Pod nóż. Arnold van de Laar

Pod nóż - Arnold van de  Laar


Скачать книгу
z tej pracy niż teraz.

      Wraz z rozwojem techniki i doświadczenia w dziedzinie chirurgii rosła liczba dolegliwości, które można było leczyć operacyjnie. Wiele spośród tych schorzeń wynika z faktu, że człowiek chodzi wyprostowany. Ten pierwszy krok naszych przodków, zrobiony około czterech milionów lat temu, od razu przyniósł ze sobą kilka problemów, które do dzisiaj odpowiadają za znaczną część zabiegów, jakimi zajmuje się nowoczesna chirurgia. Żylaki, przepukliny pachwinowe, hemoroidy, chromanie przestankowe, zwyrodnienie stawów biodrowych, przepuklina kręgosłupa, uszkodzenia łąkotki w kolanie – wszystkie te przypadłości mają związek z chodzeniem na dwóch nogach.

      Dwa schorzenia, którym chirurgia poświęca obecnie wiele uwagi, są plagą ludzkości od niedawna. Te stosunkowo nowe dolegliwości – nowotwór i miażdżyca – wkradły się do naszych organizmów w związku ze zmianą trybu życia w ostatnich stuleciach, wraz z nadmiarem spożywanych kalorii i paleniem tytoniu. Poza tym te dwie choroby pojawiają się zazwyczaj w starszym wieku. Dawniej człowiek po prostu umierał, zanim zachorował na nowotwór albo jego tętnice zdążyły się zatkać.

      W XIX wieku ludzie dość nieoczekiwanie zaczęli żyć dłużej. Przyczyna tego dziwnego zjawiska była prosta: w tym okresie w świecie zachodnim zaszła zmiana, która miała większe znaczenie dla nowoczesnej chirurgii niż jakikolwiek wielki czy sławny chirurg – poprawiły się warunki higieniczne. Chirurgia przeobraziła się przez to tak drastycznie, że aż dziw bierze, iż nazwa zawodu została taka sama.

      Trudno pojąć, dlaczego tak długo trwało, zanim skojarzono ze sobą chirurgię i higienę. Przerazilibyśmy się nie na żarty, gdybyśmy się znaleźli w sali operacyjnej w XVIII wieku. Krzyki musiały być przeraźliwe, krew tryskała na wszystkie strony, a smród palonego mięsa z kikuta po amputacji przyprawiał o mdłości. Wyglądało to jak scena z makabrycznego horroru.

      W nowoczesnej sali operacyjnej unosi się świeży zapach środka dezynfekującego, każda odrobina krwi jest starannie odsysana, można spokojnie rozmawiać, a w tle słychać bicie serca podłączonego do monitora, uśpionego pacjenta i grające radio. Prawdziwa różnica między „wtedy” a „teraz” jest jednak dużo subtelniejsza; to coś, czego człowiek z zewnątrz nie zauważy od razu. To ciche prawa sterylizacji, które tworzą fundament nowoczesnej chirurgii.

      Fartuchy operacyjne, rękawiczki, narzędzia chirurgiczne i wszystkie materiały są wysterylizowane, to znaczy całkowicie wolne od bakterii i innych patogenów. Używa się do tego procesu autoklawu, rodzaju szybkowaru, w którym narzędzia są sterylizowane parą pod wysokim ciśnieniem lub naświetlane promieniami gamma. W czasie operacji wytyczamy z niezwykłą dokładnością sterylną strefę wokół rany operacyjnej, w której nikt i nic nie może dotykać niczego i nikogo poza tą strefą. Jeśli należysz do zespołu operacyjnego, „jesteś sterylny”, co oznacza, że na twoim fartuchu operacyjnym i rękawiczkach nie ma żadnej bakterii. Aby utrzymać tę sterylność, potrzebna jest precyzyjna procedura zakładania fartucha, rękawiczek i chodzenia wokół pacjenta. Ręce należy trzymać zawsze powyżej pasa, patrzeć na siebie nawzajem przy omijaniu się, przy zawiązywaniu fartucha obrócić się dookoła i nigdy nie odwracać się plecami do pacjenta. Aby jeszcze bardziej zredukować ilość bakterii w sali operacyjnej, wszyscy noszą odpowiednie czepki i maski, ogranicza się liczbę osób obecnych przy operacji, a drzwi pozostają zamknięte, jeśli tylko jest to możliwe.

