Gwiazda Demonów. B.V. Larson

Gwiazda Demonów - B.V. Larson


Скачать книгу
Czy to jakiś żart opierający się na insektoidalnym wyglądzie Demonów? – zapytał niepewnie.

      – Ani trochę. Chciałem tylko powiedzieć, że zagadki cię intrygują. A im trudniejsza do rozwikłania, tym lepsza.

      – Zgadza się.

      – Ale nie masz żadnej teorii?

      – W tej chwili nie.

      Odchyliłem się w fotelu i splotłem dłonie za głową.

      – Może to naturalna wydzielina produkowana przez pilota?

      – Nic mi o tym nie wiadomo. Próbowałem przetestować teorię, że warstwa śluzu pomaga zatrzymać ciepło, ale nic z tego nie wyszło. Wszystko wskazuje na to, że śliska substancja tylko utrudnia obsługę jednostki.

      Powoli wypuściłem powietrze przez nos i zamknąłem oczy, ale nie przychodziło mi do głowy żadne wyjaśnienie.

      – Możesz skonsultować się z Bensonem albo kimś innym, bo ze mnie żaden naukowiec. Daj znać, jeśli wymyślisz jakąś teorię. Kiedy do nas dołączysz?

      – Za trzy dni. Muszę zawrócić i przezwyciężyć bezwładność Charta oraz korwety. Według moich obliczeń po powrocie zostanie mi mniej niż dwadzieścia procent paliwa.

      – Zatankujemy cię, obiecuję. Coś jeszcze?

      – W tej chwili nie. Bez odbioru.

      Raport Marvina jednocześnie uspokajał i niepokoił. Cieszyłem się, że Demony nie dysponują żadną superbronią ani niepojętą dla nas technologią, ale niewyjaśniona warstwa glutów musiała coś oznaczać. Do czego służyła?

      Na szczęście mieliśmy na pokładzie mądre głowy, które na pewno rozwikłają tę zagadkę. Na razie postanowiłem o tym nie myśleć i skupiłem się na układzie gwiezdnym.

      Przez następnych kilka dni Hoon wysyłał mi cogodzinne pytania, kiedy zdejmę ograniczenia z jego konta. Trzeba Skorupiakowi przyznać, że był zdeterminowany. Wreszcie rozkazałem Nieustraszonemu, żeby rejestrował te prośby, ale nie wysyłał mi powiadomień.

      Cornelius spędzała czas, ślęcząc nad plikami Hoona, a Kalu przeczesywała systemy okrętu. Można powiedzieć, że pozwalałem jej patrzeć, ale nie dotykać.

      Krótko przed planowanym przylotem Marvina wezwałem Cornelius do swojej kajuty. Usiedliśmy w kąciku, który służył mi za biuro.

      – Napije się pani? – zapytałem, wyciągając butelkę najlepszej imitacji szkockiej whisky, jaką potrafiła wyprodukować fabryka.

      – Natürlich, Herr Kapitän – odparła z typową dla siebie jowialnością. – Zakładam, że oczekuje pan raportu na temat homara.

      – Oczywiście.

      – W jego systemie komputerowym nie znalazłam niczego nietypowego. Oczywiście nie jestem ekspertką, ale mam oko do szczegółów. Wszystko zdaje się w idealnym porządku.

      – Hoon jest bardzo bystry i bardzo staranny. Mógł zatrzeć wszystkie ślady.

      Cornelius uniosła szklaneczkę z niby-szkocką i przyjrzała się jej, jak gdyby szukając skazy.

      – Skoro jest taki sprytny, to czemu zatarł ślady we własnych systemach, a zostawił je w systemach Nieustraszonego?

      – Domyślam się, że technologii Sił Gwiezdnych nie zna aż tak dobrze. Nawalił.

      Pokręciła głową, po czym osuszyła szklankę.

      – Hm. Nie, kapitanie. Moim zdaniem ktoś próbuje wrobić Hoona.

      Opuściłem głowę i zamyśliłem się.

      – Chyba że Hoon jest tak sprytny, że podwójnie blefuje. Wiedział, że prędzej czy później odkryjemy jego ingerencję, więc specjalnie zostawił ślady w nadziei, że uznamy je za fałszywy trop.

