Wisząca dziewczyna. Jussi Adler-Olsen
Alberte prawdopodobnie żyła jeszcze chwilę po tym, jak ją podrzuciło do góry. Poza tym złamania, krwotoki zewnętrzne i wewnętrzne, to co zwykle. No i znaleźliśmy rower, którym jechała. Znajdował się spory kawałek dalej w krzakach, powyginany tak, że trudno było go poznać.
– Czyli pojechała tam rowerem – powiedziała Rose. – Macie go jeszcze?
Komisarz Birkedal wzruszył ramionami.
– To było siedemnaście lat temu, zanim tu nastałem, więc nie wiem. Prawdopodobnie nie.
– Byłoby mi bardzo miło, gdyby zechciał pan wyświadczyć mi przysługę i się upewnić – poprosiła Rose z najsłodszym uśmiechem na ustach i spuszczonym wzrokiem.
Birkedal odchylił głowę do tyłu. Przystojny żonaty mężczyzna wie, kiedy zaczyna stąpać po kruchym lodzie.
– Skąd pewność, że odrzuciło ją na drzewo? – spytał cicho Assad. – Nie mogła zostać tam wciągnięta? Czy na gałęziach nad ciałem szukano śladów olinowania? Może zawieszono tam takielunek?
Czy Assad powiedział „olinowanie” i „takielunek”? Dość szczególne słowa w jego ustach.
Birkedal kiwnął głową, bo przecież pytania były sensowne.
– Nie, technicy nie znaleźli niczego, co by na to wskazywało.
– Możecie nalewać sobie napoje z termosów w jadalni – rozległ się w drzwiach głos właścicielki hotelu.
Nie minęła sekunda, a czarna jak smoła kawa popłynęła do Assadowej filiżanki, podczas gdy on sam sypał do niej cukier prosto z cukierniczki. Jakim cudem jego sfatygowane kubki smakowe były w stanie sprostać wszystkim cudacznym wyzwaniom, na które je narażał?
Reszta pokręciła głowami, gdy zaproponował, że im też naleje.
– Jak to możliwe, że po wypadku nie zostały żadne ślady? – spytał, mieszając w filiżance. – Przecież powinniście znaleźć choćby ślady hamowania? Może w tych dniach padało?
– Nie, z tego, co mi wiadomo, to niespecjalnie – odparł Birkedal. – Raport podaje, że nawierzchnia była dość sucha.
– A co z kierunkiem, w którym ją odrzuciło? – podjął Carl. – Zbadano tę kwestię gruntownie? Czy na trasie, którą przebyło ciało, znaleziono połamane gałęzie? Może dało się coś wywnioskować z ułożenia zwłok na drzewie czy pozycji stojącego w krzakach roweru?
– Na podstawie zeznań świadków, starszego małżeństwa mieszkającego nieco dalej, w gospodarstwie na zakręcie, wywnioskowano, że pojazd nadjechał rano z kierunku zachodniego i minął ich dom. Starsi państwo nie widzieli samochodu, ale słyszeli, jak przed ich domem auto zupełnie bez powodu przyspiesza i rusza pełnym gazem w kierunku ostatniego zakrętu przed punktem, w którym znajdowało się drzewo. Jesteśmy przekonani, że ci ludzie słyszeli sprawcę wypadku i że samochód uderzył przodem w stojącą przy drzewach dziewczynę, a potem pojechał dalej w stronę przebiegającej prostopadłej drogi głównej, nawet nie zmniejszając prędkości.
– Na czym opiera się to przekonanie?
– Na zeznaniach świadków i doświadczeniu techników z innych wypadków komunikacyjnych.
– Aha. – Carl pokręcił głową. Ciągle tylko kolejni znajomi i nieznajomi. Miał już dość myślenia na ten temat. Nagle zatęsknił za biurkiem w piwnicy Komendy Głównej.
– Kim była ta dziewczyna? – padło nieuniknione pytanie. Znając odpowiedź, nie można było tak po prostu obrócić się na pięcie.
– Alberte Goldschmid. Mimo pretensjonalnego nazwiska była zupełnie zwyczajną dziewczyną. Jedną z tych, co to nagle poczują wolność, gdy mama i tata są daleko, i odreagowują. Może nie była rozwiązła, ale lubiła poeksperymentować, kiedy nadarzyła się okazja. W każdym razie wszystko wskazuje na to, że wykorzystała intensywnie tych kilka tygodni, które tu spędziła.
