Pierwsza Spowiedniczka. Terry Goodkind

Pierwsza Spowiedniczka - Terry  Goodkind


Скачать книгу
mimowolnie się uśmiechnął, słuchając jej.

      – W żadnym razie, lady Searus. Mówię jedynie, że mamy niespokojne, nerwowe czasy i że być może prokurator Lothain też to odczuwa.

      Magda nie ustąpiła, nadal patrzyła mu w oczy.

      – Od kiedyż to pozwalamy, żeby kierowały nami lęki i złe przeczucia? Sądziłam, że jesteśmy ponad to. Że zwłaszcza Naczelny Prokurator powinien być zainteresowany wyłącznie odkryciem prawdy.

      – I może właśnie o to mu chodzi – odezwał się starszy Cadell łagodnym tonem, chcąc złagodzić ostrą uwagę i zarazem zakończyć te przymówki. – Naczelny Prokurator ma prawo zadawać pytania. W ten sposób odkrywamy prawdę. Poza tym nie ma go teraz tutaj, więc nie może wyjaśnić swoich motywów, toteż pod jego nieobecność nie powinniśmy tego roztrząsać ani też sami rzucać oskarżeń.

      Magda od wielu lat miała do czynienia ze starszym Cadellem. Miał otwarty umysł i był sprawiedliwy, lecz wiedziała, że kiedy jasno daje do zrozumienia, iż dość już usłyszał, oczekuje, że to zakończy sprawę. Odwróciła się, położyła dłoń na gładkim, zaokrąglonym brzegu stołu i zmieniła temat.

      – Cóż sprowadziło tutaj radę? Przyszliście omówić kwestie, które wam przedstawiłam?

      Zapanowało długie milczenie. Wiedziała oczywiście, że nie po to przyszli. Znów się odwróciła do obserwujących ją mężczyzn.

      – To poczeka na inną okazję – rzekł Sadler.

      – I zostanę wysłuchana, kiedy znów się zjawię w komnatach rady? Czy rada posłucha o sprawach tych, w których imieniu przemawiam, skoro już nie jestem żoną Pierwszego Czarodzieja?

      Sadler oblizał usta.

      – To skomplikowane.

      Popatrzyła nań ostro.

      – Może dla ciebie, bo dla mnie nie.

      – Mamy mnóstwo spraw – wtrącił Weston, próbując zmienić temat.

      – W tej chwili najważniejsze jest znalezienie następcy Pierwszego Czarodzieja Baraccusa – powiedział starszy Cadell. – Trwa wojna. Wkrótce może dojść do oblężenia Aydindril i samej Wieży. Całą uwagę musimy poświęcić właśnie temu.

      – Poza tym akurat zjechał z D’Hary Alric Rahl – dodał Sadler. – Całą Wieżę przewrócił do góry nogami swoimi naglącymi żądaniami. Liczył na spotkanie z Pierwszym Czarodziejem Baraccusem. W związku z zaskakującymi roszczeniami i jeszcze dziwniejszymi remediami, które proponuje. Twój mąż nie żyje i nie ma końca palącym problemom, którymi należy się zająć.

      – Bez wątpienia rozumiesz, że zaprzątają nas teraz sprawy związane z rządzeniem – dorzucił Guymer stojący na końcu szeregu mężczyzn.

      – Ach… – Uśmiechnęła się smutno Magda, patrząc kolejno na każdego z nich. – Naglące sprawy. Państwowe sprawy. Wielkie sprawy wojny i władzy. Musicie być szalenie zajęci. Rozumiem. Więc zjawiliście się tutaj w związku z jedną z tych doniosłych spraw? To kazało wam opuścić komnaty rady i przyjść do mnie? Państwowa sprawa najwyższej wagi? Kwestia wojny i pokoju?

      Poczerwienieli.

      Magda przemaszerowała przed nimi.

      – Jakżeż mogę pomóc w tak ważnej sprawie wymagającej waszej całkowitej uwagi? Powiedzcie, proszę, jakaż to pilna państwowa sprawa sprowadza was do mnie akurat dzisiaj, w dniu, kiedy wszyscy się modliliśmy, żeby dobre duchy zechciały przyjąć mojego zmarłego męża, naszego przywódcę, naszego Pierwszego Czarodzieja? Cóż to za nagląca sprawa odrywa was od obowiązków i sprowadza tutaj właśnie dziś?

