Zranić marionetkę. Katarzyna Grochola
niż cokolwiek!
– Zupełnie jak dla mnie – potwierdził Natan.
– Nie wiesz jeszcze, co znaczy mieć dziecko i widzieć łzy w jego oczach! – warknęła Elżbieta, ale wtedy na szczycie schodów, za mahoniową barierką pojawiła się Joana.
– Jesteś nareszcie – powiedziała radośnie. – Mamo, wszystko w porządku!
– Nie widzę tego – odpowiedziała jej matka, a Natan ruszył na górę i przytulił Joankę.
– Coś się stało? Nie mogłem rozmawiać, przepraszam.
– Nie, chciałam po prostu usłyszeć twój głos. – Nie wyglądała na osobę, która odeszła od zmysłów.
– Ja też tęskniłem – powiedział, chociaż wyglądało to na kłamstwo, a on przecież nie kłamał. Był przekonany, że w głębi duszy tęsknił za nią cały czas. Tylko nie zawsze mu to zaprzątało głowę.
– Położymy się wcześniej? – powiedziała uwodzicielsko, ale Natan pokręcił natychmiast głową.
– Nie, muszę usiąść do komputera.
Weszli do czyściutkiej i, co tu dużo gadać, prawie nieużywanej kuchni.
– Cały dzień cię nie ma i wieczoru też nie możesz mi poświęcić? – Zrobiła smutną minkę i wsunęła mu dłonie pod koszulę.
Poczuł ciepło rozpływające się po całym ciele.
– Muszę napisać sprawozdania na jutro. Rano muszę być w komendzie.
– Jesteś absolutnie pewien? – brzmiało to kusząco, ale wiedział, że ma przed sobą robotę. Że jeszcze chwila rozmowy i mu umknie pewne wrażenie. Uczucie? Intuicja zaśnie i się nie obudzi?
– Muszę, kochanie – powiedział, odsunął ją od siebie i wziął laptop.
– A nie możesz siedzieć ze mną w pokoju i tam pracować? Tu będziesz siedział?
– Nie, muszę być sam. – Nie podniósł nawet głowy znad ekranu.
Szybko pisał: CC, domniemanie samobójstwa. Sprawdzić. Była żona. Jej numer dostałem od p. Zofii, niezwykle niechętnej, w ostatnim momencie. W telefonie Cedra nie było numeru byłej żony. Dlaczego? Sprawdzić. Słowa córki też budziły jakieś nieuzasadnione wątpliwości.
– Proszę cię… przecież ja ci nie będę przeszkadzać. Cichutko sobie coś pooglądam…
Wątpliwości. Dlaczego? Co powiedziała? Co wie jej matka? Czy utrzymywali ze sobą kontakty. Sprawdzić.
– Nie chcę, posiedzę tutaj – rzucił znad ekranu.
Co sprawdzić? Byli małżonkowie nie utrzymują ze sobą kontaktów. Na ogół. Jakby utrzymywali, to może nie byliby byli.
– A chcesz drinka?
– Proszę cię, Joana, widzisz, że próbuję się skupić.
– Jeden drink ze mną ci przecież nie zaszkodzi?
Teraz mu naprawdę przeszkadza.
– Jo, przeszkadzasz mi. Jak zrobię notatki, to chętnie.
– To mnie wydzwoń, schodzę do rodziców, skoro mam tu siedzieć sama. – Odwróciła się na pięcie i tyle jej było.
Natan westchnął.
Skup się człowieku, co było nie w porządku? W którym momencie córka wydała ci się poruszona? Czym? Bo nie szmalem. Jak wspomniała o płycie. O kocie. O liście. A tym, że ojciec nie żyje? Nie bardzo. Dlaczego?
Postawił trzy wykrzykniki.
Zrobił odstęp. Wersalikami napisał: PENIS.
Rozmawiać z lekarzem medycyny sądowej. Sprawdzić, czy są ślady igieł, zastrzyków, narkotyków itp. Ślady wiązania, przemocy, przymuszania.
Odstęp.
