Hannibal. Thomas Harris
zadanie, mimo iż między panią i Eveldą Drumgo doszło już wcześniej do starć? – zdziwił się Krendler.
– Daj spokój, Paul – wtrącił się Clint Pearsall.
– Jakich starć? – zdziwiła się Starling. – Aresztowałam ją. Podczas aresztowań prowadzonych przez innych oficerów zwykle dochodziło do walk. Ale gdy ja ją aresztowałam, wszystko odbywało się spokojnie. Rozmawiałyśmy ze sobą – była inteligentna. Odnosiłyśmy się do siebie uprzejmie. Miałam nadzieję, że i tym razem tak będzie.
– Czy zapowiedziała pani, że „zajmie się nią”? – zapytał Sneed.
– Przyjęłam tylko polecenie.
Holcomb z biura burmistrza i Sneed zaczęli szeptać między sobą.
Sneed jednym ruchem wysunął rękawy koszuli spod marynarki.
– Agentko Starling, z zeznań oficera Boltona z waszyngtońskiej policji wynika, że w furgonetce w drodze na miejsce konfrontacji podżegała pani przeciw Eveldzie Drumgo. Chciałaby pani wypowiedzieć się na ten temat?
– Z polecenia agenta Brighama wyjaśniłam pozostałym oficerom, że Evelda dopuściła się w przeszłości aktów przemocy, że zwykle jest uzbrojona i że jest nosicielką wirusa HIV. Zapowiedziałam, że damy jej szansę, żeby mogła się poddać. Poprosiłam o wsparcie, gdyby zaszła konieczność obezwładnienia jej. Mogę panów zapewnić, że nie zgłosiło się wielu chętnych.
Wtrącił się Clint Pearsall.
– Gdy samochód Cripów rozbił się i jeden z przestępców zbiegł, zobaczyła pani, że w samochodzie ktoś się rusza, i usłyszała płacz dziecka.
– Dziecko darło się na całe gardło – poprawiła go Starling. – Podniosłam rękę, żeby wstrzymano ogień, i wyszłam z ukrycia.
– W ten sposób naruszyła pani przepisy – powiedział Eldredge.
Starling nie zwróciła na niego uwagi.
– Podeszłam do samochodu z wyciągniętą bronią i opuszczoną lufą. Na ziemi między mną i samochodem leżał konający Burke. Ktoś podbiegł, żeby zatamować mu krew. Evelda wysiadła z dzieckiem. Poprosiłam, żeby pokazała mi ręce, powiedziałam coś w rodzaju: „Eveldo, nie rób tego”.
– Strzeliła najpierw ona, potem pani. Czy od razu upadła na ziemię?
Starling skinęła głową.
– Nogi ugięły się pod nią i usiadła na ulicy, pochylając się nad dzieckiem. Już nie żyła.
– Chwyciła pani dziecko i pobiegła do wody. Wykazała się pani troską o jego dobro – przyznał Pearsall.
– Nie wiem, czym się wykazałam. Było całe zakrwawione. Nie wiedziałam, czy dziecko jest nosicielem HIV. Wiedziałam, że ona była nosicielką.
– I pomyślała pani, że kula mogła zranić dziecko – podsunął Krendler.
– Nie. Wiedziałam, gdzie trafiła kula. Mogę mówić otwarcie, panie Pearsall?
Nie spojrzał na nią, mówiła więc dalej:
– Ta akcja była fatalnie zorganizowana. Zostałam postawiona w sytuacji, w której musiałam wybierać między własną śmiercią a śmiercią kobiety z dzieckiem. Dokonałam wyboru i ubolewam nad tym, co musiałam zrobić. Zabiłam matkę trzymającą dziecko. Nawet zwierzęta tego nie robią. Panie Sneed, może pan zechce spojrzeć na licznik w magnetofonie, żeby wiedzieć, w którym momencie się do tego przyznaję. To, że postawiono mnie w takiej sytuacji, cholernie mnie oburza. Irytuje mnie też to, co teraz czuję. – Przypomniała sobie Brighama, który leżał na ulicy twarzą do ziemi, i posunęła się za daleko. – Niedobrze mi się robi, gdy patrzę, jak wszyscy umywacie ręce od całej sprawy.
