Mój ojciec był nazistą. Rozmowy z potomkami czołowych przywódców Trzeciej Rzeszy. Tatiana Freidensson

Mój ojciec był nazistą. Rozmowy z potomkami czołowych przywódców Trzeciej Rzeszy - Tatiana Freidensson


Скачать книгу
Nie mogli go nie widzieć, ale nikt ani razu o nic nie zapytał i nic nie powiedział”.

      Jeśli Niklas tylko raz w życiu był w żydowskim getcie, to jego matka Brigitte jeździła tam często: „Za bezcen kupiła tam dziesiątki futer, sukni i chust. Za każdym razem po takich zakupach wszystko to przewożono do wagonu-salonki mojego ojca. Do dziś pamiętam ten wagon, wspaniale urządzony dla dzieci. Bardzo lubiłem wyjazdy tym wagonem z Monachium do Krakowa. Wszystko tam było wykończone mahoniem i bardzo podobały mi się jego luksusowe dekoracje. Doczepiano go do pociągu, a kolejarze nazywali go wagonem przemytniczym, o czym dowiedziałem się później. Jak i o tym, że moja matka przewoziła nim przez granicę żywność, kosztowności i inne najrozmaitsze rzeczy. Czego tam nie było! Kiedy ojca aresztowano, w jego gabinecie wisiała «Dama z gronostajem» Leonarda da Vinci, dwa obrazy Rembrandta, jeden Rafaela – wybitne dzieła sztuki, które przywłaszczył”.

      Oczywiście przed trybunałem w Norymberdze Hans Frank tłumaczył się, że usiłował ocalić bezcenne dzieła przed komunistami. Prawdziwym „kolekcjonerem” miał być marszałek Rzeszy Hermann Göring, który też, zdaniem Franka, przyczynił się do klęski Rzeszy, bowiem zamiast zajmować się Luftwaffe, rabował dzieła sztuki.

      Wróćmy do Niklasa – skąd mógł wiedzieć, co się dzieje w Polsce, poza murami zamku? Myślę, że nie chodziło tylko o sytuację w Generalnej Guberni pod rządami jego ojca. Bynajmniej nie o nią.

      „Dla mnie czasy Trzeciej Rzeszy były najszczęśliwszymi latami mojego życia. Żyliśmy niczym w zaczarowanym królestwie. Wszyscy, którzy do nas przychodzili, przynosili zabawki i prezenty. Rozpieszczały nas cioteczki ze strony matki. Jej samej prawie nie widywaliśmy. Wożono nas najlepszymi w owych czasach samochodami. A co może być ciekawsze dla chłopców? Wspaniale nas karmiono. Przyjaźniliśmy się z esesmańskimi żołnierzami, którzy ochraniali zamek Kressendorf – byli bardzo mili dla dzieci, tym bardziej, że były to dzieci niemieckie, dzieci Aryjczyków, dzieci generalnego gubernatora”.

      To są realne wspomnienia Niklasa Franka, w czystej postaci. Dalej nastąpią jego komentarze. To, co można nazwać wspomnieniami w „późniejszej redakcji”.

      „W Trzeciej Rzeszy żyliśmy szczęśliwie. Była jednak i druga strona. Szczególnie odbiła się na moim bracie Michaelu, starszym ode mnie o dwa lata. Byliśmy sobie bardzo bliscy. Każdą zabawkę od razu psuliśmy, tłumacząc, że musimy dowiedzieć się, co ma w środku. Psuliśmy wszystkie zabawki. Myślę, że była to swoista obrona przed tą straszną atmosferą, która panowała w Generalnej Guberni. Ponieważ wszyscy wiedzieli, że grabimy ten kraj, okrutnie obchodzimy się z jego mieszkańcami. Wiedliśmy komfortowe życie. Ale wszystko to było bezprawne, wszystko było przestępstwem. Ta atmosfera wywierała psychiczną presję także i na dzieci”.

      Cóż to była za atmosfera? Gdzie? Zapewne atmosferę, panującą w domu, dorosły Niklas zastępuje wszystkim, co działo się w Generalnej Guberni, o czym mógł wtedy wiedzieć bardzo, bardzo mało. A może nawet nic. Z pewnością jednak w pełni odczuwał brak miłości – między rodzicami i rodziców wobec dzieci.

      „Ojciec nigdy się z nami nie bawił. To zresztą zrozumiałe, miał bardzo dużo pracy i obowiązków, jak wszyscy politycy, ludzie u władzy. Ale też niechętnie bywał w domu – jego stosunki z żoną nie były najlepsze”.

      Stosunki w rodzinie generalnego gubernatora Polski Hansa Franka dalekie były od idealnych. Z jednej strony – niekochana „stara” żona, obojętna wobec męża, ale niegardząca komfortem. Z drugiej – rozumiejąca kochanka, którą Frank w swoim czasie zostawił dla Brigitte, ale zszedł się z nią znowu. Z trzeciej Hitler – kategorycznie zabronił mu rozwodu i narzucił Brigitte, choć ta, jak mogła, szukała rozrywek na boku.