Chodaki, czapka i maska

      Nowoczesny chirurg często się przebiera. W szpitalu nosi biały fartuch lekarski. Na blok operacyjny zakłada czyste niebieskie lub zielone ubranie chirurgiczne, białe chodaki i czepek. W sali operacyjnej nosi maskę, sterylny fartuch operacyjny i sterylne rękawice gumowe. Pod koniec XIX wieku odkryto, że zarazki mogą być roznoszone także przez mikroskopijne krople śliny w powietrzu. Chirurg z Wrocławia, Jan Mikulicz-Radecki, postanowił nie tylko jak najmniej rozmawiać podczas operacji, ale także nosić maseczkę na ustach. Popularne wówczas chusteczki były prawdopodobnie przeznaczone głównie do zakrywania brody, którą obowiązkowo nosili wszyscy chirurdzy; zakładano także czapkę, by zakryć włosy na głowie. W każdym razie zdaniem Mikulicza wszyscy się szybko do tego przyzwyczaili, a oddychanie przez maskę okazało się wcale nie takie trudne. W 1897 roku pisał w „Centralblatt für Chirurgie”: „Oddychamy tak samo łatwo, jak kobiety na ulicy noszące woalki”. Epidemia AIDS przyczyniła się do wprowadzenia do chirurgii okularów ochronnych, gogli, co w połączeniu z maską jest czasami kłopotliwe, bo przy oddychaniu pokrywają się one parą, jeśli nie są szczelne w okolicach nosa i policzków. Do precyzyjnych operacji używa się okularów z lupą, czasami z latarką na czole. Najbardziej uciążliwą częścią garderoby chirurga jest fartuch powlekany ołowiem, noszony pod zwykłym fartuchem przy operacjach, w których używa się promieni Roentgena. Jest naprawdę ciężki i robi się w nim bardzo gorąco.

      Wszystkie te środki przyniosły widoczne rezultaty. Dawniej wyciek ropy z rany operacyjnej po trzech dniach był rzeczą normalną. Tylko głupi chirurg tego nie wiedział. Rany zostawiano otwarte, żeby ropa mogła się z nich łatwo wydostawać. Dopiero w sterylnych warunkach można było zapobiec zwykłym infekcjom ran operacyjnych i zaczęto je zaszywać pod koniec operacji. Nie tylko higiena jest zatem innowacją w chirurgii, ale również zaszywanie ran należy do stosunkowo nowych zjawisk.

      Kim są chirurdzy, jacy to ludzie? Skąd przychodzi im do głowy pomysł krojenia czyjegoś ciała, w chwili gdy ta osoba nic nie czuje? Jak mogą spokojnie spać, kiedy zoperowany pacjent walczy o życie? Jak dają sobie radę po śmierci pacjenta pod nożem, nawet jeśli nie popełnili błędu? Czy chirurdzy są szaleni, genialni, czy pozbawieni wszelkich skrupułów? Są bohaterami czy zarozumialcami? Ten zawód wiąże się z ogromnym stresem. Operowanie bywa piękne, ale odpowiedzialność jest olbrzymia.

      Chirurg w trakcie operacji staje się dosłownie jednym z elementów leczenia pacjenta. Jego ręce i sprawność są instrumentami leczenia. Trzeba mieć dużą odporność psychiczną, kiedy pojawiają się problemy. Czy ich przyczyną było moje działanie, czy też swoją część wykonałem poprawnie, a powód komplikacji leży gdzie indziej? Rezultat ingerencji nigdy nie jest pewny, mimo jak najlepszego wykonania zadania. Występujące problemy mogą wynikać z samego przebiegu określonej dolegliwości. Chirurg jednak musi sam przed sobą zdać rachunek ze swoich działań, w znacznie większym stopniu niż lekarz, który nie leczy za pomocą rąk. Czy zrobiłem, co mogłem, czy nie zrobiłem? To owa wieczna wątpliwość, którą chirurdzy skrywają pod maską pewności siebie. Przez to postrzega się ich jako wszechmocnych i nietykalnych, ale nawet u najbardziej pewnego siebie chirurga jest to tylko pozór, sposób dźwigania ciężaru odpowiedzialności i trzymania na dystans skrytego poczucia winy. Maksyma chirurgów brzmi: po prostu pracuj dalej.

      Każdy chirurg ma pacjentów, którzy zmarli mu pod nożem, mimo że on sam nie popełnił żadnego błędu. Trzeba umieć sobie radzić z takimi sytuacjami, bo dosłownie pięć minut później czeka na niego następny pacjent. Można wtedy porównać chirurga do maszynisty pociągu, który kogoś przejechał, ale w żaden sposób nie mógł temu zapobiec. Pociągi zaś muszą jeździć dalej. Są to dramatyczne zdarzenia, z którymi zależnie od okoliczności i powodów operacji chirurdzy radzą sobie lepiej lub gorzej. Jeśli pacjent chorował na raka lub miał wypadek, wtedy nie było innego wyboru, trzeba było operować. Ale jeśli była to zaplanowana operacja? Albo istniały niechirurgiczne alternatywy? A jeśli operowane było dziecko? Wtedy znacznie trudniej się z tym pogodzić.

      Oczywiście istotne jest tutaj doświadczenie. Czy wykonywało się tę operację pięć, czy pięćset razy? Każdego zabiegu trzeba się uczyć w praktyce, co znaczy, że przy pierwszych operacjach szansa komplikacji jest większa i spada wraz z nabywaniem biegłości. Chirurg musi wszakże przejść etap uczenia się, nie ma innej drogi. Czy moi pierwsi pacjenci zdawali sobie z tego sprawę, kiedy zaczynałem pracować jako chirurg? Charles-François Félix de Tassy był doświadczonym chirurgiem, ale jeszcze


Скачать книгу