– Starling… – Pearsall ze zmartwioną miną po raz pierwszy spojrzał jej w oczy.
– Wiem, że nie spisała pani jeszcze zeznania – wtrącił Larkin Wainwright. – Gdy zapoznamy się…
– Spisałam – odparła Starling. – Kopia została już wysłana do Urzędu do spraw Odpowiedzialności Zawodowej. Drugą kopię mam przy sobie, jeśli zależy panom na czasie. Napisałam o wszystkim, co tam zrobiłam i co widziałam. Panie Sneed, miał pan to przez cały czas.
Widziała ostrzej niż zwykle. To był dla niej sygnał ostrzegający o niebezpieczeństwie. Celowo zniżyła głos.
– Akcja nie udała się z kilku powodów. Informator ATF skłamał na temat miejsca pobytu dziecka, bo zależało mu, żeby akcja doszła do skutku – przed jego rozprawą sądową w Illinois. Evelda Drumgo wiedziała, że przyjedziemy. Wychodziła z pieniędzmi w jednej torbie i z narkotykami w drugiej. Jej pager nadal pokazywał numer WFUL-TV. Została ostrzeżona pięć minut przed naszym przybyciem. Helikopter WFUL-TV nadleciał razem z nami. Trzeba skonfiskować nagrania telefoniczne WFUL-TV i będzie wiadomo, skąd nastąpił przeciek. To ktoś, kto działa na miejscu. Gdyby przeciek był z ATF, tak jak podczas incydentu w Waco, albo z DEA, informacja trafiłaby do mediów ogólnokrajowych, a nie do lokalnej telewizji.
Benny Holcomb odezwał się w imieniu władz centralnych:
– Nie ma żadnych dowodów, że władze miejskie lub waszyngtońska policja mają coś wspólnego z przeciekiem.
– Skonfiskujcie nagrania telefoniczne i przekonacie się – poradziła Starling.
– Macie pager Drumgo? – zapytał Pearsall.
– Jest zabezpieczony w magazynie w Quantico.
Zabrzęczał pager Noonana. Wicedyrektor skrzywił się na widok numeru, przeprosił obecnych i wyszedł z pokoju. Po chwili wywołał Pearsalla.
Wainwright, Eldredge i Holcomb wyglądali przez okno na Fort McNair. Trzymali ręce w kieszeniach. Zupełnie jakby znajdowali się w szpitalnej poczekalni. Paul Krendler ściągnął spojrzenie Sneeda i dał mu do zrozumienia, żeby podszedł do Starling.
Sneed położył rękę na oparciu fotela i się pochylił.
– Jeśli pani zezna, że podczas misji zleconej przez FBI z pani broni zginęła Evelda Drumgo, ATF jest gotowe podpisać oświadczenie, że Brigham kazał pani zwrócić… szczególną uwagę na Eveldę, żeby aresztowanie odbyło się w sposób spokojny. Zginęła z pani broni i na tym kończy się pani odpowiedzialność. Nie będziemy się spierać na tematy regulaminowe ani przytaczać ostrych słów, które wypowiedziała pani o Eveldzie w furgonetce.
Starling ujrzała przez chwilę Eveldę Drumgo, jak z dumnie uniesioną głową wychodzi z domu, wysiada z samochodu. Choć śmierć Eveldy była bezsensowna i niepotrzebna, Starling zrozumiała, dlaczego zabrała dziecko i stawiła czoło swoim wrogom.
Przysunęła twarz do mikrofonu na krawacie Sneeda.
– Z przyjemnością powiem, jaką osobą była Evelda Drumgo, panie Sneed – wycedziła wyraźnie. – Lepszą od pana.
Pearsall wszedł do biura bez Noonana i zamknął drzwi.
– Wicedyrektor Noonan wrócił do siebie. Panowie, kończymy spotkanie. Skontaktuję się telefonicznie z każdym z osobna – zapowiedział.
Głowa Krendlera podskoczyła do góry. Wywęszył zmianę i stał się czujny.
– Musimy podjąć jakąś decyzję… – zaczął Sneed.
– Nie musimy.
– Ale…
– Bob, nie musimy podejmować żadnych decyzji, wierz mi. Będę się z wami kontaktował. I jeszcze jedno, Bob.
– Tak?
Pearsall