Aerte. Jarosław Kasperek

Aerte - Jarosław Kasperek


Скачать книгу
Szaraków, biologiczne roboty, ściśle powiązane telepatycznie ze swoimi twórcami. Nazywamy ich Szarakami, bo ich skóra ma taki odcień, poza tym są niscy, mają długie ramiona i wielkie, skośne oczy.

      Jaszczury, ponieważ mają gadzie pochodzenie, pokryci są zieloną łuską, kształtem jednak są zbliżeni do ludzi i tylko niektórzy mają ogony.

      – Zatem androidy owe –  ciągnął dalej Uwe –  realizują swoisty program swoich panów. Porywając ludzi i prowadząc na nich eksperymenty genetyczne udało im się dokonać modyfikacji DNA. Powstał organizm łudząco podobny do człowieka, ale z wszczepionym portalem, przez który może wniknąć istota z innego wymiaru, w tym przypadku rdzenny Jaszczur. Stało się to kilka tysięcy lat temu. Ponieważ te istoty są niezwykle inteligentne, zajmują zwykle kluczowe stanowiska i decydują o globalnej polityce najważniejszych państw. Stąd m.in. tyle wojen w tym świecie.

      – Okropne –  wzdrygnęła się Nel. Wyraźnie zbladła. –  I co na to ludzie?

      Mówiąc szczerze wszyscy byliśmy trochę zszokowani, delikatnie mówiąc.

      – Większość z nich nie ma o tym zielonego pojęcia –  odpowiedział H'natz –  chociaż niektórzy już o tym wiedzą.

      – Właśnie –  kontynuował Kapitan. –  Nie tylko oni tu działają. My też, oraz kilka innych ras z Federacji Galaktycznej pomaga w transformacji Ziemi i jej właściwym rozwoju.

      – Na czym polega ta pomoc?–  spytała Aena. –  I dlaczego dopiero teraz, a nie, na przykład, kilkaset lat temu?

      – Musiał się domknąć pewien cykl rozwojowy, żeby pójść wyżej, ludzkość musiała odrobić swoją lekcję. Najlepiej się uczyć doświadczając wszystkiego na własnej skórze. Nasza pomoc polega przede wszystkim na szerzeniu wiedzy poprzez naszych przedstawicieli. To jest właśnie nasza specjalność.

      Ludzie muszą sami zechcieć wyjść z pudełka, w którym siedzą. Tylko trzeba im uświadomić, że takie pudełko istnieje i że można się z niego uwolnić.

      W gruncie rzeczy kontrolujących jest niewielu i tylko stworzony przez nich system trzyma ludzi w więzieniu ich własnych umysłów.

      – Tutaj wracamy do naszego zadania –  ciągnął Uwe. –  Lecimy teraz zabrać naszych. Są tu od wielu lat, nauczając, ale nie znając źródła swojej wiedzy, która została zachowana w ich podświadomościach. Wylądowali tutaj z blokadą pamięci i sztucznymi wspomnieniami, dla ich własnego dobra.

      Nikt z nas nie wytrzymałby na tej planecie długo, tego ciśnienia złych energii i myśli, oraz niskich wibracji, gdyby nie odpowiednie blokady.

      – Zdejmiemy im to wszystko jak będą na pokładzie –  dodał H'natz.

      – A ile to będzie osób? –  spytała Nel ciekawie. –  Chyba niewiele, bo nasz statek nie jest duży.

      – Dokładnie trzy, kobieta i dwóch mężczyzn –  odpowiedział Uwe. –  I to jest właśnie nasze zadanie dodatkowe. Potem uczymy się już tylko historii, wyłącznie obserwując zmiany na Ziemi.

      – Tylko tyle? –  z rozczarowaniem w głosie powiedziała Aena. – Myślałam, że będzie to coś bardziej ekscytującego.

      – Jeszcze ci mało? –  spytałem z udawanym oburzeniem. –  Mnie osobiście jak na razie wystarczy. I tak jestem w szoku. Oooo… – i to mówiąc postawiłem oczy w słup i rozdziawiłem szeroko gębę.

      Wszyscy się roześmiali, co znacznie rozładowało sytuację.

      – Lądujemy! –  zakomenderował Kapitan. –  Wszyscy na stanowiska!

      H'natz podniósł kciuk (tego gestu nauczył się na Gai i bardzo mu się spodobał), a potem uderzył nim w klawisz uruchamiając program lądowania. Pomknęliśmy w dół. Ekranowany polami siłowymi statek nie odczuwał tarcia o atmosferę, nie był też widoczny dla ludzi. No chyba że obserwowali nas Szaracy.

