Amerykański król. Nowy Camelot. Tom 3. Sierra Simone

Amerykański król. Nowy Camelot. Tom 3 - Sierra Simone


Скачать книгу
– pytam i na powrót przywieram ustami do jej ust.

      – Mmm – mruczy, odwzajemniając mój pocałunek. – Po pierwsze, pochlebia mi, że doprowadziłam cię do takiego stanu. Dobrze widzieć cię takim i wiedzieć, że to moja zasługa. Że przemieniłam tę wysoką, silną bestię w odprężonego baranka gotowego do drzemki.

      – To władza. Poczucie władzy zapewnia dobre samopoczucie. Czy byłabyś tak dobra i rozwiązała mi ręce?

      Spełnia moją prośbę, nachylając się nade mną, podczas gdy ja przyciągam ręce do piersi. Ledwie mnie wyswobadza, ujmuję jej twarz w dłonie. Jest oszałamiająco piękna, z cieniami rzucanymi przez śliczne kości policzkowe, delikatnym podbródkiem i długimi rzęsami. Maleńki kłębuszek cienia jest widoczny nawet w łuku kupidyna w górnej wardze. Jest stworzona do słonecznego blasku i rozkoszy, ale ja pierdolę, jeśli w ciemności i bólu nie wygląda równie pięknie – a jej rysy są w tej chwili naznaczone bólem, nawet jeśli ona sama nie zdaje sobie z tego sprawy.

      – Nie doszłaś – mówię, gładząc opuszką kciuka jej dolną wargę.

      – Ja…

      – Nie kłam, aniele. To bezcelowe.

      Siada i wzdycha, a jej ruch sprawia, że oboje uświadamiamy sobie, że wciąż jestem w niej, w połowicznej erekcji, lecz już z wolna na powrót sztywniejąc.

      – Cudownie było tak cię ujeżdżać. I byłam tak kurewsko blisko, ale jakoś nie mogłam dojść. Chciałam, ale… Wciąż mi się to wymykało.

      Na próbę prężę biodra, na co jej cipka – wciąż mokra i mocno zaciśnięta – reaguje drżeniem. Powtarzam pchnięcia, aż robię się twardy jak trzeba, a wtedy otaczam ją w talii ramionami i siadam. Podsuwam ją wyżej na uda i usadzam tak, że jej łechtaczka ociera się o mnie za każdym jej ruchem, a mój kutas przy każdym pchnięciu całuje to słodkie, szorstkie miejsce na jej wewnętrznej ściance.

      – O tak – mówię, unosząc palcem jej brodę, by musiała spojrzeć mi w oczy. – Poruszaj się tak, jak ja cię poruszam.

      – Czy znów jesteś moim panem?

      – Jestem.

      Rumieniec wraca na jej dekolt, kiedy robi, co każę, i zaczyna wiercić się na moim fiucie, a ja trzymam palec pod jej brodą, żeby nie mogła uciec przede mną wzrokiem. Patrząc jej w oczy, każę jej poruszać się szybciej, odchylić się trochę, dociskać ciało ze skrętem, od którego chwyta ustami powietrze. Widzę, jak wyraz rozkoszy przesuwa się przez jej twarz, tak jak cienie chmur przesuwające się po prerii, szybkie i nieustannie zmienne, i dostrzegam, jak na jej twarzy pojawia się wyraz ulgi, gdy otaczam ją ramieniem i zaczynam odpowiadać pchnięciami na jej pchnięcia, wpychając się tak głęboko, że aż czuję jej macicę. Wiem, że w taki sposób ona może dojść, a jednak coś wciąż ją hamuje, coś trzyma ją przykutą do ziemi. I naraz z rozdzierającą serce klarownością widzę, co to jest.

      – Trzymaj się – rzucam zdyszany i obracam nas oboje tak, że Greer leży na wznak, a ja krzątam się okrutnie między jej nogami. Ona skręca, jęczy i wypręża ciało w łuk.

      – Tego ci trzeba, żeby dojść? – pytam nie bez pewnej dozy złośliwości. – Takiego pierdolenia?

      Gorączkowo kiwa głową, zaciska palce na przelewających się fałdach sukni. Jej cipa jest taka mokra, że czuję, jak soki spływają po wewnętrznych stronach jej ud, ściekają po moich udach, a kiedy pochylam się, wsuwam rękę pod jej plecy, zwalając się całym ciężarem na jej ciało, płynie z niej jeszcze więcej. Drugą ręką obejmuję jej szyję, a w dole mój męski organ cały czas robi swoje, zawłaszczając ją tak samo, jak to robią moje ręce i oczy.

