Milion małych kawałków. James Frey
ranka, będzie bolało.
Pewnie tak.
Nie dostaniesz środków przeciwbólowych ani znieczulenia, przynajmniej dopóki jesteś Pacjentem Ośrodka Odwykowego.
Te dwie piłki to jedyne wyjście. Kiedy zacznie boleć, zacznij ściskać.
Trzymam piłki w dłoni, trochę je ściskam.
Dzięki.
Nie ma sprawy.
Otwiera drzwi i wysiada, a ja robię to samo i zatrzaskujemy drzwi i wchodzimy do Budynku i idziemy po schodach do Gabinetu Stomatologicznego. Drzwi są otwarte i wchodzimy do środka i siadam na jednej z kanap w Poczekalni i Hank idzie do Recepcji i zaczyna rozmawiać z Recepcjonistką. Przede mną leży książka o Słoniu Babarze. Podnoszę ją i zaczynam czytać. Pamiętam, jak czytałem ją, kiedy byłem małym Chłopcem, i podobała mi się i wyobrażałem sobie, że jestem przyjacielem Babara, nieodłącznym Towarzyszem wszystkich jego przygód. Poleciał na Księżyc, ja poleciałem z nim. Walczył z Szabrownikami Piramid w Egipcie, ja walczyłem u jego boku. Ratował narzeczoną słonicę ze szponów Poszukiwaczy Kości Słoniowej na Sawannie, ja zabezpieczałem trasę ucieczki. Uwielbiałem tego cholernego Słonia i uwielbiałem być jego przyjacielem. Babar jest jednym z nielicznych miłych wspomnień dzieciństwa pełnego nieszczęść i wściekłości. Ja i Babar przerabiamy ich bez mydła.
Hank wraca i siada obok.
Są gotowi.
W porządku.
Gotowy?
Podnoszę piłki tenisowe.
Tak.
Fajnie będzie zobaczyć, jak wyglądasz z zębami.
Fajnie będzie je znowu mieć.
Wstaję.
Na razie, Hank. Dzięki za wszystko.
Nie ma sprawy.
Idę w stronę drzwi, gdzie stoi i czeka na mnie Pielęgniarka. Kiedy koło niej przechodzę, uważa, żeby mnie nie dotknąć, i wytrąca mnie ze szczęśliwej mgiełki słoniowych wspomnień i przypomina mi, czym jestem. Jestem Alkoholikiem i jestem Narkomanem i jestem Przestępcą. Nie mam czterech przednich zębów. Mam dziurę w policzku, która została zaszyta czterdziestoma jeden szwami. Mam złamany nos i podbite zapuchnięte oczy. Ktoś mnie Eskortuje, bo jestem Pacjentem Ośrodka dla Alkoholików i Narkomanów. Mam na sobie pożyczoną kurtkę, bo nie mam własnej. Niosę dwie stare żółte piłki tenisowe, bo nie wolno mi dostać środków przeciwbólowych ani znieczulenia. Jestem Alkoholikiem. Jestem Narkomanem. Jestem Przestępcą. Oto czym jestem i nie winię Pielęgniarki za to, że nie chce mnie dotknąć. Gdybym nie był sobą, nie chciałbym się dotknąć.
Prowadzi mnie do małego Gabinetu. Gabinet jest taki jak wiele innych Gabinetów, w których ostatnio bywałem, tyle że wydaje się bielszy i czystszy. Wzdłuż ścian stoją szafki ze stali nierdzewnej, na szafkach leżą tace z ostrymi lśniącymi narzędziami, z sufitu zwisa duża lampa halogenowa. Na środku podłogi stoi duży fotel operacyjny. Jest metalowy i ma zielone obicie i długie groźne poręcze i różne rodzaje zapięć i przycisków i dźwigni i przekładni. Wygląda jak średniowieczne narzędzie tortur. Wiem, że to dla mnie. Mijam Pielęgniarkę i siadam na fotelu i próbuję usiąść wygodnie, ale to niemożliwe. Narzędzia tortur nie mają być wygodne.
Doktor Stevens za chwilę przyjdzie.
W porządku.
Mogę w tym czasie coś panu przynieść?
Książkę o Babarze.
Słucham?
Poproszę książkę o Słoniu Babarze. Jest w Poczekalni.
Zaraz wrócę.
Dziękuję.
