.
by mu pomóc. Zależało mi na nim, bo on przecież był częścią zespołu. Był częścią naszej rockowej rodziny.
– Nie chcę ci psuć tego dnia, mała.
– Ale powiesz mi jutro?! – Nie odpuszczałam.
– Kiedyś ci powiem! – zbył mnie i wszedł do łazienki. Ja za nim.
– Nicki, a co z tym wiadrem sików? – zmieniłam temat.
– Wlej Erickowi do wanny! On wygrał! – Nicki roześmiał się i zrzucając prześcieradło z bioder, wszedł pod prysznic.
W sumie nawet się go nie krępowałam.
– Sed też brał w tym udział?! – zapytałam ciekawa.
– Chyba tak! Pamiętam jedynie, że przegrałem i musiałem zrobić striptiz! – Pokazał, bym podała mu ręcznik. Błyskawiczny ten prysznic. Nie trwał dłużej niż minutę.
– Jedziesz do Sandry?
– Tak. Nie mam zamiaru się z nią kłócić i bezsensownie dąsać… – Wytarł swoje czarne włosy, które śmiesznie się roztrzepały.
– Dobra, to ja idę budzić Ericka, by jechał do Jess. Nie spóźnijcie się na ślub! – Cmoknęłam Nickiego w policzek i chciałam wyjść.
– Reb, dziękuję… – powiedział nagle.
Spojrzałam na niego zaskoczona.
– Za co?
– Po prostu… – odpowiedział i przytulił mnie po przyjacielsku.
– Nie ma za co, Nicki. Po to są przyjaciele, prawda?! – Uśmiechnęłam się do niego i poklepałam po nagich plecach. Zależało mi na nim jak na kimś bliskim. Tak samo jak na każdym z chłopaków z zespołu czy na moim kochanym Treyu.
– Idź szukać Waltera.
– Właśnie taki mam zamiar! – Wróciłam do pokoju i wzięłam wiaderko ze sobą.
– Będziesz śliczną panną młodą, Reb! Naprawdę wszyscy się cieszą z waszego ślubu!
– Dzięki, Nicki! Do zobaczenia! – odpowiedziałam, zostawiłam go i skierowałam się do sypialni, w której spał Erick.
Był sam, więc weszłam po cichu i ruszyłam do łazienki, gdzie do wanny wylałam ohydną zawartość wiaderka i wrzuciłam je do środka. Narobiłam przy tym sporego hałasu. Erick zerwał się z łóżka i w samych majtkach przybiegł do łazienki. Stanął w progu, był cudownie zaspany, a mnie zaparło dech w piersi. Boże!
– Wasza łazienka jest zajęta? – zapytał niewyraźnie. Chyba nie był za trzeźwy, ale mimo to wyglądał nieziemsko seksownie. Kurwa! Tak dawno nie widziałam go prawie nagiego. Moje myśli niczego mi nie ułatwiały i zapuszczały się w rejony, w które nie powinny.
– Wręcz przeciwnie. Przyniosłam ci twoje wczorajsze trofeum! – Przypomniałam sobie, po co do niego przyszłam. Nagle uświadomiłam sobie, że nie chciałam na niego krzyczeć, tylko sobie popatrzeć na to, jak na przykład bierze prysznic. „Reb, kurwa! O czym ty myślisz?!” – zganiłam się w duchu.
– A, dziękuję bardzo! Podobno wygrałem! – Roześmiał się i wszedł do środka. Ten cudowny dźwięk sprawił, że cała złość na niego momentalnie mi przeszła.
– Mam ci pogratulować tego, że zasikałeś cały taras?! – Uniosłam brew, udając oburzoną.
– Ja?! Ja właśnie nie zasikałem! Wygrałem, czyli trafiałem najwięcej! – Erick nagle podszedł zadowolony i objął mnie.
Jezu! Dlaczego takie myśli musiały dopaść mnie w dniu mojego ślubu?
– Niech ci będzie, a teraz powiedz: o co poszło wczoraj z Jess i Sandrą? – Starałam się jakoś opanować. Doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, że Erick nigdy nie będzie mi obojętny, ale to nie był dobry czas na analizowanie tego wszystkiego.
