Gomorra. Roberto Saviano

Gomorra - Roberto Saviano


Скачать книгу
domów wejść i gdzie jak najszybciej ukryć towar. Policyjnemu samochodowi zbliżającemu się do punktu rozprowadzania narkotyków drogę zajeżdża auto lub skuter, by dealerzy zdążyli tymczasem wsiąść na skutery chłopaków ustawionych na czatach i bezpiecznie odjechać. Chłopcy, którzy mają alarmować w razie niebezpieczeństwa, są najczęściej nienotowani i bez broni, więc nawet jeżeli zostaną zatrzymani, niewiele ryzykują. Przy dużych falach aresztowań handlarzy wzywa się rezerwy, to znaczy osoby dotąd niezatrudniane przez klan, które zadeklarowały swoją dyspozycyjność; najczęściej są to narkomani albo w każdym razie stali klienci. Na miejsce każdego zaaresztowanego dealera wzywa się innego, który bez wątpienia pojawi się o wyznaczonej godzinie, na wyznaczonym miejscu. Interes nie może się zatrzymać, nawet w najbardziej krytycznych momentach.

      Via Dante jest innym miejscem przynoszącym duże zyski. Tutaj dealerami są sami młodzi chłopcy, to nowy, świetnie prosperujący punkt sprzedaży prochów stworzony przez klan Di Lauro. Słynne jest także viale delia Resistenza, miejsce o dłuższej historii, znane przede wszystkim nabywcom heroiny, gdzie można kupić także kokainę. Koordynatorzy tych punktów działają jak dyspozytorzy w prawdziwym centrum operacyjnym, z którego dozorują całą strefę. Czujki powiadamiają przez telefony komórkowe o tym, co się dzieje w zasięgu ich wzroku. Koordynator punktu zbiera informacje, mając przed sobą mapę terenu i z daleka śledzi ruchy policji i klientów.

      Jedną z nowości, jakie klan Di Lauro wprowadził w Secondigliano, jest ochrona klienta. Przedtem system alarmowy osłaniał tylko dealerów przed aresztowaniem czy nawet sprawdzaniem dokumentów, nabywcy prochów mogli być zatrzymani, spisani czy zaprowadzeni na komisariat. Di Lauro uznał, że interesy skorzystają, jeżeli także klienci będą chronieni przed wpadką. Poczucie bezpieczeństwa i maksymalna wygoda, ważne szczególnie dla drobnych konsumentów, którzy przynoszą największe zyski biznesowi narkotykowemu w Secondigliano. W dzielnicy Berlingieri wystarczy zadzwonić, żeby dostać gotowy narkotyk. Podobnie na via Ghisleri, w parku Ises, w całej dzielnicy don Guanella, na odcinku H ulicy Labriola, w strefie Sette Palazzi. Podmiejskie obszary zamienione w dochodowe narkomarkety pod gołym niebem, z ulicami pilnowanymi przez kamorystów. Ich mieszkańcy nauczyli się korzystać wybiórczo ze zmysłu wzroku, jakby oczy, napotkawszy jakiś straszny widok, automatycznie zasnuwały się mgłą, która uniemożliwia percepcję. Trzeba przyzwyczaić się do selektywnego widzenia, żeby móc jakoś żyć obok tego ogromnego supermarketu, w którym kupuje się wyłącznie narkotyki. Wszystkich rodzajów. Nie istnieje żadna substancja odurzająca wprowadzona do Europy, która nie przeszłaby najpierw przez Secondigliano. Gdyby narkotyki tutaj sprzedawane były konsumowane tylko przez mieszkańców Neapolu i okolic, ze statystyk należałoby wyciągnąć nieprawdopodobne, wręcz absurdalne wnioski. Przynajmniej dwóch członków każdej rodziny musiałoby być uzależnionych od kokainy, a jeden od heroiny. Nie wspominając o haszyszu i marihuanie. I o wszystkich odmianach heroiny, o narkotykach lekkich i tabletkach, nazywanych jeszcze przez niektórych ecstasy, chociaż istnieje już sto siedemdziesiąt dziewięć odmian tej substancji. Tutaj w Secondigliano świetnie się sprzedają, nazywa się je żetonami, cukierkami albo X-file. Tabletki przynoszą ogromny dochód. Za jedno euro wydane na produkcję dostaje się od trzech do pięciu euro w hurcie, a 50–70 euro za tabletki sprzedane w Mediolanie, Rzymie czy Neapolu. W Scampii ta sama dawka kosztuje 15 euro.

