Wakacje w Trzeciej Rzeszy. Julia Boyd

Wakacje w Trzeciej Rzeszy - Julia Boyd


Скачать книгу
w akcji. Nikt nie zwracał uwagi na „śliniącego się” księdza, lecz gdy nazistowski funkcjonariusz strzelił obcasami i zabrał głos, przez tłum przeszedł dreszcz. „To przywództwo duchowe”217. Siódmego kwietnia Hitler powiedział McDonaldowi w czasie prywatnej rozmowy: „Zrobię coś, co reszta świata chciałaby zrobić. Oni nie wiedzą, jak pozbyć się Żydów. Ja im pokażę”218.

      Ale, jak McDonald wkrótce się przekonał, antysemityzm nie ograniczał się do narodowych socjalistów. Jadąc z Berlina do Bazylei, rozmawiał ze współpasażerem, którego wziął za komiwojażera. Tamten nie był nazistą, lecz poglądy miał sprecyzowane: „Żyd to wirus zatruwający niemiecką krew i rasę. Żyd pozostanie Żydem, nie przeistoczy się w inne stworzenie. Stanowi zaledwie jeden procent niemieckiej populacji, ale zdominował naszą kulturę. To niedopuszczalne”, stwierdził i enigmatycznie dodał: „Jego wpływ jest widoczny u Niemców bardziej niż innych ras”219.

*

      Oprócz cudzoziemców, głównie dziennikarzy, którzy usiłowali obnażyć prawdziwą naturę nazistowskiej rewolucji w pierwszych miesiącach istnienia Trzeciej Rzeszy, byli też tacy, którzy wychwalali nowy porządek. Dla nich Hitler był wizjonerem, natchnionym wodzem, który zapewnił ludziom pracę, stworzył wspaniałą nową infrastrukturę, a przede wszystkim przywrócił krajowi dumę, podczas gdy inne narody podupadły na duchu. Zanim doszedł do władzy, liczba obcokrajowców w Niemczech malała. Ale teraz ci, którzy mieli w tym zawodowy interes, wracali, ciekawi rodzącej się Rzeszy, aby wyciągnąć własne wnioski na podstawie napływających zewsząd sprzecznych informacji. Czy mają do czynienia ze współczesną utopią, do której winny dążyć pozostałe państwa, czy może, jak przekonywały liczne gazety, na ich oczach rozgrywa się mrożący krew w żyłach spektakl brutalności, represji i antysemityzmu?

      Wśród pierwszych apologetów reżimu znalazł się brytyjski naukowiec Thomas Philip Conwell-Evans, chociaż – jak zaznacza Karina Urbach w swojej książce Go-Betweens for Hitler – do dziś nie jest jasne, czy rzeczywiście był zwolennikiem nazistów, czy pracował dla wywiadu brytyjskiego220. Na początku 1933 roku wykładał stosunki międzynarodowe na Uniwersytecie Albrechta w Królewcu (niem. Königsberg), gdzie filozof Kant spędził większość życia. Zważywszy na pozycję Królewca jako stolicy Prus Wschodnich oraz bliskość Polski i krajów bałtyckich, nic dziwnego, że jego studenci byli żywo zainteresowani sprawami zagranicznymi. „Codziennie o czwartej siadają przy stole w korytarzu i toczą ożywioną rozmowę na temat bieżących wydarzeń”, pisał Conwell-Evans. Nigdy nie zaprzeczał istnieniu nazistowskiej przemocy, lecz – podobnie jak wielu innych proniemieckich komentatorów – uważał doniesienia prasy za mocno przesadzone. Poprzez wyolbrzymianie ulicznych pobić i przepychanek gazety tworzyły mylne wrażenie, że takie zachowanie jest nieodłącznym aspektem narodowego socjalizmu, podczas gdy tak naprawdę, przekonywał Conwell-Evans, „to sprawka mniejszości, która kompromituje ideologię swoim postępowaniem. Zdecydowana większość to idealiści, skłonni do poświęceń i działania na rzecz społeczności”221. Podobnie jak wielu prawicowców, Conwell-Evans czuł głęboką więź z Niemcami. Popieranie ich było godne pochwały, nie tylko z powodu sprzeciwu Hitlera wobec niesprawiedliwości układu wersalskiego, lecz z uwagi na więzy krwi. Zamiast sprzeczać się o drobiazgi w rodzaju „kwestii żydowskiej” bądź garstki zniechęconych radykałów, Brytyjczycy i Amerykanie winni stanąć ramię w ramię z anglosaskimi niemieckimi braćmi, by walczyć ze wspólnym wrogiem – komunistami.

      W przeciwieństwie do Conwella-Evansa Robert Bernays był zagorzałym krytykiem narodowego socjalizmu, jednakże i on nie krył podziwu dla żelaznej determinacji nazistowskich studentów, z którymi spotkał się w czasie krótkiej, pouczającej wizyty w Niemczech. Jeden z młodych studentów uniwersytetu berlińskiego zaprosił go do swojego pokoju. Pomieszczenie, jak stwierdził Bernays, w pełni oddawało ducha ideologii nazistowskiej. Było wprawdzie puste i spartańskie, ale każdy przedmiot miał szczególne znaczenie – zwłaszcza ogromna mapa Niemiec na ścianie i lista zaznaczonych na czerwono, skonfiskowanych kolonii. Jedyne zdjęcie w pokoju przedstawiało Hitlera, a jedynymi meblami był drewniany stolik oraz dwa krzesła z twardym oparciem. W kącie leżał sprzęt wspinaczkowy, w drugim – strój do pojedynku. Poza tym znajdował się tam odbiornik radiowy i rząd kufli – pamiątka zakrapianych wieczorów studenckich. Bernays zauważył, że najlepszy scenograf filmu o narodzinach nazizmu nie wymyśliłby bardziej przekonującej sceny222.

