Trauma. Judith Herman
Kobiety są szczególnie narażone na gwałt, kiedy zachowują się tak, jakby były wolne – niewiele sobie robią ze społecznych norm dotyczących stroju, tego, gdzie mogą przebywać i na ile wolno im podejmować inicjatywę w relacjach z innymi. Takie zachowanie uważa się za „swobodne”, co oznacza nie tylko „nieskrępowane”, ale też seksualnie prowokujące.
Kobiety w większości nie mają doświadczenia, które pomaga użyć odpowiednich strategii obrony w niebezpiecznej sytuacji. Tradycyjne wychowanie dba o to, żeby nie potrafiły na nią zareagować, były zaskoczone atakiem i źle przygotowane do samoobrony71. Przyglądając się po fakcie sekwencji wydarzeń prowadzących do gwałtu, kobiety często widzą, że zignorowały swój instynkt ostrzegający przed niebezpieczeństwem, przez co zaprzepaściły szansę na ucieczkę72. Lęk przed konfrontacją i ośmieszeniem się może powodować, że ofiara nie podejmuje działania w odpowiednim momencie. Osoby, które zlekceważyły własny „głos wewnętrzny”, mogą czuć wielką złość z powodu swojej „głupoty” albo „naiwności”. Przetransformowanie tego skierowanego do siebie gniewu w realistyczną ocenę sytuacji może przyspieszyć wyleczenie. Wśród nielicznych pozytywnych skutków gwałtu, jakie wymieniały kobiety, które go doświadczyły, znajdują się postanowienia, żeby bardziej polegać na sobie, ufać własnym spostrzeżeniom i uczuciom oraz być lepiej przygotowaną na konflikty i niebezpieczeństwa73.
Surowa ocena ze strony innych może u osób, które przeżyły traumę, wzmagać poczucie winy i wstydu. Dla uwolnienia się od tych uczuć nie wystarczy jednak proste zapewnienie, że nie były niczemu winne, ponieważ w prostych zapewnieniach ukryta jest odmowa zagłębienia się w moralną złożoność skrajnego doświadczenia. Osoba, która przeżyła traumę, oczekuje od tych, którzy chcą jej towarzyszyć, nie odpuszczenia, ale sprawiedliwości, współczucia i gotowości przyjęcia wiedzy o tym, co dzieje się z ludźmi w sytuacjach ekstremalnych.
I wreszcie osoba, która przeżyła traumę, potrzebuje od innych pomocy w żałobie po tym, co utraciła. Odbycie żałoby i odbudowanie poczucia sensu uznaje się w klasycznym piśmiennictwie za konieczny warunek przepracowania traumatycznych doświadczeń życiowych. Nieprzeżycie żałoby wzmacnia bowiem traumatyczną reakcję. Lifton zauważył, że „nieprzeżyta do końca żałoba powoduje zatrzymanie i utknięcie w procesie traumatycznym”74. Chaim Shatan, który obserwował weteranów wojennych, mówi o ich „gęstym żalu”75. W kulturze istnieją liczne rytuały, których celem jest wsparcie osób opłakujących swoich bliskich. Nie ma natomiast żadnych zwyczajów, które pomagałyby przejść przez żałobę będącą wynikiem doświadczenia traumy. W obliczu braku wsparcia bardzo wysokie jest ryzyko wystąpienia patologicznej żałoby i ciężkiej, przedłużającej się depresji.
Podzielenie się z innymi ludźmi opowieścią o traumatycznym doświadczeniu jest warunkiem odzyskania wiary w sens świata. Osoba, która przeżyła traumę, potrzebuje w tym wsparcia nie tylko od swoich najbliższych, lecz również od członków szerszej społeczności. To, w jaki sposób zareaguje społeczność, ma olbrzymie znaczenie dla ostatecznego wyjścia z traumy. Odbudowanie więzi między straumatyzowaną osobą a społecznością zależy od dwóch rzeczy: po pierwsze, rozpoznania, że doszło do traumatycznego zdarzenia, a po drugie, podjęcia w tej sprawie jakiegoś działania. Kiedy społeczność uzna, że ktoś został skrzywdzony, musi ustalić odpowiedzialność za ten czyn i naprawić krzywdę. Te dwa działania – rozpoznanie i zadośćuczynienie – są konieczne, żeby straumatyzowana osoba mogła odzyskać wiarę w porządek i sprawiedliwość.
