Antropologia pamiÄ™ci. ОтÑутÑтвует
Sam sobie nie mogłem uwierzyć – wszystko zapomniałem, stałem się analfabetą! Przecież tak się w życiu nie zdarza. Przecież uczyłem się, miałem sporo wiadomości i nagle nic nie wiem! Zaczynałem powoli wierzyć, że to wszystko sen, zły sen! A jak trudno jest żyć po utracie umiejętności czytania – przecież dzięki tej umiejętności każdy z nas poznaje tak wiele, a otaczający go świat jawi mu się bardziej prosty i oczywisty i wie to, czego nigdy nie mógł zobaczyć, dotknąć, zrozumieć… Zdobyć umiejętność czytania i posługiwać się nią – oznacza władanie czarodziejskim darem, a tego daru zostałem pozbawiony… I jest to wielki uszczerbek dla mojej świadomości… Tak, zostałem pozbawiony cudownej umiejętności czytania – wielka to dla mnie tragedia!”
Nie, tak trwać nie może. Powinien ponownie rozpocząć naukę. Jakie to dziwne, trzeba znowu uczyć się czytać i pisać! Ponownie więc rozpoczyna naukę.
Podstawa wyboru: Aleksander Łuria, Świat utracony i odzyskany. Historia pewnego zranienia, przeł. Artur Kowaliszyn, Państwowe Wydawnictwo Naukowe, Warszawa 1981, s. 47–76 (fragmenty).
Henri Bergson
Materia i pamięć
Przede wszystkim sformułujmy konsekwencje wynikające z naszych zasad dla teorii pamięci. Powiedzieliśmy, że ciało, umieszczone między przedmiotami, które nań działają, oraz przedmiotami, na które ono oddziałuje, jest jedynie przewodnikiem, mającym za zadanie przyjmowanie ruchów oraz – gdy ich nie zatrzymuje – przekazywanie ich pewnym zdeterminowanym, działającym zawsze jednakowo mechanizmom ruchowym, jeśli działanie jest odruchowe, bądź działającym różnorodnie, jeśli działanie jest dobrowolne. A zatem wszystko winno tak przebiegać, jak gdyby jakaś niezależna pamięć gromadziła obrazy tworzące się stopniowo wraz z biegiem czasu, i jak gdyby nasze ciało, wraz z tym, co je otacza, było jedynie którymś z tych obrazów, obrazem ostatnim, tym, który w każdej chwili otrzymujemy, dokonując natychmiastowego cięcia w ogólnym stawaniu się. W owym cięciu nasze ciało zajmuje miejsce centralne. Rzeczy otaczające działają na nasze ciało i ono oddziałuje na nie. Jego reakcje są bardziej lub mniej złożone, bardziej lub mniej urozmaicone, w zależności od liczby i natury narządów, które doświadczenie wytworzyło we wnętrzu jego substancji. Ciało może więc gromadzić przeszłe działanie [l’action du passé] w postaci dyspozycji ruchowych i tylko w postaci dyspozycji ruchowych. Stąd wynikałoby, że przeszłe obrazy w ścisłym znaczeniu przechowują się inaczej, a zatem winniśmy sformułować pierwszą hipotezę:
I. Przeszłość przechowuje się [se survit] pod dwiema różnymi postaciami: 1° W postaci mechanizmów ruchowych; 2° W postaci niezależnych wspomnień.
Ale wówczas praktyczne, a więc normalne działanie pamięci, wykorzystanie doświadczenia przeszłego dla czynności aktualnie wykonywanej, słowem rozpoznawanie, winno dokonywać się w dwojaki sposób. Albo będzie się dokonywało w samym działaniu, przez czysto automatyczne uruchomienie mechanizmu dostosowanego do okoliczności; albo będzie zakładało jakąś pracę umysłu, który odnajdzie w przeszłości przedstawienia najbardziej odpowiednie do wciśnięcia się [s’insérer] w kadr aktualnej sytuacji, aby je skierować na teraźniejszość. Stąd nasza druga teza:
II. Rozpoznawanie przedmiotu obecnego dokonuje się za pomocą ruchów, gdy pochodzi od przedmiotu, natomiast gdy wyłania się z podmiotu, dokonuje się za pomocą przedstawień.
