Na szczycie. Nieczysta gra. K.N. Haner
ani Jess, ani Walter nie chcą mi powiedzieć.
– Erick w ogóle prawie nie chce ze mną gadać – stwierdziłam.
– Wiem, Reb, i bez urazy, ale w tej sytuacji jesteś ostatnią osobą, która powinna z nim o tym gadać… – Spojrzał na mnie czule i chwycił moją dłoń.
Weszliśmy razem na schody, a zaraz potem do domu.
– Wiem. Postaram się trzymać z boku. – Uśmiechnęłam się do Seda i z daleka zobaczyłam urzędującą w kuchni Jess. W fartuszku i kapciach wyglądała jak kura domowa. Ta ciąża zdecydowanie jej nie służyła. Włosy miała nieułożone, nie była umalowana… to było do niej zupełnie niepodobne.
Przywitałam się z nią radośnie i uścisnęłam ją mocno.
– Cześć, Jess!
– Cześć, Reb! – Uśmiechnęła się do mnie szeroko i spojrzała na Seda. – Pomożesz mi wyciągnąć z piekarnika to bydlę? – spytała.
– Jakie bydlę? – Sed skrzywił się i zajrzał przez szybkę do piekarnika.
– Upiekłam dla nas indyka! – odpowiedziała z dumą Jess, a Sed rzucił mi takie spanikowane spojrzenie, że zaczęłam się śmiać.
– Jess, na litość boską, ty nawet jajecznicy nie potrafisz robić… – powiedział łagodnie, by jej nie urazić. W takim stanie nie wiadomo, jak ona zareaguje.
– Dzwoniłam do Grace! Podała mi przepis! – odpowiedziała lekko oburzona.
Podeszłam do Seda, by nie kontynuował rozmowy.
– Na pewno będzie pyszne. Pomóc ci w czymś, Jess?
Sed na szczęście zrozumiał i usiadł do stołu.
– Możesz wyjąć szklanki, bo zapomniałam – odpowiedziała Jess i pokazała na szafkę nad zlewem.
Kończyłam nakrywać do stołu, a Sed mało nie pękł ze śmiechu, gdy po chwili wyciągnął z piekarnika „to bydlę”. Dosłownie! Boże, chyba nigdy nie widziałam większego indyka. Zakryłam usta dłonią, by się nie roześmiać.
– Zaprosiłaś kogoś jeszcze? – spytał drwiąco mój rozbawiony do łez mąż.
– Oj, nie drwij ze mnie, Sed. Mniejszych nie było! – odpowiedziała Jess i na szczęście sama zaczęła się śmiać. – Weźmiecie sobie na wynos do Aspen! – dodała zadowolona.
– Jeśli będzie dobry, to chętnie – powiedział Sed i objął swoją śliczną siostrę.
Oparłam się o blat szafki, by na nich popatrzeć. Nagle, gdy Sed gładził ją delikatnie po włosach, Jess wybuchnęła niepohamowanym płaczem. Zrobiłam wielkie oczy, a Sedrick także patrzył zaskoczony.
– Hej, co się dzieje? – spytał ją cicho i odchylił się, by spojrzeć na siostrę.
Jess nie odpowiedziała, tylko zaniosła się jeszcze bardziej. O rany! To hormony czy prawdziwe problemy małżeńskie? Pokazałam mu, że będę na tarasie, bo zanosiło się na jakąś intymną rozmowę między bratem a siostrą. Sed kiwnął głową i uśmiechnął się do mnie tak, jak tylko on potrafił. Powiedziałam bezgłośne „kocham cię” i zniknęłam za tarasowymi drzwiami. Siadłam na schodkach prowadzących do basenu i zanurzyłam stopy w wodzie, wcześniej zsuwając z nich buty. Wyjęłam z torebki telefon i miałam zamiar zadzwonić do Treya, gdy nagle telefon zaczął wibrować mi w ręku. Zawiesił się na chwilę i dopiero przy drugiej próbie połączenia zobaczyłam, kto dzwoni. Thomas. Boże, czemu on do mnie wydzwaniał? Przecież wiedział, że wczoraj był ślub. Mógłby sobie dać spokój i poczekać kilka dni. To logiczne, że teraz nie będę z nim rozmawiać o pracy. Nie chciałam też denerwować Seda, więc odrzuciłam połączenie. Skontaktuję się z nim, kiedy wrócę z Aspen.
Zadzwoniłam do Treya, ale akurat usypiał Charlotte. Nie wiedziałam, dlaczego wszyscy wrócili do naszego domu. Tak bardzo się cieszyłam na ten tydzień z Sedem tylko we dwoje. Wiedziałam, że nie można się kimś nacieszyć na zapas, ale ten czas wykorzystamy wyłącznie dla siebie. Całymi dniami będziemy chodzić na golasa, kochać się do woli, jeść same świństwa i jeszcze więcej się kochać. Potrzeba nam się w ogóle pakować?
