Seria o komisarzu Williamie Wistingu. Йорн Лиер Хорст

Seria o komisarzu Williamie Wistingu - Йорн Лиер Хорст


Скачать книгу
i zatrzasnęła za sobą drzwi samochodu. – Pani Gine Jonasen?

      Kobieta odłożyła książkę.

      – Tak?

      Line podeszła bliżej i się przedstawiła.

      – Piszę artykuł o Bernhardzie Clausenie – powiedziała i wyjaśniła, że jest dziennikarką.

      Na twarzy kobiety malowało się bezbrzeżne zdziwienie.

      – Chciałabym przez chwilę z panią o nim porozmawiać – ciągnęła Line.

      – Ze mną?

      – Tak. Znała go pani, prawda?

      Jonasen potrząsnęła przecząco głową.

      – Myślę, że z kimś mnie pani pomyliła – odparła. – Wiem, kim był Bernhard Clausen, ale nigdy osobiście go nie znałam.

      Line spojrzała na kartkę, którą dostała od ojca. Gine Jonasen urodziła się w 1988 roku.

      – To może znała pani jego syna? – spytała, jakby doznała nagłego olśnienia. – Lennarta Clausena?

      Kobieta roześmiała się, sugerując, że musiało zajść jakieś nieporozumienie.

      – Wydaje mi się, że chodzi pani o inną Gine Jonasen – powiedziała.

      Line odczytała na głos numer telefonu i PESEL.

      – To ja – potwierdziła kobieta.

      – I nikt inny nie korzysta z pani telefonu?

      Jonasen pochyliła się i podniosła butelkę wody stojącą w cieniu pod stołem.

      – Nie – odparła i odkręciła nakrętkę.

      Nagle Line przyszła do głowy pewna myśl.

      – Od jak dawna ma pani ten numer telefonu?

      – Od zawsze.

      – To znaczy?

      – Odkąd dostałam swój pierwszy telefon. Miałam wtedy szesnaście lat.

      – Czyli w 2004 roku? – obliczyła szybko Line.

      – Zgadza się. Teraz dzieciaki dostają komórkę już w przedszkolu.

      Line uśmiechnęła się.

      – Wszystko jasne – powiedziała. – Rzeczywiście zaszło nieporozumienie. Bardzo przepraszam za to całe zamieszanie.

      Ruszyła w stronę samochodu i wsiadła do środka. Nagle Gine Jonasen wstała i pomachała, chcąc ją zatrzymać. Line opuściła szybę od strony pasażera i przechyliła się nad fotelem.

      – Wie pani co – zaczęła kobieta, podchodząc do auta. – Właśnie mi się przypomniało, że kiedy dostałam telefon, ktoś dzwonił kilka razy i rozłączał się, jakby chciał rozmawiać z osobą, która miała ten numer przede mną.

      Line przytaknęła. Tak właśnie było. Numer, z którego przez jakiś czas nie korzystano, był przyznawany nowemu abonentowi.

      – Wie pani, kto dzwonił?

      – Nie, ale pytał o Daniela.

      – Pamięta to pani?

      – Tak, ponieważ mój ojciec ma na imię Daniel. Sądziłam, że chodzi o niego. Z tego powodu wyniknęło parę nieporozumień.

      – Czyli osoba, która używała tego numeru przed panią, prawdopodobnie miała na imię Daniel?

      – Tak, ale to było przecież tak dawno temu.

      Line podziękowała, ściągnęła zębami nasadkę długopisu i zanotowała imię na czystej stronie w notesie. „Daniel”.

      11

      Wisting otworzył dwie puszki gulaszu, przelał ich zawartość do garnka i rozgrzał maksymalnie płytę.

      Siedzieli w czwórkę przy kuchennym stole. Wisting odsunął papiery na środek blatu, postawił talerz na swoim zwykłym miejscu, a potem nakrył dla Mortensena, Line i Amalie.

      – Wcale taki nie był – powiedziała Line i odłożyła na bok nekrolog Bernharda Clausena. – Partia wystawiła mu laurkę, a przecież Guttorm Hellevik opowiadał, że Clausen zmienił punkt widzenia na wiele spraw. Nie chcieli już, żeby przemawiał 1 maja.

      Wisting pomyślał, że opinia Line jest sprzeczna z tym, co usłyszał tego dnia w siedzibie partii.

      – Nikt nie chce mówić źle o zmarłym – skomentował Mortensen. Już miał sprzątnąć laptop ze stołu, gdy nagle znieruchomiał.

      – Dwa ślady linii papilarnych zabezpieczonych na kartonach z pieniędzmi właśnie zostały zidentyfikowane – oznajmił, nie odrywając wzroku od ekranu.

      Amalie chwyciła widelec i uderzyła nim o stół. Line wyjęła jej sztuciec z ręki.

      – Czyje? – spytał Wisting, podchodząc do kuchenki.

      – Bernharda Clausena i Waltera Kroma. Zidentyfikowano je na podstawie próbek referencyjnych. Odciski palców Clausena były na wszystkich pudłach, Waltera Kroma tylko na dwóch. Ale zabezpieczono również dwa inne, nieznane ślady. Właśnie szukają ich w bazie.

      – Kiedy dostaniemy odpowiedź? – spytała Line.

      – Jutro.

      – Piszą coś o kartce z numerem telefonu? – spytał Wisting, mieszając gulasz.

      Mortensen potrząsnął przecząco głową.

      – To jest na razie nieformalne, wstępne zawiadomienie – odparł. – Ale gdyby coś ustalili, na pewno by o tym wspomnieli.

      – W jego adresowniku jest czterech mężczyzn o imieniu Daniel – mówiła dalej Line. – Ale żaden z nich nie ma takiego numeru telefonu, jak ten zapisany na kartce.

      – Przecież dostał nowy numer telefonu – przypomniał Wisting.

      – Jeden to numer do Daniela Nyrupa, duńskiego polityka z MSZ-u. – Line uśmiechnęła się. – A drugi do Daniela Rabe, dziennikarza politycznego z „Aftenposten”.

      Gulasz zaczął bulgotać. Wisting poczekał chwilę, żeby jedzenie zrobiło się wystarczająco ciepłe, po czym postawił garnek na stole.

      Line zawiązała córce śliniak, nałożyła jej na talerz porcję gulaszu i największe kawałki rozgniotła widelcem.

      – Myślisz, że firma telekomunikacyjna nie przechowuje informacji na temat tego, kto posiadał wcześniej dany numer? – spytała.

      – Już to kiedyś przerabiałem – powiedział Mortensen, odsuwając laptop. – Tego typu danych nie przechowują aż tak długo, ale dla pewności mogę to sprawdzić.

      Gdy Wisting częstował się gulaszem, zadzwonił telefon.

      – Jonas Hildre, „Dagbladet” – przedstawił się dzwoniący. – Co może mi pan powiedzieć o Bernhardzie Clausenie?

      Pytanie padło nagle i niespodziewanie.

      – Co pan ma na myśli? – spytał Wisting, wkładając chochlę z powrotem do garnka.

      – Trwa dochodzenie – stwierdził dziennikarz.

      – W jego domku letniskowym wybuchł pożar – odparł komisarz.

      To nie była żadna nowość. Wszystkie media o tym pisały, ale Wisting nie chciał stawiać samego siebie pod ścianą i tłumaczyć się z prowadzonych czynności.

      – Za to dochodzenie odpowiedzialna jest Christine Thiis – dodał. – Może pan z nią porozmawiać.

      – Na razie chciałem jedynie poznać tło sprawy.

      Wisting


Скачать книгу