Jak mówić, żeby maluchy nas słuchały. Joanna Faber

Jak mówić, żeby maluchy nas słuchały - Joanna Faber


Скачать книгу
dwóch jedną postać i połączyć nasze dzieci, ale rozwiązanie to raziło brakiem autentyzmu. Chciałyśmy przekazać prawdziwe historie zaczerpnięte z naszych rodzin. Chociaż wspólnie tworzyłyśmy tę książkę, uznałyśmy, że każda z nas powinna pisać we własnym imieniu. Na początku każdego rozdziału umieściłyśmy więc informację „Joanna” albo „Julie”, aby czytelnik wiedział, kto jest narratorem danego fragmentu.

      Wszystkie historie opowiedziane przez bohaterów naszej książki wydarzyły się naprawdę. Zmieniłyśmy imiona i inne łatwe do zidentyfikowania detale, ale zdarzenia i wypowiedzi dotyczą żyjących w realnym świecie dzieci, prawdziwych rodziców i profesjonalistów.

      Część I

      Zestaw podstawowych narzędzi

F 21

      Rozdział pierwszy

      Narzędzia służące do radzenia sobie z uczuciami… O co tyle hałasu z powodu uczuć?

Gdy dzieci nie czują się dobrze, nie mogą się dobrze zachowywać

      Joanna

      Większość rodziców na moich warsztatach niecierpliwi się, słysząc, jaki jest pierwszy temat zajęć: jak pomóc dzieciom z trudnymi uczuciami. Chcieliby przejść od razu do drugiej sesji: jak nakłonić dzieci, żeby zrobiły to, co im każesz! To nie znaczy, że uczucia naszych dzieci nas nie obchodzą, ale dla zmordowanych rodziców nie są na ogół priorytetem. Spójrzmy prawdzie w oczy. Gdyby dzieci robiły to, co im każemy, sprawy toczyłyby się gładko i wszyscy świetnie by się czuli!

      Problem polega na tym, że do celu, jakim jest pozyskanie dziecka do współpracy, nie prowadzi droga na skróty. Możesz spróbować ją znaleźć, ale prawdopodobnie wpadniesz po same uszy w bagno konfliktu.

F 23

      Przypomnij sobie sytuacje, kiedy cieszysz się w duchu, że nie występujesz w reality show. Czasami wydzierasz się na dziecko tak, że gardło cię boli, bo przecież setki razy powtarzasz synowi, żeby nie popychał młodszej siostry w stronę kuchenki i nie ciągnął za uszy leciwego psa: „On cię UGRYZIE! I będziesz miał ZA SWOJE!”. A dziecko oczywiście wciąż o tym zapomina.

      Domyślam się, że w takich chwilach odczuwasz zmęczenie, stres albo przygnębienie z całkiem innego powodu. Gdyby to samo zdarzenie trafiło na twój dobry humor, łatwiej byłoby okazać łaskę nawet pod presją. Przecież wystarczyłoby wziąć na ręce małą czy cierpiącego katusze psa, uspokoić szybkim buziakiem bądź podrapać pod brodą, a młodego opryszka naprowadzić na właściwą ścieżkę pełnym zrozumienia śmiechem.

      O co więc w tym wszystkim chodzi? O to, że nie możemy dobrze się zachowywać, jeśli nie czujemy się dobrze. I dzieci również nie mogą się właściwie zachowywać, kiedy nie pozwala na to ich samopoczucie. Jeżeli nie zadbamy o ich uczucia, to mamy niewielką szansę, by nakłonić je do współpracy. Pozostanie nam wtedy jedynie użycie większej siły. A ponieważ każdy z nas wolałby zachować te brutalne środki siłowe na sytuacje awaryjne, takie jak wtargnięcie dziecka na ulicę, to pierwsze, co musimy zrobić, jest zapoznanie się z kwestią uczuciową. A zatem do dzieła!

      Większość z nas nie ma kłopotu z zaakceptowaniem pozytywnych uczuć dzieci. To naprawdę łatwe. „Super, że Jimmy jest twoim najlepszym przyjacielem na świecie. Uwielbiasz naleśniki dziadka? Ekscytuje cię myśl o narodzinach dzidziusia? Jak to miło. Cieszę się, że tak mówisz”.

      Problem zaczyna się dopiero wtedy, kiedy dzieci wyrażają negatywne emocje.

      „Co? Nienawidzisz Jimmy’ego? Przecież jest twoim najlepszym przyjacielem!”.

