Frigiel i Fluffy. Więźniowie Netheru. Frigiel

Frigiel i Fluffy. Więźniowie Netheru - Frigiel


Скачать книгу
z kolei zmuszało chłopaka do dzielenia się własnym przydziałem z przyjacielem. Nawet jeśli ów egoizm ani trochę nie odpowiadał Frigielowi, wody starczało na dwóch, w związku z czym chłopak zdecydował, że nie będzie robił wyrzutów przewodnikowi.

      – Co to jest, ten Jakar? – zadał pytanie, kiedy wchodzili do kolejnej podziemnej sali, gdzie ze sklepienia wyciekały imponujące strumienie lawy.

      – To miasto magów – odpowiedział zdawkowo Banugg.

      Oszołomiony Frigiel się zatrzymał. Nigdy wcześniej nie słyszał o takim mieście.

      – W Netherze jest jakieś miasto? – zapytał.

      Tym razem to Banugg się odwrócił. Oglądał chłopaka od stóp do głów tak, jak bada się wzrokiem przybyszy z innego świata.

      – Wygnanie magów, chłopcze. Nic ci to nie mówi?

      – Wręcz przeciwnie – odpowiedział. – Ale magowie zostali przesiedleni do Odległych Lądów. Nie do…

      Frigielowi przerwał szyderczy śmiech zgorzkniałego alchemika.

      – To wam się opowiada tam na górze?

      Potrząsnął głową. Potem zaś mężczyznę ogarnął szaleńczy śmiech, od którego aż trzęsły mu się ramiona. Po chwili przestał się śmiać i zdyszany otarł sobie czoło.

      – Nie, magowie nie zostali nigdy „przesiedleni” do Odległych Lądów. Dostali dużego kopa w bloczek i wygnano ich do Netheru, jeśli chcesz wiedzieć.

      Frigiel nie wierzył własnym uszom.

      – Ale chodziło o rodziny, o dzieci! Jak Lludd Law wyobrażał sobie, że przeżyją?

      Banugg wzruszył ramionami i postawił plecak na ziemi. Z ogromnego plecaka dobył się przy tym dźwięk obijających się o siebie butelek. Następnie mężczyzna rozdzielił kolejną partię wody. Odnotował ją w swoim małym notesie.

      – Nie wyobrażał sobie. Na tym właśnie polegał cały pomysł, jeśli wiesz, co chcę powiedzieć.

      – Ależ to przestępstwo! – oburzył się Frigiel.

      Banugg zaśmiał się szyderczo, zapinając plecak:

      – Co to to nie! To opatrzność! Ja przynajmniej się na tym wzbogaciłem. Kiedy zaczynałem, pół roku spędzałem na zbieraniu składników, a drugą połowę na przeczesywaniu królestwa. Przemierzałem tereny od Sawann Solena do Ognistych Stepów, żeby sprzedać moje mikstury. Potem odkryłem Jakar. Nie muszę już łamać sobie bloczka nad tym, jak wydostać się na powierzchnię. Podwoiłem przychody, trzykrotnie zmniejszając czas transportu.

      Frigiel wziął solidny łyk wody. Nie interesował go cynizm Banugga. Nagle chłopakowi przypomniał się fragment książki, którą przeczytał, kiedy uciekł z Lanniel: „Wielu magów pojęło, do jakiego stopnia szkodliwa była magia, w związku z czym porzucili swe zajęcie. Pozostali zdecydowali się opuścić królestwo. Król ze smutkiem zaakceptował ich wybór i dopilnował, by owych magów pokojowo odprowadzono do Odległych Lądów. Odtąd nigdy więcej nie miano problemów z magią”.

      W świetle tego, czego właśnie się dowiedział, tamten tekst ukazał się chłopakowi w całej swej nieprzyzwoitości. Frigiel miał ochotę zwymiotować. Ponownie pomyślał o Ablu i zważył, do jakiego stopnia młody mężczyzna mylił się co do króla. Ta myśl przepełniła go smutkiem. O ileż bardziej wolałby, by Abel był tutaj i zobaczył to na własne oczy!

      Banugg złapał plecak i zarzucił go sobie na ramiona.

      – Proszę – powiedział, wskazując na ogromną urwistą skalną ścianę, która znajdowała się tuż przed nim. – Dotarliśmy. Jakar jest właśnie tam.

