Ring Girl. K.N. Haner
przecież mieliśmy dość czasu, by zaliczyć wszystkie bazy gry wstępnej. Mogłam się odprężyć i zrelaksować, bo czułam się przy nim bezpiecznie. Byłam pewna, że Carter nie zrobi niczego, co mogłoby mi się nie spodobać. Wiedział, co robić, rozpalał mnie, pieszcząc ustami każdy skrawek mojego ciała, aż w końcu byłam gotowa na wszystko, czego chciał. I wziął to bez wahania. Jęknęłam, gdy wszedł we mnie od tyłu i od razu zaczął się poruszać. Dopiero wtedy dotarło do mnie, jaki był spragniony. Czułam, że to nie potrwa długo, że zaraz będzie po wszystkim, ale to był naprawdę świetny seks. Kilka chwil, kilkanaście pchnięć, a mój orgazm przyszedł w odpowiednim momencie.
– O Boże, Eden… Zwariuję kiedyś przez ciebie – jęknął Carter, gdy zaczęłam dochodzić, bo dla niego był to znak, że też może pozwolić sobie na spełnienie.
Uśmiechnęłam się szeroko i wcisnęłam twarz w poduszkę, by nie krzyknąć. Stan, do jakiego doprowadziła nas wspólna ekstaza, dodatkowo mnie podniecał. Było mi błogo, lekko, a zmęczenie ogarnęło moje ciało i sprawiło, że zrobiłam się senna.
– I co z tymi wspólnymi świętami? – zapytał Carter, gdy po wszystkim leżeliśmy przytuleni do siebie.
– Dostałeś swój prezent, więc misja wykonana – spojrzałam na niego, a Carter nie ukrywał rozczarowania. Naprawdę myślał, że pojadę z nim na święta? To było głupie i naiwne z jego strony.
– W takim razie nic tu po mnie – odpowiedział i nagle wstał.
Nie spodziewałam się, że wyjdzie, bo… Bo zawsze zostawał do rana. Akurat wtedy, gdy potrzebowałam, żeby został, bym mogła zasnąć w jego ramionach, on powiedział jedynie „wesołych świąt, Eden” – i wyszedł, a ja znowu zostałam zupełnie sama.
RUNDA 5
Mój życiowy problem polegał na tym, że nie potrafiłam przyznawać się do błędów. Mogłam przecież poprosić Cartera, by został, opowiedzieć mu, co mnie dręczyło, ale takie uzewnętrznianie się kojarzyło mi się ze słabością. Tym razem jednak naprawdę miałam prawdziwego doła. W jednej sekundzie podjęłam decyzję, że polecę na święta do ojca.
Zrobię mu niespodziankę.
Szybko sprawdziłam swoją rezerwację na lot, wydrukowałam bilet i dopakowałam walizkę. Byłam prawie gotowa do wyjazdu. Czułam dziwny niepokój przed tym spotkaniem, ale gdy w wigilijny poranek wysiadłam z taksówki pod moim rodzinnym domem w Waszyngtonie, ogarnął mnie spokój. Rozejrzałam się po okolicy, którą tak dobrze znałam, a na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Świąteczny nastrój wywołał przyjemne podekscytowanie w całym moim ciele.
Nie wiem, jakim cudem tata domyślił się, że przylecę, bo udekorował cały dom światełkami, a przed gankiem stał renifer owinięty w kolejne metry lampek. Wszystkie domy w okolicy były przyozdobione. Ruszyłam do drzwi, ale zanim zdążyłam zapukać, usłyszałam, że na podjazd wjechało auto. Odwróciłam się i już miałam zbiec, by uściskać ojca, ale… On nie był sam. W pierwszej chwili mnie nie zauważył, a ja przyglądałam się uważnie, jak wypakowywał z bagażnika torby, a pomagała mu w tym jakaś kobieta. I nagle mnie oświeciło. Zrozumiałam, co ojciec miał na myśli, mówiąc, że te święta będą inne.
– David, skarbie, weź jeszcze te torby! – powiedziała kobieta i spojrzała w stronę domu.
Wtedy pierwszy raz od dawna poczułam w sercu coś bardzo dziwnego. Jako dziecko byłam zazdrosna o pracę ojca, o jego zamiłowanie do boksu. Czułam się gorsza, bo nie byłam chłopcem, którego mógł trenować. A teraz, po tylu latach samotności, on znalazł sobie kogoś. Kobietę, która nazywała go skarbem, a mnie od razu wzięło na mdłości.
