Strzemieńczyk, tom drugi. Józef Ignacy Kraszewski
– rzekł namarszczony Władysław – ja się żenić z nią nie chcę… Pójdę, będę z Turkami wojować, będę im służyć rycersko, ale, tobie to powiadam tylko, jeżeli ożenienie będzie do korony warunkiem, żenić się nie chcę! nie mogę!! nie ożenię!!
Coraz gwałtowniej mówił pod koniec król, i jakby się sam uląkł swojej śmiałości i otwartości, zbliżył się do Grzegorza, na ramionach mu ręce położył, i dodał.
– Chciałem mówić z tobą, nie zdradzajcie mnie!! Widzę i czuję, że ty to tak czujesz i rozumiesz jak ja?
Wydartej dziecku i kobiecie korony nie chcę…
Na Węgry pojedziemy! ale tam znajdę sposób uniknięcia małżeństwa i przywłaszczenia!
Szlachetne te uczucia młodego pana, taką radością napełniły mistrza, iż ukryć jej nie umiał. Spojrzeniem jednem Władysław mógł się przekonać, że Grzegorz podzielał jego myśli, że je pochwalał. To mu dodało odwagi i czoło się wyjaśniło.
– Tak – powtórzył król. – Nieuniknioną już zdaje się podróż na Węgry… Posłowie pojechali do królowej… czekamy tylko ich powrotu. Biskup się oparł zawieraniu traktatu z Turkami… Ojciec św., cesarz Paleolog… Włosi nalegają, pójdziemy bronić chrześcianstwa…
I wy ze mną? – dołożył pospiesznie w końcu.
– Na cóż się ja tam przydam? – wtrącił mistrz.
– Abyście mnie dodali odwagi, a gdybym uwieść się dozwolił żądzą panowania i dumą, przypomnieli mi te słowa moje…
Zaledwie dokończywszy tego poważnego wynurzenia się, Władysław jak gdyby mu ciężar wielki spadł z piersi, zwrócił się do swoich ulubionych marzeń…
– Ze wspaniałym i dzielnym wyruszymy orszakiem – począł. – Tak pięknego, tak uzbrojonego wojska jak nasze, jeszcze Węgry nie widziały… Staramy się o to, abyśmy tam wstydu sobie nie uczynili…
Widzieliście moich przybocznych… moich druhów i towarzyszów! Co to za zastęp żelazny!! Co za konie! rynsztunki, zbroje, rzędy i oręże… A! gorączka mnie porywa, gdy myślą o tem… W pole! w pole!
Uśmiechnął się Grzegorz.
– Widzicie miłościwy panie, że wyprawa na Węgry uśmiecha się wam i pociąga!
– A! tak – zawołał król nagle smutniejąc – ale gdy pomyślę o ożenieniu, o sierotach, o przekleństwach i złorzeczeniu, które spadną na mnie, wiesz! wyrzekłbym się nawet wyprawy, aby być wolnym od jarzma tego!
Wzdrygnął się młodzieniec…
To pierwsze wylanie się przed Grzegorzem, niespodziane dla niego, otworzyły mu oczy… Inaczej poglądał teraz na swojego wychowańca…
Nie znał go dotąd dobrze, i miał też za dziecko, objawił mu się w nim człowiek…
Pilno potem przypatrywał się mistrz postępowaniu jego z matką i biskupem, lecz dostrzedz w nim nie mógł żadnej zmiany. Zdawało się, że Władysław, śmiały z nim, przed matką i opiekunem tracił odwagę i otwarcie się im nie przyznawał co myślał.
Конец ознакомительного фрагмента.
Текст предоставлен ООО «ЛитРес».
Прочитайте эту книгу целиком, купив полную легальную версию на ЛитРес.
Безопасно оплатить книгу можно банковской картой Visa, MasterCard, Maestro, со счета мобильного телефона, с платежного терминала, в салоне МТС или Связной, через PayPal, WebMoney, Яндекс.Деньги, QIWI Кошелек, бонусными картами или другим удобным Вам способом.