Wychodzi, a ja zostaję sam i kiedy sadowię się na fotelu i rozglądam po Gabinecie, zaczynam panikować. Resztka librium już ze mnie wyparowała, a jedzenie w żołądku jest tak strawione, że już się nie trzyma i wszystko przyspiesza. Serce, tętno, myśli w mojej głowie. Ręce mi się trzęsą, ale to nie jest silne drżenie głodu narkotycznego. To szybki i nietrwały rodzaj drżenia, rodzaj drżenia, którego źródłem jest strach. Strach przed tym Gabinetem, strach przed fotelem, strach przed zawartością szafek, strach przed zastosowaniem narzędzi, strach przed tym, co mi się tu stanie, strach przed bólem tak potężnym, że muszę ściskać piłki tenisowe, żeby go wytrzymać. Pielęgniarka wraca z książką o Babarze i daje mi ją i wychodzi.
Kładę piłki tenisowe na kolanach i otwieram książkę i próbuję czytać. Kiedy przewracam strony, widzę słowa i widzę obrazki i nie mogę przeczytać słów i nie rozumiem obrazków. Wszystko przyspiesza. Serce, tętno, myśli w mojej głowie. Nie mogę się na niczym skupić. Nawet na Babarze.
Zamykam książkę i przyciskam ją do piersi i czekam. Wszystko się trzęsie. Ręce, stopy, mięśnie ud, klatka piersiowa, szczęka, zęby, które mi pozostały. Podnoszę piłki i ściskam je i próbuję wmusić w nie amplitudę drżenia i piłki zaczynają się trząść. Wszystko się trzęsie. Drzwi otwierają się i Dentysta-Drwal Doktor Stevens wchodzi, a za nim wchodzi kolejny Dentysta i dwie Pielęgniarki. Doktor Stevens przysuwa stołek ze stali nierdzewnej i siada na stołku u stóp fotela. Drugi Dentysta i Pielęgniarki zaczynają zbierać pojemniki i narzędzia i otwierają szafki i zamykają szafki. Dochodzące mnie hałasy są kanciaste i nie wiem, co oni robią, ale wiem, że to, co upitraszą, trafi do moich ust.
Cześć, James.
Cześć.
Przepraszam, że czekałeś. Analizowaliśmy poszczególne etapy operacji, którą dzisiaj przeprowadzimy.
Nie ma sprawy.
Drugi Dentysta nachyla się i szepcze coś Doktorowi Stevensowi na ucho. Doktor Stevens przytakuje.
To, co upitraszą, trafi do moich ust.
Najpierw chcemy założyć korony na dwie dwójki. Jeszcze raz obejrzeliśmy zdjęcia, korzenie wydają się nietknięte, podstawy nienaruszone. Po założeniu koron powinno być dobrze.
W porządku.
Następnie musimy przeprowadzić leczenie kanałowe w obydwu jedynkach. Korzenie są uszkodzone i jeżeli ich nie wyleczymy, zęby umrą i sczernieją. Po tym, jak umrą, wypadną. Zakładam, że to ci nie odpowiada.
Nie.
Przepraszam, jeżeli jestem bezpośredni.
Doceniam to.
Chcę, żebyś dokładnie wiedział, co robimy i dlaczego.
Nie chcę wiedzieć nic więcej.
Jest jeszcze jedna sprawa.
Jaka?
To będzie niezwykle bolesne. Ponieważ jesteś obecnie Pacjentem Ośrodka Odwykowego, nie możemy zastosować znieczulenia, miejscowego ani ogólnego, a kiedy skończymy, nie możemy dać ci środków przeciwbólowych.
Podnoszę piłki, lekko je ściskam.
Wiem.
Myślisz, że wytrzymasz?
Przeżyłem już gorsze rzeczy.
Słucham?
Przeżyłem już gorsze rzeczy.
Doktor Stevens gapi się na mnie, jak gdyby nie mógł zrozumieć, co do niego powiedziałem. Wiem, że to, czego zaraz doświadczę, będzie straszne, i nie wiem, czy przeżyłem kiedyś coś gorszego, ale żeby sobie z tym poradzić, muszę wierzyć, że tak właśnie było. Patrzę na niego.
Do roboty, Doktorku. Dawaj.
Wstaje i zaczyna rozmawiać po cichu z drugim Dentystą i z Pielęgniarkami i pomaga im przygotować pojemniki i narzędzia przed użyciem w moich ustach. Siedzę i czekam i ciało mi zwalnia i umysł mi zwalnia i przestaję się trząść i przestaję ściskać piłki i jestem spokojny. Pogodziłem się z tym, co się stanie i że jest mi to