Żołnierze powracający z wojen zawsze są niezwykle wyczuleni na to, ile wsparcia mogą oczekiwać. Domagają się namacalnych dowodów uznania przez społeczeństwo. Wyrażają niezadowolenie z powodu zbyt niskiego poziomu zaangażowania, zainteresowania i uwagi; obawiają się, że ich ofiara szybko zostanie zapomniana76. Weterani pierwszej wojny światowej gorzko nazywali ją „wielką przemilczaną”77. Pierwszym celem wszelkich organizacji kombatanckich jest stanie na straży pamięci wojennych poświęceń. Stąd domaganie się medali, pomników, parad, ustanawiania świąt narodowych i publicznych uroczystości, a także indywidualnych wynagrodzeń za krzywdy. Jednak ceremonie gratulacyjne rzadko zaspokajają potrzebę uznania weteranów, których drażnią takie sentymentalne, nieoddające prawdy o wojnie gesty. Weteran wojny w Wietnamie tak wypowiedział się na temat powszechnej tendencji zaprzeczania koszmarowi wojny: „Jeżeli na koniec wojennej opowieści czujesz się podniesiony na duchu albo uważasz, że jakąś drobną cząstkę czegoś ważnego udało się ocalić, dałeś się nabrać na stare, straszne kłamstwo”78.
Szukając uznania, żołnierze próbują tak naprawdę zrozumieć, jak społeczeństwo, używając standardów cywilnej moralności, ocenia ich spotkanie ze śmiercią i zabijaniem. Chcą wiedzieć, czy ich działania uznawane są za bohaterskie czy podłe, odważne czy tchórzliwe, konieczne i słuszne czy też pozbawione sensu. Kiedy spotykają się z pełną realizmu akceptacją ze strony wspólnoty, łatwiej im powrócić do życia w cywilu, kiedy zaś spotykają się z odrzuceniem, pogłębia się ich poczucie izolacji.
Głośnym przykładem społecznego odrzucenia w najnowszej historii jest przypadek wojny w Wietnamie, która nigdy nie została oficjalnie wypowiedziana i prowadzona była bez formalnej ratyfikacji z użyciem demokratycznych procedur. Rząd Stanów Zjednoczonych, choć nie potrafił przekonać całej opinii publicznej do słuszności wojny ani wyznaczyć realistycznych celów militarnych, nadal powoływał miliony młodych mężczyzn do armii. Wraz ze wzrostem liczby ofiar coraz większa część społeczeństwa była przeciwna wojnie. Próby poradzenia sobie z nastrojami antywojennymi doprowadziły do decyzji politycznych, które jeszcze bardziej izolowały żołnierzy zarówno od cywilów, jak i od siebie nawzajem. Rekruci wysyłani do Wietnamu podróżowali oddzielnie, nie było więc hucznych pożegnań ani okazji do nawiązania więzi z towarzyszami. Podobnie powroty z frontu odbywały się indywidualnie, a powracających nie czekały żadne ceremonie powitalne. Po powrocie żołnierze trafiali w sam środek konfliktu, który powinien był zostać rozwiązany, zanim ich życie narażono na niebezpieczeństwo, i często doświadczali ponownej traumy, spotykając się z publiczną krytyką i sprzeciwem wobec wojny, w której walczyli i przegrali79.
Prawdopodobnie najważniejsze, co zrobiło społeczeństwo, żeby pomóc weteranom wyjść z traumy, było postawienie w Waszyngtonie pomnika Weteranów Wojny w Wietnamie. Pomnik, na którym zapisane zostały nazwiska i daty śmierci poległych, stał się miejscem wspólnej żałoby. „Gęsty żal” żołnierzy łatwiej ukoić, kiedy wspólnota uznaje stratę, której doświadczyli. Pomnik, w przeciwieństwie do innych miejsc upamiętniających bohaterstwo wojny, stał się uświęconym celem pielgrzymek. Ludzie przybywają tam, żeby przeczytać nazwiska i dotknąć muru. Przynoszą dla zmarłych prezenty i listy pełne wyrazów przeprosin i wdzięczności. Weteran wojny w Wietnamie Ken Smith, który zajmuje się dziś organizowaniem pomocy dla innych weteranów, opowiada, jak pierwszy raz przyjechał zobaczyć pomnik:
Przypomniałem sobie kilku chłopaków, przypomniałem sobie kilka zapachów, przypomniałem sobie kilka wydarzeń, przypomniałem sobie deszcz, przypomniałem sobie Wigilię, przypomniałem sobie wyjazd. Przypomniałem sobie kilka strasznych rzeczy, w których brałem udział. Przypomniałem sobie twarze (…). Dla niektórych to jest jak cmentarz, dla mnie bardziej jak katedra. To jak przeżycie religijne. Ten rodzaj katharsis. Trudno to wytłumaczyć: to jest część mnie i już zawsze będzie. I ponieważ się z tym pogodziłem, mogę z tego czerpać siłę, żeby robić to, co robię80.
Osoby, które przeżyły traumę w życiu cywilnym, również potrzebują, żeby wspólnota uznała krzywdę i zadośćuczyniła jej. Odpowiada za to wymiar sprawiedliwości, instytucja budząca grozę u ofiar przemocy domowej i seksualnej. Kobiety czują się w kontakcie z nią osamotnione i niewidzialne, ponieważ zwykle odmawia im się samego dostrzeżenia krzywdy. Sprzeczności między doświadczeniami kobiet a tym, jak prawo definiuje rzeczywistość, są często tak