Zbyt inteligentni, żeby żyć szczęśliwie. Jeanne Siaud-Facchin

Zbyt inteligentni, żeby żyć szczęśliwie - Jeanne Siaud-Facchin


Скачать книгу
Wyraża ono pewną specyficzną, wrodzoną cechę osobowości. Z braku lepszej nazwy uważam, że właśnie ta jest najlepsza.

       Aktualnie panuje moda na skrótowce HP (po francusku haut potentiel, czyli wysoki potencjał) czy HQI (Haut IQ), tak jakby można było za nimi ukryć to, co przeszkadza i drażni. Słowo potencjał to jednak kolejna rafa: jeśli mamy wysoki potencjał, to znaczy, że powinniśmy dzięki niemu osiągnąć coś wielkiego, odnieść jakiś sukces. Nie możemy go zmarnować… I tak wpadamy w pułapkę poczucia winy.

      Te dziwne zebry…

      Najbardziej lubię termin zebra, który uwalnia od obciążających skojarzeń. Zebra to osobliwe zwierzę, jedyne z koniowatych nieoswojone przez człowieka, które za sprawą swych pasków wyraźnie odróżnia się od innych mieszkańców sawanny; które aby żyć, potrzebuje innych i z wielką troską opiekuje się młodymi; które jest tak odmienne, a zarazem tak podobne. Paski zebry, podobnie jak nasze linie papilarne, są unikalne i pozwalają zebrom rozpoznawać się nawzajem. Nie przestanę więc powtarzać, że nasze „dziwne zebry” potrzebują naszej uwagi, by harmonijnie żyć w tym wymagającym świecie. Wciąż będę bronić wszystkich „pręgowanych”, bo ich „paski” mogą też być symbolem zadrapań, jakie funduje im życie. Będę im tłumaczyć, że paski to także ich niezwykłe znaki szczególne, które mogą ich uratować z wielu pułapek i niebezpieczeństw. Że są wspaniałe i mogą być z nich dumni. Naprawdę.

      W ostatnim czasie na osoby nadinteligentne zaczęto zwracać uwagę dzięki licznym książkom, nowemu trendowi badań i inicjatywom rządowym, a także dzięki rodzącej się świadomości potrzeby wzięcia pod uwagę tej nietypowej grupy społecznej. Tematem zajmuje się coraz więcej zespołów uniwersyteckich, a coraz więcej praktyków – psychologów czy psychiatrów – szkoli się w diagnozie i terapii nadinteligentnych dzieci, w placówkach szkolnych zaś dyskutuje się nad najlepiej do nich dostosowanymi podejściami pedagogicznymi. To prawda, droga, którą muszą przejść rodzice, wciąż bywa wyboista, a happy endy są zbyt rzadkie. Brakuje profesjonalistów, a odpowiednio dostosowane struktury wciąż są wyjątkiem, ale wreszcie coś zaczyna się dziać.

      Powiew rewolucji nadszedł od strony neuronauki. Dziś możemy – głównie dzięki technikom obrazowania funkcjonalnego (fMRI) – oglądać pracę mózgu w czasie rzeczywistym. Dzięki temu jesteśmy w stanie lepiej zrozumieć, które obszary mózgu są zaangażowane w rozwiązywanie danego problemu, w danej sytuacji i w danym kontekście. Ta rewolucja technologiczna pomaga nam szukać odpowiedzi na fundamentalne pytanie: w czym i w jaki sposób myślenie osoby nadinteligentnej różni się od myślenia innych osób?

      Objawienie czy potwierdzenie?

      Uważam, że odkrycia neuronauki są krzepiące, ale tak naprawdę to nie żadne rewelacje: klinicyści od dawna potrafią rozpoznawać wyjątkowe myślenie i emocjonalność nadinteligentnych osób. Również rodzice wiedzą o tym zjawisku i nawet najbardziej oporni nauczyciele w końcu dostrzegają, że nadinteligentni uczniowie są pod każdym względem odmienni: inaczej się uczą, inaczej zachowują, inaczej wchodzą w relacje i inaczej reagują emocjonalnie. Krótko mówiąc, nauka potwierdza dziś to, co ci, którzy mają do czynienia z osobami nadinteligentnymi, zrozumieli już dawno temu.

