Golem. Meyrink Gustav
strach, odpędza ich z powrotem do nor, tak iż drżąc, odstępują od zamiaru. Nikt nie wydaje się dość słaby, by im odwagi starczyło dla opanowania jego niemocy.
– Zwyrodniałe, bezzębne, dzikie zwierzęta, którym odebrano siłę i oręż – powiedział Charousek powolnie52 i spojrzał się na mnie.
Jakim sposobem mógł on wiedzieć, o czym myślałem? Czasami tak mocno urabiamy swoje myśli, że one mogą, jak latające iskry, przeskoczyć w mózg stojącego w pobliżu.
– – – Z czego oni mogą żyć? – spytałem po chwili.
– Żyć? Z czego? Niejeden z nich jest milionerem.
Spojrzałem na Charouska. Co on myślał, mówiąc te słowa? Ale student umilkł i spojrzał na obłoki. Na chwilę ustał szmer głosów w bramie i słychać było tylko syczenie deszczu. Co on chciał przez to powiedzieć: „Niejeden z nich jest milionerem”?. Znów wydało się, jak gdyby Charousek odgadł moje myśli. Wskazał na sklep tandeciarza obok nas, gdzie woda opłukiwała rdzę żelaznych rupieci, tworząc brązowo-czerwone kałuże.
– Aron Wassertrum! Ten na przykład to milioner. Prawie trzecia część żydowskiego miasta jest jego własnością. Czy pan o tym nie wie, panie Pernath?
Wprost zatamował mi się oddech w piersiach.
Aron Wassertrum tandeciarz53, Aron Wassertrum milioner?
– O, znam go dobrze – mówił dalej Charousek, jak gdyby tylko czekał, że go zapytam – znam też jego syna, doktora Wassory. – Nigdy pan o nim nie słyszał? O doktorze Wassory – słynnym okuliście? – Przed rokiem jeszcze całe miasto mówiło o nim z zachwytem, jako o wielkim uczonym. – Nikt nie wiedział, że on zmienił nazwisko i przedtem nazywał się Wassertrum. Chętnie udawał on oderwanego od świata człowieka nauki i kiedy raz była rozmowa o pochodzeniu, skromnie, z głębokim wzruszeniem oświadczył półsłówkami, że ojciec jego pochodzi jeszcze z Getta – a sam wybił się na światło trudem wszelkiego rodzaju i niewypowiedzianymi kłopotami. Czyim trudem i niewypowiedzianymi kłopotami, za pomocą jakich środków, tego jednak nie objaśnił. Ja przecież wiem, jaki to ma związek z gettem – Charousek ujął mnie za ramię i potrząsnął nim silnie.
Mistrzu Pernath, jestem taki biedny, że sam zaledwie to pojmuję i muszę chodzić prawie nago, jak włóczęga, spójrz pan tutaj! A bądź co bądź jestem studentem medycyny, jestem wykształconym człowiekiem. – Zerwał swoje wierzchnie ubranie i zdumiony spostrzegłem, że student nie miał koszuli ani marynarki i nosił płaszcz na gołym ciele. – I byłem już taki biedny, kiedym tę bestię, tego wszechmocnego, szanownego doktora Wassory doprowadził do upadku, a i dziś jeszcze nikt nie przypuszcza, że ja to, ja byłem właściwym sprawcą…
W mieście sądzą, że to był niejaki doktor Savioli, który jego praktyki ujawnił i doprowadził go do samobójstwa. Doktor Savioli był jeno54 narzędziem w moich rękach! Mówię panu. Ja sam wymyśliłem ten plan i zebrałem materiał, dostarczyłem dowodów i cicho, niepostrzeżenie wyciągałem kamień po kamieniu z budowli doktora Wassory'ego, aż cel osiągnąłem, kiedy żadne skarby świata, żadne podstępy Getta nic już nie mogły poradzić, aby odwrócić klęskę, wymagającą tylko nieznacznego posunięcia. Wie pan, tak, tak jak się gra w szachy – zupełnie tak, jak się gra w szachy55. I nikt nie wie, że to byłem ja! Tandeciarz Aron Wassertrum coś przeczuwa, bo nieraz sen mu odbiera jakieś groźne majaczenie, że do tej gry przyłożył rękę ktoś, kogo on nie zna, a który wciąż jest w jego pobliżu, którego jednak on uchwycić nie może – ktoś inny, nie doktor Savioli. Chociaż Wassertrum należy do tych, których oczy zdolne są mury przenikać, nie może jednak zrozumieć, że są umysły, które potrafią wyliczyć, jak poprzez takie mury można kłuć długimi, niewidzialnymi, zatrutymi szpilkami, omijając krzemienie, złoto i szlachetne kruszce, aby trafić w utajone tętno życia.
