Fjällbacka. Camilla Lackberg

Fjällbacka - Camilla Lackberg


Скачать книгу
mowy nie ma. Jak dobrze pójdzie, Conny i jego dzika zgraja wyjadą jutro rano, a ty masz potem odpoczywać, słyszysz? Teraz siedź cicho, bo chcę pogadać z dzidziusiem. Trzeba zaplanować jego karierę piłkarską.

      – Albo jej.

      – Albo jej. Chociaż w takim przypadku niech raczej gra w golfa. Damska piłka nożna nie jest jeszcze zbyt dochodowa.

      Erika westchnęła, ale posłusznie ułożyła się na wznak, by im ułatwić rozmowę.

      – Nie zorientowali się, że się wymykasz z domu? – Johan leżał na boku obok Lindy, łaskocząc ją słomką.

      – Nie, Jacob mi ufa. – Linda zmarszczyła czoło i zaczęła przedrzeźniać poważny głos brata. – Słyszał o tym na kursie „nawiązywania dobrego kontaktu z młodzieżą”. Najgorsze, że większość to kupuje. Niektórzy traktują to jak wyrocznię. Może jak człowiek dorasta bez ojca, to gotów jest wszystko kupić. – Ze złością odepchnęła słomkę. – Przestań, słyszysz?

      – Bo co, pożartować nie można?

      Zrobiło mu się przykro. Aby to załagodzić, Linda nachyliła się i pocałowała go. Ma dziś zły dzień i tyle. Rano dostała okres, czyli przez tydzień nie będzie się kochać z Johanem. W dodatku na nerwy działał jej wspaniały braciszek i jego równie wspaniała małżonka.

      – Niech ten rok minie jak najprędzej, żebym mogła zwiać z tej cholernej dziury!

      Rozmawiali szeptem, żeby nikt nie odkrył ich kryjówki, ale dla podkreślenia swoich słów Linda uderzyła w ścianę stodoły.

      – Tak bardzo chcesz stąd uciec? Ode mnie też?

      Johanowi robiło się coraz bardziej przykro. Linda musiała się ugryźć w język. Kiedy już znajdzie się w wielkim świecie, nawet nie spojrzy na kogoś takiego jak Johan, ale dopóki musi tu być, Johan starczy za rozrywkę. Ale nie dłużej. Oczywiście on nie musi o tym wiedzieć. Przytuliła się do niego, zwinięta w kłębek jak mały kotek. Nie reagował, więc chwyciła jego ramię i otoczyła nim swoje ciało. Palce Johana jakby same z siebie zaczęły po nim wędrować. Linda uśmiechnęła się do siebie. Mężczyźni tak łatwo dają sobą manipulować.

      – A nie możesz jechać ze mną?

      Spytała, wiedząc doskonale, że Johan nigdy w życiu nie zdoła się wyrwać z Fjällbacki, a zwłaszcza oderwać się od brata. Czasem zastanawiała się, czy jak idzie do ubikacji, też pyta o zgodę Roberta.

      Nie odpowiedział.

      – Rozmawiałaś ze swoim starym? Co mówi na to, że chcesz stąd wiać?

      – A co ma mówić? Przez ten rok może mi jeszcze zabraniać, ale jak tylko skończę osiemnaście lat, nie będzie miał nic do gadania. Co go zresztą doprowadza do szału. Czasem myślę, że najchętniej wpisałby nas do tych swoich ksiąg. Jacob – debet, Linda – kredyt.

      – Jaki znowu debet?

      Linda zaśmiała się.

      – To pojęcia z dziedziny księgowości, nie przejmuj się.

      – Ciekaw jestem, co by było, gdybym… – Johan utkwił spojrzenie gdzieś za nią i gryzł słomkę.

      – Gdybyś co?

      – Gdyby mój stary nie stracił wszystkich pieniędzy. Może wtedy my mieszkalibyśmy we dworze, a ty w domku z wujkiem Gabrielem i ciocią Laine.

      – Ale by było. Mama na dożywociu w domku. Biedna jak mysz kościelna.

      Linda odchyliła głowę i roześmiała się tak serdecznie, że Johan musiał ją uciszać, żeby jej nie usłyszeli w domu Jacoba i Marity, o rzut kamieniem od stodoły.

      – Może ojciec by żył. Matka nie siedziałaby całymi dniami nad tymi albumami.