– Intensywnie? To znaczy? – spytała Rose.
– Kilku chłopaków tu i tam.
– Okej, była w ciąży?
– Raport z sekcji mówi, że nie.
– I zapewne nie mam po co pytać o obce DNA na jej zwłokach? – indagowała.
– To było w dziewięćdziesiątym siódmym roku, mam mówić dalej? Trzy lata przed stworzeniem centralnej bazy śladów DNA. Nie sądzę, by szukano jakoś intensywnie. Ale nie, nie znaleziono na jej ciele śladów nasienia ani fragmentów naskórka pod paznokciami. Była czysta jak ktoś, kto dopiero się wykąpał i najprawdopodobniej właśnie tak było, skoro wzięła rower, jeszcze zanim uczniowie zebrali się przy śniadaniu.
– Nie wiem, czy dobrze rozumiem – odezwał się Carl. – Nic nie wiecie, zgadza się? To historia zabójstwa w zamkniętym pokoju, a Habersaat był waszym miejscowym Sherlockiem Holmesem, któremu tym razem się nie udało?
Birkedal znów wzruszył ramionami. Na to też nie miał odpowiedzi.
– No dobrze. – Assad jednym ruchem wlał w siebie gorącą kawę. – Czas zakończyć biesiadę.
Naprawdę to powiedział?
Rose niezrażona zwróciła się do Birkedala, znów z tym swoim słodkim jak miód uśmiechem.
– Teraz nasza trójka przeczyta sobie w spokoju wszystkie materiały, które pan dla nas przywiózł; zajmie nam to prawdopodobnie godzinkę czy dwie. Kiedy skończymy, będziemy chcieli podpytać o śledztwo Habersaata, jego życie i śmierć.
Na stoicko spokojnej twarzy Birkedala pojawił się cień uśmiechu. Było widać wyraźnie, że jeśli o niego chodzi, mogą sobie robić, co im się żywnie podoba, pod warunkiem, że nie będą go w to mieszać.
– Sądzi pan, że natkniemy się na coś, co powinno było zostać już dawno odkryte? Coś, co zbliży nas do rozwiązania zagadki dziewczyny na drzewie? – drążyła Rose.
– Nie mam pojęcia, ale mam nadzieję, że tak. W końcu Habersaat zakładał, że sprawca nie zabił Alberte nieumyślnie i że nie była to też ucieczka z miejsca wypadku. To było zabójstwo – powiedział. – Habersaat nie tylko starał się ze wszystkich sił znaleźć dowody na poparcie swojej teorii, ale chciał też wytropić samego sprawcę. Nie wiem właściwie, na czym się opierał, ale o tym powiedzą wam więcej inni policjanci, nie mówiąc już o jego byłej żonie.
Przesunął po stole plastikowe pudełko.
– Muszę już wracać na komendę, ale obejrzyjcie to DVD. Będziecie wiedzieli więcej na temat jego śmierci – oznajmił. – Nagrał je jeden z przyjaciół Habersaata zaproszony na przyjęcie. Ma na imię Villy, ale nazywamy go tutaj Wujem Samem. Zapewne macie ze sobą laptopy, więc możecie na nich odtworzyć tę płytę. Miłego oglądania, jeśli można tak powiedzieć – uniósł się raptownie.
Carl dostrzegł, że gdy Birkedal się oddalał, spojrzenie Rose przywarło do jego dobrze wytrenowanych pośladków.
Nie był to wzrok, który spodobałby się żonie Birkedala.
Żona Habersaata tak radykalnie zerwała z przeszłością, że nie tylko pozbyła się nazwiska męża, ale też wszystkiego, co mogło jej się z nim kojarzyć. Nie kryła tego, gdy Carl próbował porozmawiać z nią przez telefon.
– I jeśli pan myśli, że mam ochotę spowiadać się przed kimś z naszych problemów tylko dlatego, że on nie żyje, to się pan myli. Christian zostawił rodzinę w bardzo trudnym czasie, kiedy ja, a szczególnie jego syn, wyjątkowo potrzebowaliśmy jego uwagi, a teraz poniósł konsekwencje