Na szczycie. Nieczysta gra. K.N. Haner
030a.jpg" alt="Cover"/>
Dla Sylwii Stawskiej, mojej przyjaciółki, która kocha tę historię chyba bardziej ode mnie i prawie codziennie przypomina mi o tym, że muszę skończyć ją pisać. Dziękuję Ci za wszystko!
Spis treści
EPILOG
W KOŃCU NADSZEDŁ TEN DZIEŃ! Dzień ślubu, który miał być początkiem lepszego życia. Nowego rozdziału, dzięki któremu mieliśmy z Sedem być szczęśliwi jak nigdy wcześniej. Po tym wszystkim, co przeszliśmy, żyłam nadzieją, że już nic nie stanie nam na drodze do naszego szczęścia. Moje czarne myśli zagłuszało uczucie, którym darzyłam Sedricka Millsa. Kochałam go tak, jak potrafiłam. Nie miałam pewności, czy moja miłość była wystarczająca, by nam się udało, ale chciałam w to wierzyć, bo nie wyobrażałam sobie życia bez Seda.
Obudziłam się już o szóstej rano, ponieważ z emocji trudno mi było spokojnie spać. Obok mnie Sed jeszcze słodko drzemał. Nie miałam pojęcia, o której przyszedł, ale dość mocno zionął alkoholem, więc jego impreza kawalerska chyba nieco się przedłużyła. Pocałowałam w policzek mojego pijanego przyszłego męża i wskoczyłam pod prysznic, by zmyć z włosów specjalną odżywkę. Efekt był powalający! Moje włosy stały się cudownie gładkie i tak ślicznie pachniały. Koleżanka Jess miała rację, że ta odżywka to genialny produkt. Ona i dziewczyna od makijażu miały przyjechać koło dziewiątej rano, więc miałam jeszcze trochę czasu.
W domu panowała cisza, bo wczoraj wszyscy zabalowali. Zeszłam do kuchni, by zjeść jakieś lekkie śniadanie, i to, co zobaczyłam… Ja pierdolę! Większego bałaganu chyba nigdy wcześniej nie widziałam. Leżało tam mnóstwo puszek po piwie, butelki, szklanki… Na dywanie w salonie dostrzegłam rozsypane chipsy i rozlany sos. „Dobra, Reb, nie denerwuj się!” – pomyślałam. To gwiazdy rocka. Wzięłam głęboki oddech i przeskakując między butelkami oraz ubraniami, dotarłam do lodówki. Swoją drogą, któryś z chłopaków musiał wczoraj robić striptiz, bo wpadły mi w oko również męskie gacie, które dyndały na jednym z żyrandoli. Na szczęście nie należały one do Seda. Wyjęłam z lodówki sok pomarańczowy i zrobiłam sobie lekki twarożek. Pogoda była piękna, wręcz wymarzona na ślub, więc wyszłam na taras, by się zrelaksować i nie patrzeć na efekt tsunami pod tytułem Sweet Bad Sinful, które przeszło w nocy przez moją kuchnię. Naprawdę potrzebowałam się wyciszyć, ale na tarasie wcale nie było lepiej… Kolejne butelki, puszki i wiadro do lodu. Wiadro do lodu przy krawędzi tarasu? Uniosłam brew. Podeszłam bliżej, a moim oczom ukazał się żółtawy płyn, którym wiaderko było wypełnione prawie po brzegi. O nie!
– Kurwa! – krzyknęłam wściekła. Zrobili sobie konkurs w sikaniu do wiadra. Od razu się domyśliłam! Co za ohyda. Nie byłam pewna, czy to już przesada, czy jednak jestem w stanie to znosić. Tak właśnie miało teraz wyglądać moje życie.
Pięć.
Cztery.
Trzy.
Dwa.
Jeden…
Odliczyłam w myślach.
