Jeszcze będzie przepięknie. Agnieszka Olejnik

Jeszcze będzie przepięknie - Agnieszka Olejnik


Скачать книгу
do Moniki. Jak zareagowałaby, gdyby Igor wyznał, że pokochał jej kuzynkę? Czy jest wystarczająco mądra, tak życiowo mądra – aby powiedzieć mężowi: miałeś do tego pełne prawo, ponieważ cię zostawiłam? Albo gdyby to Ada poprosiła ją o rozmowę i wyznała, że pokochała Igora, że te długie jesienne miesiące spędzone razem, wspólne planowanie posiłków, radzenie sobie z codziennością, a wreszcie choroba, opieka nad panem Antonim, troska o Radka… że to wszystko zbliżyło ich do siebie i teraz nie chcą już żyć osobno? Czy Monika, która przecież wcześniej zwierzyła się Adzie ze swoich miłosnych perypetii – wysłuchałaby tego spokojnie i ustąpiłaby jej miejsca u boku Igora?

      Mój Boże, myślała Ada, Igor tyle razy namawiał mnie, abyśmy spróbowali, a ja się bałam. Może teraz pora jednak stawić czoła tej sytuacji? Może trzeba zawalczyć o miłość i własne szczęście?

      ROZDZIAŁ 2

      Dawid zamknął za sobą drzwi i położył się, z wysiłkiem układając zagipsowaną nogę na oparciu łóżka. W dłoni obracał kopertę otrzymaną od Zuzy. Obiecał jej, że otworzy dopiero wieczorem – i szczerze mówiąc, nie miał szczególnych trudności z dotrzymaniem słowa. Wręcz przeciwnie: wzdragał się przed otwarciem listu. Wszystko przez to, że spodziewał się… wyznań. Nie był ślepy ani niemądry: doskonale dostrzegał, że Zuza rumieniła się w jego obecności, że ostatnio zaczęła się inaczej czesać i w miarę swoich możliwości bardziej dbać o siebie.

      Problem w tym, że Dawid podkochiwał się w Joannie, blond piękności z trzeciej a. Mimo że był o dwa lata młodszy (co w tym wieku wydaje się przepaścią nie do pokonania), wierzył, że wszystko może się zdarzyć. Wyobrażał sobie rozmaite sceny, z których wprawny filmowiec z pewnością stworzyłby łzawy romans: ona mdleje podczas apelu szkolnego, on akurat stoi obok, bierze ją na ręce, wynosi z auli i cuci. Ona zaprasza go potem na studniówkę. Tańczą ze sobą, patrzą sobie w oczy, rozmawiają o tym wszystkim, czego nigdy dotąd żadne z nich nikomu nie mówiło. Odnajdują w sobie bratnie dusze i obiecują sobie, że będą przyjaciółmi, że nie zepsują tego tymi wszystkimi damsko-męskimi gierkami, nie będzie zazdrości, pożądania… Ale miłość okazuje się silniejsza i pewnego dnia po prostu padają sobie w ramiona…

      Dawid śmiał się sam z siebie, kiedy dochodził do tego momentu, bowiem jego wyrobiony gust czytelniczy podpowiadał mu, że oto tworzy w myślach najbanalniejszy z harlequinów. A jednak nadal odtwarzał w wyobraźni kolejne sceny.

      Co odpowie Zuzie, jeśli ta wyzna mu miłość? Czy będzie umiał zachować się jak dżentelmen, czy ich rodząca się właśnie przyjaźń nie runie pod wpływem zranionej dumy dziewczyny? Właśnie takie wątpliwości sprawiały, że Dawid kilka razy obrócił kopertę w dłoni i długo patrzył na nią pod światło, zanim wreszcie zdecydował się otworzyć.

      Cześć! – brzmiał nagłówek.

      Wiem, to dziwne, że piszę to wszystko zamiast powiedzieć, ale czasami miewam problemy z wyrażeniem tego, co czuję, więc uznałam, że taka forma będzie bezpieczniejsza. W rozmowie bywa różnie, czasem jedno zdanie wyprowadza mnie z równowagi i zaczynam mówić zupełnie nie to, co bym chciała.

      A chciałabym Ci podziękować. Tobie i twojej Mamie, gwoli ścisłości, ale Tobie chyba bardziej, bo przecież nie mam wątpliwości, że to Twoja sprawka. Te święta i ten nastrój – to, że mogliśmy z Nikosiem raz w życiu naprawdę cieszyć się na nadchodzące Boże Narodzenie. Pewnie trudno Ci to sobie wyobrazić, ale taka jest prawda: dotąd druga połowa grudnia była dla nas ponura i smętna. Również wtedy, gdy pani Teresa organizowała wieczór opłatkowy. Nawet Nikodem, z tym swoim małym rozumkiem, doskonale rozumiał, że to tylko substytut. On nie umie nazwać wielu rzeczy, ale odczuwa tak samo jak Ty czy ja.

