Wakacje w Trzeciej Rzeszy. Julia Boyd

Wakacje w Trzeciej Rzeszy - Julia Boyd


Скачать книгу
W następstwie traktatu i przystąpienia Niemców do Ligi Narodów w 1926 roku odrodzenie nabrało takiego tempa, że zaledwie dziesięć lat po rozejmie Niemcy stały się drugą co do wielkości potęgą przemysłową na świecie.

      Pomimo takiego obrotu spraw następca lorda D’Abernona, sir Ronald Lindsay, nie palił się do objęcia nowego stanowiska. „Traktat wersalski jest nudny jak flaki z olejem i można zasnąć na stojąco w trakcie lektury. O ile się orientuję, praca w Berlinie przypomina nabieranie wody dziurawym sitem”81. Jednakże inni cudzoziemcy, którzy odwiedzali Niemcy i mieszkali tam w ekscytujących latach pomiędzy Locarno i krachem na nowojorskiej giełdzie, byli innego zdania. Niemcy (zwłaszcza Berlin) nieoczekiwanie stały się nowoczesne, innowacyjne, podniecające i seksowne. Nawet chroniczny brak stabilizacji politycznej dodawał smaczku tamtejszemu życiu – zwłaszcza w oczach tych, którzy pragnęli uciec od skostniałych konwenansów Wielkiej Brytanii.

      Dla Christophera Isherwooda – i jak wskazuje tytuł jego powieści, His Kind [Jemu podobni] – Berlin „oznaczał chłopców”82, przy czym fakt, że padło akurat na naród, który tak niedawno odebrał im ojców i starszych braci, krył w sobie pewną przekorę. Świadomość odrzucenia klasy i przynależności narodowej dawała poczucie wolności – wręcz odurzała – i można było się nią napawać zarówno w gejowskich barach i nocnych klubach Berlina, jak i w codziennym życiu. Eddy Sackville-West (późniejszy lord Sackville i kuzyn Vity Sackville-West) zachwycał się spacerami w „szkockiej mgle” opodal Drezna, gdzie mieszkał kilka miesięcy w 1927 roku, rozkoszując się niemiecką muzyką i brzmieniem języka. „W drodze powrotnej autobusem czerpałem taki sam zachwyt i poczucie wolności z każdej witryny sklepowej i brzmienia wyrazu Hauptbahnhof83.

      Sackville-West zaledwie trzy lata wcześniej przyjechał do Niemiec, jednak nie w poszukiwaniu chłopców, lecz po to, by się z nich „wyleczyć”. W 1924 roku spędził kilka miesięcy w klinice doktora Karla Martena we Fryburgu, gdzie wraz z innymi homoseksualistami został poddany szarlatańskim kuracjom i pseudopsychoanalizie. Marten wyjaśnił Eddiemu, że jego niestrawność wynika z kompleksu matki, a w celu wyleczenia go z homoseksualizmu pompował w niego substancję, która „po kolacji”, jak zanotował nieszczęsny Sackville-West w swoim dzienniku:

      miała niespodziewany wpływ na pęcherzyki nasienne i skazała mnie na trzy i pół godziny męczarni. Martin [sic!] mówił, że moja podświadomość była przygotowana na ból. Boże! To był koszmar! Ból napływał falami, przygasał jak świeca na wietrze, po czym znowu uderzał z wielką mocą84.

      W marcu Sackville-West i jego towarzysz niedoli Edward Gathorne-Hardy [trzeci syn hrabiego Cranbrook i członek artystycznego kręgu Bright Young People; szanowany antykwariusz, pracował kiedyś dla British Council] zorganizowali ucieczkę:

      O 5.30 wyruszyliśmy do Berlina. Dzień cudny. Czułem się, jakbym wracał do domu na wakacje z prywatnej szkoły. Świt na obrzeżach Berlina zapierał dech w piersi. Kępy świerków i brzóz, ziemia zryta przez dziki. Białe słońce. Ariadna na Naksos w operze – piękna nie do opisania. Berlin jest mały, bezpłciowy i przypomina prowincjonalny Paryż. Daleko mu do urokliwego Wiednia. Oprócz Unter den Linden żadna ulica nie jest godna uwagi.

      Kilka dni później dwóch Eddych wyruszyło do Gdańska, lecz po drodze odkryli, że nie mają odpowiednich dokumentów. „Złe paszporty! Zajechaliśmy do Lęborka, podłej mieściny na polskiej granicy. Ależ jesteśmy dzielni! Nędzny, drogi hotelik. Łaziliśmy po śniegu i wpadliśmy do wody. Zgroza! Ohydne domy i szpetni, dziwni ludzie, głuche głosy i złe powietrze!”. Za to Gdańsk, kiedy w końcu do niego dotarli, okazał się zachwycający. „Co za miejsce! Domy jak w Anglii elżbietańskiej, z żółtych i ciemnoczerwonych cegieł. Wielkie, czarno-białe składy na zamarzniętej Motławie. Brama Żuraw obłędna i brak mi słów na katedrę”. Niemniej jednak trzy dni starczyły w zupełności i z ulgą wrócili do Berlina. „Ależ ten Adlon wygodny! Zjadłem pyszną kolacyjkę w piżamie i futrze Eddy’ego”85.

