, zwłaszcza Theran.
Zerknęła na Minaro, wciąż zamyślonego i wpatrującego się w miejsce, gdzie kamień nieco się skruszył.
– Już pora. Musisz zacząć egzamin.
Skinął głową.
– Więc nie zwlekajmy dłużej.
Minaro wspiął się na drewnianą scenę świadom, że wszyscy zgromadzeni przyglądali mu się z niecierpliwością. Pragnęli, by rozpoczął się już egzamin. A tylko on, jako lider kraju-gospodarza, mógł to uczynić. Kątem oka wychwycił Ajdę i zaczekał, aż zajmie ona miejsce za jego plecami, nieco z prawej strony. Odszukał wzrokiem kapitana straży miejskiej, aby ten dał mu sygnał, że wszystkie dzieci, które nie przeszły jeszcze testów na zdolności iluzjonerskie, zostały wyprowadzone z placu. Dopiero gdy go otrzymał, utworzył w umyśle prostą iluzję i rozciągnął ją tak, by objęła wszystkich, zarówno stojących w półkolu zawodników, jak i tłum