      Narkobiznes w Secondigliano zmienił niektóre tradycyjne, sztywne zasady handlu narkotykami i postawił na kokainę. W przeszłości był to narkotyk elit, teraz, dzięki nowej polityce finansowej klanu, kokaina stała się ogólnie dostępna, oferowane są różne jej rodzaje, by zadowolić wszelkie wymagania. Według badań Gruppo Abele, stowarzyszenia zajmującego się m.in. problemem uzależnień, 90 procent osób zażywających kokainę to studenci i osoby pracujące. Nie zażywa się jej tylko przy zabawie, żeby mieć odlot; stała się substancją odurzającą codziennego użytku. Sięga się po nią po godzinach nadliczbowych, żeby się zrelaksować i mieć jeszcze siłę na normalne, ludzkie życie, nie tylko na jego substytut po nadmiernym wysiłku. Kokainę zażywają kierowcy ciężarówek pracujący nocą, bierze się ją, by wytrzymać siedzenie godzinami przed komputerem, by pracować całymi tygodniami, bez przerwy na odpoczynek. Rozpuszczalnik zmęczenia, uśmierzacz bólu, proteza szczęścia. Aby zaspokoić potrzeby rynku, który potrzebuje narkotyków jako codziennej strawy, a nie jako środka odurzającego, należało zmienić metody prowadzenia handlu, uczynić go bardziej elastycznym, odstąpić od tradycyjnych metod grup przestępczych. I na tym właśnie polegają zmiany wprowadzone przez klan Di Lauro: na liberalizacji obrotu narkotykami. Kryminalny kartel włoski tradycyjnie preferował handel większymi ilościami narkotyków, tymczasem Di Lauro skoncentrowali się na obrocie średnimi partiami, by umożliwić działalność drobnym narkobiznesmenom, którzy łatwiej pozyskiwali nowych klientów. Małe, niezależne firmy, które same decydują, jak i gdzie rozprowadzać narkotyki, komu i za jakie ceny. W systemie wprowadzonym przez rodzinę Di Lauro każdy, z każdą ilością towaru mógł wejść na rynek. Nawet bez pośrednictwa klanu. Cosa nostra i ’ndrangheta rozszerzają jak mogą swój narkotykowy biznes, ale chcą mieć absolutnie wszystko pod kontrolą. Nie można zaopatrzyć się w narkotyki do sprzedaży detalicznej, nie mając rekomendacji członków mafii kalabryjskiej czy sycylijskiej, nie otrzymawszy zgody bossów. Ci zaś chcą wiedzieć, jaki obszar będzie obejmować działalność nowego handlarza i z kim ma zamiar współpracować. Jest to podstawowy i niezbędny warunek. System Secondigliano działa inaczej. Główna zasada to laissez faire, laissez passer. Liberalizm całkowity i absolutny. Idea nadrzędna opiera się na przeświadczeniu, że rynek sam się reguluje. Ta nowa polityka przyciągnęła w krótkim czasie wszystkich, którzy mieli zamiar rozpocząć mały handelek narkotykami wśród przyjaciół, którzy chcieli kupić towar za piętnaście euro, sprzedać za sto i zarobić sobie w ten sposób na wakacje, na studia podyplomowe, na spłatę kredytu. Liberalizacja rynku narkotykowego spowodowała ogromny spadek cen.

      Możliwe, że z czasem znacznie się zmniejszy liczba punktów sprzedaży narkotyków. Są rozprowadzane często drogą prywatnych kontaktów. W kręgu lekarzy, w kręgu pilotów, dziennikarzy, urzędników państwowych… Klasie średniej bardzo odpowiada ten dyskretny i liberalny sposób dystrybucji. Wszystko wygląda jak przyjacielska wymiana, przypomina rozprowadzanie kosmetyków i odkurzaczy „Rainbow” poprzez rekomendację sąsiadek, jakby zaopatrywanie się w narkotyki nie miało nic wspólnego z organizacjami przestępczymi. Doskonały sposób na uwolnienie się od ciężaru moralnej odpowiedzialności. Niepotrzebni są dealerzy w poliesterowych dresach wystający całymi dniami w ciemnych kątach miasta ani ochraniający ich chłopcy na skuterach. Nie trzeba niczego oprócz towaru i pieniędzy. To wystarczy dla dialektyki handlu. Z danych dostarczanych przez główne komendy policji w całych Włoszech wynika, że na trzech aresztowanych za handel narkotykami jeden jest nienotowany i niezwiązany ze światem przestępczym. Spożycie kokainy według danych zebranych przez Wyższy Instytut Zdrowia (Istituto Superiore delia Sanità) osiągnęło wyżyny i wzrosło o 80 procent w ciągu zaledwie trzech lat (1999–2002). Liczba osób uzależnionych, które szukają pomocy w oddziałach SERT (Servizio Tossicodipendenze, czyli służba pomocy osobom uzależnionym) podwaja się każdego roku. Ekspansja rynku narkotykowego jest ogromna; dzięki uprawom transgenicznym plony zbiera się cztery razy w roku, nie ma więc najmniejszych problemów z zaopatrzeniem, a brak hegemonicznej organizacji sprzyja wolnej inicjatywie. Robbie Williams, sławny piosenkarz uzależniony od kokainy, przez wiele lat twierdził, że „kokaina jest sposobem, jaki wymyślił Bóg, żeby ci powiedzieć, że masz za dużo pieniędzy”. To zdanie, które przeczytałem w jakiejś gazecie, przyszło mi do głowy, kiedy w Case Celesti spotkałem chłopców, którzy chwalili jakość i niską cenę dopiero co nabytego towaru: „Kokaina z Case Celesti świadczy o tym, że dla Boga pieniądze nie mają żadnej wartości”.

      Case Celesti, miejsce nazywane tak z powodu bladoniebieskiego koloru stojących tam domów, znajduje się przy via Limitone d’Arzano i jest jednym z najlepszych punktów sprzedaży kokainy w Europie. Kiedyś było inaczej. Według


Скачать книгу