      Teraz spróbujmy zrozumieć, dlaczego Niklas i jego brat Michael psuli zabawki. Czy była to próba obrony przed mroczną atmosferą, jaka panowała w Polsce, czy też po prostu dla dzieci w tym wieku niszczenie zabawek jest rzeczą zupełnie normalną? Współcześni psychologowie tłumaczą ten fakt rozmaicie, ale są zgodni co do tego, że, po pierwsze – to może być zwyczajna dziecięca ciekawość, po drugie – może też świadczyć o braku uczucia ze strony rodziców, wreszcie po trzecie – może to być też jeden ze sposobów wyładowywania wewnętrznej agresji. Uważa się często, że tak robią dzieci, na których swoje negatywne emocje wyładowują rodzice. Naśladujące ich dziecko krzyczy na swoje zabawki, wymyśla im, psuje je i rozbija.

      Ale chodzi nie tylko o to. Napięta atmosfera w rodzinie wszechmogącego Hansa Franka, jak się wydaje, utrwaliła w małym Niklasie kompleks Edypa. Prawdopodobnie, odczuwając pociąg seksualny do matki, jednocześnie doświadczał wrogich uczuć, zwłaszcza zazdrości, w stosunku do ojca. I często matka nieświadomie dostarczała Niklasowi coraz więcej ukrytych motywów, które tylko podsycały u niego kompleks Edypa.

      „Kressendorf. Byłem wtedy dzieckiem. Poraziła mnie tamta historia. Pewnego razu wróciliśmy z matką ze spaceru. Wielki mercedes zatrzymał się przed schodami. Matka wyszła z auta, wzięła mnie za rękę, a ojciec stał na górze, niczym Ludwik XIV, i nie myślał do niej zejść. Matka tak ścisnęła moją rękę, że zrozumiałem, jak jest oburzona na swojego męża, który zachował się po chamsku – stał wyniośle i czekał, aż ona do niego podejdzie. Zapamiętałem ten epizod na zawsze. To, jak matka ściskała moją rękę świadczyło niezbicie, że to małżeństwo jest nieprawdziwe”.

      Ojciec był w domu głównym autorytetem. Niklas, ukrywając swoje kazirodcze zapędy w stosunku do matki i obawiając się kary, jak też dzieje się w takich przypadkach, zaczął utożsamiać się z ojcem. Dziadek Freud byłby z niego dumny. Wszystko działo się według klasycznego schematu.

      „Strasznego szoku doznałem latem 1945 roku, gdy ukazały się pierwsze demokratyczne gazety. Często publikowano w nich zdjęcia z górami trupów, wśród nich były też zwłoki dzieci w moim wieku. W podpisach pod tymi zdjęciami wciąż wspominano Polskę. A ja przecież wciąż uważałem, że Polska należy do «nas» – do rodziny Franków”.

      Niklas żadną Polską nie władał – owszem, miał swój pokój, służących i wszystko to, co winno mieć dziecko generalnego gubernatora, ale w jakich relacjach pozostawał z tym krajem? „Bardzo mi się podobał luksus. No i korzystałem z dobrodziejstw tego życia. W Krossendorfie mieliśmy służącego imieniem Johann. Na parter prowadziły bardzo piękne zewnętrzne schody. Stawałem na górze i wołałem cienkim dziecięcym głosikiem: «Johann! Johann!» Służący, posłuszny rozkazowi syna generalnego gubernatora, musiał wspiąć się do mnie i spytać: «Czego pan sobie życzy?» A ja krzyczałem w odpowiedzi «dziękuję», śmiałem się i uciekałem. Rozmyślnie wykorzystywałem swoją pozycję, już będąc dzieckiem. Wiedziałem, że nikt mi nic nie powie. Miałem dziecięcy samochód na pedały, można nim było bardzo szybko jeździć. W Krakowie, na Wawelu, jeździłem nim po zamkowych korytarzach. I wtedy bardzo chciałem sprawiać dorosłym ból. Czekałem, by ktoś wyszedł na korytarz, a kiedy słyszałem kroki, coraz mocniej naciskałem na pedały i wjeżdżałem mojej ofierze prosto na nogi. Wiele osób krzyczało (samochód był metalowy), ja patrzyłem na każdego z dołu, a im nie pozostawało nic innego, jak wykrzywić twarz w uśmiechu, pogrozić palcem i poprosić Nikiego, by więcej tak nie robił. Nikt nie mógł tak po prostu wyciągnąć syna generalnego gubernatora z pojazdu i pokazać mu, co narobił, powiedzieć, że nie wolno innym ludziom sprawiać bólu. Tak, korzystałem ze swojej uprzywilejowanej pozycji”.

      No, tutaj Niklas po prostu stawia siebie na miejscu ojca, wybierając za królestwo nie okupowane terytoria Polski, lecz teren krakowskiego zamku, w którym mieszkała jego rodzina. Ciekawe, że utożsamia się  ojcem (nawet i dziś, wspominając o tym, powtarza: „podobał mi się luksus”, „korzystałem


Скачать книгу