Ring Girl. K.N. Haner
i butów na obcasie. Moje ciało nadal było opalone po wakacjach na Bali, więc mogłam eksponować nogi i dekolt, a włosy związałam w wysoki kucyk. Lubiłam ich naturalny rudawy kolor, dlatego nigdy ich nie farbowałam. Ojciec za każdym razem powtarzał, że włosy i oczy mam po matce, a ja chyba podświadomie chciałam, by widział ją we mnie. Nie pamiętałam jej, ale oni bardzo się kochali, mimo że nigdy nie wzięli ślubu. Może gdyby mama nie zmarła tak wcześnie, to nasze życie wyglądałoby inaczej, ale tego nie mogłam wiedzieć. Po jej śmierci ojciec nie potrafił związać się na długo z żadną kobietą, dlatego w naszym życiu nie było już trzeciej osoby, z którą moglibyśmy stworzyć rodzinę. Ja nie miałam matki, a ojciec nie miał kogoś, z kim mógłby dzielić swoje troski i zmartwienia. Bywały chwile, że obojgu nam było ogromnie ciężko. Westchnęłam, bo uświadomiłam sobie, że nastała właśnie kolejna taka chwila. Potrzebowaliśmy z ojcem pomostu między sobą, kogoś, kto by nas do siebie zbliżał, łagodził konflikty i scalał rodzinę, bo sami nie potrafiliśmy już zrobić razem kroku naprzód.
– Ta kiecka jest świetna! – Głos Cartera wyrwał mnie z zamyślenia.
Moje puste spojrzenie wyostrzyło się i zerknęłam na odbicie w lustrze. Stałam w łazience i chwilę wcześniej skończyłam się malować, ale straciłam kontakt z rzeczywistością przez swoje dziwne rozważania. Potrząsnęłam głową i wymusiłam uśmiech. Coś znowu mnie dręczyło, ale jeszcze nie rozgryzłam, co to było.
– Cieszę się, że ci się podoba. Idziemy? – odpowiedziałam wesoło, by Carter nie zorientował się, że coś jest nie tak.
Był jednak tak podekscytowany wyjściem, że nawet gdybym płakała, toby nie zauważył. Chwilę potem zjeżdżaliśmy windą na parter kamienicy, by złapać taksówkę i jakimś cudem zdążyć na czas w godzinach szczytu. Przed wejściem do hali obiecałam sobie, że nic nie popsuje mi tego wieczoru. Chciałam odgonić złe myśli i dobrze się bawić, ale coś w środku podpowiadało mi, że może być ciężko. Może dlatego, że boks znaczył dla mnie więcej, niż potrafiłam przyznać?
Usiedliśmy w pierwszym rzędzie, ale na szczęście nikt nie zwrócił na mnie uwagi. Ojciec już dawno wypiął się na życie w świetle fleszy, media raczej nie śledziły jego prywatnych problemów, a ja miałam święty spokój. Poza tym nie przypominałam siebie z dawnych lat, bo gdy ojciec zdobywał mistrzostwo za mistrzostwem, ja byłam dzieckiem, więc teraz mogłam czuć się anonimowa. Carter ekscytował się jak mały chłopiec, ale ja starałam się udawać niewzruszoną. A tak naprawdę wszystko we mnie buzowało, ponieważ to był mój świat. Kochałam tę atmosferę, bo w takim środowisku się wychowałam. Mimo że od wielu lat okłamywałam samą siebie, że nie chcę mieć z boksem nic wspólnego, to w takich chwilach miłość do tego wszystkiego ożywała we mnie ze zdwojoną siłą. Poznawałam twarze ludzi, z którymi kiedyś pracował ojciec. Właśnie przed oczami przemknął mi jego były zawodnik, a zaraz potem następny i kolejny. Teraz byli to dorośli mężczyźni, a nie nastolatki z talentem do bicia się po mordach. Tak ojciec nazywał swoich uczniów: „chłopcy z talentem do bicia”. Upiłam łyk coli, by opanować emocje, i zerknęłam na siedzenie obok, by dowiedzieć się, kto usiądzie razem z nami. Nie zdążyłam jednak przeczytać nazwiska, bo przede mną wyrosła nagle potężna sylwetka któregoś z zawodników. Podniosłam wzrok, a cień, jaki ciało mężczyzny rzucało na mnie, pozwolił mi dostrzec więcej szczegółów. Pierwsze, na co zwróciłam uwagę, to całe przedramię zabezpieczone specjalnym stabilizatorem. Zerknęłam wyżej, a wtedy Carter zaczął piszczeć jak napalona nastolatka.
