Z dala od świateł. Samantha Young
wyglądam okropnie – powiedziałam niewyraźnie, przełykając grzankę.
Autumn ściągnęła pięknie zarysowane brwi.
– Jesteś po prostu… Killian mi mówił, co ci zrobili, ale… Cholerne gnojki!
Uśmiechnęłam się, ponieważ takie słowa w jej ustach zabrzmiały dość dziwnie. Podobnie jak Killian, miała melodyjny akcent, miły dla ucha i charakterystyczny dla bogatszych i lepiej wykształconych, co w połączeniu z błyszczącymi kasztanowymi włosami pięknie układającymi się w fale, zadbanymi i pomalowanymi paznokciami, starannie wyprasowaną bluzką, blezerem, spodniami typu cygaretki i sandałkami na wysokich obcasach sprawiało, że była uosobieniem klasy i elegancji.
Jej makijaż wyglądał jak nałożony przez prawdziwą artystkę.
Duże, ciepłe piękne brązowe oczy – zupełnie takie jak Killiana – spoglądały na mnie spod gęstych, długich rzęs. Ciekawe, czy te rzęsy były prawdziwe?
Nie powinno mnie dziwić, że siostra O’Dea wygląda wspaniale. Najwyraźniej cała rodzina ma świetne geny.
– Jeśli myślisz, że to ja oberwałam, powinnaś zobaczyć tego faceta – zażartowałam.
– Killian powiedział, że jesteś pyskata i przemądrzała. Ale ja nie będę z tego żartować, Skylar. – Podeszła do mnie, przyglądając mi się bacznie, i postawiła torby na podłodze. – Za takie coś te gnojki powinny wylądować w więzieniu.
Pomyślałam o tym, którego kompan nazywał Johnnym i którego widziałam za każdym razem, kiedy zamykałam oczy.
Pomyślałam też o jego kumplu, któremu, gdyby nie to, że uciekł z moją gitarą, być może bym wybaczyła, ponieważ mnie ocalił.
– Zgadzam się.
Autumn przyglądała się mojej twarzy z wyraźnym współczuciem.
– Kiedy zasinienia zbledną, a Brenna pomoże ci wrócić do właściwej wagi, będziesz jak nowa. Piękna jak dawniej.
Prychnąłem z ironią. Nie byłam piękna. Miałam interesującą twarz i niezwykłe oczy, ale nie można powiedzieć, żebym była piękna. Owszem, Micah tak twierdził, ale to było coś zupełnie innego. Piękno jest w oku patrzącego i takie tam bzdury.
– Dość tego – uciszyła mnie, wyczuwając mój protest. – Spójrz tylko na swoje oczy! A usta!
Poruszyłam się niespokojnie. Nie znosiłam komplementów.
– Moje oczy… to heterochromia. – Jedno oko miałam brązowe, drugie szaroniebieskie. – Wyglądają dziwacznie, jak u psa rasy husky. Austin, kiedy chciał ze mną porozmawiać, wołał „siad, piesku, siad”. Na nosie mam garbek. A usta? O wiele za duże jak na taką małą twarz.
– Może teraz są za duże, ponieważ twarz ci zeszczuplała, ale kiedy trochę przytyjesz, znów będziesz śliczna. A Austin, ktokolwiek to jest, musi być głupkiem, skoro zwracał się do ciebie jak do psa.
– To kolega z zespołu. Jest dla mnie jak brat.
– Bracia tacy bywają. – Wskazała na torby z zakupami. – Przyniosłam ci kilka par dżinsów i kilka bluzek w rozmiarach, które podał mi Killian. Mam też nową bieliznę i skarpetki.
Moja duma została lekko urażona.
– Nie musiałaś tego robić.
– To nic wielkiego. Skorzystałam z karty kredytowej Killiana.
– Aha. W takim razie zobaczmy, co kupiłaś.
Roześmiała się i odłożyła torebkę na blat.
– Dobrze. Mamy trochę czasu, zanim dotrze tu Brenna. – Podniosła wszystkie torby i poszła do sypialni.
