Krzyżacy. Генрик Сенкевич

Krzyżacy - Генрик Сенкевич


Скачать книгу
powiadajcie tak, bo się rozgniewam. Rad ją widzę i tego się nie zapieram; inne też to niż dla Ryngałły ślubowanie. Spotkaliście urodziwszą?

      – Co mi ta jej uroda! Wolej217 weź ją, jak dorośnie, jeśli możnego komesa córka.

      A Zbyszkowi rozjaśniła się twarz młodym, dobrym uśmiechem.

      – Może i to być. Ni innej pani, ni innej żony! Jak wam kości sparcieją218, będziecie wy jeszcze wnuki po mnie i po niej piastowali.

      Na to uśmiechnął się z kolei Maćko i odrzekł całkiem już udobruchany:

      – Grady! Grady! a niechże ich będzie jako gradu. Na starość radość, a po śmierci zbawienie. To nam, Jezu, daj!

      Rozdział trzeci

      Księżna Danuta, Maćko i Zbyszko bywali już poprzednio w Tyńcu, ale w orszaku byli dworzanie, którzy widzieli go po raz pierwszy – i ci, podnosząc oczy, patrzyli ze zdumieniem na wspaniałe opactwo, na zębate mury biegnące wzdłuż skał nad urwiskami, na gmachy stojące to na zboczach góry, to wewnątrz blanków219, spiętrzone, wyniosłe i jaśniejące złotem od wschodzącego słońca. Z tych okazałych murów i gmachów, z domów, z budowli przeznaczonych na rozliczne użytki, z ogrodów leżących u stóp góry i ze starannie uprawnych pól, które wzrok z wysoka ogarniał, można było na pierwszy rzut oka poznać bogactwo odwieczne, nieprzebrane, do którego nie przywykli i którym zdumiewać się musieli ludzie z ubogiego Mazowsza. Istniały wprawdzie starożytne a możne opactwa benedyktyńskie220 i w innych częściach kraju, jak na przykład w Lubuszu nad Odrą, w Płocku, w Wielkopolsce w Mogilnie i w innych miejscach, żadne wszelako nie mogło porównać się z tynieckim, którego posiadłości przewyższały niejedno księstwo udzielne, a dochody mogły budzić zazdrość nawet ówczesnych królów.

      Między dworzany221 rósł więc podziw, a niektórzy oczom prawie nie chcieli wierzyć. Tymczasem księżna, chcąc sobie drogę skrócić i zaciekawić panny przyboczne, poczęła prosić jednego z zakonników, by opowiedział starodawną a straszną powieść o Walgierzu Wdałym222, którą opowiadano jej już, chociaż niezbyt dokładnie, w Krakowie.

      Usłyszawszy to, panny zbiły się ciasnym stadkiem koło pani i szły zwolna pod górę, we wczesnych promieniach słońca do idących kwiatów podobne.

      – Niech o Walgierzu prawi brat Hidulf, któremu on się pewnej nocy ukazał – rzekł jeden z zakonników, spoglądając na drugiego, człowieka sędziwych już lat, który w pochylonej nieco postawie szedł obok Mikołaja z Długolasu.

      – Zali223 widzieliście go własnymi oczyma, pobożny ojcze? – spytała księżna.

      – Widziałem – odpowiedział posępnie zakonnik – albowiem zdarzają się takowe terminy224, w których z woli Bożej wolno mu jest opuszczać piekielne podziemia i ukazywać się światu.

      – Kiedyż to bywa?

      Zakonnik spojrzał na dwóch innych i zamilkł, albowiem istniało podanie, że duch Walgierza pojawia się wówczas, gdy w zakonie psują się obyczaje i gdy zakonnicy więcej, niż wypada, o światowych225 dostatkach i uciechach myślą.

      Tego właśnie żaden nie chciał głośno wyznać, że jednak mówiono także, iż widmo przepowiada również wojnę lub inne nieszczęścia, przeto brat Hidulf po chwili milczenia rzekł:

      – Ukazanie się jego nie wróży nic dobrego.

      – Nie chciałabym też go widzieć – rzekła żegnając się księżna – ale czemu to on jest w piekle, skoro, jako słyszałam, tylko za ciężką własną krzywdę się pomścił?

      – Choćby też i całe życie był cnotliwy – odparł surowo zakonnik – byłby i tak potępion, albowiem żył za pogańskich czasów i chrztem świętym nie został z pierworodnego grzechu226 obmyty.

      Po tych słowach brwi księżnej ściągnęły się boleśnie, przyszło jej bowiem na myśl, że jej wielki ojciec, którego miłowała całą duszą, zmarł także w błędach pogańskich – i miał gorzeć227 przez całą wieczność.

      – Słuchamy – rzekła po chwili milczenia.

      A brat Hidulf począł opowiadać:

      – Był za czasów pogańskich grabia możny, którego dla wielkiej urody zwano Walgierzem Wdałym. Cały ten kraj, jako okiem sięgnąć, należał do niego, a na wyprawy prócz pieszego ludu wodził po stu kopijników228, wszyscy bowiem włodycy229, na zachód aż po Opole, a na wschód po Sandomierz, wasalami230 jego byli. Trzód jego nie mógł nikt zliczyć, a w Tyńcu miał wieżę całą nasypaną pieniędzmi, jako teraz mają w Malborgu Krzyżacy.

