Opowieści na dobranoc dla młodych buntowniczek. Elena Favilli
Pokojową Nagrodę Nobla i nie przekraczając progu swojego domu, stała się inspiracją dla milionów ludzi w Birmie i na całym świecie.
Gdy wreszcie pozwolono jej wyjść na wolność, rodacy przekazali jej władzę nad krajem.
„SKORO ŻYJEMY
W TYM ŚWIECIE,
MUSIMY ROBIĆ DLA NIEGO
WSZYSTKO, CO W NASZEJ MOCY”.
– AUNG SAN SUU KYI
ILUSTRACJA:
LIZZY STEWART
• BALKISSA CHAIBOU •
AKTYWISTKA
Pewna mała dziewczynka chciała zostać lekarką. Na imię miała Balkissa i bardzo dobrze radziła sobie w szkole. Któregoś dnia dowiedziała się, że wuj obiecał jej rękę jednemu z kuzynów.
Przeraziła się nie na żarty.
– Nie możecie mnie zmusić do małżeństwa! Chcę zostać lekarką.
Niestety, w kraju Balkissy już małe dziewczynki wydaje się za mąż.
– Pozwólcie mi zostać w szkole jeszcze pięć lat – błagała Balkissa rodziców.
Rodzice przystali na przełożenie ślubu, ale po pięciu latach zamiłowanie Balkissy do nauki tylko się pogłębiło. Przed samym ślubem uciekła nocą z domu, popędziła na najbliższy posterunek policji i poprosiła o pomoc. Postanowiła walczyć z wujem w sądzie.
Bardzo się bała, że przez to cała rodzina obróci się przeciwko niej, ale matka po cichu zachęcała ją do dalszej walki. Sędzia przyznał Balkissie rację, lecz kiedy wuj zaczął jej grozić, musiała wyjechać z kraju. „W dniu, w którym wygrałam sprawę w sądzie i mogłam z powrotem włożyć szkolny mundurek, poczułam się, jakbym dostała nowe życie” – mówi teraz.
Dziś Balkissa studiuje pilnie na uczelni medycznej. Nakłania także inne dziewczyny, by poszły w jej ślady i sprzeciwiały się przymusowym małżeństwom. Odwiedza szkoły i dyskutuje o tym z wodzami miejscowych plemion.
– Uczcie się ze wszystkich sił. Nie będzie wam łatwo, ale to wasza jedyna nadzieja – powtarza z przekonaniem.
„CHCĘ IM POKAZAĆ,
JAK WIELE MOGĘ W ŻYCIU OSIĄGNĄĆ”.
– BALKISSA CHAIBOU
ILUSTRACJA:
PRIYA KURIYAN
• BRENDA CHAPMAN •
REŻYSERKA
Była sobie rudowłosa, kędzierzawa dziewczynka, która uwielbiała rysować. Na imię miała Brenda.
Kiedy ukończyła piętnaście lat, zadzwoniła do wytwórni Walta Disneya.
– Bardzo dobrze rysuję – oznajmiła. – Może dacie mi pracę?
Rozmówca polecił jej zadzwonić, kiedy dorośnie i zdobędzie doświadczenie.
Tak też uczyniła. Studiowała animację postaci na uczelni artystycznej w Kalifornii i kilka lat później spełniła swoje marzenie: rozpoczęła pracę nad filmami animowanymi w wytwórni Disneya w Los Angeles. Szybko przekonała się, że jest tam jedną spośród garstki kobiet pracujących na tym stanowisku.
– I wtedy dotarło do mnie, dlaczego księżniczki w ich filmach są zawsze takie bezradne: wszystkie te postacie stworzyli mężczyźni – wspomina. Obiecała sobie, że wymyśli nowy gatunek księżniczki: silnej, samodzielnej i… walecznej. „Co za świetny pomysł na tytuł” – pomyślała.
Księżniczka Merida Waleczna zupełnie nie jest bezradna. To fenomenalna łuczniczka, która galopuje na koniu, walczy z niedźwiedziami i przeżywa mnóstwo niezwykłych przygód. Za pierwowzór tej postaci posłużyła Brendzie jej własna córka – silna, niezależna dziewczynka, taka jak jej mama! „To moja mała Merida… uwielbiam ją”.
Za ten film Brenda zdobyła Oscara i Złoty Glob.
Pracowała także nad wieloma innymi nagradzanymi filmami: Piękną i bestią, Małą syrenką i Królem Lwem, zaś jej Książę Egiptu był pierwszym pełnometrażowym filmem, który w dużym hollywoodzkim studiu wyreżyserowała kobieta.
„RYSUJĘ OD DZIECKA
I ZAWSZE CHCIAŁAM
TO ROBIĆ ZAWODOWO”.
– BRENDA CHAPMAN
ILUSTRACJA:
T.S. ABE
• CHOLITAS •
GRUPA WSPINACZKOWA
W Boliwii, u stóp pięknej góry, żyła raz sobie kobieta, która nazywała się Lydia Huayllas.
Przez całe dorosłe życie przyrządzała posiłki alpinistom w obozach, z których wyruszali na podbój górskich szczytów. Patrzyła, jak zakładają kaski, zapinają plecaki, sznurują buty i napełniają wodą bidony. Widziała w ich oczach ekscytację.
Lydia i inne kobiety nie wiedziały, jakie to uczucie stanąć na wierzchołku góry. Ich mężowie i synowie przeciwnie. Pracowali jako przewodnicy i tragarze: bezpiecznie prowadzili grupy alpinistów na szczyt i z powrotem, a kobiety w tym czasie czekały w obozie, w dolinie.
Kiedyś Lydia powiedziała: „Przekonajmy się, jak to jest”.
Gdy kobiety zakasały pstrokate spódnice (cholitas), włożyły buty wysokogórskie i przypięły raki, mężczyźni parsknęli śmiechem. „Nie możecie iść w kieckach – ostrzegali. – Musicie włożyć specjalną odzież do wspinaczki”. „Bzdura – odparła Lydia, zapinając kask. – Możemy nosić, co nam się żywnie podoba. Jesteśmy alpinistkami w kieckach!”
Pośród śnieżyc i porywistych wiatrów kobiety zdobywały górę za górą.
– Mamy siłę. Chcemy wejść na osiem szczytów – mówiły.
Kiedy czytasz tę historię, one pewnie wędrują przez śniegi, ożywione perspektywą ujrzenia świata z kolejnego szczytu, a ich barwne spódnice łopoczą na wietrze.
„STANĄĆ NA SZCZYCIE
TO COŚ CUDOWNEGO.
UCZUCIE NIE Z TEJ ZIEMI”.
– LYDIA HUAYLLAS
ILUSTRACJA:
SARAH WILKINS
• CLAUDIA RUGGERINI •
PARTYZANTKA
Była raz sobie dziewczyna, która musiała zmienić imię. „Ej, Mariso!” – wołały do niej koleżanki. Nikt nie wiedział, że naprawdę ma na imię Claudia: to mogło być zbyt niebezpieczne.
Claudia żyła w czasach, gdy we Włoszech rządził tyran, niejaki Benito Mussolini. W czasach jego dyktatury nie można było czytać pewnych książek, oglądać pewnych filmów ani głosić swoich poglądów, nie odbywały się też wolne wybory.
Claudia