Fjällbacka. Camilla Lackberg
przez szparę, która urosła do rozmiaru otworu. Słyszała, jak schodzi po schodach, a potem zbliża się w ciemnościach. Była zbyt oszołomiona, by ocenić, czy powinna się bać, czy poczuć ulgę. Czuła jedno i drugie.
Ostatnich kroków do miejsca, w którym leżała zwinięta w kłębek, niemal nie było słychać. Nie padło ani jedno słowo. Poczuła, że ktoś głaszcze ją po głowie. Prawdopodobnie miało ją to uspokoić, ale prostota tego gestu sprawiła, że strach ścisnął jej serce.
Drżała, gdy ręka w ciemnościach przesuwała się po jej ciele. Przeszło jej przez myśl, że powinna stawić opór nieznanemu człowiekowi bez twarzy, ale zaraz o tym zapomniała. Ciemności były wszechogarniające, podobnie jak głaszcząca ją ręka, penetrująca skórę, nerwy, duszę. Z przerażeniem zdała sobie sprawę, że ma tylko jedno wyjście: musi się poddać.
Od głaskania ręka przeszła do zginania, wykręcania, ciągnięcia i rozdzierania. Nie zaskoczyło jej to. W pewnym sensie poczuła ulgę. Łatwiej radzić sobie z pewnością i bólem niż z niepewnością i lękiem przed tym, co się może stać.
[8]
Już w kilka godzin po rozmowie Patrika z Martinem Tord Pedersen zadzwonił znowu. Zidentyfikowali jeden ze szkieletów znalezionych w wąwozie. Była to Mona Thernblad, jedna z dziewczyn zaginionych w 1979 roku.
Patrik i Martin analizowali informacje. Mellberg na szczęście był nieobecny, za to Gösta Flygare wrócił do pracy po udanym występie na turnieju golfowym. Wprawdzie go nie wygrał, ale ku swemu największemu zdziwieniu i radości wykonał holeinone, za co w klubie postawili mu szampana. Martin i Patrik trzykrotnie wysłuchali opowieści o tym, jak zaliczył szesnasty dołek za jednym strzałem, i nie mieli wątpliwości, że do wieczora usłyszą ją jeszcze wiele razy. Nie mieli mu tego za złe. Patrik postanowił, że pozwoli mu się nacieszyć i dopiero wtedy wprowadzi go w śledztwo.
– Mamy do czynienia ze skurwysynem, który najpierw łamie dziewczynom kości, a potem je morduje – powiedział Martin. – I jeszcze tnie je nożem.
– Na to wygląda. Myślę, że musi się za tym kryć motyw seksualny. Sadystyczny zboczeniec, którego podnieca cierpienie innych. Świadczyłby o tym ślad spermy na zwłokach Tanji.
– Porozmawiasz z krewnymi Mony? To znaczy zawiadomisz ich, że ją znaleźliśmy? – zapytał z niepokojem Martin.
Patrik zapewnił, że weźmie to na siebie.
– Po południu pojadę do jej ojca. Matka nie żyje od wielu lat.
– Skąd wiesz? Znasz ich?
– Nie, ale Erika była wczoraj w bibliotece i sprawdziła, co o zaginięciu Siv i Mony było w gazetach. Co jakiś czas prasa wracała do tej sprawy, a parę lat temu ukazał się nawet wywiad z rodzinami. Tak więc żyje tylko ojciec Mony, a Siv w chwili zaginięcia miała jedynie matkę. No i córeczkę, z którą też chciałbym porozmawiać, kiedy się potwierdzi, że druga kobieta to Siv.
– Uważasz, że to nieprawdopodobne, żeby to był kto inny?
– Tak, myślę, że to ona, ale pewności nie ma. Nie takie dziwy widziano na świecie.
Patrik przeglądał papiery przygotowane przez Erikę. Wybrał kilka i rozłożył półkoliście na biurku. Obok położył dokumenty z archiwum komisariatu. Należało zestawić wszystkie informacje o zaginięciu dziewczyn. W wycinkach prasowych było sporo materiału, który nie znalazł się w dokumentach z dochodzenia sprzed lat. Aby stworzyć sobie obraz całości, należało zatem przejrzeć i jedne, i drugie.
– Spójrz tutaj. Siv zaginęła w noc świętojańską 1979 roku, Mona dwa tygodnie później.
Patrik wstał zza biurka i zaczął pisać na tablicy, porządkując informacje.