      – Wiem, mają! – przerwała księżna Danuta.

      – I był jako wielkolud – ciągnął dalej zakonnik – i dęby z korzeniami wyrywał, a w piękności, w graniu na lutni i w śpiewaniu nikt w całym świecie sprostać mu nie mógł. A raz, gdy był na dworze króla francuskiego, rozmiłowała się w nim królewna Helgunda, którą ojciec na chwałę Bogu do zakonu chciał oddać, i uciekła z nim do Tyńca, gdzie w sprosności oboje żyli, gdy żaden ksiądz ślubu chrześcijańskiego dać im nie chciał. Był zaś w Wiślicy Wisław Piękny z rodu króla Popiela231. Jen podczas niebytności Walgierza Wdałego grabstwo232 tynieckie pustoszył. Tego pokonał Walgierz i do Tyńca do niewoli przywiódł nie bacząc, że która tylko niewiasta ujrzała Wisława, gotowa była zaraz ojca, matki i męża odstąpić, byle swe żądze nasycić. Tak stało się i z Helgundą. Zaraz ona takowe więzy na Walgierza wymyśliła, że on wielkolud, choć dęby wyrywał, przerwać ich nie mógł – i Wisławowi go oddała, który do Wiślicy go powiózł. Lecz Rynga233, siostra Wisława, usłyszawszy w podziemiu śpiewanie Walgierzowe, wnet rozmiłowana, uwolniła go z podziemia – a ów Wisława i Helgundę mieczem posiekłszy, ciała ich krukom zostawił, a sam z Ryngą do Tyńca powrócił.

      – Zali niesłusznie uczynił? – spytała księżna.

      A brat Hidulf rzekł:

      – Gdyby był chrzest przyjął i Tyniec benedyktynom oddał, może by mu Bóg grzechy odpuścił, ale że tego nie uczynił, przeto go ziemia pożarła.

      – A to benedyktyni byli już w tym Królestwie?

      – Benedyktynów w tym Królestwie nie było, albowiem sami tu wówczas żyli poganie.

      – To jakże mógł chrzest przyjąć albo Tyniec oddać?

      – Nie mógł – i właśnie dlatego skazan jest do piekła na męki wiekuiste – odrzekł z powagą zakonnik.

      – Pewnie! słusznie mówi! – ozwało się kilka głosów.

      Lecz tymczasem zbliżyli się do głównej bramy klasztornej, w której czekał na księżnę opat na czele licznego orszaku zakonników i szlachty.

      Ludzi


Скачать книгу

<p>217</p>

wolej (daw.) – lepiej. [przypis edytorski]

<p>218</p>

sparcieją – tu: osłabną; parcieć (o tkaninach): rozpadać się ze starości. [przypis edytorski]

<p>219</p>

blanki – zwieńczenie muru obronnego. [przypis edytorski]

<p>220</p>

benedyktyni – zakon założony w 529 r. przez Benedykta z Nursji, w średniowieczu bardzo aktywny w Polsce; jego motto brzmi po łac. Ora et labora, czyli: Módl się i pracuj. [przypis edytorski]

<p>221</p>

między dworzany (daw.) – między dworzanami. [przypis edytorski]

<p>222</p>

legenda o Walgierzu Wdałym (tj. pięknym) – wzięta przez Sienkiewicza z Kroniki Wielkopolskiej (XIV/XV w.), oparta na zachodnioeuropejskim eposie o Walterze i Helgundzie. [przypis edytorski]

<p>223</p>

zali (daw.) – czy. [przypis edytorski]

<p>224</p>

terminy (daw.) – sytuacje, okoliczności, przeważnie stanowiące zagrożenie. [przypis edytorski]

<p>225</p>

światowy (daw.) – świecki. [przypis edytorski]

<p>226</p>

grzech pierworodny – według doktryny chrześcijańskiej ludzie rodzą się grzeszni, a dopiero chrzest zmywa ten grzech. [przypis edytorski]

<p>227</p>

gorzeć (daw.) – płonąć. [przypis edytorski]

<p>228</p>

kopijnicy – ciężka jazda uzbrojona w kopie i miecze. [przypis edytorski]

<p>229</p>

włodyka (daw.) – tu: pan, władca. [przypis edytorski]

<p>230</p>

wasal – rycerz bądź szlachcic, który złożył komuś hołd i przysięgę na wierność, obiecując mu pomoc i wsparcie, a w zamian otrzymując lenno (posiadłość ziemską). [przypis edytorski]

<p>231</p>

Popiel – legendarny władca, po raz pierwszy wspomniany w kronice Galla Anonima jako przedstawiciel dynastii poprzedzającej Piastów. Pod wpływem modyfikacji legendy w kronice mistrza Wincentego zwanego Kadłubkiem stał się symbolem złego króla. [przypis edytorski]

<p>232</p>

grabstwo – hrabstwo, okręg. [przypis edytorski]

<p>233</p>

Rynga – w wersji z Kroniki Wielkopolskiej siostra Wisława nazywała się Marzanna. [przypis edytorski]