ŻEBRZĄC O ŚMIERĆ. Graham Masterton

ŻEBRZĄC O ŚMIERĆ - Graham Masterton


Скачать книгу
ale moim zdaniem załatwiły go wódka i zimno. Wódka i hipotermia to śmiertelnie groźne połączenie.

      – Nie znaleziono żadnych obrażeń? – spytała Katie.

      – My niczego takiego nie zauważyliśmy. Żadnych plam krwi na ubraniu czy czegoś w tym rodzaju. Przeszukaliśmy go pobieżnie, kiedy już włożyli jego ciało do karetki. Wciąż miał przy sobie pieniądze, około trzydziestu pięciu euro w kieszeni i dziewięćdziesiąt schowane w skarpetce. Jeśli ktoś go załatwił, to na pewno nie dla zysku. Kiedy sobie przypomnę smród jego skarpetek… Jezu, gdyby to nie należało do mojej pracy, nigdy bym ich nie tknął, nawet gdyby miał tam kupon z wygraną w lotto.

      – Proszę, pani nadkomisarz – powiedziała Murrish, wręczając Katie foliowy woreczek. W środku znajdował się mocno sfatygowany mały notes z rysunkiem krokodyla na okładce. – Przejrzałam go już. Gearoid zanotował sobie tam parę ważnych rzeczy, na przykład datę urodzin swojej córki, numer ubezpieczenia, ale głównie zapisywał piosenki, które skomponował. Jedna z nich ma tytuł Dzień, w którym zasnę na zawsze. Trochę to smutne…

      Katie uśmiechnęła się do niej cierpko. Polubiła detektyw Murrish. Jej zmierzwione blond włosy i niebieskie oczy ukryte pod półprzymkniętymi powiekami sprawiały, że zawsze wyglądała na zaspaną i niezbyt rozgarniętą, lecz w rzeczywistości miała lotny, analityczny umysł i niezwykłą wrażliwość na emocje innych ludzi, której nie powstydziłaby się wróżka. To połączenie dawało jej przewagę nad kolegami z pracy, którzy potrafili sprawnie wydedukować jak, kiedy i kto, lecz często nie byli w stanie zrozumieć głębszych przyczyn.

      – O drugiej mam konferencję prasową – oznajmiła Katie. – Nie będę mówić zbyt dużo. Zaapeluję tylko do krewnych i przyjaciół zmarłego, żeby się do nas zgłosili, bo dzięki temu będziemy mogli stworzyć pełniejszy obraz jego życia i ewentualnych przyczyn śmierci. Trzeba też dopilnować, żeby nasze piesze patrole stale miały na oku drzwi, pod którymi żebrał. Jeśli to miejsce zajmie jakiś inny bezdomny, powinni spróbować się dowiedzieć, kim jest i skąd pochodzi. Jeśli się okaże, że to obcokrajowiec, muszą spytać, z jakiego kraju przyjechał i jak długo zamierza tu zostać. Jeżeli to możliwe, mają sprawdzić jego dokumenty, ale niech nie naciskają zbytnio. Nie chcę, by pomyślał, że się na niego uwzięliśmy.

      – Skąd ta ostrożność? – spytał Begley. – Sądzisz, że żebrakiem zajął się ten rumuński bandzior, ten Liliput czy jak on się tam nazywa?

      – Lupul, tak. Pomyśl tylko, Sean. Mała Ana-Maria powiedziała nam, że przywiózł z Rumunii ponad dwudziestu ludzi, którzy mieli żebrać na ulicach. Gdybym to ja zadała sobie tyle trudu i wydała taką kupę pieniędzy, próbowałabym przejąć wszystkie najlepsze punkty w mieście.

      – Trudno odmówić temu racji. Ale jeśli rzeczywiście to on załatwił naszego bezdomnego, to bardzo jestem ciekaw, jak to zrobił. Jak już mówiłem, nie miał żadnych obrażeń, które wskazywałyby na to, że został zastrzelony, zadźgany albo pobity. Oby tylko nie okazało się, że to był jakiś środek paralityczno-drgawkowy… jak ten rosyjski nowiczok, bo inaczej będziemy musieli poddać kwarantannie pół miasta. Tak czy inaczej, chłopaki na górze przeglądają już nagrania z monitoringu. Kilka metrów przed Eason jest kamera skierowana na Savoy Centre. Nagrałaby każdego, kto próbowałby się zbliżyć tamtej nocy do Gearoida.

      – Świetnie, Sean, dzięki. – Katie oddała woreczek foliowy detektyw Murrish. – Może warto jeszcze raz przejrzeć ten notes, Bedelio, i sprawdzić, czy nie ma tam informacji o jakichś chorobach albo o kimś, kto mu źle życzył. Może znajdziesz jakąś wskazówkę w jego utworach. Muzycy czasami to robią, prawda? Piszą o swoich problemach w piosenkach.

