Demony przeszłości. Część druga. Diana Palmer
odsunęła kołdrę, wyciągnęła się obok Bowiego i położyła głowę na jego nagim ramieniu, stwierdzając przy tym z cichym zadowoleniem, że w klimatyzowanym pokoju jest przykryty tylko wełnianym indiańskim szalem.
– Nie będzie ci zimno? – spytała.
– Z tobą obok? Liczę na to, że nie chrapiesz – odparł żatrobliwym tonem.
– Mam nadzieję, że ty też nie.
Bowie odwrócił się, żeby zgasić nocną lampkę. Bliskość i zapach tego przystojnego mężczyzny, jak również sam fakt, że leżała z nim w łóżku, obudziły w Gaby nieznane jej do tej pory emocje. Przyszło jej do głowy, że nie byłaby w stanie odczuwać lęku przed Bowiem, co powinno się jej wydać niezwykłe, ale nie była w stanie się nad tym głębiej zastanawiać.
– Wygodnie ci? – spytał nieco sennym głosem.
– Bardzo, a tobie?
– Zaraz się przekonam.
Gaby westchnęła, szukając miejsca, gdzie mogłaby położyć rękę. W końcu oparła ją na ramieniu Bowiego. Roześmiał się i powiedział:
– Możesz położyć ją na mojej piersi, jeśli masz ochotę. Dopóki nie zaczniesz jej gładzić i obsypywać pocałunkami, nie będzie mi to przeszkadzało.
– Bowie! – obruszyła się.
– Myślałem, że to cię uspokoi – rzekł z wyraźnym rozbawieniem. – Nie musisz być tak ostrożna, kochanie. Przejechałem pół stanu, a ostatniej nocy prawie nie spałem. Ledwie żyję. Jesteś absolutnie bezpieczna – przynajmniej dzisiaj.
– Okej. Nie chciałam tylko, żeby ci było niewygodnie. – Gaby przesunęła rękę na szal okrywający pierś Bowiego, a on przykrył ją swoją dłonią.
– Już nie będą cię męczyć koszmary, przynajmniej tej nocy. Będziesz spała w moich ramionach. Zamknij oczy, adorada.
– Jak mnie nazwałeś? – spytała sennie.
– Nieważne. Śpij.
Hiszpańskie słowo brzmiało jej jeszcze w uszach, kiedy zasypiała. Czy mogło znaczyć „uwielbiana”, a może „ukochana”? Uśmiechnęła się, rozkoszując się czułością, jakiej dotychczas wobec niej Bowie nie przejawiał. Uważała, że jest zdolny ją okazać, ale nie zaobserwowała objawów, które by o tym świadczyły, z wyjątkiem jego stosunku do dzieci czy do młodych zwierząt. Tymczasem potrafi być dla niej czuły. Gdyby tylko zachował ją w momentach, kiedy był podniecony! Niestety, w takich chwilach mężczyźni stawali się nieprzewidywalni i dlatego unikała zbyt bliskiego kontaktu.
W końcu usnęła ukołysana równomiernym biciem serca Bowiego. O świcie obudził ją jakiś delikatny zgrzyt, po którym rozległy się głosy i stukot biegnących stóp.
– O, do diabła!
Usłyszała przekleństwo i otworzyła oczy. Zobaczyła sufit. Spojrzała w dół i poczuła, że jej ciało jest nieruchome. Bowie obejmował ją ramieniem, a jedną nogę przerzucił nad jej obie. Leżeli wtuleni w siebie. Głowa Bowiego wystawała znad szalay, w kogoś się wpatrywał. Gaby podążyła wzrokiem za jego spojrzeniem i w nogach łóżka zobaczyła Agathę McCayde, a obok niej Tię Elenę i Montoya.
Twarz Gaby przybrała kolor purpury. Usiadła, wciąż owinięta szlafrokiem.
– Bowie? – szepnęła.
– Wiem. Miałem nadzieję, że to tylko zły sen – odparł, po czym uniósł się nieco i zachęcił matkę: – Nie krępuj się, powiedz to.
