Fjällbacka. Camilla Lackberg
na ciele i lekkie utykanie. To jedyne widoczne ślady po wypadku sprzed półtora roku. Straciła wtedy dziecko, którego oczekiwali z Danem, i sama o mało nie zginęła.
A w środku… to co innego. Nadal czuła się mocno poturbowana.
Stanęła przed drzwiami i zawahała się. Czasami było jej trudno spotykać się z siostrą. Jej wszystko się poukładało. Na Erice wypadek nie zostawił żadnych śladów, nie straciła niczego. Ją bolały i swędziały rany, ale kiedy była z Eriką, goiły się.
Nigdy by nie przypuszczała, że rekonwalescencja potrwa tak długo. I całe szczęście, bo gdyby wiedziała, może nie odważyłaby się wyjść z apatii, w której się pogrążyła, gdy jej życie rozpadło się na tysiące kawałków. Niedawno powiedziała Erice żartem, że jest jak stara waza, z którymi miała do czynienia, gdy pracowała w domu aukcyjnym. Waza, która rozbiła się po upadku na podłogę i którą pieczołowicie sklejono. Z daleka wygląda, jakby była cała, ale kiedy się przyjrzeć bliżej, wyraźnie widać wszystkie rysy. Właściwie to wcale nie był żart. Zdała sobie z tego sprawę, gdy nacisnęła dzwonek. Tak właśnie jest. Jest rozbitą wazą.
– Proszę! – zawołała Erika.
Anna weszła i zrzuciła buty.
– Zaraz przyjdę, tylko przebiorę bliźnięta.
Anna weszła do kuchni. Czuła się tam jak u siebie. Dom należał kiedyś do jej rodziców, znała każdy kąt. Kilka lat temu stał się powodem kłótni, która omal nie doprowadziła do zerwania stosunków, ale to były inne czasy i inne realia. Teraz potrafiły nawet żartować na ten temat. Mówiły o CzL i CzpL, Czasach Lucasa i Czasach po Lucasie. Wzdrygnęła się. Kiedyś obiecała sobie uroczyście, że postara się nie wracać myślami do byłego męża i tego, co jej zrobił. Już go nie ma, zostały jej po nim dzieci, Emma i Adrian, jedyne dobro, jakie jej dał.
– Chcesz coś do kawy? – spytała Erika, wchodząc do kuchni z bliźniakami na biodrach.
Malcy rozjaśnili się na widok ciotki i gdy Erika postawiła ich na podłodze, pomknęli do niej i wpakowali jej się na kolana.
– Spokojnie, zmieścicie się obaj. – Anna podniosła najpierw jednego, potem drugiego. Spojrzała na Erikę. – Zależy, co masz. – Wyciągnęła szyję, żeby zobaczyć, czym siostra chce ją poczęstować.
– Co powiesz na babciny placek rabarbarowy z masą marcepanową? – Erika wyciągnęła rękę z ciastem w przezroczystej torebce.
– Chyba żartujesz. W życiu nie odmówię.
Erika ukroiła kilka dużych kawałków. Położyła je na talerzu i postawiła na stole. Noel natychmiast się na nie rzucił, ale Anna w ostatniej chwili zdążyła odsunąć talerz. Wzięła kawałek i odłamała trochę dla Noela i Antona. Noel z zachwyconą miną wpakował do buzi cały kawałek, podczas gdy Anton delikatnie odgryzł niewielki kęs i uśmiechnął się szeroko.
– Nie do wiary, jacy oni są różni – powiedziała Anna, czochrając ich jasne czuprynki.
– Doprawdy? – zdziwiła się Erika z przekąsem.
Nalała kawy i postawiła filiżankę Anny poza zasięgiem bliźniaków.
– Dasz radę czy mam jednego zabrać? – spytała, patrząc, jak Anna próbuje pogodzić trzymanie na kolanach chłopców, picie kawy i jedzenie placka.
– Będzie dobrze, fajnie mi z nimi. – Anna przytknęła nos do główki Noela. – A gdzie Maja?
– Przed telewizorem. Siedzi jak przyklejona. Jej nową wielką miłością jest Mojje5. Właśnie leci program Mimmi i Mojje na Morzu Karaibskim. Jeśli jeszcze raz będę musiała wysłuchać piosenki Na słonecznej karaibskiej plaży, chyba zwymiotuję.