Prawdą jest, iż nasuwa się ostatnia kwestia: chcemy się mianowicie dowiedzieć, jak przechowują się te przedstawienia oraz jakie relacje podtrzymują one z mechanizmami ruchowymi. Zagadnienie to będzie omówione dokładniej dopiero w rozdziale następnym, gdy rozważymy problem nieświadomości oraz pokażemy, na czym w gruncie rzeczy polega rozróżnienie przeszłości i teraźniejszości. Ale już teraz możemy mówić o ciele jako o jakiejś granicy poruszającej się między przyszłością i przeszłością, jako o ruchomym ostrzu, które popychałoby wciąż naszą przeszłość w naszą przyszłość. Moje ciało, rozpatrywane z punktu widzenia jednej chwili, jest jedynie przewodnikiem umieszczonym między przedmiotami, które nań wpływają, oraz przedmiotami, na które ono oddziałuje, natomiast [moje ciało], ponownie umiejscowione w upływającym czasie, jest zawsze usytuowane dokładnie w tym punkcie, w którym moja przeszłość przychodzi wydać tchnienie w działaniu. A zatem owe szczególne obrazy, które nazywam mechanizmami mózgowymi, w każdej chwili tworzą ostatni element w szeregu moich minionych przedstawień, będąc ostatnim przedłużeniem, które to przedstawienia wysyłają w teraźniejszość, ich punktem połączenia z rzeczywistością, to znaczy z działaniem. Proszę przeciąć to połączenie: obraz przeszły chyba nie został zniszczony, ale pozbawiliście go wszelkich środków oddziaływania na rzeczywistość, a więc, jak to później wykażemy, [wszelkich środków] do urzeczywistnienia się. To właśnie w tym znaczeniu, i tylko w tym, uszkodzenie mózgu będzie mogło zniszczyć coś z pamięci. Stąd nasza trzecia i ostatnia teza:
III. Niedostrzegalnymi etapami przechodzi się od wspomnień rozłożonych w czasie do ruchów, które zarysowują powstające lub możliwe oddziaływanie tychże wspomnień w przestrzeni. Uszkodzenia mózgu mogą uszkodzić funkcjonowanie tych ruchów, ale nie dosięgną owych wspomnień.
Pozostaje zbadanie, czy doświadczenie zweryfikuje te trzy tezy.
I. Dwa rodzaje pamięci. Zgłębiam jakąś lekcję – aby nauczyć się jej na pamięć, najpierw czytam ją, skandując każdy wiersz; następnie powtarzam ją pewną liczbę razy. Przy każdym nowym czytaniu dokonuje się pewien postęp; słowa coraz lepiej się wiążą; aż wreszcie ułożą się jednocześnie razem. Dokładnie w tym momencie umiem moją lekcję na pamięć; powiada się, że stała się ona wspomnieniem, że wpisała się w moją pamięć.
A teraz badam, w jaki sposób lekcja została wyuczona i przedstawiam sobie fazy, przez które kolejno przechodziłem. Każde z tych kolejnych czytań wraca wówczas ponownie do mego umysłu z właściwą sobie indywidualnością; ponownie oglądam je wraz z okolicznościami, które mu towarzyszyły i w których kadrze jeszcze pozostaje; od poprzedzających je i następujących po nim różni się ono samym miejscem, które zajęło w czasie; krótko mówiąc, każda z tych lektur przesuwa się przede mną jako ściśle określone wydarzenie mojej historii. Będzie się wciąż mówiło, że te obrazy są wspomnieniami, że wpisały się w moją pamięć. W obu wypadkach używa się tych samych słów. Czy chodzi jednak rzeczywiście o tę samą rzecz?
Wspomnienie lekcji jako wyuczonej na pamięć posiada wszelkie znamiona nawyku. Osiąga się je, tak jak nawyk, poprzez powtarzanie tego samego wysiłku. Wymagało, tak jak nawyk, najpierw rozłożenia a następnie ponownego złożenia całej czynności. Wreszcie, tak jak każde stałe ćwiczenie ciała, ułożyło się w mechanizm, który zostaje poruszony całkowicie przez impuls początkowy, w zamknięty system automatycznych ruchów, następujących po sobie w tym samym porządku oraz zajmujących ten sam czas.
I wręcz przeciwnie: wspomnienie, któregoś poszczególnego czytania, na przykład drugiego lub trzeciego, nie posiada żadnej z cech nawyku. Jego obraz od pierwszego razu nieuchronnie wpisał się w pamięć, ponieważ inne czytania tworzą, z samej definicji, wspomnienia odrębne. Rzecz ma się tak, jak z jakimś wydarzeniem mojego życia; ze swej istoty posiada ono określoną datę, a więc nie może się powtórzyć. To wszystko, co następne czytania dorzucałyby do niego, deformowałoby jedynie jego pierwotną naturę; i jeśli mój wysiłek, aby ów obraz przywołać, staje się coraz łatwiejszy, w miarę jak częściej go ponawiam, to sam obraz, rozpatrywany w sobie, z całą pewnością był od początku tym, czym zawsze będzie.
A może powie się, że te dwa wspomnienia – mianowicie wspomnienie konkretnego czytania oraz wyuczonej na pamięć lekcji – różnią się tylko na początku bardziej, a potem coraz mniej, że obrazy, sukcesywnie formowane przez każde czytanie, pokrywają się ze sobą, a wyuczona lekcja jest jedynie obrazem złożonym, powstałym z nałożenia się na siebie wszystkich pozostałych? Niewątpliwie, każde z następujących