Głód. Graham Masterton
odleciały w sobie tylko znanym kierunku.
Ed, zmęczony i nieogolony, ubrany był w dżinsy i czerwoną kowbojską koszulę. Obok niego stał Willard. Ręce trzymał założone na piersiach, a oczy osłonięte miał przeciwsłonecznymi okularami. Mimo tej nieprzeniknionej zasłony, cała postawa zdradzała jego ponure myśli.
– Nigdy jeszcze czegoś takiego nie widziałem – odezwał się w pewnym momencie. – Nie mamy nawet szansy się temu przeciwstawić.
Ed popatrzył na Dysona.
– Jak uważasz, ile pszenicy straciliśmy do tej pory? – zapytał go. – Sześćdziesiąt, siedemdziesiąt procent?
– Trudno to dokładnie ocenić – odparł Dyson. – Ale powiedziałbym, że prawie osiemdziesiąt procent. Pod koniec tygodnia nie będzie już nic.
– Ed, czy poszczęściło ci się z senatorem Jonesem? – zapytał Willard.
– Nie zastałem go. Ale ma do mnie oddzwonić. Prawdę mówiąc, czuję się bardzo niezręcznie, grożąc mu odgrzebaniem tej starej sprawy.
– Nie powinieneś mieć skrupułów – stwierdził Willard. – On by się wcale nie wahał, gdybyście zamienili się miejscami. Wiem, że dla ciebie ta farma to cholernie ważna rzecz. Jeśli chcesz utrzymać ją przy życiu, musisz czasami używać tak samo brudnych, świńskich sztuczek, jak inni.
Dyson Kane przykucnął i podniósł z ziemi przegniły, czarny kłos. W powietrzu unosił się kwaśny, wstrętny smród, ale wszyscy trzej zdążyli już do niego przywyknąć.
– Wiecie co? – odezwał się. – To zboże nawet nie szeleści. Jakby nie było lata. Znacie ten letni szmer dojrzałej pszenicy, pamiętacie go?
– Doktor Benson twierdzi, że to spowodowali Rosjanie – powiedział Ed. – Mówi, że to komuniści zarazili naszą pszenicę, żeby zmorzyć nas głodem.
Willard potrząsnął głową.
– Biedny doktor Benson, co też alkohol potrafi zrobić z człowiekiem. Ostatnio w pijackim widzie walczył z wielkimi biedronkami. A teraz uważa, że Rosjanie chcą zagłodzić Kansas.
– Nie ma mowy, żeby ktoś dał radę zniszczyć tak ogromny obszar, nie rozsiewając zarazy nad nim z góry. Jeśli ktoś chciałby rozsiewać truciznę albo coś takiego, musiałby latać bardzo nisko nad polami. A przecież, gdyby ktoś naprawdę nad tą farmą latał, musiałbym o tym wiedzieć – stwierdził Dyson.
– Też tak uważam – powiedział Ed. – Myślę, że doktor Benson ma rację, gdy mówi, że to wszystko spowodował wirus, jednak jestem przekonany, że jest on pochodzenia naturalnego. Pozostaje nam wierzyć, że szybko znajdzie się przeciwko niemu antidotum.
Конец ознакомительного фрагмента.
Текст предоставлен ООО «ЛитРес».
Прочитайте эту книгу целиком, купив полную легальную версию на ЛитРес.
Безопасно оплатить книгу можно банковской картой Visa, MasterCard, Maestro, со счета мобильного телефона, с платежного терминала, в салоне МТС или Связной, через PayPal, WebMoney, Яндекс.Деньги, QIWI Кошелек, бонусными картами или другим удобным Вам способом.