Uratuj mnie. Guillaume Musso

Uratuj mnie - Guillaume Musso


Скачать книгу
chwilę słuchają w milczeniu lubieżnych fraz piosenkarki, której głos, raz delikatny, raz chrapliwy, doskonale pasuje do muzyki. Słowa piosenki mówią o rodzącej się miłości i o bliznach pozostawionych przez rozczarowanie, o żalu i o żałobie…

      20.05

      Patrzy na nią, jak nawija na palec kosmyk włosów.

      20.06

      Ona: Odnoszę czasem wrażenie, że nie słucha mnie pan uważnie. Czy to dekolt kelnerki tak rozprasza pana uwagę?

      On (uśmiechając się): Czy to scena zazdrości?

      Ona: Marzyciel z pana!

      Mówiąc to, wstaje, żeby pójść do toalety.

      *

      Kiedy został sam, poczuł w głowie zamęt.

      Spadaj stąd, Sam! Zjeżdżaj, zanim będzie za późno!

      To niebezpieczna kobieta. W jej spojrzeniu jest jakiś blask, a na twarzy malują się słodycz i szczerość, na które jest zbyt wrażliwy.

      To dlatego, że nie jest jeszcze gotowy. Oczywiście przez parę minut doznał uczucia lekkości i euforii, poczuł się silny i szczęśliwy. Było to jednak złudzenie, które znikło tak szybko, jak się pojawiło.

      Spojrzał na zegarek i wziął głęboki oddech. Żeby się uspokoić, położył na stole paczkę papierosów, ale zdenerwował się jeszcze bardziej. Od pewnego czasu przepisy zabraniały palenia w barach i restauracjach. A „miasto, które nigdy nie śpi”, poddało się dyktaturze zerowego ryzyka.

      Nagle przypomniał sobie słowa McQuinna: „A może by tak partyjka z nogami w górze?”. Czemu nie? Mówiąc dosadnie – jakieś dobre pieprzenie. Przecież to żadne przestępstwo. Szybko jednak odegnał tę myśl: w tym, co czuł do Juliette, było coś jeszcze oprócz pożądania.

      I na tym właśnie polegał problem…

      *

      Spanikowana Juliette zamknęła za sobą drzwi toalety.

      Co się ze mną dzieje? Przecież nie można zakochać się w kimś, kogo zna się od trzech kwadransów.

      To nie była odpowiednia chwila: pojutrze wraca do Francji. Poza tym nie jest tak naiwna, by wierzyć w to, co tutaj nazywano love at first sight3.

      Wbrew powszechnej opinii Manhattan nie jest miejscem do romansowania. Ludzie nie przyjeżdżają tutaj szukać miłości. Do Nowego Jorku przybywa się, by robić interesy, zaspokajać ambicje zawodowe lub artystyczne, rzadko w poszukiwaniu pokrewnej duszy.

      Jeśli chodzi o uczucia, Juliette musiała przyznać, że te trzy lata nie pozostawiły za sobą milowych kamieni. Z początku nawet podejmowała pewne próby. Umawiała się na randki, ale nigdy nie czuła się dobrze w czasie tych spotkań przyprawionych na sposób amerykański.

      Tutaj miłosne rendez-vous aranżowane przez internet przypominały bardziej rozmowy kwalifikacyjne w sprawie zatrudnienia. Konwersacja toczyła się zawsze wokół pracy i pieniędzy. Wszystko było zbyt łatwe do przewidzenia. W tym mieście, gdzie cztery małżeństwa na pięć kończą się rozwodem, pierwsza randka polegała na przedstawieniu swojego CV i zadaniu pytania: ile zarabiasz? Chodziło po prostu o to, by szybko ocenić, czy opłaca się tracić czas na rozmowę.

      Młoda Francuzka bardzo szybko zrezygnowała z tych rytuałów, które bardziej przywodziły jej na myśl egzamin konkursowy zdawany do ENA niż poszukiwanie magii miłości.

      Tym razem jednak było inaczej. Ten mężczyzna, Sam Galloway, nie był taki jak inni. Kiedy tylko zaczęli rozmawiać, poczuła w środku pieczenie.