Podążyłam za nią wzrokiem. Czyżby zamierzała cały czas być przy mnie podczas mierzenia ubrań?
– Idziesz? – zapytała.
To chyba oznaczało, że tak. Czułam się nieswojo na myśl o rozbieraniu się przy obcej osobie, ale wolno poszłam za nią. Rzuciła torby na łóżko i wyjmowała z nich zawartość.
– Eeee… dalej dam sobie radę sama – zapewniłam.
– Nie będzie ci potrzeba pomoc? Co z gipsem?
– Dam radę. Mogę się ubrać sama.
– Z moją pomocą pójdzie szybciej.
– Posłuchaj, wyglądasz na bardzo miłą osobę. Prawdę mówiąc, jesteś tak sympatyczna, że chyba powinnaś sobie zbadać DNA. To niemożliwe, żebyś była spokrewniona z O’Dea. Jednak nie znamy się zbyt blisko, a ja nie chciałabym się rozbierać do bielizny w obecności obcej osoby. – Dziwne, że nie przeszkadzało mi to w szatni na basenie.
Tam jednak było inaczej. Tamtych ludzi miałam drugi raz nie zobaczyć. Nie znałam ich wcale.
Podpisanie umowy z O’Dea oznaczało, że jeszcze nieraz zobaczę Autumn. Nie chciałam przebywać w jej towarzystwie, wiedząc, że widziała mój wychudzony tyłek, kiedy wyglądał najgorzej.
Aha, więc chyba mi jednak zależy na tym, co inni powiedzą, pomyślałam i niezbyt mnie to uszczęśliwiło.
– Rozumiem. – Potrząsnęła głową, a kasztanowe włosy zafalowały jak na reklamie szamponu. – Oczywiście. Bardzo przepraszam. Czasami podchodzę do różnych spraw zbyt entuzjastycznie i przestaję myśleć. Chciałam tylko…
Dotknęłam ślicznej koszulki z metką Ralpha Laurena, którą dla mnie kupiła. Nie ma co, potrafiła robić zakupy.
– Chciałam być pomocna.
Zaciekawiło mnie, czy zawodowo jest związana z bratem. Zbliżyłam się do niej o krok.
– Jesteś asystentką O’Dea czy coś w tym guście?
Zmarszczyła czoło.
– Dlaczego nie używasz jego imienia?
Bo to by było zbyt osobiste. Nie był dla mnie Killianem, tylko O’Dea, facetem, który chciał znów zapędzić mnie na scenę.
– To jesteś jego asystentką czy nie? – odrzekłam, wzruszając ramionami.
– Nie. W tej chwili nie pracuję. Kiedy Killian mnie poprosił, żebym mu pomogła, bardzo się ucieszyłam. Trochę mi o tobie opowiedział i… – Zagryzła wargę. – …zasługujesz na to, żeby wrócić na właściwie tory, Skylar. Jeśli jakoś ci będę mogła pomóc, wystarczy, że powiesz.
– Przecież nawet mnie nie znasz.
W jej oczach zobaczyłam smutek.
– Jednak mam pojęcie, co przeżywasz. Oczywiście, nie do końca… ale dawno temu również straciłam rodziców.
O’Dea stracił rodziców?
– Bardzo mi przykro.
– Nie znałam ich zbyt dobrze. Miałam wtedy tylko sześć lat. Killian jedenaście.
– Bardzo mi przykro – powtórzyłam. Naprawdę było mi przykro. – Rozumiem.
Uśmiechnęła się do mnie niepewnie.
– W każdym razie jestem tutaj i chcę ci pomóc.
Jeszcze bardziej zaciekawiona, przyjrzałam się stercie ubrań i starając się, żeby mój głos brzmiał obojętnie, spytałam:
– Czy O’Dea robi takie rzeczy dla wszystkich nowych artystów? Przysyła do nich swoją siostrę, gotuje im, kupuje ciuchy?
– Nie. – Coś w jej tonie sprawiło,