Oriana Fallaci Portret Kobiety. Cristina De Stefano

Oriana Fallaci Portret Kobiety - Cristina De Stefano


Скачать книгу
lotu nad brunatnymi pagórkami dojrzeliśmy w oddali coś, co wynagrodziło nam tę monotonię: płaskowyż Teheranu”. Iran, starożytna Persja, kraina z Baśni z tysiąca i jednej nocy, o których śniła w dzieciństwie, otworzyła się przed nią pełna obietnic. To był jej pierwszy kontakt ze Wschodem.

      Podróż zorganizowano w najdrobniejszych szczegółach, łącznie ze zwiedzaniem miasta i jego muzeów. Oriana znalazła dla siebie czarny czador i w tym okryciu udało jej się wejść do meczetu, a potem dostać na audiencję do cesarzowej Sorajji. O Sorajji, drugiej żonie szacha, już zaczynało się mówić, że zbyt długo każe mężowi czekać na potomka. Zgodziła się przyjąć Orianę, bo była jedyną kobietą we włoskiej delegacji, ale postawiła warunek, żeby nie zadawała jej niedyskretnych pytań i nie poruszała tematów związanych z polityką. Oriana zgodziła się na to i rzeczywiście nie pytała o politykę, ale później zaczęła swój artykuł od informacji o wojskowym zamachu stanu, który miał miejsce kilka miesięcy wcześniej, i aż do ostatniej linijki odbijały się w nim echa polityki.

      Czytelnicy otrzymali tekst, który jest doskonałym przykładem dziennikarstwa w wydaniu Fallaci. Opowiedziała w nim, jak weszła do pałacu ubrana na czarno (cały dwór nosił żałobę po niedawno zmarłym młodszym bracie szacha) i jak pokojowiec przez pomyłkę zostawił ją samą w garderobie cesarzowej. Zanim znalazła ją tam zadyszana dama dworu, zdążyła dostrzec jedwabną bieliznę i buty do konnej jazdy. Zaprowadzono ją zaraz we właściwe miejsce, to znaczy do salonu, który Oriana naszkicowała później w kilku słowach w sposób tak plastyczny, że czytelnicy mogli odnieść wrażenie, jakby widzieli go na własne oczy, łącznie z kryształowymi żyrandolami i dywanem, w którym obcasy zagłębiają się jak w piasku. Równie łatwo mogli wyobrazić sobie drobną kobietę, która wyglądała jak jeszcze jedna dama dworu, podczas gdy była samą cesarzową. Podekscytowana Oriana zapomniała wykonać ukłon nakazany ceremoniałem, co rozśmieszyło Sorajję i przełamało pierwsze lody.

      W artykule, jaki ukazał się po tym spotkaniu, dziennikarka okazała nie mniejszą sprawność niż w swoich późniejszych, najsłynniejszych wywiadach. Opisując mimikę, spojrzenia cesarzowej i chwile ciszy, wywołała wrażenie, jakby cesarzowa mówiła także wtedy, gdy milczała.

      Nuda życia pałacowego wyraża się w niechętnym wygięciu ust, gdy Sorajja opowiada o swoim rozkładzie dnia. Udrękę z powodu próżnych starań o dziecko pokazuje jej reakcja na wiadomość o tym, że Silvana Magnano jest w ciąży. „Oczekuje dziecka? – bąknęła cesarzowa, i w tej samej chwili jej twarz pociemniała”. Oriana zdecydowała, że Sorajja przyzna, iż udaje się z wizytą do Stanów Zjednoczonych na konsultacje ze sławnym ginekologiem, nie zaś, jak można się było dowiedzieć z oficjalnych komunikatów – by zobaczyć Hollywood. I rzeczywiście, cesarzowa to właśnie wyraziła językiem ciała, choć słowami temu zaprzeczyła. „Powolnym ruchem odłożyła filiżankę z herbatą i opuściła głowę, a kiedy ponownie ją podniosła, przypominała małą dziewczynkę, która nie wie, co odpowiedzieć na zadane pytanie. Po chwili odparła cichym, niepewnym głosem, jak gdyby wstydziła się, że musi skłamać: No, for pleasure. I szybko zmieniła temat”.

      Już w tym pierwszym artykule o tematyce zagranicznej Oriana dała próbkę swej przenikliwości i umiejętności odsłaniania osobowości swych rozmówców. Gdyby przeczytali go przywódcy państwowi, których dwadzieścia lat później obnażała w swoich sławnych wywiadach, mieliby się na baczności. Wiedzieliby, że o ich wizerunku nie zdecyduje to, co powiedzą czy czego nie powiedzą, ale wnioski, jakie wysnuje dziennikarka z najdrobniejszych nawet szczegółów. Już wtedy intuicja i interpretacja sygnałów otrzymanych od rozmówcy stanowiły główną oś wywiadu, prowadziły go tam, gdzie ona chciała, żeby się znalazł. Przy takiej metodzie trudno jest się wywinąć. Drugą charakterystyczną cechą jej wywiadów jest narracja na najwyższym poziomie. Oriana nie ograniczała się do przekazywania pytań i odpowiedzi, ale budowała opowieści, które miały początek i zakończenie, a między nimi akcję trzymającą czytelnika w napięciu.