      Prawdziwe wyzwanie streszcza się w słowach: no i co teraz? Odpowiedzi na to pytanie potrzebują wszyscy: osoby nadinteligentne i ci, którzy im towarzyszą, wychowują je i uczą. Naukowe potwierdzenie jest krzepiące, ale pozostawia powyższe pytanie bez odpowiedzi.

      So what?, jak powiedzieliby Brytyjczycy. Co te krzepiące badania dają osobom, które uważają, że dowodem są fakty, podczas gdy wszyscy zaangażowani w sprawę klinicyści wciąż szukają sposobu, jak pomagać tym ludziom, którzy doświadczają trudności, a nawet cierpienia? Naukowcy natomiast badają problem nadinteligencji tak, jakby mieli do czynienia z królikami doświadczalnymi wyjętymi z kontekstu i odciętymi od wszelkich ludzkich uwarunkowań. Ich wnioski niejednokrotnie giną wśród teoretycznych rozważań bardzo odległych od praktyki i prawdziwego życia.

      Jestem przekonana o konieczności prowadzenia badań naukowych, ale uważam, że w morzu eksperymentów możemy zapomnieć o samych zainteresowanych. Mam silne przeświadczenie, że praktyka kliniczna jest najwiarygodniejszym źródłem ludzkiego poznania. Wychodząc od pojedynczych przypadków, możemy formułować wnioski ogólne, a setki nadinteligentnych osób, z którymi się spotkałam, to rzetelna grupa badawcza.

      Podróż w głąb mózgu osób nadinteligentnych, podczas której znajdujemy wyjaśnienie ich wyjątkowego sposobu odczuwania i myślenia

      Zaglądając na chwilę do mózgu osoby nadinteligentnej, możemy wziąć pod naukową lupę główne składowe jej funkcjonowania na płaszczyznach afektywnej i poznawczej. To fascynujące, że na własne oczy możemy ujrzeć niewidzialne procesy, przede wszystkim jednak zadziwiające jest to, iż specyficznego działania mózgu takiej osoby można rzeczywiście dowieść. Nie jest ono wytworem fantazji zszokowanych klinicystów czy znerwicowanych rodziców.

      LICZY SIĘ LICZBA POŁĄCZEŃ NERWOWYCH, A NIE LICZBA NEURONÓW

      Wszyscy żyjemy z tą niepokojącą świadomością, że począwszy od dwudziestego roku życia zaczynamy tracić neurony. Uczono nas, że w dzieciństwie liczba neuronów szybko przyrasta, a w młodości mózg osiąga dojrzałość, po czym zaczyna się degenerować. Prawdą jest, że we wczesnym dzieciństwie mózg rozwija się z fenomenalną szybkością, ale związek liczby neuronów z inteligencją możemy włożyć między bajki. Dziś wiemy, że istotna jest liczba połączeń nerwowych. To znaczy, że im więcej się uczymy, im więcej rozumiemy i zapamiętujemy, im więcej mamy stymulujących doświadczeń, tym więcej połączeń między neuronami powstaje. A im więcej tych połączeń, tym wydajniejszy jest nasz mózg.

      W młodości mózg nie jest jeszcze w pełni rozwinięty. Niedawno dowiedziono nawet, że w tym wieku nie całkiem dojrzała jest jego część odpowiadająca za kontrolę i przewidywanie skutków zachowań. Odkrycie to pozwala lepiej zrozumieć, dlaczego część młodych ludzi jest skłonna do podejmowania wysokiego ryzyka i narażania własnego życia na niebezpieczeństwo: ich mózg nie potrafi powiedzieć: „Stop”! Aby stonować swoje zachowania, muszą podjąć szczególny wysiłek, zachowawczość nie jest bowiem dla nich naturalna!

      Odkrycie plastyczności mózgu to naprawdę świetna wiadomość. Oznacza, że zupełnie nie musimy się przejmować utratą neuronów (która skądinąd jest faktem), ponieważ możemy nieustannie tworzyć nowe połączenia i sieci neuronowe. Nawet jeśli jesteśmy bardzo, bardzo starzy, możemy się uczyć, zapamiętywać i ćwiczyć, by nasza głowa działała świetnie przez resztę życia. Czyż to nie wspaniałe?

      Inna ciekawostka: istnieją różnice osobowościowe w szybkości przesyłu informacji. Średnia prędkość transmisji informacji w sieciach neuronowych to około dwóch metrów na sekundę. Niektórzy ludzie jednak przetwarzają informacje


Скачать книгу