      Evelyn Wrench, prezes zarządu „Spectatora”, który również przyjechał do Rzeszy w początkach jej istnienia, pragnął „zrozumieć tamtejszy punkt widzenia”. Wprawdzie zdecydowanie potępiał traktowanie Żydów przez reżim, lecz próbował nadać mu kontekst. Po powrocie do Anglii w kwietniu poinformował, że wielu spośród jego niemieckich znajomych trwało w przekonaniu, że rządowy antysemityzm jest tymczasowy. Skwapliwie przypominali Wrenchowi, że Niemcy właśnie przeszły niemal bezkrwawą rewolucję, a w takich chwilach, „jak wy, Anglicy, wiecie z historii”, zdarzają się różne, nieraz godne ubolewania rzeczy. Pomny irlandzkiej „krwawej niedzieli” z 1920 roku Wrench – zawsze gotów łagodzić sytuację – przyznał ochoczo, że nie tylko w Niemczech zdarzają się takie przykre incydenty. Antyżydowska kampania, podsumował, jest spowodowana powszechnym (a co za tym idzie, poniekąd uzasadnionym) poczuciem, że w czasach wysokiego bezrobocia i trudności gospodarczych Żydzi „się obłowili”. I chociaż słyszał, jak berlińska młodzież wykrzykuje na ulicach Juden verrecke [śmierć Żydom], wrócił do Anglii w przeświadczeniu, że niemiecki rząd wkrótce zaniecha antysemickiej krucjaty. „Najlepsze, co możemy zrobić dla Żydów w Niemczech”, przekonywał, „to starać się zachować bezstronną postawę wobec Niemiec i pokazać, że naprawdę chcemy zrozumieć ich aspiracje”223.

      Inni obserwatorzy podzielali jego zdanie, podobnie jak przytakiwali peanom Conwella-Evansa. Wspomnienia gościnności, schludnych domów, wytężonej pracy na polach, kolorowych skrzynek z kwiatami, kufli spienionego piwa, a przede wszystkim niemieckiej, podniesionej na duchu młodzieży odsuwały na drugi plan wizję agresji w brunatnych koszulach. „Wiosna wisi w powietrzu”, pisał amerykański dramaturg Martin Flavin w marcu 1933 roku:

      Rozkwitają pąki. Jest absolutnie i bez reszty pięknie. Próżno szukać oznak zgryzoty. Prowincja spokojna i urocza, a w miastach cicho jak makiem zasiał. Frankfurt (gdzie piszę te słowa) to chyba najcudowniejsze małe miasto świata. Być może mam słabość do Niemiec i Niemców. Czystość, porządek i zapał, lubię te cechy. Lubię też młodzież i siłę oraz fakt lub złudzenie podążania dokądś, posiadania celu – a do tego przemawia do mnie tragiczna natura ich położenia – smutne poczucie opóźnienia i rozpaczliwa próba nadgonienia – czegoś, co (o ironio) być może już się dokonało i tylko czeka na tę gęstą, czarną chmurę, która zawisła nad wschodnim niebem224.

      Lecz kolejne propagandowe zagranie Goebbelsa musiało ostudzić zapał entuzjastów. Ceremonialne palenie książek w ponad trzydziestu uniwersyteckich miastach obnażyło nazistowskie intencje, przywołało na myśl słynne słowa Heinricha Heinego: Dort, wo man Bücher verbrennt, verbrennt man am Ende auch Menschen [Gdzie palą książki, wkrótce ludzi palić będą].

      Szesnastoletnia Dymphna Lodewyckx przyjechała z Australii do Monachium, aby podjąć naukę w jednej z tutejszych szkół średnich. Szybko przywykła do hajlowania Hitlerowi przed i po każdej lekcji oraz pisania wypracowań na tematy w rodzaju „Jak niemieckie dziewczęta mogą wspomóc nasz naród?”. Dziesiątego maja znalazła się wraz z matką w tłumie oglądającym „uroczy


Скачать книгу

<p>217</p>

Advocate for the Doomed: Diaries and Papers of James G. McDonald, Richard Breitman, Barbara McDonald Stewart, Severin Hochberg (red.), Indiana University Press, Bloomington 2007, 4 kwietnia 1933, s. 40.

<p>218</p>

Tamże, 7 kwietnia 1933, s. 48.

<p>219</p>

Tamże, 9 kwietnia, s. 50.

<p>220</p>

Karina Urbach, Go-Betweens for Hitler, Oxford University Press, Oksford 2015, s. 300.

<p>221</p>

Conwell-Evans, Impressions of Germany, „The Nineteenth Century and After”, styczeń 1934, s. 72–82.

<p>222</p>

Robert Bernays, Special Correspondent, Victor Gollancz, Londyn 1934, s. 124.

<p>223</p>

Evelyn Wrench, What I saw in Germany, „The Spectator”, 13 kwietnia 1933.

<p>224</p>

University of Chicago Library, Special Collections, Martin Flavin papers, Box 1, Folder 9.