Wakacje w Trzeciej Rzeszy. Julia Boyd

Wakacje w Trzeciej Rzeszy - Julia Boyd


Скачать книгу
Na Tweedym jednak nie zrobili wrażenia – „niechlujna banda mruków, jak Bloomsbury w najgorszym wydaniu”. Większą przyjemność sprawiło mu przyjęcie w ambasadzie egipskiej, gdzie wśród Boliwijczyków, Szwajcarów, Szwedów i Amerykanów spotkał Finkę, która „wyglądała dosłownie jak wiórek masła”. Na innym przyjęciu Tweedy i Turcan poznali „głównego adiutanta Hitlera, barwną postać, coś jak przerośnięty kwiatek w mundurze oficera marynarki wojennej”211.

      Ich pierwsze spotkanie z mrocznym obliczem nowych Niemiec miało miejsce w przededniu wyborów, kiedy zobaczyli chłopca katowanego przez oddział nazistów. „Zdrętwieliśmy ze strachu i wzięliśmy nogi za pas”, napisał Tweedy. „Nie posiadaliśmy się ze szczęścia, gdy zamknęły się za nami drzwi hotelu”. Jak to ujął inny Brytyjczyk przebywający w Berlinie w czasie wyborów, „Strach zrobił tchórzy z nas wszystkich”212.

      Wyborczy sukces Hitlera 5 marca nikogo nie zdziwił. Tweedy słuchał ogłoszenia wyników w zatłoczonej recepcji hotelu. „Wszyscy zareagowali spokojnie, nikt nie wiwatował. Hitler wygrał i to byłoby na tyle”. Tydzień później Tweedy nie mógł się nadziwić zmianie, która zaszła w tak krótkim czasie. „Wybory spowodowały w Niemczech tyle zmian wewnętrznych i zewnętrznych, iż nie sposób uwierzyć, że przebywamy w tym samym kraju, do którego wjechaliśmy miesiąc temu. Nazizm przechodzi wszelkie granice”. Dwa dni później wyjechali z Berlina, szczęśliwi, że mogą uciec od powyborczego chaosu.

      Tweedy, podobnie jak wielu innych cudzoziemców, nie wiedział, co myśleć. To nieokrzesane, nowe społeczeństwo nie wzbudzało sympatii, ale może zbyt wiele wymagał? Bądź co bądź Hitler „nie jest złym człowiekiem”. Fakt, wydaje się podszyty „histerycznym obłędem”, ale czyż każdy wielki zryw nie rodzi się z ekscentrycznego umysłu? W ciągu minionych tygodni Tweedy odbył niezliczone rozmowy z ludźmi z wszelkich możliwych środowisk. Wielu było wrogich Hitlerowi, lecz znacznie więcej uległo czarowi nowej „wiary”. Była „prężna, ekscytująca i żywa. Nikogo nie traktowała z góry, znosiła społeczne bariery, dostarczała bodźce i wielką pompę”. Innymi słowy, była to nowa dobra nowina. Co więcej, pisał Tweedy, „policja jest do rany przyłóż”.

      Ponieważ po Reichstagu zostały zgliszcza, otwarcie parlamentu odbyło się w kościele garnizonowym w Poczdamie 21 marca przed grobem Fryderyka Wielkiego. Korpus dyplomatyczny stawił się w komplecie. „Dostaliśmy piękne miejsca w galerii naprzeciw krzesła prezydenta”, wspominała lady Rumbold, „toteż widzieliśmy i słyszeliśmy doskonale. Muszę przyznać, że organizacja była na najwyższym poziomie, żadnych zgrzytów i wszystko o czasie”. Za pustym krzesłem cesarza siedział książę, a galerię powyżej zajęli starzy generałowie i admirałowie – „pięknie prezentowali się w szarych mundurach z orderami”. Wszędzie widać było brunatne koszule SA [Oddziałów Szturmowych]. Lady Rumbold opisywała, że „Hitler, uderzająco podobny do Charliego Chaplina [Dyktator wszedł na ekrany dopiero w 1940 roku], siedział na brzeżku krzesła, drobny i żałosny w czarnym surducie”213. Tamtego wieczoru kolejny wielki przemarsz z pochodniami omal nie przeszkodził Rumboldom w dotarciu do opery, gdzie naziści zjawili się en masse na Die Meistersinger [Śpiewakach norymberskich] Wagnera.

      Tweedy i Turcan dotarli już wówczas do Jeny – „urokliwego miasteczka z minionej epoki”. Zatrzymali się w gospodzie („bardzo podobnej do Red Lion w Cambridge”) pełnej nazistowskich zwolenników świętujących otwarcie Reichstagu:

      Nasi współbiesiadnicy byli wspaniali. Członkowie koła łowieckiego wlewali w siebie hektolitry piwa, starsze panie o nieobecnym wzroku, wspominające dawne, dobre czasy, które teraz być może wrócą; byli tam również studenci, całe rodziny oraz dziewczyna w jakby nazistowskim mundurze. Harmider panował straszny, ale wszyscy się świetnie bawili i odpowiednio zachowywali.

      Dwa dni później, 24 marca, Hindenburg podpisał ustawę o pełnomocnictwach i tym samym przekazał Hitlerowi władzę, o którą ten usilnie zabiegał. Ubezwłasnowolnienie Reichstagu zdmuchnęło ostatni płomyk demokracji.

