Kod Leonardo Da Vinci. Дэн Браун
się.
Weszła Sophie Neveu; w jej zielonych oczach zobaczył lęk.
– Dzięki Bogu, że pan przyszedł. Nie mamy zbyt wiele czasu.
Langdon stał przy umywalkach, patrząc w bezbrzeżnym zdziwieniu na Sophie Neveu, kryptologa z DCPJ. Zaledwie parę minut temu słuchał jej wiadomości telefonicznej, myśląc, że pani kryptolog, która dopiero co zjawiła się na scenie, musi być szalona. Niemniej im dłużej słuchał, tym bardziej wyczuwał, że Sophie Neveu mówi szczerze. „Proszę nie reagować na tę wiadomość. Proszę spokojnie odsłuchać. Jest pan w niebezpieczeństwie. Musi pan wykonać dokładnie wszystkie moje polecenia…”
Langdon postanowił robić dokładnie to, co mu radziła Sophie.
– Chciałam pana ostrzec, panie Langdon… – zaczęła Sophie, wciąż łapiąc oddech – że jest pan sous surveillance cachée. Pod specjalną obserwacją. – Jej słowa wypowiedziane po angielsku z lekkim francuskim akcentem odbijały się echem od ścian, a głos wydobywał się jak z jakiejś pustej przestrzeni.
– Ale… dlaczego? – spytał Langdon.
Sophie wyjaśniała mu już przez telefon, ale chciał to usłyszeć z jej ust.
– Ponieważ według Fache’a – powiedziała, podchodząc do niego bliżej – głównym podejrzanym o morderstwo jest właśnie pan. Niech pan sprawdzi lewą kieszeń marynarki – powiedziała Sophie. – Znajdzie pan tam dowód, że naprawdę jest pan pod obserwacją.
Langdon poczuł rosnącą niechęć i strach. Mam sprawdzać własne kieszenie? Zabrzmiało to tak, jakby chciała mu pokazać jakąś tanią magiczną sztuczkę.
– No, proszę…
Nie mogąc opanować ciekawości, Langdon sięgnął dłonią do lewej kieszeni tweedowej marynarki, do tej, której nigdy nie używał. Pomacał palcami w środku, ale niczego nie znalazł. A czego się, u diabła, spodziewałeś? Zaczął się zastanawiać, czy może mimo wszystko Sophie jest jednak szalona. Nagle wyczuł coś palcami. Coś małego i twardego. Chwycił maleńki przedmiot w dwa palce, wyciągnął z kieszeni i przyglądał mu się zdziwiony. Był to metalowy krążek w kształcie guzika, wielkości mniej więcej baterii do zegarka. Nigdy go przedtem nie widział. Co to…?
– Pluskwa do namierzania obiektów przez system GPS – wyjaśniła Sophie. – W trybie ciągłym przekazuje swoje położenie satelicie, którego może monitorować DCPJ. Korzystamy z takich pluskiew, żeby mieć podgląd naszych podejrzanych. Namierza z dokładnością do pół metra na całej kuli ziemskiej. Mają pana na elektronicznej smyczy. Agent, który przyjechał po pana do hotelu, wsunął to panu do kieszeni, zanim pan wyszedł z pokoju.
Langdon przypomniał sobie pokój hotelowy… Szybki prysznic, potem się ubierał, a kiedy wychodzili, agent DCPJ uprzejmie podawał mu tweedową marynarkę.
– Fache nie może wiedzieć, że pan to znalazł. – Zamilkła. – Namierzają pana przez GPS, bo myślą, że będzie pan chciał uciec. – Urwała. – Tak naprawdę mieli nadzieję, że pan ucieknie, to dałoby im dodatkowy argument do ręki.
– Czemu miałbym uciekać?! – oburzył się Langdon. – Jestem niewinny!
Rozwścieczony Langdon podszedł do kosza na śmieci, żeby wyrzucić pluskwę.
– Nie! – Sophie chwyciła go za rękę i powstrzymała. – Jeżeli pan ją wyrzuci, sygnał przestanie się przemieszczać i będą wiedzieli, że znalazł pan pluskwę. Fache pozwolił panu pójść do toalety samemu jedynie dlatego, że może bez przerwy monitorować pana położenie. Jeżeli zorientuje się, że pan odkrył jego działania… – Sophie nie dokończyła myśli. Zamiast tego wyciągnęła krążek z dłoni Langdona i wsunęła go z powrotem do kieszeni jego marynarki. – Ta pluskwa zostaje z panem. Przynajmniej na razie.