*  *  *

      Nick

      Dzień był wyjątkowo gorący. Ani jednej chmurki. Nick leżał w cieniu swojego ulubionego drzewa, nad brzegiem rzeczki, ubrany tylko w stare szorty.

      Mel pluskała się w wodzie, zerkając od czasu do czasu w jego stronę. Nie da się zaprzeczyć, że Nick był całkiem przystojnym facetem. Rok życia w interiorze modeluje ciało lepiej niż niejeden klub fitness. Opalona skóra, długie czarne włosy i równie czarna broda nadawały mu wygląd trochę dziki, ale zarazem tajemniczy i egzotyczny. Mel zaś lubiła wszystko, co tajemnicze i niezwykłe, a w dodatku ceniła u mężczyzn inteligencję.

      Reasumując, dziewczyna stwierdziła, że Nick nadaje się do poderwania. Rzuciła okiem w jego stronę, zdając sobie sprawę, że w swoim bikini, które zabiera zawsze ze sobą na wszystkie wyprawy, wygląda całkiem nieźle. Zwłaszcza dla takiego gościa, który rok spędził w celibacie. Niestety, Nick wydawał się drzemać. Trochę rozczarowana odwróciła się do niego plecami i zaczęła płynąć żabką w górę rzeczki, gdzie woda była trochę głębsza. Nie widziała jak Nick nagle usiadł, jakby nadsłuchując, a potem zerwał się na równe nogi. Krzyknął coś do Boba, który parę metrów dalej szukał raków i pobiegł w stronę chaty. Bob wyskoczył na brzeg, rzucając koszyk z rakami, zawołał Mel i pobiegł za nim.

      Dziewczyna, która dalej, na głębszej wodzie trenowała właśnie styl motylkowy, nie zauważyła tego całego zajścia. Kiedy wreszcie zerknęła w stronę brzegu stwierdziła, że nikogo tam nie ma. Oburzona, że zostawili ją samą, wyszła z wody, narzuciła ręcznik i ruszyła wolno w stronę domu, układając w myśli słowa reprymendy, jakiej zamierzała udzielić odnośnie lekceważenia kobiet w kąpieli. Gdy wyminęła ostatnie krzewy i wyszła na polankę, nagle stanęła jak wryta.

      Chaty Nicka nie było widać. Zasłaniał ją majestatyczny, stojący na trzech podporach, latający talerz, wyglądający jak żywcem wyjęty z filmów o UFO. Obok statku stali Nick i Bob, który radośnie machał do niej ręką.

*  *  *

      Aerte

      Wyglądaliśmy przez bulaje, z ciekawością obserwując naszych przyszłych towarzyszy podróży. Dwóch mężczyzn i jedną kobietę. Odruchowo zacząłem szukać różnic między nami a nimi. Tak na oko… zupełnie zwyczajni ludzie. Nie było w nich nic obcego. Ubrani nawet podobnie, w szorty. Strój dziewczyny był trochę bardziej egzotyczny, pierwszy raz taki widziałem.

      – Ma coś na zębach –  zauważyła Aena.

      – Kto? – spytałem.

      – Ona, nie widzisz? –  odpowiedziała. Rzeczywiście, szeroko uśmiechnięte usta odkrywały jakąś konstrukcję, którą ta kobieta nosiła.

      – Wyjdziemy do nich? –  zaproponowałem z nadzieją.

      – Chcecie rozprostować nogi –  stwierdził kapitan.

      Jednocześnie z Aeną pokiwaliśmy energicznie głowami.

      – Możecie wyjść i powiedzieć, co mają robić. Niech wejdą na pokład, a wtedy wy możecie sobie trochę pospacerować, ale nie za długo.

      – Super –  ucieszyłem się. –  Dziewczyny! Idziemy na świeże powietrze!

      Nella pokręciła głową. –  Ja nie idę.

      Spojrzałem na nią zaskoczony.

      – No, bo wiecie –  zaczęła się usprawiedliwiać. –  Z medycznego punktu widzenia to niezła okazja. Druga mi się prędko nie trafi. H'natz pokaże, jak zaprogramować medycznie sprzęt, jak ich podłączyć, poddać hipnozie i… w ogóle.

      – Rozumiem –  przytaknąłem ze zrozumieniem.


Скачать книгу