      Cornelius wzruszyła ramionami i postawiła szklaneczkę tuż przy butelce, co było oczywistą aluzją. Ze śmiechem nalałem jej więcej whisky. Upiła łyk i odpowiedziała:

      – To oczywiście możliwe, ale wydaje mi się, że Hoon ma za miękki charakter, żeby ryzykować swoje życie i badania tak daleko od domu. Myślę, że nie próbowałby pana zabić, nie mając pewności, że wyjdzie z tego cało.

      – Chyba że stał się niestabilny umysłowo – zasugerowałem.

      Tylko wzruszyła ramionami. Zrozumiałem, co miała na myśli – mogliśmy tak spekulować cały dzień. Potrzebowałem dowodów, a ona niczego nie znalazła.

      – No cóż, dziękuję, chorąży. Wykluczenie niektórych tropów to również wielka pomoc.

      Wstałem i otworzyłem drzwi. Cornelius duszkiem dopiła zawartość szklanki, po czym również wstała i zasalutowała.

      – Zawsze chętnie się z panem napiję, sir.

      Wezwałem Adrienne. Gdy się pojawiła, dopiero wysłałem wiadomość do Kalu, żeby się zgłosiła w mojej kajucie. Wolałem nie ryzykować, że seksowna pani doktor przyjdzie pierwsza.

      Jej nie zaoferowałem drinka, tylko usiedliśmy z Adrienne po jednej stronie biurka, a Kalu wskazaliśmy krzesło naprzeciwko.

      – Proszę nam powiedzieć, czego się pani dowiedziała.

      Kalu wyjęła z kieszeni fartucha kość pamięci i przesunęła ją po blacie z ponurą miną.

      – Oto mój raport. Sporządziłam go na osobnym komputerze w laboratorium, więc tylko nasza trójka dysponuje kopią. Nawet Nieustraszony nie ma do niego dostępu.

      – Grozi wybuchem? – rzuciłem lekkim tonem, choć serce zabiło mi szybciej na myśl, że wreszcie czegoś się dowiem.

      – Można tak powiedzieć. Problem w tym, że przy tych wszystkich fałszywych oskarżeniach i sfabrykowanych dowodach trudno mieć pewność…

      Przerwałem jej.

      – Załóżmy, że odkryła pani prawdę. Co z Hoonem?

      – Uważam, że profesor Hoon jest niewinny postawionych mu przez pana zarzutów.

      Adrienne nachyliła się w jej stronę.

      – Czy to znaczy, że jest winny czegoś innego?

      Kalu uciekła wzrokiem i ze skrępowaniem poprawiła się na krześle.

      – Nie powiedziałabym „winny”, ale jest obcym i, podobnie jak Marvin, kieruje się własnymi celami. Wygląda na to, że regularnie próbuje złamać zabezpieczenia Nieustraszonego. Czasem udaje mu się uzyskać dostęp do podglądu plików, ale chyba nigdy nie zdołał wprowadzić zmian.

      – Czemu nic o tym nie wiem? – zapytałem.

      Adrienne odchrząknęła.

      – Wiedziałyśmy o tym Sakura i ja, kapitanie – powiedziała sztywno. – Już dawno zameldowałam o sprawie Hansenowi. Kazał nam mieć oko na Skorupiaka i nie zawracać ci głowy, bo i bez tego masz mnóstwo roboty.

      Uniosłem brew ze zdumieniem i irytacją.

      – Ja tu jestem kapitanem i to ja decyduję, co jest ważne, a co nie! Co jeszcze przede mną ukrywacie?

      Kobiety wymieniły spojrzenia. Przez chwilę czułem się wykluczony – jakby pomimo wzajemnej wrogości łączyło je coś, czego ja nigdy nie doświadczę.

      – Cholera! – Zerwałem się z krzesła. – Jak mam dowodzić Nieustraszonym, jeśli wszyscy coś przede mną ukrywają? Cokolwiek wiecie, musicie mi powiedzieć.

      Adrienne uniosła rękę.

      – Cody, my nic nie wiemy… I to nie jest nawet związane z funkcjonowaniem


Скачать книгу