      Tak więc dziękuję Ci za to, że możemy zakosztować prawdziwych świąt. Kiedy piszę te słowa, nie mam pojęcia, jak będzie. Czy się nie rozkleję, czy nie wylezie ze mnie ta słaba, bezradna dziewczynka, którą usilnie staram się chować. Rozpracowałeś mnie, Dawid. Chyba byłbyś dobrym psychologiem.

      Jedno wiem na pewno: to będzie niezapomniany wieczór. Jego wspomnienie zabiorę ze sobą w dorosłe życie, które zamierzam zacząć już na wiosnę. Kiedy skończę osiemnaście lat, ucieknę stąd najdalej, jak się da. Nie wiem tylko, jak to zrobić, aby móc zabrać ze sobą Nikodema. Chcę to zrobić zgodnie z prawem, aby nigdy więcej nie musieć się bać. Nikogo ani niczego. Nie masz pojęcia, jak upokarzającą rzeczą jest strach.

      Na koniec taki drobiazg – mam nadzieję, że Cię zainteresuje. Poszperałam trochę w sprawie tego Henryka Sadowskiego, o którym kiedyś wspominałeś. Znam z ogniska środowiskowego Kaśkę Sadowską, jej rodzice też chleją, więc można powiedzieć, że jedziemy na jednym wózku. Zainteresowało mnie to, co kiedyś powiedziałeś: że Twoja ciocia miała jakieś pretensje do tego budowlańca. Któregoś dnia przeszłam się do Kaśki, na podwórku był jej starszy brat, od brata trafiłam do kuzyna i trochę ich pociągnęłam za języki. Oni tam bardzo ciepło wspominają tę Twoją ciotkę, mówią o niej „dziedziczka” i wciąż podkreślają, że u niej to była dobra robota, bo świetnie płaciła. Tylko jeden szczegół wydał mi się interesujący: kuzyn Kaśki twierdził, że jak wujek Heniek popił, to wciąż powtarzał, że „pani dziedziczka” zwariowała i uparła się na domurowanie ściany w piwnicy. Tam była już ściana, tak powiedział, a ona kazała stawiać drugą. I to samo w jednym z pokojów. Uznali, że to fanaberie starszej pani, wiesz, na zasadzie: „kto bogatemu zabroni”.

      To tak à propos tej Twojej pracy literackiej. Może uda Ci się rozwikłać zagadkę. Pamiętam, że wspominałeś coś o „bezpiecznej skrytce”, może to ma jakiś związek?

      Jeszcze raz dziękuję Ci za te święta. A teraz idę się szykować. Zgodnie z Twoją prośbą – dziś nie namaluję sobie barw ochronnych. Wierzę, że w taki wieczór jak ten nie będę musiała się przed nikim chować.

      Zuzanna

      Dawid przeczytał list kilkakrotnie. Było mu wstyd, że spodziewał się wyznań miłości i ckliwych zwierzeń. Zuza okazała się znacznie mądrzejsza i dojrzalsza niż on. Wzruszyła go jej pewność, że wieczór wigilijny spędzony w dworku będzie cudownym przeżyciem. Jak dobrze, że wszystko się udało, myślał. Cała ta zabawa w szukanie Gwiazdora, a potem odkrywanie pod choinką kolejnych prezentów… Pyszności przygotowane przez wujka… Radek po chwilowym płaczu zaczął się uśmiechać, a potem wszyscy usłyszeli, jak cichutko powiedział: „Funia, nie wolno”. Szczęście na twarzy cioci Moniki, wzruszenie pana Antoniego, wujek Igor, który niemal unosił się nad ziemią z dzikiej radości… Tak, było cudownie. Wprawdzie inaczej niż w dzieciństwie, kiedy Dawid spędzał święta tylko z mamą, ale równie magicznie. Cieszył się, że jeśli Zuza ma – jak to określiła – zabrać ze sobą w dorosłe życie wspomnienie świąt, będzie to właśnie takie wspomnienie.

      Ale co miała na myśli, pisząc, że zamierza uciec? Wiedział, że jest od niego starsza, że wkrótce skończy osiemnaście lat, ale niby dokąd miałaby się wybrać? Gdzie zamieszka i jak się utrzyma? Jest przecież taka krucha i delikatna – sam siebie zaskoczył faktem, że myśląc o niej, użył takich słów. Ale przecież to była prawda: cały ten list był dowodem, że agresywny makijaż i strój w stylu jakiejś zbuntowanej fanki muzyki heavymetalowej to tylko kostium, za którym ukrywa się wrażliwa dziewczyna, która nade wszystko boi się tego, że ktoś ją zrani.

      Jak bardzo musi być nieufna, zadał sobie pytanie Dawid, skoro tak konsekwentnie gra kogoś, kim nie jest? I czy to dobrze, że teraz zaczyna ufać mnie? Czy potrafię być kimś, kto nie zawiedzie tego zaufania? Czy będę dobrym przyjacielem?

      Nigdy dotąd nie miał przyjaciela. Owszem, w szkole podstawowej byli koledzy, z którymi bawił


Скачать книгу