      Spochmurnieli. Nie lubili, kiedy z nich kpiono. Ale Magda się tym zbytnio nie przejmowała.

      – Wiesz, dlaczego tu jesteśmy – powiedział spokojnie Cadell. – To skromny obowiązek, lecz ważny, bo świadczy o szacunku, jaki okazujemy naszemu dziedzictwu. Pokazuje ludziom, że nawet w takich czasach tradycja wciąż ma dla nas znaczenie, nawet dla tych wysoko postawionych. Niekiedy rytuał ma zasadnicze znaczenie dla zachowania jedności społeczeństwa.

      Kościste palce Sadlera muskały błękitne jak niebo taśmy, symbol rangi, naszyte na rękawach czarnej szaty.

      – Ukazuje ludowi, że dbamy o kontynuację przekazanych nam tradycji, że obyczaje naszego ludu i rytuały regulujące nasze życie wciąż mają znaczenie i nie zostaną zarzucone.

      Magda przez chwilę patrzyła na niego gniewnie, a potem odwróciła się do nich tyłem i usiadła na krześle.

      – Zróbcie to – powiedziała martwym, głuchym głosem. – Dopełnijcie tego waszego ważnego obyczaju. A potem zostawcie mnie w spokoju.

      Bo cóż to teraz znaczyło?

      Jeden z członków rady bez słowa wyjął krwawoczerwoną wstążkę i podał jej ponad ramieniem. Magda trzymała ją przez chwilę w palcach, czując gładkość materiału.

      – Nie sprawia nam to przyjemności – powiedział stojący za nią Cadell. – Mam nadzieję, że to rozumiesz.

      – Jesteś zacną kobietą i zawsze byłaś dobrą żoną dla Pierwszego Czarodzieja – odezwał się Sadler, najwyraźniej próbując ukryć zakłopotanie. – To jedynie zwyczaj dający ludziom poczucie ładu. Jako żona Pierwszego Czarodzieja masz wysoki status, toteż oczekują, że my, jako Naczelna Rada, zadbamy, żeby to się dokonało. To przede wszystkim dla nich, żeby się przekonali, iż nasze obyczaje trwają i dzięki temu, pomimo trudnych czasów, przetrwamy i my. Uznaj to za obrzęd, w którym odgrywasz ważną rolę.

      Magda ledwie go słyszała. To już nie miało znaczenia. Nic już się nie liczyło. Wewnętrzny głos szeptał obietnice o czułych uściskach dobrych duchów czekających na nią poza zasłoną życia. Mąż też będzie tam na nią czekał. Te szepty kusiły, dawały pocieszenie.

      Niemal nieświadomie zebrała długie włosy i ciasno związała wstążką, tuż przy głowie.

      – Nie tak krótko – powiedział Cadell, delikatnie odsuwając palce Magdy i zsuwając wstążkę, aż znalazła się tuż nad ramionami. – Chociaż nie jesteś szlachetnie urodzona, dowiodłaś, że masz pewien status, no i jesteś wdową po Pierwszym Czarodzieju.

      Magda siedziała sztywno i nieruchomo, z rękami na kolanach, a jeden z członków rady ostrym jak brzytwa nożem odciął gęste włosy nad samą wstążką.

      Potem Cadell położył jej na kolanach długi zwój włosów związany u góry czerwoną wstążką.

      – Przykro mi, Magdo – powiedział. – Naprawdę jest mi przykro. Uwierz, proszę, że to nie zmienia naszego zdania o tobie.

      Magda uniosła grube pasmo kasztanowych włosów i wpatrzyła się w nie. Włosy nie miały znaczenia. Liczyło się to, że osądzano ją wedle ich długości, a nie tego, kim jest. Wiedziała, że bez długich włosów nie będzie już mogła przemawiać przed radą.

      Tak po prostu było.

      A największe znaczenie miało dla niej to, że nie będzie mogła występować w imieniu tych, których sprawy przedstawiała radzie. To oznaczało, że teraz są istoty pozbawione rzecznika, mogące wymrzeć, przestać istnieć.

      To właśnie oznaczało dla niej obcięcie włosów – że już nie ma statusu potrzebnego, żeby pomagać tym, których zaczęła nie tylko szanować, ale i kochać.

      Magda podała przez ramię obcięte włosy starszemu Cadellowi.

      – Umieśćcie je tam, gdzie ludzie je zobaczą, żeby wiedzieli, iż ład został przywrócony, że tradycja i obyczaje


Скачать книгу