      No, mała, przestań pisać sobie scenariusze filmowe, przecież nie masz szesnastu lat!

      Juliette starała się ze wszystkich sił zapanować nad emocjami. Poza tym należało pamiętać o tym okropnym kłamstwie. Przecież znajomość zaczynająca się od kłamstwa nie może się dobrze skończyć. Była pewna, że ten mężczyzna przysporzy jej cierpień. Może najlepiej będzie, jeśli nie wróci do stolika…

      Podniosła oczy i przeklęła swój los: w chwili gdy postanowiła wykazać się rozsądkiem, nieoczekiwane spotkanie zasiało w jej myślach taki zamęt.

      – W tym momencie nie potrzebuję żadnego mężczyzny! – oznajmiła na głos dla większej pewności.

      – Tym lepiej dla ciebie, kochanie – odpowiedział jej głos z kabiny obok. – Będzie o jednego więcej dla kumpelek!

      Juliette zamarła, żałując, że dała się tak ponieść, po czym szybko opuściła toaletę.

      *

      Sam wciąż siedział przy stoliku, jakby przyspawała go do krzesła jakaś niewidzialna siła.

      Ostatnim wysiłkiem woli spróbował racjonalnie podejść do targających nim emocji.

      Miłość od pierwszego wejrzenia nie istnieje albo jest po prostu zjawiskiem biologicznym.

      Ale jego mózg nadal odbierał informacje dotyczące Juliette: sposób, w jaki się uśmiecha, przygryza dolną wargę, kształt jej twarzy, linia bioder, francuski akcent… Przetwarzał te wszystkie dane trochę jak komputer, ale wkrótce uwolnił hormony i neuroprzekaźniki. I to było przyczyną jego euforii.

      Widzisz, nie ma co wymyślać nie wiem jakich historii z powodu zwykłej reakcji chemicznej. Wobec tego teraz wstań i odejdź, zanim ona wróci.

      Starając się, by nie zostać zauważoną, Juliette poprosiła jedną z hostess o podanie płaszcza i skierowała się do wind. Podjęła właściwą decyzję. Jedyną rozsądną. Drzwi windy rozsunęły się z dźwiękiem dzwoneczków.

      Zawahała się…

      Podobno są ludzie potrafiący rozpoznać właściwy moment, w którym decyduje się ich los.

      A jeśli to właśnie jest ten moment?

      *

      – Wszystko w porządku?

      – Tak, a co u pana?

      Usiadła naprzeciwko niego.

      Zdążył zauważyć, że odebrała z szatni płaszcz. Ona zauważyła, że zabrał marynarkę.

      On dopijał martini, a ona podziwiała światła miasta migające jak miliony gwiazd. Miała wrażenie, że gra w jednej z komedii romantycznych z Meg Ryan kończących się happy endem. Wiedziała jednak, że to wrażenie nie potrwa długo.

      Kiedy Sam ujrzał płatki śniegu przylepiające się do szyb, położył rękę na ramieniu Juliette.

      – Czy ma pani jakiegoś przyjaciela?

      – Może… – odparła, żeby nie ulec zbyt łatwo. – A pan?

      – Ja nie mam żadnego przyjaciela.

      – Dobrze pan wie, o co pytam!

      W chwili gdy Sam otwierał usta, zamierzając odpowiedzieć, w jego głowie błysnął nagle flesz, w którego blasku ujrzał twarz Federiki. Szła z rozwianymi włosami po długim drewnianym pomoście na Key West. Jak trzy lata temu podczas tygodnia wakacji, jednego z tych krótkich okresów, kiedy byli naprawdę szczęśliwi.

      Zamrugał parę razy, żeby odpędzić ten obraz. Potem spojrzał na Juliette i powiedział dobitnie:

      – Prawdę mówiąc, jestem żonaty.

      7

      Miłość jest jak gorączka; dopada nas i mija bez najmniejszego udziału naszej woli.

      Stendhal

      Zjeżdżając na dół, nie zamienili ani słowa


Скачать книгу