– A, to nic poważnego! Jess jest przewrażliwiona na temat swojego wyglądu. Nicki zażartował, że jeśli będzie jadła pączki, to się zrobi okrągła jak pączek… – Erick wywrócił oczami i spojrzał na mnie. Chyba nieźle wczoraj zabalowali, bo trzeźwy to on na pewno nie był.
– Nie jedziesz do niej? – zapytałam niepewnie.
– A po co? Pofocha się trochę i jej przejdzie. Nie będę jej za każdym razem głaskał po główce i mówił „Nie, kochanie, nie będziesz wyglądać jak słoń”. W końcu jest w ciąży, urośnie jej brzuch i musi to zaakceptować…
Irytacja w jego głosie była bardzo wyraźna.
– Przecież nic po niej jeszcze nie widać!
– No właśnie! A ona już przeżywa! O Boże, rozstępy! O Boże, ale jestem gruba! Nasłuchałem się tego przez dwa dni i już mam dość…
– Dasz radę, Erick. Wiesz, jaka ona jest! – Spojrzałam na niego wesoło.
– Czasami mam wrażenie, że w ogóle jej nie znam, Reb. Ma takie humory, że ty przy niej to pestka… – odpowiedział i spojrzał na mnie tak intensywnie, że zaparło mi dech w piersi.
– Ale ją kochasz, prawda? – zapytałam cicho. Tak bardzo chciałam, by był szczęśliwy, a widziałam, że było zupełnie odwrotnie. To wszystko chyba go przerastało, a ślub mój i Seda dodatkowo go dołował.
– Pewnie, że tak! – odpowiedział jakby w złości i puścił mnie.
„Cholera, powiedziałam coś nie tak?” – zastanawiałam się.
– Wytrzeźwiejesz do ślubu? – zapytałam, bo doskonale wiedziałam, że Erick już nie chciał ze mną rozmawiać. Powstał między nami mur. Nigdy wcześniej tego nie czułam. To było bardzo dziwne i nieprzyjemne uczucie.
– Nie martw się. Jestem świadkiem, nie nawalę… – Erick nawet na mnie nie patrzył. Dotarło do mnie, że powinnam dać mu spokój.
– To do zobaczenia… – odpowiedziałam cicho, wyszłam z łazienki, a następnie poszłam do mojej sypialni. Nie wiedziałam, jak powinnam z nim rozmawiać. Nie widzieliśmy się dwa tygodnie, ale rozmawialiśmy kilka razy przez telefon i wydawało mi się, że wszystko było w porządku. Myślałam, że Erick cieszy się z dziecka, że układa się między nim a Jess. Kurwa, no! Akurat tamtego dnia powinnam myśleć tylko o sobie i Sedzie! O nikim innym!
Wzięłam się w garść i gdy tylko zobaczyłam śpiącego Sedricka, zrobiło mi się lepiej. Za kilka godzin ten cudowny facet miał zostać moim mężem. Wskoczyłam jeszcze na chwilę do łóżka, by z nim poleżeć. Plan był taki, że Sed razem z chłopakami mieli jechać na miejsce wcześniej, a my, dziewczyny, miałyśmy się szykować w domu. Zobaczyć go miałam dopiero przed ołtarzem i nie mogłam się tego doczekać. Objęłam go mocno, wtuliłam się w jego plecy, a po chwili lekko przysnęłam.
– Milutko… – obudził mnie głos Seda.
Nadal byłam do niego przytulona, ale dłoń bezwiednie trzymałam na jego porannym wzwodzie. Nie otwierałam oczu, ale uśmiechałam się szeroko.
– A za kilka godzin będę to mogła robić na legalu… – Przeciągnęłam się i spojrzałam na Seda.
On patrzył na mnie, opierając się o wezgłowie łóżka, był nagi i cholernie napalony.
– Nie mam nic przeciwko, byś ostatni raz zrobiła to nielegalnie, maleńka… – Podciągnął mnie do siebie i pocałował. Namiętnie i mocno, tak jak najbardziej lubiłam.
– W domu jest za dużo ludzi. Zaraz nam ktoś wlezie… – starałam się opierać. Też miałam na niego straszną ochotę, ale znając nasze szczęście,