      – Przecież to nie z powodu pieniędzy…

      – A skąd wiesz? Skąd możesz wiedzieć, dlaczego to zrobił! – Jego głos stał się donośny, krzykliwy.

      – Wszyscy wiedzą.

      Lindzie nie podobało się, że rozmowa zeszła na ten temat. Nie miała odwagi spojrzeć Johanowi w oczy. Za milczącym porozumieniem rodzinna waśń i wszystko, co się z nią łączyło, były tematem zakazanym.

      – Wszyscy tak myślą, ale gówno wiedzą. I jeszcze ten twój brat. Mieszka w naszym domu. Co za świństwo.

      – To nie jego wina. – Linda czuła się dziwnie, broniąc brata, na którego zwykle tak psioczyła, ale rodzina to rodzina. – Dostał gospodarstwo od dziadka. Zresztą zawsze był gotów pierwszy stanąć w obronie Johannesa.

      Johan wiedział, że Linda ma rację. Złość mu przeszła. Faktem jest, że strasznie go bolało, gdy Linda czasem mówiła o swojej rodzinie. Przypominała mu, co stracił. Nie miał wprawdzie odwagi jej tego powiedzieć, ale uważał, że Linda jest niewdzięczna. Ona i jej rodzina mają wszystko, podczas gdy jego rodzina nie ma nic. I gdzie tu sprawiedliwość?

      Jednocześnie gotów był wszystko jej wybaczyć. Nigdy nie kochał nikogo tak gorąco. Płonął na sam widok jej leżącego obok smukłego ciała. Chwilami nie mógł uwierzyć w swoje szczęście, nie mógł pojąć, dlaczego ta cudowna istota marnuje czas, aby się z nim spotykać. Teraz jednak nie zamierzał się tym zajmować. Przyciągnął ją do siebie, zamknął oczy i wdychał zapach jej włosów. Odpiął guzik jej spodni, ale złapała go za rękę.

      – Nie mogę, mam okres. Daj, ja to zrobię.

      Rozpięła mu spodnie. Johan położył się na wznak. Pod zamkniętymi powiekami ujrzał migoczące niebo.

      Minął zaledwie jeden dzień od znalezienia zwłok kobiety, a Patrika już zaczęła dręczyć niecierpliwość. Przecież gdzieś ktoś się dziwi, że jej nie ma. Zastanawia się, niepokoi, jest pełen coraz gorszych przeczuć. I te przeczucia miały się sprawdzić. Najbardziej zależało mu na ustaleniu tożsamości kobiety. Chciał powiadomić tych, którzy ją kochali. Nie śmierć jest najgorsza, lecz niepewność. Nie można przeżyć żałoby, dopóki się nie wie, kogo lub co się opłakuje. Niełatwo przekazać taką wiadomość, ale Patrik umiał już brać na siebie ten obowiązek. Wiedział, że jest nieodłączną częścią jego pracy. Pomagać i wspierać. Ale przede wszystkim trzeba ustalić, co się przydarzyło osobie, którą kochali.

      Wczorajsze telefony Martina okazały się bezowocne. Sprawa identyfikacji kobiety skomplikowała się jeszcze bardziej. W najbliższej okolicy nikt nie zgłosił zaginięcia, co oznaczało, że pole poszukiwań należy rozszerzyć na całą Szwecję, a może jeszcze dalej. Wydawało się to przedsięwzięciem wręcz karkołomnym, więc szybko odrzucił tę myśl. Stwierdził, że policja jest jedynym rzecznikiem nieznanej kobiety.

      Martin zapukał delikatnie do drzwi.

      – Jak mam szukać dalej? Mam rozszerzyć zasięg poszukiwań? Zacząć od wielkich miast czy… – Uniósł brwi i ramiona w pytającym geście.

      Patrik poczuł ciężar odpowiedzialności. Żadnych wskazówek, ale przecież od czegoś trzeba było zacząć.

      – Zacznij od wielkich miast. Göteborg jest już załatwiony, więc sprawdź Sztokholm i Malmö. Niedługo powinniśmy dostać wstępny raport z zakładu medycyny sądowej. Jeśli będziemy mieli szczęście, będzie się o co zaczepić.

      – Okej.

      Martin wyszedł, uderzywszy dłonią w drzwi, i skierował się do swojego pokoju. Usłyszał głośny sygnał z dyżurki i zawrócił na pięcie, by wpuścić interesanta. Zwykle robiła to Annika, a pod jej nieobecność wszyscy na zmianę.

      Dziewczyna


Скачать книгу