      – W Dniu, w którym zasnę na zawsze jest jeden taki wers – odparła Murrish. – Coś w rodzaju: Wszyscy myślą, że mnie kochasz, tylko dlatego, że ze sobą śpimy… Ale wiem, że będziesz szczęśliwa dopiero wtedy, jak zobaczysz mnie martwego. Jakoś tak.

      – No widzisz. Być może to tylko wymyślona sytuacja, ale niewykluczone, że pisał o swojej byłej kochance. Kto wie, czy w notesie nie ma jakiegoś odniesienia do tej osoby. Warto przyjrzeć mu się dokładniej.

      – Pojedziemy na Pana, żeby sprawdzić te drzwi – powiedział Begley. – Jeśli nikogo tam nie będzie, może sam je zajmę. Dziewczyna wierci mi dziurę w brzuchu, żebyśmy w tym roku pojechali na wakacje na Lanzarote zamiast do Banna Beach, więc przydałoby mi się trochę dodatkowej kasy.

      * * *

      Do konferencji prasowej zostało już tylko dwadzieścia minut, a Conor nadal się nie odezwał, choć wiele razy do niego dzwoniła, wysyłała też kolejne SMS-y i maile. To zupełnie nie było do niego podobne. Zwykle reagował natychmiast, często w ciągu dnia wysyłał do niej wiadomości z żartami i komentarzami do wiadomości albo tylko po to, by jej powiedzieć, jak bardzo ją kocha albo że nie może się doczekać, kiedy ona stanie się nadkomisarz Ó Máille. Zastanawiała się już, czy nie wyjść na górę i nie spytać, czy nie mogliby namierzyć jego telefonu, gdy w drzwiach pojawił się komendant Brendan O’Kane.

      – Pani nadkomisarz Maguire – powiedział z uśmiechem.

      Stała przy oknie z iPhone’em w dłoni i po raz kolejny dzwoniła do Conora. Brendan podszedł i stanął obok niej, bliżej, niż pozwalały na to relacje służbowe.

      – Ma pan do mnie jakąś sprawę? – spytała.

      – Owszem, chodzi o tego bezdomnego, który zmarł w nocy. Jak zamierza to pani przedstawić?

      Katie podniosła na niego wzrok. Wciąż miał w oczach ten sam szelmowski błysk i na Boga, nadal był niezwykle przystojny dzięki ostrym, wyrazistym rysom, które przed laty sprawiły, że miała ochotę go niańczyć i jednocześnie całkowicie mu się poddać.

      – Nie będę mówiła nic szczególnego. Podam tylko fakty.

      – Nie uważa pani, że to dobra okazja, by wyrazić nasze zaniepokojenie ogromną liczbą ludzi, którzy codziennie śpią na ulicach Cork? Może powinniśmy powiedzieć, że powołujemy specjalny nocny patrol, który będzie sprawdzał, czy bezdomni są bezpieczni, i przekonywał ich, by przenieśli się jednak do schronisk.

      – Naszym zadaniem jest ich chronić, panie komendancie, ale nie sądzę, by troska o ich dobrostan należała do naszych obowiązków. Może pan o tym porozmawiać z zastępcą komendanta Pearse’em, wątpię jednak, czy znajdzie funkcjonariuszy chętnych do pełnienia takich nocnych dyżurów, nie wspominając już o funduszach.

      – Chcę tylko poprawić nasz wizerunek, nadać mu bardziej ludzki wymiar, Katie. A może naruszam przepisy, zwracając się do ciebie po imieniu?

      Nie odpowiedziała. Zerknęła tylko ponownie na iPhone’a, po czym wrzuciła go do kieszeni.

      – Mam nadzieję, że to, co zaszło między nami w Templemore, to już zamknięty rozdział, Katie. Świetnie sobie poradziłaś w życiu i szanuję cię za to. Chciałbym, żebyśmy współpracowali najściślej, jak się da. Naprawdę musimy się bardzo postarać, żeby odzyskać zaufanie ludzi.

      – Najlepsze, co możemy zrobić, to uczciwie wypełniać nasze obowiązki – odparła. – Właściwie to jedyne rozwiązanie. Koniec z fałszowaniem wyników badań alkomatem, wymazywaniem punktów karnych z kont celebrytów albo przyjmowaniem łapówek i wypuszczaniem przestępców na wolność. Nie potrzebujemy takich sztuczek piarowych jak nocne patrole dla ochrony bezdomnych.

      – Może i masz rację. Ale byłbym wdzięczny za wszelkie inne pomysły, które mogłyby poprawić nasz wizerunek. Pamiętaj, że zawsze możesz do mnie przyjść i omówić strategię.

      – Dziękuję, panie komendancie. Powinnam już zejść na dół i poprowadzić konferencję. Pan również będzie w niej uczestniczył?

      –


Скачать книгу