To nieco pomogło. Wiedziałam, kto wpadł na ten genialny pomysł. Bez zastanowienia chwyciłam wiadro i ruszyłam na poszukiwania Nickiego i Alexa. Szłam uważnie, by nie rozlać ich sików, bo zapewne puściłabym pawia. „Ja im, kurwa, dam!” – klęłam w duchu. Wpadłam do sypialni na parterze, ale tam spali Tayler, dalej mój tata i Alice, a w następnej sypialni dziewczynki. W takim razie chłopcy musieli zająć pokoje na górze. W pierwszym znalazłam Alexa, który spał z Lilly i Ryu, więc nie miałam serca ich budzić. Byłam ciekawa, czy ona w ogóle wiedziała o jego durnych pomysłach. Uśmiechnęłam się, bo Alex zarzucił na nią nogę, a biedna Lilly nie mogła się nawet ruszyć. W kolejnym pokoju znalazłam Simona i Treya. Oprócz tego także zużyte gumki na dywanie, więc w nocy chyba sporo się tu działo. Obok ich łóżka, w kołysce, słodko spała moja chrześnica i miałam nadzieję, że chociaż byli cicho. Obawiałam się, co z niej wyrośnie. Z drugiej strony byłam pewna, że niczego jej nie zabraknie. Charlotte była przez nich kochana, a chłopcy byli cudownymi rodzicami. Podeszłam i przyglądałam się chwilę tej małej, słodkiej księżniczce.
Szukając dalej, w końcu dotarłam do sypialni, w której spali Nicki i Sandra.
– Nicki! – Zapukałam delikatnie i weszłam. O dziwo, nie dostrzegłam Sandry, więc musiała wrócić do siebie, zapewne razem z Jess. – Nicki! – Podeszłam bliżej i postawiłam wiadro na szafce nocnej.
– Jezu, czego?! – odpowiedział Nicki i zakrył głowę poduszką, a następnie naciągnął na siebie kołdrę.
– Co to za jakieś durne zabawy?! – Ściągnęłam z niego pościel. O cholera! Był nagi. Starałam się nie zwracać uwagi na jego blady tyłek.
– Co? – Nicki spojrzał na mnie, a potem na wiadro, które przyniosłam. – A, to! – Wyszczerzył się głupio i położył na plecach. Od razu rzuciłam mu drugą poduszkę, by się zakrył. Nie miałam ochoty oglądać jego penisa w porannym wzwodzie.
– Tak, to! Nie mogliście po sobie posprzątać? Myślałam, że się porzygam, jak to zobaczyłam!
– Oj, daj spokój!
– Wiem, że to twój pomysł! Twój i Alexa! – Usiadłam na łóżku, zarzucając na niego kołdrę.
– Aż tak dobrze nas znasz, mała? – Wokalista zaśmiał się głośno.
– Takie pomysły tylko wam mogą przyjść do głowy! Kto wczoraj robił striptiz?
– No ja! Nie widać?! – Nicki chciał ściągnąć z siebie pościel, ale mu nie pozwoliłam.
– Rozumiem, że to był wieczór kawalerski Seda?
– Można tak powiedzieć… – odpowiedział tajemniczo.
– To znaczy?
– Oj, Jess wściekła się na Ericka, Sandra na mnie… i pojechały…
– Za co się na was wkurzyły? – zapytałam ciekawa.
– W sumie to nawet nie wiem. Jess przez tę ciążę jest taka drażliwa, chyba coś powiedziałem, a one na mnie naskoczyły… – O rany!
– Co powiedziałeś?!
– Nie pamiętam, ale Erick się wtrącił, a wtedy obie się wkurzyły i wyszły.
– Ale na ślubie chyba będą, co?! – pisnęłam. Nie chciałam w dniu własnego ślubu żadnych afer!
– Ja sobie z Sandrą poradzę, a jak Erick udobrucha swoją nienormalną żonkę, to jego sprawa… – Podsunął się na łóżku i klepnął w materac, pokazując, bym położyła się obok niego. Podkuliłam nogi i zrobiłam to.
– Nie mieliśmy okazji pogadać po…
– Wiem, Reb – przerwał mi, jakby pomyślał dokładnie o tym samym.
– Nadal masz z tym problem? – Popatrzyłam na niego niepewnie.
– To ciężki temat. Chcesz o tym gadać w dniu własnego ślubu? – Nicki westchnął głośno.
– Chciałabym ci pomóc, Nicki. Wiem, jakie to jest bagno i jak trudno się z niego wydostać…
– Mam wrażenie, że to kontroluję.
– Jasne! Każdy tak mówi! Co wczoraj brałeś?
– To co zawsze… – odpowiedział skruszony.
„Jezu! Dlaczego on zaczął brać?” – zastanawiałam się.
– Kokę?
– Tylko raz!
– Raz wczoraj… – Chwyciłam go za dłoń.
– Dziś nie wezmę…
– Dlaczego? – zapytałam wprost.
– Dla ciebie i Seda. Wiem, że on by nie chciał…
– Nicki,