Someone new. Laura Kneidl
czerwonej sukience. Mama na ten widok dostałaby chyba zawału. Pozwalałam niszczyć ciuch za pięćset dolarów.
– Woli psy. Ale nie ma racji.
Odwróciłam się, żeby móc widzieć Cassie, która w międzyczasie wsunęła chyba z pół tuzina kanapeczek.
– Można się mylić w takich sprawach?
– Oczywiście. – Kiwnęła głową z przekonaniem. – Auri lubi psy, bez dwóch zdań. Ale ponieważ jest wysoki, wysportowany i muskularny, z jakiegoś powodu ludzie oczekują, że któregoś dnia będzie miał męskie zwierzę. Pitbulla czy coś w tym stylu – odparła Cassie. – Przy słowie „męskie” zrobiła w powietrzu cudzysłów. – I on naprawdę dał sobie to wmówić, choć uwielbia się bawić z Laurence’em i wieczorem leżeć z nim na sofie. Musiałabyś zobaczyć ich razem. Stuprocentowy kociarz.
Nie umiałabym powiedzieć, co było przyjemniejsze: wizja Auriego z kotem czy rozmyślania Cassie na ten temat. Byli razem tacy słodcy. Już miałam zapytać, od kiedy są parą, kiedy w korytarzu rozległy się czyjeś ciężkie kroki.
Laurence podniósł łebek. Po chwili drzwi się otworzyły i do środka wszedł obiekt dyskusji.
– Cześć, dziewczyny – Auri się przywitał i postawił na podłodze sportową torbę.
Laurence wyślizgnął mi się spod ręki i zanim zdążyłam cokolwiek zrobić, zeskoczył z sofy i podbiegł do torby Auriego, z której wystawał splątany sznurek. Od razu rzucił się na niego z kłami i pazurkami.
– Hej – odezwał się jeszcze ktoś i dopiero teraz zobaczyłam, że Auri nie był sam. Był z nim jakiś znajomy. Nieco niższy, ale też dobrze zbudowany, przez co sprawiał wrażenie krępego. Jego skóra była o odcień ciemniejsza niż Auriego, miał czarne włosy do ramion. Zdawało mi się, że widziałam go wśród chłopaków, którzy w zeszłym tygodniu przyglądali mi się na kampusie. – Co słychać?
Cassie podniosła talerz.
– Micah przyniosła coś do jedzenia.
Auri oderwał wzrok od kota.
– Serio?
– Tak jakbym kiedykolwiek żartowała sobie z tak poważnych rzeczy – odparła Cassie z udawanym oburzeniem. Zeskoczyła ze stołka i przyniosła dwa dodatkowe talerze z szafki.
Chłopaki podzielili się kanapkami, nie zostawiając nic dla Juliana, ale nie odważyłam się zwrócić im uwagi. Nie było przecież wiadomo, czy on w ogóle wróci dziś wieczorem.
Auri usiadł obok Cassie przy kuchennym blacie, jego kolega obok mnie na sofie.
– My się chyba jeszcze nie znamy – powiedział i wyciągnął rękę w moją stronę. Obdarzył mnie przy tym promiennym uśmiechem, który odsłonił jego ułamany lewy siekacz. – Jestem Jayden.
– Micah. – Uścisnęłam mu rękę, przy czym moja dłoń prawie zniknęła w jego dłoni. – Też grasz w nogę?
– Skąd ten pomysł?
– Tylko takie przeczucie.
– Przeczucie cię myli. Nie gram. – Wsunął do buzi całą kanapkę i dodał niewyraźnie: – A przynajmniej na razie nie.
– Dlaczego?
– W zeszłym sezonie złamał kostkę – odpowiedział za niego Auri, bo Jayden był za bardzo zajęty jedzeniem. – Lekarze i trener nie pozwalają mu jeszcze wejść na boisko.
– Żegnaj, zawodowa kariero – mruknął Jayden.
– Przykro mi – powiedziałam i uśmiechnęłam się do niego ze współczuciem. Wiedziałam, jak to jest marzyć o czymś i nie móc spełnić tego marzenia, choć tym, co mnie powstrzymywało, nie była kontuzja, tylko nadzieja na szczęśliwą rodzinę. Od jakiegoś czasu nie miałam jednak pewności, czy było warto. Nawet jeśli odnajdę Adriana i rodzice go zaakceptują, czy kiedykolwiek wybaczymy im ostatnie trzy miesiące?
