Aremil Iluzjonistów: Uwikłani. Alicja Makowska
przeszywająco mądrymi, szmaragdowymi oczami.
– Mam nadzieję, że Tanisa prędko nie wróci.
– Chyba zrozumiała moją aluzję – zaśmiała się cicho. Przeczesała palcami krótkie włosy lidera, by nakłonić go do pięknego uśmiechu, który tak rzadko gościł na jego twarzy.
Ucałował ją w odsłonięty policzek, po czym podał jej czarkę i odkorkował antałek. Usiedli, wtuleni w siebie.
– Za naszych uczniów – wzniósł toast Minaro.
– Za sojusz i pokój na świecie. – Stuknęli się lampkami.
Ajda wypiła i odstawiła do połowy pełny kryształ. Przekręciła się, wtulona w bok Minaro i zaczęła bawić się jego włosami.
– Nie mogę uwierzyć, że jest tak cicho. Tak spokojnie.
Poddany tej prostej pieszczocie, Minaro przymknął na chwilę oczy. Palce ręki, którą obejmował Ajdę, mimowolnie zaczęły głaskać jej odsłonięte ramię.
– A ja, że może być tak dobrze.
– Gdyby nie troska o Theran i twoją trójkę, pewnie byłabym najszczęśliwszą kobietą pod słońcem – wyznała.
– Wystawienie trójki dzieciaków na egzamin, to wysoka cena, by choć przez chwilę być z tobą sam na sam – przyznał. – Bez delegacji, doradców i problemów państwowych na głowie.
Zaśmiała się cicho.
– Bez całej tej otoczki, pewnie byłoby zbyt łatwo i nigdy byś się we mnie nie zakochał. Nie żylibyśmy, wypatrując się na horyzoncie od delegacji do delegacji.
– Nie potrafię sobie tego wyobrazić – rzekł śmiertelnie poważnym tonem. – Takie życie… bez zastrzyku adrenaliny na każdy twój widok, bez ukradkowych spotkań, musiałoby być strasznie nudne – zażartował.
– Może nawet nie zdawałbyś sobie sprawy, że istnieję.
Spojrzał na nią.
– Nie roztrząsajmy tego. Jesteś tutaj. I to wszystko, co się liczy.
Przez chwilę milczeli, sycąc się wzajemną bliskością.
– Myślałam, że nigdy nikt się we mnie nie zadurzy. Z powodu tego. – Ajda dotknęła dłonią stójki zaczynającej się na szyi, a kończącej ostrym wycięciem na lewym policzku. – Czasem budzę się i myślę, że ta szrama zniknęła. Ale wtedy spoglądam w lustro i wiem, że ciągle tam jest. – Spojrzała przed siebie. – I zawsze będzie przypominać mi o tamtej porażce.
– W takim razie, stworzymy nowe wspomnienia, które zastąpią te złe.
Niespodziewanie Minaro odstawił wino, wstał, ujął ją za rękę i pociągnął do góry. Jego druga ręka na moment zniknęła w kieszeni, by po chwili pokazać Ajdzie białe, mieszczące się w dłoni, puzderko.
Liderka poczuła, że brakuje jej tchu, gdy Minaro przed nią przyklęknął.
– Ajdo Turman – zaczął oficjalnie, drżącym z podekscytowania głosem. – Kocham cię i chcę spędzić z tobą resztę życia. Czy uczynisz mi ten zaszczyt i zgodzisz się zostać moją żoną?
Zakręciło jej się w głowie. Gorąca łza spłynęła po odsłoniętym policzku. Otarła ją wolną ręką.
– Minaro – jęknęła. – To… zbyt wcześnie…
Ledwo poznała swój głos. Nie mogła uwierzyć, że to jej słowa. Coś się w niej rwało, chciało krzyczeć „tak!”, chciało sprawić, by Minaro uśmiechnął się ze szczęścia. Ale ten pełen ekscytacji głos, który pragnął wyrwać się na zewnątrz, nie należał do iluzjonistki, nawet nie do liderki Natamiru. To był głos młodej dziewczyny, która pragnęła miłości i czułej obecności kogoś, kto kochałby ją bezgranicznie, pomimo ukrytych oparzeń na twarzy i szyi, budziłby się przy niej każdego ranka i mówił, że jest najpiękniejszą kobietą na świecie.
