Antropologia pamiÄ™ci. ОтÑутÑтвует
odkrywają źródła emocjonalne, tworzą przestrzeń ekspresji niczym gesty wróżbity, który wyznacza templum.
Cały problem przyzwyczajenia polega tutaj na tym, by wiedzieć, w jaki sposób muzyczne znaczenie gestu może osadzać się w pewnym miejscu tak, że organista, całkowicie pochłonięty muzyką, dotyka właśnie tych rejestrów i tych pedałów, które to znaczenie urzeczywistnią. Otóż ciało jest przestrzenią wybitnie ekspresyjną. Chcę wziąć jakiś przedmiot i w określonym punkcie przestrzeni, o którym nie myślałem, ta moc brania, jaką jest moja ręka, unosi się już do przedmiotu. Poruszam nogami nie dlatego, że są one oddalone w przestrzeni o osiemdziesiąt centymetrów od mojej głowy, ale dlatego że ich moc przemieszczania się przedłuża w dół moją intencję motoryczną. Główne rejony mojego ciała są przeznaczone do różnych działań, uczestniczą w ich wartości. Pytanie, dlaczego zdrowy rozsądek uznaje głowę za siedlisko myśli i w jaki sposób organista rozkłada znaczenia muzyczne w przestrzeni organów, to jeden i ten sam problem. Ale nasze ciało nie jest tylko przestrzenią ekspresyjną wśród wszystkich innych rodzajów przestrzeni. Taką przestrzenią jedną z wielu jest tylko ciało ukonstytuowane. Ciało własne jest źródłem wszystkich innych przestrzeni, samym ruchem ekspresji, tym, co rzutuje znaczenia na zewnątrz, udzielając im miejsca, tym, co sprawia, że zaczynają one istnieć jak rzeczy, pod naszymi rękami, przed naszymi oczami. Chociaż nasze ciało nie narzuca nam, jak zwierzętom, instynktów określonych w chwili urodzenia, to przynajmniej nadaje naszemu życiu formę ogólności i przekształca nasze akty osobowe w stałe dyspozycje. W tym sensie nasza natura nie jest pierwszym przyzwyczajeniem, ponieważ przyzwyczajenie zakłada już właściwą naturze formę bierności. Ciało jest naszym ogólnym sposobem posiadania świata. Czasem ogranicza się do gestów koniecznych do zachowania życia i wówczas ustanawia wokół nas świat biologiczny; czasem, grając tymi pierwotnymi gestami i przechodząc od ich sensu właściwego do sensu przenośnego, ukazuje poprzez nie nowe jądro znaczeń: dzieje się tak w wypadku nawyków motorycznych takich jak taniec. Czasem wreszcie do ujmowanego znaczenia nie można dotrzeć naturalnymi środkami ciała i wtedy ciało musi stworzyć sobie narzędzie, projektując wokół siebie świat kultury. Na wszystkich poziomach spełnia tę samą funkcję, która polega na użyczaniu chwilowym i spontanicznym ruchom „odrobiny powtarzalnego działania i niezależnego istnienia”. Nawyk jest tylko sposobem istnienia tej fundamentalnej możności. Mówimy, że ciało coś zrozumiało i nabrało przyzwyczajenia, kiedy dało się przeniknąć przez nowe znaczenie, kiedy przyswoiło sobie nowe jądro znaczeniowe.
Podstawa wyboru: Maurice Merleau-Ponty, Fenomenologia percepcji, przeł. Małgorzata Kowalska i Jacek Migasiński, Aletheia, Warszawa 2001, s. 157–166. Pominięto przypisy.
Paul Connerton
Praktyki cielesne
Paul Connerton jest brytyjskim socjologiem, którego książka Jak społeczeństwa pamiętają (1989) przyczyniła się bardzo do renesansu zainteresowania pamięcią zbiorową w krajach anglosaskich. Pochodzący właśnie z tej publikacji tekst zamieszczony poniżej stanowi kompilację kilku oddzielnych fragmentów poświęconych związkom ciała i pamięci. Connerton wskazuje tu na pamięć nawykową jako specyficzny sposób przechowywania wspomnień niedoceniany dotychczas przez nauki humanistyczne i społeczne. Analizuje także różnice między praktykami pamięci opartymi wyłącznie na pracy ciała a tymi wykorzystującymi zewnętrzne nośniki zapisu. W tym zakresie rozważania Connertona zbliżają się bardzo do teorii mediów kulturowych.