*

      Po wyborach nadeszły nietypowo ciepłe dni – „pogoda Hitlera”, stwierdziła żona dozorcy domu, w którym mieszkał Isherwood, przy Nollendorfstrasse, usianej obecnie swastykami, podobnie jak pozostałe berlińskie ulice. Rezygnacja z ich wywieszenia byłaby nierozsądna, zauważył Isherwood. Nierozsądnie byłoby również nie ustąpić z drogi umundurowanemu naziście lub odmówić datku, gdy naziści wpadali do restauracji i kin ze swoimi puszkami. Nie sposób było uciec przed głośnikami, przez które nadawano przemówienia Göringa i Goebbelsa – Deutschland erwache [Zbudźcie się, Niemcy].

      Niebawem zaczęły znikać gejowskie bary. Bystrzejsi chłopcy zeszli do podziemia, a „niemądrzy fruwali po mieście, wzdychając do przystojnych bojówkarzy w mundurach”214. Ponieważ było tajemnicą poliszynela, że Ernst Röhm jest homoseksualistą, optymiści z branży zapewne wierzyli, że nadszedł ich czas. Ale w ciągu kilku tygodni wymordowano lub uwięziono setki z nich – „dla ich dobra” – w nowo otwartym obozie koncentracyjnym w Dachau.

      Prześladowanie homoseksualistów było jednakże niczym na tle prześladowania Żydów. Rankiem 1 kwietnia oddziały szturmowe w całych Niemczech zajęły pozycje przed żydowskimi sklepami i zablokowały ich wejścia. Trzymały tablice z napisem Deutschland erwache: die Juden sind unser Unglück [Zbudźcie się, Niemcy: Żydzi są naszą klęską]. Poprzedniego dnia, tankując morrisa pod Lipskiem, Tweedy zauważył przy sąsiedniej pompie ciężarówkę pełną sprzętów domowych. Podczas rozmowy z właścicielem odkrył, że ten wraz z żoną to „Żydzi na wylocie”. Po miesiącach zastraszania postanowili dać za wygraną, zwinąć manatki i jechać do Szwajcarii. Ich historia, która wkrótce stanie się udziałem wielu ludzi, wydała się wówczas Tweedy’emu „dziwna, ale wymowna”. Na tyle poznał już nazistowskie Niemcy, aby mieć świadomość, że „Żydom się dostanie”. Po wysłuchaniu audycji na temat starannie zaplanowanego bojkotu napisał: „To jedna z nielicznych okazji, kiedy współczuję Żydom”. Niespełna miesiąc po wyborach Tweedy wiedział już tyle o Niemczech Hitlera, że zanim oddał celnikom na granicy bagaż do przejrzenia, zamazał nazwiska wszystkich osób, o których pisał w swoim dzienniku.

      Szczęśliwy, że wyjeżdża, nie czekał na rozwój sytuacji. Lady Rumbold owszem. „To było okrutne i barbarzyńskie”, pisała do matki215. W Berlinie, wzdłuż całej Kurfürstendamm, najsłynniejszej tutejszej ulicy handlowej, zaklejono witryny jaskrawożółtymi plakatami o podobnej treści, okraszonymi w wielu przypadkach karykaturą żydowskiego nosa. Część obcokrajowców przekornie robiła zakupy w wyludnionych sklepach. Lilian Mowrer chodziła do Kaufhaus des Westens, Isherwood zaś do domu towarowego Israel [Kaufhaus Nathan Israel, wówczas najstarszy dom towarowy w Berlinie]. Przy wejściu natknął się na chłopaka z Przytulnego Zakątka, obecnie bojówkarza w brunatnej koszuli. Cudzoziemcy zrozumieli niebawem, że wielu niemieckich znajomych, bez względu na dawne przekonania, przystępuje do nazistów, aby przetrwać. W maju, tuż przed definitywnym opuszczeniem Berlina, Isherwood tak pisał o swojej gospodyni:

      Już się przystosowuje, tak jak przystosuje się do każdego nowego reżimu. Dziś rano słyszałem nawet, jak żarliwie rozmawia z żoną dozorcy o Führerze. Gdyby ktoś jej przypomniał, że w listopadowych wyborach głosowała na komunistów, zaprzeczyłaby z mocą i w dobrej wierze. Po prostu się aklimatyzuje, zgodnie z prawem naturalnym, jak zwierzę, które zmienia futro na zimę216.

      James Grover McDonald, przewodniczący Stowarzyszenia Polityki Zagranicznej i niebawem komisarz Ligi Narodów do spraw uchodźców z Niemiec,


Скачать книгу

<p>211</p>

Chodzi o Ernsta „Putziego” Hanfstaengla. Pół-Amerykanin, studiował na Harvardzie i przyjaźnił się z Hitlerem. W 1933 roku został szefem Biura Prasy Zagranicznej.

<p>212</p>

Harold Picton, From Republican to Nazi Germany, Letchworth, 1938, s. 175.

<p>213</p>

Lady Rumbold do matki, 22 marca 1933.

<p>214</p>

Christopher and His Kind, s. 96, 98.

<p>215</p>

2 kwietnia 1933.

<p>216</p>

Christopher Isherwood, The Berlin Novels, Vintage Books, Londyn 1999, s. 488–489.