Ale cała ta pula skumulowanych emocji, wyobrażeń i nadziei na przyszłość, nie zdołała przebić chłodnej tafli rozsądku, która przez lata nabierała mocy.
– Jeśli potrzebujesz czasu na odpowiedź – szepnął Minaro – dam ci go tyle, ile będzie trzeba, ale każdego dnia będę umierał z niecierpliwości.
– Nie… – wybełkotała. – Minaro, nie możemy… jeszcze nie…
Zakryła twarz dłonią, próbując jakoś zapanować nad sobą.
Iluzjonista wstał zaskakująco szybko i delikatnie ją objął.
– Co się stało? O co chodzi? Ajdo? – W jego głosie wyraźnie pobrzmiewało zaniepokojenie, troska… a nawet strach.
– Nie mogę cię poślubić – rzekła łamiącym się tonem. – Jeszcze nie… jesteśmy liderami, mamy obowiązki.
– Obowiązki nie przeszkodzą nam być szczęśliwymi. Wszystko można pogodzić…
Machinalnie głaskał ją po ramionach, ale to nie pozwoliło jej się uspokoić. Część jej chciała się temu poddać, zapomnieć o całym świecie i skupić tylko na nim. Na mężczyźnie, którego kochała całym sercem. Mężczyźnie, który właśnie wyznał, że chce spędzić z nią resztę swoich dni…
Podświadomie cały czas marzyła, by usłyszeć te słowa. Nie mogła jednak pozwolić dojść do głosu tej części. Musiała trzymać ją na wodzy, pamiętać kim była i jakie miała zobowiązania wobec ludzi, którym służyła. Musiała także dbać o wizerunek Minaro, bo przy niej gotów był zapomnieć o całym świecie.
– Jeśli to pomoże ci uspokoić sumienie, to wiedz, że mogę w każdej chwili zrzec się stołka – zaoferował. – W Atermii żyje jeszcze dwóch moich poprzedników. Zajmą moje miejsce do czasu wyłonienia nowego lidera.
Już przestał myśleć racjonalnie. Ale ona nie mogła pozwolić sobie na taki luksus.
– Minaro, doceniam twój gest, ale ja nie mogę tak postąpić. Mój poprzednik zmarł, a wcześniejsi liderzy są już wypalonymi iluzjonistami. Gdybym zrzekła się funkcji, stołek musiałby przejąć ktoś młody, niedoświadczony. Nie mogę na to pozwolić. Nie mogę opuścić Natamiru.
– Nikt nie mówi, że musisz… zastanów się. Moglibyśmy przenieść się do Natamiru. Razem. Pogodzić obowiązki.
– Czy to możliwe? Jesteśmy reprezentantami sojuszu, mogliby nas posądzić o działanie na szkodę kraju – jęknęła. Prawo nie było po ich stronie. – Taka sytuacja jeszcze nigdy nie miała miejsca, nie wiesz, jak zareagują władze.
– Nie miała miejsca, ale to nie znaczy, że musi być zła – zauważył z chłodną kalkulacją.
– Tak robiono w czasach monarchii. Małżeństwo było przypieczętowaniem sojuszu.
Uśmiechnął się szeroko.
– Świetnie się składa.
– Wcale nie! Nie pamiętasz nauczek z historii, nie pamiętasz co zapoczątkowało wojnę koronną? – rzuciła ostrym tonem. Zaraz jednak dodała łagodniej: – Nie możesz zostawić Atermii. Osłabiłbyś wasz potencjał militarny. Gdy robili to królowie, zawsze chodziło o jakieś intrygi, polityczne gierki! Rada… Mogliby próbować usunąć mnie ze stanowiska, gdyby dowiedzieli się, że cały czas się spotykaliśmy, wiele wspólnych decyzji, wspólnych misji… wszystko to rozpatrywane byłoby pod względem naszych emocji, czy nawet zaniedbań.
Czuła, że jej żołądek zaraz wywinie koziołka od nadmiaru emocji.
– Twój lud cię kocha, cieszyłby się twoim szczęściem, Ajdo – zapewnił ją. – Przecież nie ożenilibyśmy się dla państwa. Tylko dla siebie.
– Małżeństwo