[…]
Trzecia klasa twierdzeń to po prostu nasza zdolność do odtwarzania określonych działań. W ten sposób pamięć o tym, jak czytać, pisać czy jeździć na rowerze, jest w każdym przypadku kwestią naszej zdolności do robienia tych rzeczy w sposób mniej lub bardziej efektywny, kiedy tylko zachodzi taka potrzeba. Podobnie jak w odniesieniu do twierdzeń dotyczących pamięci doświadczeniowej czy poznawczej, częścią znaczenia pojęcia „pamiętać” pozostaje fakt, że tym, co pamiętane, jest przeszłość. „Pamiętać” – można by powiedzieć – jest terminem odnoszącym się do przeszłości. Kiedy jednak bierzemy pod uwagę tę trzecią klasę wspomnień, często nie zdajemy sobie sprawy jak, kiedy i gdzie posiedliśmy wiedzę w danej kwestii. W gruncie rzeczy nierzadko jedynie poprzez fakt działania jesteśmy w stanie rozpoznać i udowodnić innym, że rzeczywiście pamiętamy. Pamięć tego, jak czytać, pisać czy jeździć na rowerze, jest jak treść dobrze opanowanej lekcji – ma wszystkie cechy nawyku, a im lepiej pamiętamy ten rodzaj wspomnień, tym mniej prawdopodobne jest, że zdołamy sobie przypomnieć jakieś poprzednie okazje, przy których daną czynność wykonywaliśmy. Tylko doświadczając trudności, zwracamy się ku wspomnieniom, obierając je za przewodnika.
Filozofowie przyjęli do wiadomości istnienie tego rodzaju twierdzeń dotyczących pamięci i uporządkowali je pod nazwą „pamięci-nawyku”, w opozycji do pamięci osobistej i poznawczej, zazwyczaj jednak poświęcali jej niewiele uwagi. […]
Znaczenie, jakie ma rozległość zachowań zazwyczaj przypisywanych do klasy wspomnień nawykowych, łatwiej może będzie docenić, jeśli zamiast wymieniać bardziej lub mniej automatyczne działania wykorzystujące ten typ pamięci w codziennym życiu, przyjrzymy się przypadkom amnezji, w których to właśnie związane z tą pamięcią zdolności przestają działać w sposób skuteczny. Szczęśliwie dysponujemy studium sporządzonym przez wybitnego neuropsychologa Łurię, które dokumentuje niezwykły przypadek takiej amnezji. Przedstawiając go, Łuria ukazuje zarazem, jak ważna jest pamięć jako nawyk i jak wielu dziedzin życia dotyczy65. Książka opowiada o uszkodzeniu mózgu, którego rosyjski żołnierz o nazwisku Zasiecki doznał w wyniku postrzału w głowę, oraz o walce, jaką stoczył, by swój stan przezwyciężyć.
Zasiecki cierpiał na dolegliwą utratę pamięci osobistej. W pierwszych tygodniach po zranieniu nie pamiętał ani swojego imienia i nazwiska, ani imion swoich najbliższych czy nazwy miasta, z którego pochodził. […]
Równie dojmująca okazała się utrata pamięci poznawczej. Zasiecki miał kłopot z rozpoznawaniem przedmiotów w swoim otoczeniu. […]
Trzeci obszar straty dotyczył nawykowych wzorców zachowania. Podczas pobytu w szpitalu Zasiecki zauważył, że musi uczyć się na nowo tego, co dawniej stanowiło oczywistość: jak skinąć na kogoś czy pomachać na pożegnanie. Leżał w łóżku i potrzebował salowej. Jak ją zawołać? Nagle przypomniał sobie: człowieka można wezwać gestem, próbuje więc ruchem ręki przywołać salową do siebie; tak to wygląda: wolno porusza lewą ręką – raz w prawo, raz w lewo. Salowa przeszła jednak, zupełnie nie zwracając uwagi na jego gestykulację. Zrozumiał wówczas, że całkiem zapomniał, jakim gestem można wezwać człowieka. Jak się okazało, zupełnie zapomniał, jakie ruchy wykonywać, aby inni zrozumieli, co miał na myśli66. Kiedy lekarz chciał uścisnąć mu dłoń, nie wiedział, którą rękę wyciągnąć. Kiedy majster wręczył mu igłę, kłębek nici i kawałek materiału z wyszytym deseniem i polecił mu wyszyć podobny, Zasiecki po prostu usiadł, trzymając igłę, nici i materiał, nie mogąc zrozumieć, po co właściwie dano mu to wszystko. […] Jeśli mielibyśmy nazwać ten dramatyczny obszar utraty – jak możemy go określić, jeśli nie pamięcią-nawykiem?
Spośród trzech typów pamięci, które wyróżniłem, pierwsze dwa – pamięć osobista i poznawcza – przebadane zostały w sposób drobiazgowy za pomocą różnych metod, podczas gdy trzecia – pamięć jako nawyk – z istotnych przyczyn pozostawała powszechnie ignorowana. […]
Mamy tu zatem do czynienia z dwoma dobrze skolonizowanymi terytoriami. Psychoanalitycy badali pamięć osobistą w poszukiwaniu historii życia jednostek, podczas gdy psychologowie badali pamięć poznawczą w poszukiwaniu sposobu działania uniwersalnych dyspozycji umysłowych. Pamięć-nawyk, w opozycji do pozostałych, wydaje się terytorium niezamieszkanym lub wręcz nieistniejącym. […]
Wskazuję
65
Zob. Aleksander Łuria,
66
Tu i w kolejnych zdaniach Connerton cytuje dosłownie