– Siv Lantin widziano po raz ostatni, gdy po zabawie wracała rowerem do domu. Ostatni świadek opisał, jak skręciła z głównej szosy i pojechała w kierunku Bräcke. Była druga w nocy. Zobaczył ją kierowca samochodu. Potem nikt już jej nie widział.
– Jeśli pominąć zeznanie Gabriela Hulta – dodał Martin.
Patrik przytaknął.
– Właśnie, jeśli pominąć świadectwo Gabriela Hulta, co też na razie uczynimy. – Potem mówił dalej: – Dwa tygodnie później zaginęła Mona Thernblad. W odróżnieniu od Siv w biały dzień. Wyszła z domu około trzeciej po południu, żeby pobiegać, i już nie wróciła. Na trasie, po której zwykle biegała, odnaleziono jeden but i nic więcej.
– Były do siebie podobne? Poza tym, że były w zbliżonym wieku.
Patrik uśmiechnął się.
– Domyślam się, że oglądasz programy o profilerach. Niestety muszę cię rozczarować. Jeśli mamy do czynienia z seryjnym mordercą, a zakładam, że o to ci chodzi, podobieństwa między dziewczynami nie są zbyt oczywiste. – Przyczepił do tablicy dwa czarnobiałe zdjęcia. – Siv miała dziewiętnaście lat. Nieduża, ciemnowłosa, o bujnych kształtach. Mówiło się, że sprawia kłopoty, a kiedy w wieku siedemnastu lat urodziła dziecko, we Fjällbace wybuchł niemały skandal. Razem z córką mieszkała u matki, a z tego, co pisały gazety, wynika, że często wychodziła, bo nie bawiło jej siedzenie z dzieckiem w domu. Natomiast Mona to prawdziwie dobra córka i pilna uczennica. Miała wielu przyjaciół, była powszechnie lubiana. Wysoka, jasnowłosa, wysportowana. Miała osiemnaście lat, nadal mieszkała z rodzicami, bo matka często chorowała i ojciec nie był w stanie sam się nią zajmować. Nikt nigdy nie powiedział o niej złego słowa. Dziewczyny łączy tylko jedno: obie ponad dwadzieścia lat temu zaginęły bez śladu, a ich szczątki znaleźliśmy w Wąwozie Królewskim.
Martin w zamyśleniu podparł ręką podbródek. Chwilę milczeli, wpatrując się w wycinki i zapiski na tablicy. Myśleli o tym, że dziewczyny były takie młode, miałyby przed sobą wiele lat życia, gdyby ten ktoś nie stanął im na drodze. A teraz Tanja. Nie dysponowali jeszcze jej zdjęciem zrobionym za życia. Równie młoda dziewczyna, która miała przed sobą życie i mogła z nim zrobić, co chciała. Ona też nie żyje.
– Przesłuchali wtedy mnóstwo osób. – Patrik wyciągnął z teczki plik zapisanych na maszynie kartek. – Przyjaciół i krewnych dziewczyn. Policja chodziła po domach, sprawdziła miejscowych przestępców różnej maści. Z tego, co widzę, przesłuchali w sumie około stu osób.
– Z jakim skutkiem?
– Żadnym. Do chwili, kiedy pojawił się Gabriel Hult. Sam zadzwonił na policję i powiedział, że w noc zaginięcia Siv widział ją w samochodzie brata.
– No i co z tego? Przecież to nie wystarczy, żeby uznać go za podejrzanego o morderstwo.
– Nie, ale brat Gabriela Johannes Hult podczas przesłuchania zaprzeczył, że z nią rozmawiał, a nawet że ją widział. I wtedy z braku innych poszlak skupili się na nim.
– Coś to dało? – Martin otworzył szeroko oczy i słuchał jak zaklęty.
– Nic, absolutnie nic. Kilka miesięcy później Johannes Hult powiesił się w swojej stodole i można uznać, że ślad się urwał.
– Podejrzane, że niedługo potem popełnił samobójstwo.
– Tak, ale jeśli był winien, to Tanję musiałby zamordować jego duch. Martwi nie mordują…
– A co z tym bratem, który na niego doniósł? Jak można donieść na brata, krew z krwi, kość z kości? – Martin zmarszczył czoło. – Ale głupek ze mnie. Hult… przecież to musi być rodzina Johana i Roberta, naszych dobrych znajomych z cechu złodziei.
– Zgadza