– Adrian ma fioła na punkcie Pokemonów. Mnie doprowadzają do szału. – Anna ostrożnie wypiła łyk kawy. Bała się, że obleje kręcących się na jej kolanach półtorarocznych chłopców. – Gdzie Patrik?
– W pracy. Podejrzewają, że na Valö ktoś podpalił dom.
– Na Valö? Który dom?
Erika chwilę zwlekała.
– Stary ośrodek kolonijny – powiedziała ze źle ukrywanym podnieceniem.
– Niesamowite. Zimny dreszcz mnie przechodzi na myśl o tym miejscu. Zniknęli, tak po prostu.
– Wiem. Kilka razy próbowałam udokumentować tę sprawę. Miałam nadzieję, że coś znajdę i będzie z tego książka, ale do tej pory nie znalazłam żadnego punktu zaczepienia. Aż do dziś.
– Co masz na myśli? – Anna ugryzła kawałek placka. Ona też miała przepis babci, ale do pieczenia zabierała się tak jak do maglowania prześcieradeł: nigdy nic z tego nie wychodziło.
– Że ona wróciła.
– Kto?
– Ebba Elvander. Teraz nazywa się Stark.
– Ta dziewczynka? – Anna zapatrzyła się na Erikę.
– Właśnie. Przyjechała na Valö z mężem i podobno chcą wyremontować ten dom. A teraz ktoś próbował go podpalić. Człowiek zaczyna się zastanawiać. – Erika już nawet nie próbowała ukrywać ożywienia.
– A może to przypadek?
– Może, ale to dziwne, bo Ebba wraca i nagle zaczynają się dziać dziwne rzeczy.
– Na razie tylko jedna rzecz – zauważyła Anna. Wiedziała, jak łatwo przychodzi Erice snuć najbardziej fantastyczne teorie. To, że napisała kilka książek opierających się na szczegółowo udokumentowanych faktach, było cudem, który nie mieścił jej się w głowie.
– Dobrze, niech będzie, że jedna – odparła Erika i lekceważąco machnęła ręką. – Nie mogę się doczekać powrotu Patrika. Chciałam się z nim zabrać, ale nie miałam z kim zostawić dzieci.
– Nie uważasz, że trochę dziwnie by wyglądało, gdybyś z nim popłynęła?
Antonowi i Noelowi znudziło się siedzenie na kolanach cioci. Zsunęli się na podłogę i pomknęli do salonu.
– E tam, i tak mam zamiar się tam wybrać. Chcę pogadać z Ebbą. – Erika dolała kawy do filiżanek.
– Ciekawa jestem, co się stało z tą rodziną – powiedziała Anna w zamyśleniu.
– Mamaaa! Zabierz ich! – Z salonu dobiegł przeraźliwy krzyk Mai.
Erika westchnęła i wstała.
– Wiedziałam, że długo nie posiedzę. Całymi dniami tak jest. Maja wścieka się na braciszków. Nie byłabym w stanie zliczyć, ile razy dziennie muszę interweniować.
– Hm… – mruknęła Anna, patrząc za Eriką idącą do dzieci. Zakłuło ją w sercu. Ona wolałaby nie móc spokojnie posiedzieć.
Fjällbacka pokazała się od najlepszej strony. Z pomostu przed dawną szopą na łodzie, gdzie John siedział razem z żoną i teściami, roztaczał się widok na wejście do portu. Wspaniała pogoda przyciągnęła więcej żeglarzy i turystów niż zwykle. Wzdłuż pomostów pontonowych było gęsto od łodzi. Dobiegały z nich muzyka i śmiechy. John zmrużył oczy i obserwował ten spektakl.
– Szkoda, że w dzisiejszych czasach w naszym kraju jest tak mało przestrzeni do dyskusji. – John podniósł do ust kieliszek i wypił łyk dobrze schłodzonego różowego wina. – Tyle się mówi o demokracji i o tym, że wszyscy mają prawo się wypowiedzieć.
5
Mojje, Morgan Johansson, muzyk i prezenter programu dla dzieci nadawanego w TV4, największej komercyjnej szwedzkiej stacji telewizyjnej.