      – Czemu nie mogłaś dojść wcześniej? – pytam łagodnie, lecz ta łagodność w moim głosie jest zupełnie na bakier z bezlitosnymi ruchami mego ciała. Jednak chcę, żeby zobaczyła czułą cierpliwość w mojej twarzy, całą moją wieczną miłość i troskę, żeby poznała, że nie chodzi mi o to, żeby ją zawstydzać czy wzbudzać w niej nieuzasadnione poczucie winy. Autentycznie chcę wiedzieć, choć już się domyślam, jaka będzie odpowiedź.

      Greer potrzebuje chwili, żeby znaleźć właściwie słowa.

      – Nie czułam się wolna – odpowiada w końcu, łapiąc oddech, a ja czuję niepokój przepełniający jej ciało. Po blasku jej oczu poznaję, że jest bliska łez, że to wyznanie otworzyło w niej coś, czego od dawna starała się nie widzieć. – Myślałam, że będę tym zachwycona, i byłam, ale to nie było dość.

      Dość. To było to, co czułem pod jej dotknięciem: że wystarczałem, żeby jej dogodzić, że wystarczałem, żeby zasłużyć sobie na jej oddanie i miłość, że wystarczałem przez samo to, że byłem, bez tego wszystkiego, co robię. Niepokój czy brak satysfakcji, który odczuwałem zaraz po orgazmie, zdradzał prawdę, a gdybym wciąż miał wątpliwości, to teraz zostałby z nich tylko popiół.

      Moje podporządkowanie jedynie zdemaskowało moje kłamstwo. Nie wystarczam.

      Nie wystarcza, że ulegnę. Nie wystarcza, że się poddam i skapituluję. Być może nigdy nie leżało w mojej naturze odczuwanie satysfakcji w wyniku bierności, ale teraz widzę, że to nie ma znaczenia. To moje działania zaskarbiają mi miłość, którą otrzymuję, i nigdy nie mogę zaprzestać wysiłków.

      Świat musi się kręcić.

      I może któregoś dnia znajdę prawą ofiarę, akt męczeństwa, który spodoba się Bogu i ocali moją duszę, ale do tego czasu będę stał i pracował, i zaskarbiał sobie ulotne uczucie honoru i prawości. Choć moje serce skręca się z zazdrości na myśl, że Greer nigdy nie miała takich problemów, pierdoląc się z Embrym, że nigdy nie potrzebowała niczego poza nim, że on wystarczał taki, jaki jest. Jednak ode mnie zawsze będzie potrzebowała więcej. Zawsze będzie potrzebowała króla. Przez chwilę skupiam się na bólu wywołanym poczuciem niesprawiedliwości i zazdrości, a potem pozwalam im rozpłynąć się w oceanie mojej miłości do Greer. Jestem ponad tym, żeby przeżywać urazę z tego powodu, i zanadto ją kocham, żeby jej czegokolwiek odmawiać.

      I być może, co najważniejsze, moim przeznaczeniem jest być mężczyzną, którego ona potrzebuje. Tego pragnę. Bez tego nie mogę być szczęśliwy. Byłoby chamstwem z mojej strony być zazdrosnym o to, że trzeba jej dokładnie tego samego, czego i ja potrzebuję, choćby nawet nie potrzebowała tego od naszego wspólnego kochanka.

      Starannie uciskam kciukiem i palcami miejsca pulsu po obu stronach jej szyi – to daje złudzenie dławienia się, odcinając dopływ utlenionej krwi do mózgu, bez ryzyka uszkodzenia tchawicy, co często zdarza się niedoświadczonym dominatorom.

      – Tak – szepcze, trzepocąc powiekami. – Boże, tak.

      Mierzę każde uderzenie jej tętna, każde rozszerzenie źrenic, każde drgnienie przebiegające przez jej napięte ciało, nieustannie mając na względzie jej bezpieczeństwo, przeciągając ją na krawędzi świadomości i utrzymując na krawędzi orgazmu. Wtedy trafiamy tam, oboje, moja dłoń na jej szyi i jej ciało nadziane na mojego kutasa.

      – Teraz jesteś wolna – mówię. – Leć.

      Kiedy rozluźniam chwyt i cała ta nasycona tlenem krew dopływa do jej mózgu, dochodzi tak potężnie, że jej plecy unoszą się nad ławką, a usta układają w kształt litery O w bezgłośnym zachłyśnięciu. Czuję każdą minutę, którą spędziłem w ciągu dzisiejszego dnia, pobudzając ją podczas naszych igraszek, gdy ona rozwija się jak film ze szpulki w dzikich, konwulsyjnych splotach. Odpuszczam sobie i ja, pozwalając by jej śliskie uniesienia i odurzające doznanie dominacji nad jej ciałem – moje szerokie ramiona ocieniające jej szczuplejsze ramiona, moja łapa, wielka i brutalna na eleganckim łuku jej szyi – wciągnęły mnie w kolejne szczytowanie wewnątrz niej.


Скачать книгу