– O ja pierdolę, przecież to „Dante” Johnson! – Aż stanął na baczność, a ja spojrzałam na niego i się skrzywiłam.
– Tak, to ja, a ty i twoja panna zajęliście moje miejsca – odpowiedział słynny „Dante” i zerknął na mnie. Na końcu języka miałam: „Cześć, Logan”, ale uświadomiłam sobie, że on nie mógł mnie pamiętać. Ojciec trenował go przecież z dziesięć lat temu, gdy ja byłam jeszcze dzieckiem, a on wschodzącą gwiazdą boksu.
– To nasze miejsca, twoje jest obok – odpowiedziałam i również wstałam. Miałam obcasy, ale poczułam się przy nim malutka. Logan wyrósł na prawdziwego faceta. Boksera z krwi i kości. Nie byłam pewna, w jakiej wadze startował, bo od dawna nie śledziłam rankingów. Nie wiedziałam też, że był kontuzjowany, i to chyba dość poważnie, bo stabilizator sięgał aż do ramienia.
– Nie wyglądasz na mojego byłego trenera – odpowiedział „Dante” i zmierzył mnie od stóp do głów. Następnie zerknął na siedzenia i wskazał, że na krześle, na którym chwilę wcześniej siedziałam, było napisane: „David McGregor”. Nie chciałam się zdradzać przed Carterem, który nie miał pojęcia, kim był mój ojciec, więc odpowiedziałam:
– Chyba rzeczywiście pomyliłam nasze miejsca, chodź, Carter. – Chwyciłam mojego towarzysza za dłoń, ale ten nie miał zamiaru odejść. Wpatrywał się w „Dantego” i chyba zabrakło mu języka w gębie, by poprosić o autograf.
– Ale w sumie jestem sam, więc może się zmieścimy – powiedział nagle „Dante” i poklepał Cartera po ramieniu. – Jesteście z mediów czy jak? – dodał i usiadł na swoim miejscu.
Zaskoczył mnie ten obrót sprawy, bo się nie spodziewałam, że „Dante” zjawi się sam na takiej imprezie. Od czasu do czasu śledziłam poczynania różnych bokserów i wiedziałam, że jego zawsze otaczał wianuszek kobiet, a oprócz tego od jakiegoś czasu słynny Logan „Dante” Johnson był zaręczony z jakąś modelką czy inną chudą zdzirą.
– Z mediów? Nie – wydukał Carter.
– Jesteśmy tu przypadkiem – dodałam i chciałam zająć to miejsce, gdzie wcześniej siedział Carter, by nie siedzieć bezpośrednio obok Logana, ale mój towarzysz nie zrozumiał moich intencji i usadził dupsko z powrotem na swoim krzesełku. Spojrzałam na Logana, on spojrzał na mnie, a potem na moje miejsce.
– Nie zmieścisz się? To może na kolana? – zaproponował i uśmiechnął się szeroko. Po sekundzie puścił do mnie oko. Prawie uwierzyłam, że nie żartował.
– Wcisnę tyłek. Dzięki! – odpowiedziałam i ostrożnie usiadłam pomiędzy dwoma mężczyznami. Moja sukienka była tak krótka, że pod pupą czułam plastik krzesełka zamiast materiału, ale zaczęło mi to przeszkadzać dopiero teraz.
Carter wpadł w jakiś trans, bo w ogóle nie zwracał na mnie uwagi, tylko rozglądał się, a gdy nagle zobaczył kolejnego zawodnika, wstał i ruszył za tłumem ludzi, by zdobyć autograf.
– Świetnie… – burknęłam pod nosem i zerknęłam na Logana. Nie wiem, czy lepiej było, że mnie w ogóle nie poznawał? W sumie jako dziecko rozmawiałam z nim może ze dwa razy. Miałam przecież dziewięć lat, gdy ojciec go trenował. Przychodziłam wtedy na ich treningi i z fascynacją przyglądałam się temu, co robili. Pamiętałam, że Logan był jednym z najzdolniejszych uczniów ojca, ale po aferze z dopingiem wszystko się popsuło. I wtedy w naszym życiu zapanował jeszcze większy chaos.
– Chyba nie bawisz się tutaj za dobrze, co? – zagadnął nagle Logan.
Poprawiłam się na krzesełku i znowu na niego spojrzałam.
– Sama nie wiem, a ty? Twoja kontuzja to coś poważnego? – zapytałam z ciekawości.
– Ja muszę tu być nawet mimo kontuzji, bo tego wymaga ode mnie mój kontrakt, ale ty chyba chciałaś sprawić radość swojemu facetowi, a on zostawił cię samą.
– To nie jest… – Urwałam w połowie zdania. Nie musiałam wyjaśniać, że Carter to