Langdon czuł się zagubiony.
– Jakim cudem Fache mógł uwierzyć, że zabiłem Jacques’a Saunière’a?!
– Istnieje pewien dowód, którego pan jeszcze nie widział. Fache starannie to przed panem ukrywa. Przypomina pan sobie tekst, który Saunière napisał na podłodze?
Langdon skinął głową. Cyfry i słowa były wyryte w jego pamięci.
Sophie mówiła teraz szeptem.
– Była jeszcze jedna linijka, którą Fache sfotografował, a potem wytarł do czysta, zanim pan przyszedł.
Chociaż Langdon wiedział, że ślad pisaka wodnego można łatwo usunąć, nie mógł pojąć, dlaczego Fache miałby niszczyć dowody.
– Ostatnia linijka tej wiadomości – powiedziała Sophie – to coś, o czym miał pan nie wiedzieć. Przynajmniej do momentu, kiedy Fache z panem nie skończy.
Wyciągnęła z kieszeni swetra komputerowy wydruk zdjęcia i zaczęła go rozwijać.
– Dziś wieczorem Fache wprowadził obraz z miejsca zbrodni do naszej wewnętrznej sieci i przesłał do komputera Wydziału Kryptografii, mając nadzieję, że zorientujemy się, co chciał powiedzieć Saunière. Oto zdjęcie całej wiadomości. – Podała kartkę Langdonowi.
Langdon patrzył na fotografię, nie mogąc wyjść ze zdumienia. Ostatnia linijka uderzyła go jak cios prosto w splot słoneczny.
Przez kilka sekund Langdon wpatrywał się w komputerowy wydruk fotografii z postscriptum Saunière’a. PS. Znajdź Roberta Langdona. Miał uczucie, że podłoga kołysze się pod jego stopami. Saunière zostawił postscriptum, a w nim moje nazwisko? W najśmielszych snach Langdon nie potrafił sobie wyobrazić dlaczego.
– Teraz już pan rozumie – powiedziała Sophie, nie spuszczając z niego wzroku – dlaczego Fache kazał panu tutaj dzisiaj przyjechać i dlaczego jest pan jego głównym podejrzanym.
Jedyne, co Langdon w tej chwili rozumiał, to zadowolenie, z jakim Fache przyjął jego sugestię, że Saunière mógł przecież oskarżyć zabójcę, podając nazwisko.
Znajdź Roberta Langdona.
– Dlaczego Saunière miałby to napisać? – dociekał Langdon, a jego niepewność zaczęła się przeradzać w złość. – Dlaczego miałbym chcieć go zabić?
– Fache musi jeszcze znaleźć motyw, ale nagrywał całą rozmowę z panem, sądząc, że coś wyjdzie na jaw.
Langdon otworzył usta, ale nie mógł wydusić ani słowa.
– Ma przy sobie miniaturowy mikrofon – wyjaśniła Sophie. – Jest połączony z przekaźnikiem w kieszeni, który przekazuje sygnał radiowy do punktu dowodzenia.
– To niemożliwe – wymamrotał Langdon. – Mam alibi. Od razu po wykładzie poszedłem do hotelu. Można przecież zapytać w recepcji.
– Fache już to zrobił. Jego raport mówi, że wziął pan klucz do pokoju z recepcji około dziesiątej trzydzieści. Niestety, zabójstwa dokonano bliżej jedenastej. Mógł pan bez problemu wyjść z hotelu niezauważony.
– To jakieś szaleństwo! Fache nie ma żadnych dowodów!
Sophie otworzyła ze zdziwienia oczy, jakby chciała powtórzyć za nim „żadnych dowodów?”.
– Panie Langdon, pańskie nazwisko jest umieszczone na podłodze tuż obok ciała, a w kalendarzu Saunière’a jest napisane, że miał się pan z nim spotkać mniej więcej o tej godzinie, o której popełniono morderstwo. Fache ma dostatecznie dużo powodów, by pana aresztować i przesłuchać.
Sophie westchnęła.
– Jacques