– Co? – spytała z westchnieniem Aggie. – Gdyby to był ktoś inny, a nie Gaby, mogłabym się wściekać i wygłaszać komunały. Jeśli wziąłeś ją do siebie dlatego, że miała koszmarne sny, a ty nie chciałeś jej zostawić samej, to nie ma o czym mówić. Montoya – zwróciła się do służącego, przynieś im kawę, żeby mogli się obudzić. Ja wypiję na patiu. – Opuściła pokój, a za nią śmiejący się pod nosem Montoya i chichocząca Tia Elena.
– Cóż, podoba mi się to – powiedziała Gaby, odprowadzając ich wzrokiem. – Widzą mnie w łóżku z tobą i żadne z nich nawet nie kiwnie palcem.
– Za dobrze cię znają – stwierdził Bowie, przeciągając się leniwie.
– Bowie… – Gaby odwróciła się i utkwiła w nim baczne spojrzenie.
– Co?
– Aggie naprawdę zastała cię kiedyś w łóżku z dziewczyną?
– Nie w Casa Rio. Miałem za dużo rozumu, żeby przyprowadzać tu którąś z moich dziewczyn. – Przez chwilę się zamyślił. – Zresztą, nie było ich wiele. Znacznie więcej czasu spędzałem na zarabianiu pieniędzy niż na ich wydawaniu.
– Bardzo ciężko pracujesz, to fakt – przyznała.
Powędrowała wzrokiem do jego nagiego torsu, widocznego w rozpiętej piżamie, zatrzymując go na gęstym zaroście, który biegł w dół przez płaski brzuch i niknął za paskiem spodni piżamy. Nie powinno to zrobić na niej wrażenia, a jednak niespodziewanie zapragnęła go dotknąć.
Bowie za dobrze znał się na kobietach, by właściwie odczytać spojrzenie Gaby. Zafascynowało go i podnieciło, zrozumiał bowiem, że zorientowała się, co odczuwa, i dzięki temu po raz pierwszy zrozumiała jego reakcje na ich bliskość.
Ich spojrzenia się spotkały.
– Już wiesz coś więcej o mężczyznach? – zapytał. – Nie musisz się wstydzić. Mężczyźni muszą sobie z tym radzić – dodał z ciężkim westchnieniem. – Łatwiej było w okresie dojrzewania, zanim dziewczyny się dowiedziały, dlaczego czasami chłopcy zginają się wpół.
Gaby się roześmiała. Zabawne uwagi Bowiego niezmiennie potrafiły przełamać jej nerwowość i zakłopotanie.
– Przynajmniej Aggie wygląda mniej żałośnie – zauważyła.
– Dziś rano dostarczyliśmy jej rozrywki.
– Domyślam się, że jesteś przyzwyczajony do sypiania z kobietą. – Gaby poszukała wzrokiem spojrzenia Bowiego.
– Nie całą noc, kotku – odparł. – Pod tym względem jesteś moją pierwszą – dodał z uśmiechem.
– Tak czy inaczej dziękuję, że pozwoliłeś mi zostać ze sobą. Byłam naprawdę przerażona.
– Zauważyłem. – Bowie wstał i przeciągnął się z zadowoleniem, ponieważ doskonale się wyspał.
Po przebudzeniu zobaczył wtuloną w niego Gaby i na ten widok zalała go fala czułości. Zdążyła zajść mu za skórę, nawet jeśli w ostatnich dniach kierował się w stosunku do niej nieco mniej oczywistymi motywami. Już matka da mu za swoje za udział w przyczynieniu się do wyjazdu jegomościa z Teton. Mógł się założyć, że aby się na nim zemścić, przekaże Gaby pakiet kontrolny w Casa Rio. Nic takiego, ponieważ ten plan spali na panewce, jeśli Gaby się z nim zwiąże.
– Nie przypominam sobie, bym kiedykolwiek lepiej się wyspał – dodał. – Co zaplanowałaś na dzisiaj?
Gaby nie mogła sobie uprzytomnić, co takiego zamierzała, mając przed oczami potężne muskuły Bowiego. Widok okazałej męskiej sylwetki zapierał jej dech w piersiach.
– Przepraszam. O co pytałeś? – zreflektowała się.
– Nieważne. – Bowie roześmiał się, pochwycił Gaby pod ramiona i wyciągnął z łóżka. Obrzucił wzrokiem jej zaróżowioną twarz. – Bardzo