      Po powrocie do Włoch, na polecenie nowego redaktora naczelnego tygodnika „L’Europeo”, dalej pisała o rzymskim światku filmowym. Stanowisko to objął Michele Serra po tym, jak Arrigo Benedetti z niego zrezygnował, by założyć nowy periodyk: „L’Espresso”. W 1955 roku Oriana Fallaci została przyjęta na stałe w skład redakcji i przeniosła się do Mediolanu, gdzie znajdowała się jej główna siedziba. Pojawiła się wśród dziennikarzy najbardziej prestiżowego we Włoszech tygodnika z tą swoją drobną sylwetką i dziewczęcą twarzą. Miała dwadzieścia sześć lat, nie znała nikogo i nie umiała się ubrać. Niezmiennie nosiła spodnie, co w owych czasach było nader rzadkie u kobiet, poza tym preferowała czarny kolor. Michele Serra żartował, że ubiera się jak kominiarz. W redakcji królowała wtedy Camilla Cederna, kobieta elegancka, stała bywalczyni mediolańskich salonów. Wkrótce zostawi „L’Europeo” i dołączy do Ariga Benedettiego w „L’Espresso”. „Pochodziłam z rodziny robotniczej, w której nikt nawet dokładnie nie znał znaczenia słowa »salon«. Co więcej, byłam od niej znacznie młodsza, nawet więc nie marzyłam o tym, żeby zaskarbić sobie jej przyjaźń albo choćby sympatię. Wiedziałam, że dla niej po prostu nie istnieję. Doskonale pamiętam gorzki smak upokorzenia, kiedy zaprzyjaźniony z nią Emilio Radius, redaktor, któremu bezpośrednio podlegałam, zganił mnie w delikatny sposób, że naśladuję styl Camilli. Konkretnie chodziło o to, że jeden z moich artykułów rozpoczęłam od przysłówka, tak jak ona to miała w zwyczaju. Usłyszałam, że redaktor Cederna poczuła się urażona i że powinnam poszukać własnego stylu”.

      Tak też zrobiła. Udało jej się to bardzo szybko. Fallaci pisała na każdy temat, bo uważała, że dzięki intensywnej praktyce nabierze wprawy. Napisała o ojcu, który starał się sprowadzić do domu syna zwerbowanego do Legii Cudzoziemskiej, o chłopcu, który popełnił samobójstwo pozornie bez powodu, o oszustce, która czerpała korzyści z faktu, że zostały jej powierzone sieroty, o pewnym Angliku, który zmienił płeć. Nie przestała pisać o tym, co działo się wtedy w Rzymie, wyspecjalizowała się w informacjach o świecie filmu i śmietanki towarzyskiej, bo była wystarczająco uparta i cierpliwa, żeby czatować godzinami na gwiazdy, i miała dość tupetu, żeby skłonić je do zwierzeń. Pisała o miłosnych związkach zagranicznych aktorek z rzymskimi arystokratami i o życiu królowych piękności. O wakacjach bogaczy na Capri i o Audrey Hepburn, która miesiąc miodowy spędziła w rejonie podrzymskich wzgórz. O ślubnej sukni Marii Pii Sabaudzkiej i festiwalu piosenki włoskiej w San Remo. Coraz częściej przeprowadzała wywiady, doskonaliła technikę, wypracowywała własny styl. Jej ogromny talent narracyjny rekompensował miałkość tematu i niedostatek elementów, z których musiała konstruować zamówione teksty. Kiedy na festiwalu filmowym w Wenecji nie wpuszczono jej do środka, nie rezygnowała z wysłania relacji, ale skomponowała ją z komentarzy otaczających ją ludzi obserwujących gwiazdy przechodzące po czerwonym dywanie.

      Skrupulatnie wypełniała swoje obowiązki, ale nudziła ją ta praca. Bawiły ją tylko podróże, przez co chętnie przyjmowała zlecenia, które wiązały się z wyjazdem z Rzymu. Kiedy w kwietniu 1955 roku polecono jej, by opowiedziała o kłopotliwej dla dworu brytyjskiego miłości między Peterem Townsendem a księżniczką Małgorzatą, bez wahania poleciała do Belgii. Tam, w Brukseli, mieszkał od kilku miesięcy Townsend, ale odmawiał kontaktów z dziennikarzami. Oriana starała się spotkać z nim na maneżu, gdzie codziennie jeździł konno, wystawała pod jego domem, udało jej się nawet zdobyć jego numer telefonu. Nic to nie dało, ale to „nic” wystarczyło, żeby powstał niedługi, doskonały w formie tekst. Bardziej niż artykuł był to scenariusz, w którym zmontowała tych kilka elementów, jakimi dysponowała, m.in. parę zdań wymienionych z jego bohaterem przed wejściem do jego domu. „Townsend się uśmiechnął: »Nie poddaje się pani łatwo«. »Tak samo jak pan, kapitanie«. Znowu uśmiech.


Скачать книгу