      „Chcesz mu przyłożyć pięścią w nos? Ani mi się waż!”.

      „Znudziły ci się naleśniki? Przecież to twoje ulubione danie”.

      „Chcesz, żebym oddała dzidziusia? Co za straszne słowa! Nigdy nie wolno mówić takich rzeczy!”.

      Nie chcemy zaakceptować negatywnych uczuć, ponieważ… są negatywne. Nie chcemy im dodawać mocy. Pragniemy je skorygować, pomniejszyć, a najlepiej sprawić, żeby zniknęły. Intuicja mówi nam, żeby zdecydowanie i jak najszybciej przegonić je na cztery wiatry. Ale w tej jednej sprawie intuicja prowadzi nas na manowce.

      Moja matka zawsze mi powtarza: „Jeśli nie jesteś pewna, co jest dobre, wypróbuj to na sobie”.

      To dobra rada. Zastanówmy się, jaka byłaby nasza reakcja w takiej sytuacji jak opisana poniżej.

      Wyobraź sobie, że budzisz się w parszywym nastroju po nieprzespanej nocy i czujesz nadciągający ból głowy. W drodze do przedszkola, w którym pracujesz, wpadasz do kafejki na małą kawę i spotykasz koleżankę z pracy. Mówisz do niej: „Kurczę, nie mam ochoty iść dzisiaj do pracy i użerać się z tymi hałaśliwymi, kłótliwymi dzieciakami. Marzę o tym, żeby wrócić do domu, wziąć proszek od bólu głowy i zaszyć się w łóżku na cały dzień!”.

      Jaka byłaby twoja reakcja, gdyby koleżanka…

      …zaprzeczyła twoim uczuciom i zganiła cię za to kiepskie nastawienie?

      „Hej, przestań narzekać. Dzieci nie są takie złe. Nie powinnaś o nich mówić w ten sposób. Przecież wiesz, że jak już tam będziesz, humor ci się poprawi. No dalej, uśmiechnij się”.

      …udzieliła ci rady?

      „Hej, musisz wziąć się w garść. Przecież potrzebujesz tej pracy. Powinnaś odstawić kawę, napić się ziołowej herbaty na uspokojenie i chwilę pomedytować w samochodzie, zanim zaczną się zajęcia”.

      …palnęła krótkie filozoficzne kazanie?

      „Posłuchaj, żadna praca nie jest idealna. Takie jest życie. Nie ma sensu na to narzekać. Skupianie się na negatywnych rzeczach jest bezproduktywne”.

      …porównała cię z inną nauczycielką?

      „Weź przykład z Liz. Zawsze z radością chodzi do pracy. A wiesz dlaczego? Bo jest perfekcyjnie przygotowana. Zawsze ma zaplanowane, co będzie robiła na lekcjach, i to na kilka tygodni do przodu”.

      …zadała ci kilka pytań?

      „Czy nie za krótko sypiasz? O której poszłaś wczoraj spać? Może łapie cię przeziębienie? Bierzesz witaminę C? Używasz tych chusteczek przeciwbakteryjnych, które wykładają w szkole, żebyśmy nie złapali zarazków od dzieci?”.

      Oto reakcje uczestników zajęć na zaprezentowane scenariusze:

      „Więcej z TOBĄ nie gadam!”, „Co z niej za przyjaciółka!”, „Co ty tam wiesz!”, „Nienawidzę cię! Idź do diabła!”, „Bla, bla, bla”, „ZAMKNIJ SIĘ!”, „Nigdy więcej nie powiem ci o moich problemach. Od dziś będę z tobą gadać tylko o pogodzie!”, „Czuję się winna, że narobiłam tyle szumu”, „Zastanawiam się, dlaczego nie radzę sobie z dzieciakami”, „Jestem żałosna”, „Nienawidzę Liz”, „Czuję się jak na przesłuchaniu”, „Ale mnie oceniła. Musi myśleć, że jestem głupia”, „Nie mogę tego powiedzieć na głos, ale powiem pierwsze litery: pier… się!”.

      Ta ostatnia odpowiedź doskonale ilustruje, że odczuwamy silną wrogość wobec osoby, która zaprzecza naszym negatywnym uczuciom. Gdy ktoś zwraca się do nas w ten sposób, kiepski nastrój szybko może przerodzić się we wściekłość. Podobnie dzieje się z dziećmi.

      Jakie słowa byłyby pomocne w takiej sytuacji? Sądzę, że gdyby ktoś po prostu potwierdził, że rozumie


Скачать книгу