Praca.
Firma holdingowa prosperowała nieźle. Ale może jakieś niespłacone długi? Jacyś ewidentni wrogowie? Jakieś niewywiązanie się ze zobowiązań? Mafijne porachunki? Może strach go do tego zmusił?
Westchnął.
Mafia włoska działała przejrzyściej. Po prostu przysyłali martwą rybę i było wiadomo, o co chodzi.
Lekarze – gdzie się leczył i na co. Może był śmiertelnie chory? Zaburzony? Leczony psychiatrycznie?
Powinien wrócić tam jutro. Jeszcze raz się przyjrzeć wszystkiemu na spokojnie. Może coś przeoczył.
I wtedy przypomniał sobie telefon od komendanta i zaklął w duchu. No tak, jutro będzie miał nasłany przez górę ogon. Jakąś babę z dobrymi plecami, skoro ma ją o wszystkim informować i udzielić jak najdalej idącej pomocy. Która ma upoważnienie najważniejszych osób i dostęp do wszystkich dowodów i zeznań, a jeszcze prawo do obecności przy przesłuchaniach. Szlag by to trafił! To są praktyki kompletnie zakazane w normalnych warunkach! Kto to jest?
Chwili spokoju nie będzie. Nie umie tak pracować. Jakim prawem ktoś mu podrzuca kukułcze jajo do gniazda! Cały czas będzie mu patrzeć na ręce!
Podniósł się, odłożył laptop i sięgnął do lodówki.
Teraz miał ochotę się napić.
Wyjął butelkę wódki, sięgnął po szklankę i szukał soku pomidorowego. W lodówce było dużo soków. Mandarynkowy, ananasowy, marchew – pomidorowego ani śladu. Niechętnie sięgnął po colę i dopełnił szklankę.
Psiakrew, psiakrew, psiakrew!
Lubi samobójców? To zaczną od wizyty w prosektorium, bardzo proszę. Niech się porzyga na początek, to potem będzie miał spokój. A może od zdjęć. A potem prosektorium.
Ledwo zdążył się przyzwyczaić do stałej obecności Beki, a tu taki pasztet. Teraz, po sześciu miesiącach, musiał przyznać, że Beka był nieoceniony. Nie podkładał mu się, nie czekał wiernie na wydane polecenie, ale i się nie wtrącał.
Natan zdał sobie sprawę, że właściwie Beki nie doceniał. A czasem zanim pomyślał, żeby coś zrobić – Beka już to załatwił. Tak jak dziś ze sprawdzeniem w GPS-ie, czy Groble daleko. Ale Beka to Beka, a antropolog, i to kobieta? Na cholerę mu jeszcze kobieta w pracy?
To nie znaczy, że miał coś przeciwko kobietom, absolutnie nie. Były bardzo przydatne.
Miały cechy, które trudno znaleźć u mężczyzny. Na pewno. Dużo takich cech… Na przykład… Musiałby się zastanowić. To zresztą nieistotne. On lubił pracować z mężczyznami. Byli konkretniejsi i nie pytali go, czy też za nimi tęsknił.
Tfu! Co ja gadam! Porucznik Natan się opamiętał. Nie gadam, tylko o czym ja myślę!
Trzeba będzie tę panią potraktować z całym szacunkiem i spuścić po południu. Niech sobie poogląda, porozmawia i wraca do siebie! Dopił duszkiem drinka i postanowił nalać sobie jeszcze jednego.
Nurkował właśnie w przepastnych głębinach czarnej lodówki Joany, kiedy usłyszał za sobą:
– Mogłeś powiedzieć, że wolisz być sam, wiedziałam, że tak będzie! Wiedziałam! I jeszcze sam pijesz! Rodzice mnie uprzedzali!
Odwrócił się z butelką wódki w ręce. Zdawał sobie sprawę z tego, jak to wygląda.
Joana stała na środku kuchni i jej oczy powoli napełniały się łzami.
Natychmiast do niej podbiegł.
– Kochanie, przepraszam, przepraszam!
Psiakrew,