– Niepotrzebnie – powiedział Jayden. – Moi rodzice cieszą się z planu B.
Żeby ukryć emocje i zapełnić czymś pustkę, która momentalnie się we mnie rozprzestrzeniła, wzięłam z jego talerza wegetariańską kanapkę. Nie znoszę, kiedy myśli o Adrianie tak bardzo wpływają na mój nastrój i potrafią go zmienić w jednej chwili.
– A jaki jest plan B?
– Zostać agentem sportowym. W końcu znam wschodzące gwiazdy. – Spojrzał znacząco na Auriego.
– Lizus – prychnął Auri.
– Nie udawaj, że ci się to nie podoba. – Jayden posłał Auriemu całusa.
Auri przewrócił oczami, a Cassie się roześmiała. Spojrzała na Auriego wzrokiem pełnym dumy i uznania.
Okej, oni razem zdecydowanie stanowili milszy widok niż wyobrażenie Auriego z Laurence’em na sofie.
– A co ty studiujesz? – Jayden znowu zwrócił się do mnie.
– Prawo.
– Nie wydajesz się zachwycona.
– Bo nie jestem – przyznałam. Rodziców tu nie było i nie znają moich nowych przyjaciół, nie widziałam powodu, żeby udawać zainteresowanie i zachwyt, skoro tego nie czułam.
– Dlaczego więc po prostu nie zmienisz kierunku? Na pierwszym semestrze dużo ludzi jeszcze się waha – powiedziała Cassie. Wstała, żeby odebrać Laurence’owi buty Auriego, po czym wróciła na miejsce z kotem pod pachą. Laurence z ciekawością wyciągał szyję i wpatrywał się w talerz Auriego.
– Moim rodzicom by się to nie spodobało.
Cassie uniosła brew.
– Zmuszają cię do studiowania prawa?
– Można tak powiedzieć.
Nigdy mi tego nie nakazali, ale tuż przed wyrzuceniem Adriana z domu i jego zniknięciem aż nadto wyraźnie dali mi do zrozumienia, że oczekują, by przynajmniej jedno z nas poszło na prawo. W końcu ktoś kiedyś musi przejąć kancelarię i imperium Owensów. I niech Bóg strzeże, by firma wpadła w ręce Harry’ego, kuzyna trzeciego stopnia, który z powodu swojej skłonności do gry w kasynach już od lat nie istnieje dla moich rodziców. Adrian bardzo wcześnie stanowczo oświadczył, że wybiera się na architekturę. Natomiast ja, ze swoim marzeniem o studiowaniu sztuki, byłam dużo bardziej wstrzemięźliwa, ale mając Adriana przy boku, byłam gotowa stawić czoło gniewowi rodziców. Tyle że teraz zostałam sama…
– Nie znacie przypadkiem Adriana Owensa? – To pytanie po prostu mi się wymsknęło, całkowicie niespodziewanie.
Spojrzałam kolejno na Jaydena, na Auriego i na Cassie. Najpierw popatrzyli na mnie z zaskoczeniem, a potem się zamyślili. Jako pierwsza potrząsnęła głową Cassie. Auri zrobił to samo. Zerknęłam znowu na Jaydena, który coraz mocniej marszczył czoło, ale znałam odpowiedź, jeszcze zanim się odezwał.
– Nie. A kto to jest?
– Mój brat.
Bruzda między brwiami Jaydena zrobiła się jeszcze większa.
– Też gra w piłkę nożną?
Zaśmiałam się krótko.
– Nie. Adrian nie interesuje się sportem.
Jako dziecko lubił pływać i przez pewien czas był nawet w klubie, ale jako piętnastolatek stracił zapał i w końcu opuścił drużynę. Teraz jednak zastanawiałam się, czy naprawdę przestał się wtedy interesować pływaniem czy może nie czuł się dobrze w przebieralni z innymi chłopakami. Nie umiałam sobie nawet wyobrazić, jak trudne musiało być dla niego to wszystko. Dlatego też nie rozumiałam, dlaczego sądził, że nie może o tym porozmawiać ze mną. Nie musiał