I Charousek uderzył się w czoło i roześmiał się dziko.
– Aron Wassertrum wkrótce się o tym przekona, tego samego dnia, w którym zechce powiesić doktora Saviolego! Ściśle tego samego dnia.
Zapewniam pana, że kto grając ze mną dopuści do takiego gambitu56 z królem i laufrem57, ten zawiśnie w powietrzu, jak bezradna marionetka na wątłej nici, nici którą ja pociągam, niech pan to zrozumie, którą ja pociągam i która nie ma woli własnej.
Student mówił jak w gorączce – spojrzałem mu w oczy zdziwiony.
– Co panu zrobił Wassertrum i jego syn, że jesteś na nich tak zawzięty?
Charousek wzburzony odpowiedział:
– Nie mówmy o tym. Lepiej niech pan zapyta, jak to doktor Wassory skręcił kark. Albo może pan sobie życzy, abyśmy o tym pomówili kiedy indziej? Deszcz ustał. Może pan chce iść do domu?
Charousek zniżył głos, jak ktoś, co się nagle uspakaja. Potrząsłem głową.
– Słyszał pan kiedy, jak się leczy jaskrę58 (glaukoma)? Nie? Muszę to panu wyjaśnić, żeby pan wszystko dokładnie zrozumiał, mistrzu Pernath.
A więc słuchaj pan. Jaskra jest to złośliwa choroba we wnętrzu oka, która się kończy ślepotą i istnieje tylko jeden środek, aby zatrzymać postępy choroby, mianowicie tzw. irydektomia59, która polega na tym, że z tęczówki oka usuwa się kęsek60 klinowaty. Nieuniknionym skutkiem tej operacji są pewne bardzo przykre przejawy niedowidztwa61, które pozostają na całe życie; proces ślepnięcia jednakże najczęściej bywa powstrzymany.
Z diagnozą jaskry sprawa ta ma pewien swój szczególny związek. Mianowicie są okresy, zwłaszcza w początku choroby, gdy najostrzejsze symptomata62 pozornie zanikają i w takich wypadkach lekarz, choćby nie mógł znaleźć najmniejszego śladu choroby, nie powinien nigdy za pewnik63 uważać, że jego poprzednik, który był innego zdania, z konieczności64 się pomylił. Jeżeli jednak zastosowano irydektomię, która może być użytą zarówno przy chorym, jak i przy zdrowym oku, wtedy niepodobna65 dowieść, czy jaskra rzeczywiście była, czy też jej nie było.
I oto, opierając się na takich i innych możliwościach, doktor Wassory obmyślił plan straszliwy.
Niezliczoną ilość razy – szczególnie u kobiet – gdy były niewinne zaburzenia w oku – on świadomie konstatował66 jaskrę, aby tylko doszło do operacji, która mu nie sprawiała żadnego trudu, przynosiła zaś dużo pieniędzy.
Nareszcie miał istotę zupełnie bezbronną w ręku; tu do ograbienia nie trzeba było nawet śladu odwagi.
Widzisz, mistrzu Pernath, to było zwyrodniałe drapieżne zwierzę, znajdujące się w takich warunkach, w których nawet bez broni i siły mogło rozszarpać swoją ofiarę.
Nie ryzykując nic! Nawet najmniejszej stawki – pojmujesz pan?
Dzięki licznym błahym rozprawkom w zawodowych pismach lekarskich doktor Wassory wyrobił sobie imię znakomitego specjalisty i nawet swoim kolegom, zbyt szczerym i przyzwoitym, by go przeniknąć, potrafił oczy piaskiem zasypać i zaimponować nauką.
Naturalnym wynikiem tego rozgłosu były tłumy pacjentów, którzy u niego szukali pomocy.
Gdy przychodził kto ze
52
53
54
55
56
57
58
59
60
61
62
63
64
65
66