      Alice i Frigiel zmrużyli oczy, po czym wymienili spojrzenia.

      – Widzisz coś? – zapytał chłopak.

      – Nie. Facet bredzi. Chyba że w gwarze Netheru „miasto” oznacza „skalną ścianę”.

      W istocie alchemik zmierzał prosto w kierunku majestatycznej ściany ze skały Netheru, jak gdyby miał zamiar popchnąć drzwi. Nic jednak nie wskazywało na to, że znajdowało się tam jakiekolwiek miasto. Brakowało nawet najmniejszej wskazówki.

      Mimo to Banugg nie przestawał ufnie iść przed siebie. I wtedy, na ich oczach, urzeczywistnił to, co było nie do pomyślenia – przeszedł na drugą stronę skalnej ściany tak, jakby była ona ścianą dymu.

      ROZDZIAŁ 8

      Fluffy, ujadając, rzucił się za Banuggiem. Zatrzymał się przed ścianą, przez chwilę obwąchiwał ziemię, po czym skoczył głową do przodu. On również zniknął.

      – Stało się – powiedział Frigiel podniesionym głosem. – Tracę rozum…

      Przypomniał sobie halucynacje, które miał, kiedy szukał wody dla siebie i Alice. Tamto doświadczenie nim wstrząsnęło. Podważyło to, co zawsze brał za pewnik. Czy mógł jeszcze ufać własnym zmysłom? Obecnie nabrał nawyku, by nie dowierzać temu, co stawało mu przed oczami.

      Fluffy wyłonił się z powrotem. Prychnął, a po chwili szczeknął, by nakłonić Alice i Frigiela do tego, by za nim podążyli. Następnie ponownie zniknął w ścianie. Frigiel odwrócił się do złodziejki.

      – Czy Fluffy też właśnie przeszedł przez ścianę? – zapytał. – Czy tylko ja to widzę?

      Alice przyjrzała mu się. Jej czarne oczy płonęły z ekscytacji.

      – Nie, nie jesteś jedyny. Ja również to widziałam.

      Podeszli do ściany. Z bliska skała zdawała się lekko pofałdowana. Frigiel wyciągnął przed siebie rękę. Zanurzyła się w kamieniu. Kiedy ją wyciągnął, poczuł coś wilgotnego.

      – Idziemy? – zapytała go Alice.

      Frigiel skinął głową.

      Przeszli na drugą stronę. Zostawiło to na ich twarzach cienką warstwę wody. Bardzo przyjemne uczucie. Otarli sobie czoło i oczy.

      – Na głowę golema! – wyrzuciła z siebie szeptem Alice.

      Przed nimi wznosiła się monumentalna brama wjazdowa z obsydianu. Pomiędzy jej ciemnymi kolumnami znajdowały się największe żelazne drzwi, jakie Frigiel i Alice kiedykolwiek widzieli. Brama została postawiona w czymś na kształt naturalnego, wąskiego przesmyku. Opasłe mury bramy przylegały do skalnych ścian Netheru. Fluffy pieczołowicie je obwąchiwał.

      Rozległ się gwizd. Stojący w bramie Banugg dawał im powitalne znaki. Wydawał się zaniepokojony. Frigiel i Alice prędko do niego dołączyli.

      Frigiel przeszedł przez drzwi w bramie i uznał, że po raz kolejny śni na jawie.

      Fortyfikacje osłaniały zaledwie kilka mieszkalnych budynków ze skały Netheru. Ale ziemia porośnięta była zieloną trawą. Z góry z pluskiem spływał wodospad zasilający około dziesięciu kanałów nawadniających, wzdłuż których rosły pszenica, dynie oraz arbuzy. Fluffy popędził ku wodospadowi i pluskał się teraz w niewielkim zbiorniku, jaki powstał wokół miejsca, gdzie spadała woda. Alice dołączyła do psa i zmoczyła sobie twarz.

      – To nie do wiary – powiedział Frigiel. – Woda w Netherze…

      Chłopak kucnął przy jednym z kanałów i zanurzył ręce w strumieniu. Pomimo wysokiej temperatury i parowania woda była stosunkowo chłodna.

      – Jak to możliwe? – zapytał Banugga.

      Alchemik z niepokojem przyglądał się domom.

      – Magowie wody – odpowiedział, nie patrząc


Скачать книгу