– Cześć, tato – odezwałam się, gdy moje i jej spojrzenia się spotkały.
Już nie miałam odwrotu.
Ojciec podniósł wzrok, a na mój widok aż uderzył głową w klapę bagażnika.
– Eden?! – pisnął, masując obolałe miejsce na czubku głowy. Nie wierzył, że to naprawdę ja.
Zbiegłam ze schodów i razem z tą kobietą podeszłyśmy do ojca.
– Czy nic ci nie jest? – zapytałam, ale cały czas gapiłam się na nią.
Ojciec za to wpatrywał się we mnie, jakby widział ducha.
– Nie, znaczy… Jestem zaskoczony. Byłem pewny, że nie przylecisz – odpowiedział, patrząc raz na mnie, raz na nią. Musiałam mieć naprawdę niezłą minę.
– A ta pani to towarzystwo tylko na Wigilię? Nie chciałeś być dziś sam? – W moim tonie można było wyczuć ironię.
– Nie. – Ojciec wyraźnie się zmieszał.
Nigdy go takiego nie widziałam. Ta kobieta zresztą też chyba nie czuła się zbyt komfortowo. W dodatku była bardzo młoda. Za młoda.
– Jestem Eden, ale to na pewno już wiesz. Ojciec ci o mnie opowiadał, prawda? – powiedziałam, wymuszając sztuczny uśmiech. Dobrze, może byłam nieco… nieuprzejma, ale nie spodziewałam się takich rewelacji.
– Bethany, tak, David sporo o tobie mówił. – Dziewczyna uśmiechnęła się do mnie lekko.
– Chodźmy do środka, dziewczyny. Zaraz sobie pogadamy. – Ojciec odłożył torby, jednym ramieniem objął mnie, a drugim Bethany i ruszył w kierunku domu.
– Tak, wydaje mi się, że mamy do pogadania – bąknęłam pod nosem.
I od razu pożałowałam decyzji, że przyleciałam do domu na święta. Co mnie podkusiło? Przecież ja od dawna byłam samotna, więc co za różnica, że kolejne święta spędziłabym z dala od ojca. Gdybym wiedziała, że nie będziemy sami, na pewno bym nie przyleciała.
– Narzeczona?! – mówiłam podniesionym głosem, a wtedy pojawiały się w nim piskliwe tony.
Stałam w kuchni, z kubkiem gorącego kakao w dłoniach, i patrzyłam na ojca i moją młodą przyszłą macochę. Myślałam, że śnię.
– Eden, kotku, ja wiem, że jesteś zaskoczona, ale nie chciałem ci o tym mówić przez telefon. Dlatego…
– Dlatego tak mnie namawiałeś, bym przyleciała? Bo chciałeś mi przedstawić swoją narzeczoną?! – przerwałam mu w emocjach.
Byłam cholernie zła na ojca. Dlaczego nie powiedział mi o swojej nowej „rodzinie”? Dlaczego postawił mnie w tak niezręcznej sytuacji? Ile lat mogła mieć ta jego „narzeczona”? Wyglądała na niewiele starszą ode mnie, i naprawdę by mi to nie przeszkadzało, gdyby nie to, że od razu wyczułam, że chodziło jej tylko o pieniądze. Intuicja podpowiadała mi, że mam rację, ale co z tego, skoro ojciec był w niej tak ślepo zakochany. Na myśl, że pod choinkę zamiast pary skarpet dostanę zaproszenie na ślub albo, co gorsza, chrzciny mojej siostrzyczki czy braciszka, aż przeszedł mnie dreszcz. To nie mieściło mi się w głowie.
– Tak, wydawało mi się, że to odpowiednia pora. – Głos ojca był nadzwyczaj łagodny.
Doskonale wiedział, że byłam wściekła.
– To źle ci się wydawało, tato – burknęłam. – A ty dlaczego się nie odzywasz? Nie masz mi nic do powiedzenia?! – warknęłam również na Bethany.
Nie znałam jej. Nic o niej nie wiedziałam, ale uprzedziłam się od pierwszej sekundy, w której ją ujrzałam.
– Rozumiem twoją reakcję, Eden.