Wróciłam do domu po dwudziestu minutach z nadzieją, że Sed skończył rozmawiać z Jess. Zastałam ich na kanapie w objęciach. W sumie to Sed obejmował siostrę, która nadal zanosiła się płaczem. Posmutniałam, bo było mi jej naprawdę szkoda. Co ten Erick odwalał? W tym momencie byłam na niego strasznie zła. Naprawdę powinien się zastanowić nad swoim zachowaniem. Przecież sam chciał… Kurwa! Jak sobie przypomnę ten moment, gdy powiedział mi o ich ślubie w Vegas. Wtedy byłam przekonana, że Erick to wszystko odwoła… a teraz? Ich dziecko w drodze, a on zachowuje się jak gówniarz. Nikt nie ma prawa mu mówić, jak powinien żyć, no ale… Nie! Od razu wybiłam sobie z głowy pomysł prawienia kazań Walterowi. Ja w tym wszystkim byłam punktem zapalnym i miałam tego świadomość. Starałam się nie brać tego do siebie, ale wiedziałam, że gdyby nie te wszystkie wydarzenia, byłoby zupełnie inaczej. Nie wiedziałam, co jest lepsze. Kochałam Sedricka ponad wszystko i to on o mnie zabiegał. Rozkochał mnie w sobie po raz drugi. Można komuś bardziej udowodnić swoją miłość i oddanie? To Erick zrezygnował. Postąpił zgodnie ze swoim sumieniem, ale zapewne nie z sercem. Nie mogłam się o to obwiniać. To nie moja wina! Powtarzałam to sobie kilka razy, jednak mimo to czułam się fatalnie.
Poszłam na górę, do sypialni, która kiedyś należała do Sedricka. Uśmiechnęłam się na widok łóżeczka, które Jess kupiła zaraz po tym, jak dowiedziała się o ciąży. Ona chyba naprawdę pragnęła tego dziecka, więc potrzeba jej było w tym wszystkim jedynie wsparcia męża. Niestety go nie otrzymywała. To takie smutne. A co będzie, jak oni wyjadą w trasę? Przecież ona oszaleje, gdy będą się tak kłócić. Zazdrość i odległość mogą ich zniszczyć. Ja ufałam Sedrickowi jak nikomu innemu, a Jess? Wątpiłam, by ufała Erickowi. Zwłaszcza mając świadomość, jakie życie prowadził do tej pory. Sed bądź co bądź nie zdradzał Kary, mnie też nie… Potrafi utrzymać kutasa w spodniach i opanować wzwód, ale reszta zespołu? O Simonie i Treyu szkoda mówić, bo to dwa puszczalskie sukinsyny, dobrze, że chociaż akceptowali siebie takimi, jakimi byli, i dzięki temu tworzyli naprawdę cudowną parę. Miałam nadzieję, że pod wpływem Charlotte Simon trochę pohamuje swoje żądze. Jasne! Zaczęłam się śmiać sama do siebie na myśl o Simonie w celibacie. Nicki? Z nim to nigdy nic nie było wiadomo. Miał Sandrę i niby mówił, że ją kocha, ale ona chyba też wiedziała, jak było – że jeśli to przetrwają, to znaczy, że to prawdziwa miłość. Alex… wiedziałam, że on będzie wierny. Po prostu wiedziałam. Miał za dużo do stracenia. Clark… o nim to nawet nie myślałam w tych kategoriach. On kochał Jenn na zabój, tak samo Julkę i ich nowego dzidziusia, który miał się urodzić za kilka miesięcy. Uśmiechnęłam się na myśl o tych wszystkich maluchach, które miały pojawić się w naszej „rodzinie” w tym roku. Oby do tej gromadki dołączyły też maluszki moje i Seda. Och, tak bardzo bym chciała. Znowu to powtarzam, ale chyba niczego tak nie pragnęłam jak tego, by zajść wtedy w ciążę i urodzić mojemu ukochanemu dziecko. Gromadę dzieci!
Podeszłam do łóżeczka i włączyłam karuzelę z małych piesków, kotków i kaczuszek, która zamontowana była nad poduszeczką dziecka. Byłam ciekawa, czy będą mieli dziewczynkę, czy chłopca. W sumie dla równowagi przydałby się chłopak. Były przecież Julka i Charlotte… Jenna przeczuwała, że będzie miała córeczkę. Jakoś niedługo powinni dowiedzieć się, co urodzi. Jess jeszcze musiała poczekać, bo to dopiero początek ciąży. Karuzela zaczęła grać cichą, spokojną melodię, a ja znowu się rozmarzyłam. Boże, to już chyba paranoja. Musiałam nad tym zapanować, bo im bardziej będę chciała, tym bardziej nic z tego nie wyjdzie. Wyszłam na taras, by podziwiać widok, podeszłam do balustrady i zobaczyłam, jak pod dom taksówką podjechał