      Pierwsze przeżycie związane ze stolicą Niemiec było dla Christophera Isherwooda dalekie od kabaretowego Berlina, z którym tak ściśle wiąże się jego nazwisko. W 1928 roku spędził lato w Bremie ze swoim kuzynem Basilem Fryem, brytyjskim wicekonsulem. Fry, komiczna postać, ucieleśniał wszystko to, co Isherwood, W.H. Auden, Stephen Spender i tak wielu innych z ich pokolenia gorliwie odrzucało. Fragment jednego z jego wierszy, zatytułowanego Anglia, mówi sam za siebie:

      Jedź do Anglii, oprzyj znużone czoło

      Na jej piersi, rozległej i hożej,

      Wtenczas ona otoczy cię wkoło

      Opiekuńczym ramieniem morza86.

      Pierwsze zetknięcie Isherwooda z Niemcami nastąpiło w Blumenthal w dorzeczu Wezery, gdzie w letni ranek przybił jego statek. Pięćdziesiąt kilometrów dalej, w Bremie, spotkał się z urzędnikiem konsularnym. „Jechaliśmy przedmieściami porośniętymi winoroślą. Kiście bzu. Schludne domy z fasadami ze stiukowymi dekoracjami. Wesołe tramwaje. Promenady za fontanną Laokoona, gdzie pyton mile zrasza wodą ramiona posągu w prażącym słońcu”. Jak można się spodziewać, „chłopcy” przesądzili o jego pierwszym wrażeniu: „Niemcy to zdecydowanie kraj chłopców. Noszą niedorzeczne, kolorowe koszule wiązane tasiemkami, skarpety i szyprówki z warkoczem. Wszyscy jeżdżą na rowerach”87.

      Pobyt u kuzyna rozczarował Isherwooda, lecz jego pierwsza wizyta w Berlinie niespełna rok później okazała się doświadczeniem zgoła odmiennym i choć trwała niewiele dłużej niż tydzień, uznał ją potem za jedno z najbardziej decydujących wydarzeń w swoim życiu88. Jego stary przyjaciel W.H. Auden, przebywający tam od kilku miesięcy, wprowadził go w świat, który tak dalece różnił się od dusznej, powojennej Anglii, że przed Bożym Narodzeniem 1929 roku przyjechał do Berlina na czas nieokreślony. Jak napisał we wspomnieniach, kiedy zapytano go na granicy o cel wizyty, mógł odpowiedzieć zgodnie z prawdą: „Szukam ojczyzny i przyjechałem sprawdzić, czy to tutaj”89.

      Do tamtego czasu Auden wrócił już do Anglii, pozostawiwszy Isherwooda tylko z jednym angielskim znajomym, Francisem Turville’em-Petre’em. Francis leczył się wówczas na syfilis w Institut für Sexualwissenschaft [Instytucie Nauk Seksuologicznych] – jednym z najbardziej zadziwiających przejawów świeżo nabytej berlińskiej nowoczesności. Założony w 1919 roku przez doktora Magnusa Hirschfelda, Instytut nie był żadną tajną inicjatywą, ale poważną próbą naukowego podejścia do zachowań seksualnych wszelkiego rodzaju. Jedną z głównych misji Hirschfelda było przekonanie świata, że homoseksualizm to nie przestępstwo ani choroba, lecz całkowicie normalny stan człowieka. Instytut pełnił funkcję kliniki i ośrodka badawczego (miał imponujące archiwum i bibliotekę liczącą około trzydziestu tysięcy pozycji) oraz dążył do uświadamiania szerszej publiczności licznymi wykładami ze wszystkich dziedzin seksu. Rok w rok gościło tam około tysiąca osób z całej Europy. Wielu przyjeżdżało z konkretnym problemem, a inni chcieli po prostu wejrzeć w swoją seksualność. Niektórych niewątpliwie nęciły zbiory tamtejszego muzeum, które Auden określił jako „pornografię do celów naukowych. Eunuchy mają używanie”90.

      Są tu baty, łańcuchy i narzędzia tortur dla tych, którzy czerpią rozkosz z bólu; bogato zdobione buty na wysokich obcasach dla fetyszystów, koronkowe damskie majteczki, które nosili


Скачать книгу

<p>81</p>

Sir Ronald Lindsay do Esmé Howarda, 17 sierpnia 1926, Cumbria Archive Centre (CAC), Carlisle, Howard papers, DHW/4/2/17.

<p>82</p>

Christopher Isherwood, Christopher and His Kind, Methuen, Londyn 1985, s. 10.

<p>83</p>

Edward Sackville-West, 8 listopada 1927, British Library (BL) Add. MS 68906.

<p>84</p>

Sackville-West, Dziennik, 19 marca 1924, BL, Add. MS 71871C.

<p>85</p>

Tamże, 6, 9, 10, 14 marca 1924.

<p>86</p>

B.H. Fry, Friends, Philosophers and Fishermen, Basil Blackwell, Oksford 1932, s. 15.

<p>87</p>

Peter Parker, Isherwood, Picador, Londyn 2005, s. 153–154.

<p>88</p>

Christopher and His Kind, s. 10.

<p>89</p>

Tamże, s. 17.

<p>90</p>

Parker, s. 168.